|
Warszawa - Sobota, 3 marca 2012, godz. 20:00 Liga polska - 19. kolejka |
|
Legia Warszawa |
122 |
| (38-16, 23-16, 33-8,28-17) |
|
GLKS Nadarzyn | 57 |
|
Legia Warszawa
- 14. Nawrot (k) 27
7. Podobas 20 (3)
11. Błaszczyk 16
9. Miatkowski 15 (3)
17. Rudko 13
5. Jaremkiewicz 12 (2)
12. Adamski 8
8. Kowalik 6
10. Złomańczuk 4
16. Nogajski 1
15. Zajączkowski 0
trener: Robert Chabelski as. Piotr Lewandowski
|
GLKS Nadarzyn
- 18. Kiełek 21
10. Morawski 19 (2)
7. Rzepa K. 6 (1)
16. Rzepa J. (k) 5 (1)
9. Kiliński 2
13. Wojcieszak 2
15. Kołakowski 2
8. Plaskota 0
19. Kucharski 0
20. Brzeczkowski -
5. Iwanowicz -
12. Herczyk -
trener: Jacek Gembal
|
- Sędzia główny: Paweł Oliwiński, Bartosz Radkowiak
|
|
Bez litości
Nie mają litości koszykarze Legii dla swoich rywali w tym sezonie. W 15. kolejce ligowej podopieczni Roberta Chabelskiego znokautowali GLKS Nadarzyn 122-57. Wyniki poszczególnych kwart: 38-16, 23-16, 33-8,28-17. Przez cały mecz fani prowadzili doping.
Koszykarze Legii rozgromili kolejnego przeciwnika. Legioniści najlepiej prezentowali się pod koniec pierwszej kwarty meczu z GLKS-em Nadarzyn, kiedy raz za razem podwyższali prowadzenie. Wynik do przerwy z pewnością byłby zdecydowanie wyższy, gdyby nie słaba skuteczność naszego zespołu w II kwarcie. Zresztą także początek spotkania był niemrawy w naszym wykonaniu.
Legia na początku szukała właściwego tempa gry i zdecydowanie na zbyt wiele pozwalała zawodnikom gospodarzy, którzy przez pierwszych parę minut radzili sobie całkiem śmiało. Później kilka akcji 2+1 z rzędu, w wykonaniu naszych graczy (Podobas, Nawrot, Jaremkiewicz), pozwoliły odskoczyć na kilkanaście punktów. W końcówce tej części gry Legii wpadało niemal wszystko i stąd wynik 38-16 po pierwszych 10 minutach.
W drugiej kwarcie Legia nadal w obronie pozwalała rywalom na zbyt wiele - rzuty za 3 punkty bez krycia oraz zbyt łatwe wejścia pod kosz. W ataku Legia zdecydowanie straciła skuteczność. Kuba Miatkowski w tej części gry nie miał szczęścia do rzutów za 3 punkty i niemal wszystkie piłki odbijały się od obręczy. Do przerwy Legia prowadziła wyraźnie, ale można było się spodziewać jeszcze lepszego wyniku.
Po zmianie stron Legia na boisku nadal iskrzyło. Zawodnicy gości koszykarskie braki próbowali nadrabiać chamskimi zagraniami. Część z nich umknęła uwadze sędziów, którzy np. ukarali Pawła Podobasa przewinieniem technicznym za wulgarne odzywki, ale nie widzieli nic, gdy zawodnik GLKS-u z numerem 10 nieprzepisowo zagrywał łokciem.
W trzeciej kwarcie Legia najlepiej zagrała w defensywie, tracąc tylko 8 punktów. Dopiero w ostatniej części spotkania w nasze szeregi wkradło się rozprężenie. Prowadzący już różnicą kilkudziesięciu punktów legioniści, ostatecznie zwyciężyli "tylko" 122-57. Bardzo dobre spotkanie rozegrali kapitan Legii Piotr Nawrot i Paweł Podobas, skuteczny nie tylko przy wejściach pod kosz, ale i z dystansu. Do gry po dłuższej przerwie wrócił Szymon Złomańczuk, a tym razem trenerzy dali odpocząć Rafałowi Piesio. Niestety w meczu nie wystąpił kontuzjowany Michał Świderski.
Warto dodać, że kibice na trybunach, choć w mniejszej grupie niż zwykle (spotkanie odbywało się po meczu piłkarzy z ŁKS-em), stanęli na wysokości zadania. Od pierwszej do ostatniej minuty wspierali Legię gorącym i kulturalnym dopingiem, jakiego próżno szukać w innych halach. Legioniści pozdrowili trenera gości, Jacka Gembala, nie zapominając przy tym o szkoleniowcu Legii - Robercie Chabelskim. Nadarzyn tymczasem mógł liczyć na wsparcie lokalnego "kółka gospodyń", które piskami świętowały kolejne zdobycze punktowe swoich zawodników.
Za jednym z koszy, na materacach, uaktywniła się tymczasem sekcja "plażowa". "Spaleni innym słońcem" obserwowali mecz zupełnie jakby znajdowali się na plaży, a od parkietu biła bryza morska. Brakowało jedynie palm, ale i tak było zajebiście ;)
Kolejny mecz Legia zagra w najbliższą sobotę o godzinie 17:30 z MKS-em Ochota w hali przy ulicy Geodetów 1. Wstęp wolny, serdecznie zapraszamy. MKS Ochota zajmuje trzecie miejsce w tabeli i ma poważne szanse na awans do półfinałów o II ligę. Dla MKS-u będzie to bardzo ważne spotkanie pod kątem rywalizacji z Sokołem Ostrów o drugie miejsce zapewniające awans z woj. mazowieckiego i podlaskiego. Szykuje się ciekawsza niż zwykle potyczka.
Autor: Bodziach
Pomeczowe wypowiedzi:
Robert Chabelski (trener Legii): "Naprawdę nie interesuje mnie bicie kolejnych klubowych rekordów. Musimy skupić się bowiem nad poprawą naszej gry, w której - należy przyznać - było sporo przestojów, widocznych zwłaszcza w pierwszej połowie spotkania, kiedy pozwoliliśmy na zbyt wiele zespołowi prowadzonemu przez pana Jacka Gembala. Do tego przytrafił się nam spory moment dekoncentracji w ostatniej kwarcie, kiedy rywalom udało się zdobyć stosunkowo dużą liczbę punktów.
Chłopcy sami jednak przyznają, że trudno o odpowiednią mobilizację, jeśli się wie, że każdy mecz wygrywa się różnicą pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu punktów.
Istnieje jeszcze wiele elementów, nad dopracowaniem których należałoby się skoncentrować. Ostatnio co chwilę ktoś wypada ze składu, potem wraca i trochę czasu musi upłynąć, zanim ponownie wkomponuje się w grę drużyny. Na to wszystko nakłada się dość duża rotacja, bo niejako popyt przewyższa podaż - mamy kilkunastu zawodników, każdy z nich chciałby grać, a dysponujemy tylko dwunastoma wolnymi miejscami. Do tego muszę też wydzielać koszykarzom liczbę minut spędzonych na parkiecie. Wiem, że to może być dla nich trudne, bo sam uprawiałem ten sport kilkanaście lat temu i zdaję sobie sprawę z tego, że trudno jest wyjść na boisko na pięć-sześć minut i starać się od razu pokazać z jak najlepszej strony, często nie mając ku temu okazji.
Z tego względu dbam o to, aby każdy z chłopaków spędził na boisku odpowiednią liczbę minut. Co by mi przyszło z tego, gdybym 'piłował' mecze szóstką czy siódemką koszykarzy? Oczywiście nie wykluczam, że mogą przytrafić się nam rywalizacje w ramach półfinałów i (mam nadzieję) finałów, podczas których będziemy zmuszeni do walki siódemką, ósemką czy dziewiątką zawodników. Na chwilę obecną nie mamy jednak przymusu, by przystępować do konfrontacji z tak małą liczbą graczy i dlatego, tak jak już wcześniej wspomniałem, staram się dawać każdemu po kilkanaście minut spędzonych na parkiecie, między innymi po to, by miał szansę wykazania się. Trening treningiem, ale najlepsze sprzedaje się na boisku.
Dla mnie najistotniejsze jest to, abyśmy się dobrze prezentowali w obronie. Jeśli obrona nie będzie szwankować, to wówczas lepiej będzie nam się grało w ataku i łatwiej będzie o dobre przeprowadzanie kontr. W tym miejscu posłużę się przykładem: jeśli nawet będziemy mocni w ataku i rzucimy sto punktów, to co z tego, skoro przeciwnicy będą się prezentowali lepiej w obronie, rzucą o jedno oczko więcej i wygrają rywalizację? Wolę, abyśmy stracili przykładowo sześćdziesiąt punktów, a zdobyli siedemdziesiąt pięć. Wówczas będę zadowolony. Naturalnie mam tu na myśli nieco trudniejszych oponentów od tych, z którymi się zmierzyliśmy.
Mecze piłkarskie pokrywają się ze spotkaniami koszykarskimi. Z tym problemem borykamy się praktycznie od zawsze. To nie pierwszy raz, kiedy ze względu na mecz przy Łazienkowskiej frekwencja na Bemowie nie dopisuje. Przyznam jednak szczerze, że i tak cieszymy się, że garstce najwierniejszych fanów udało się przybyć na Obrońców Tobruku i że głośno nas dopingowali."
Jacek Gembal (trener GLKS Nadarzyn): "Wynik rywalizacji wiadomy był z góry. Nasz zespół jest drużyną typowo amatorską, składającą się z ludzi pracujących czy uczących się. Przychodzą na trening wówczas, gdy mają czas. Często dochodzi przez to do sytuacji, że dane spotkania rozgrywamy zupełnie różnymi składami. Tak naprawdę dopiero drugi rok uczymy się grać w koszykówkę.
Przyszło nam się zmierzyć z chłopakami, którzy kilkanaście lat trenują tę dyscyplinę sportu i mają o niej pojęcie, choć też nie są w pełni profesjonalistami. Między innymi z tego powodu trudno było liczyć na to, że wynik meczu będzie niespodzianką.
Myślę, że nawet dla samej Legii rywalizacja z naszą drużyną nie przyniosła wymiernych korzyści, choćby czysto szkoleniowych. Jeśli chodzi o pretendentów do awansu, to nie mam w tej kwestii zbyt dużego rozeznania, bo zajmuję się przede wszystkim trenowaniem dzieci, lecz wiadomym jest, że Legia wyjdzie z grupy z pierwszego miejsca. Jej zawodnicy nie mogą jednak zapominać o tym, że nie wolno im lekceważyć przeciwników, bo w kolejnej fazie rozgrywek trafią na koszykarzy z kilkunastoletnim stażem.
Doping fanów Legii oceniam bardzo dobrze. Zresztą co tu się rozwodzić – tu zawsze byli dobrze zorganizowani kibice. Czasami wprawdzie ich głośny śpiew utrudniał trenerowi dawanie wskazówek podopiecznym, ale mimo to zawsze lepiej się grało przy ich 'akompaniamencie'. W tym miejscu chciałbym bardzo serdecznie pozdrowić wszystkich fanów warszawskiej Legii."
Paweł Podobas: "Być może udałoby nam się pobić kolejny klubowy rekord w ilości rzuconych punktów, gdyby nie pewne przestoje w pierwszych dwóch kwartach spotkania, ale pragnę podkreślić, że nie to stanowi nasz główny cel. Nie na tym koncentrujemy się, gdy podchodzimy do meczów. Istotne jest dla nas to, aby odnosić pewne, wysokie zwycięstwa tak, by pokazywać, że w naszej grze zachodzi progres.
Faktycznie pierwszą część rywalizacji nieco przespaliśmy, ale niekiedy trudno jest po prostu o odpowiednią mobilizację i koncentrację. Zgodzę się jednak, że pozwoliliśmy przeciwnikom na rzucenie zbyt wielu punktów. Mimo to cieszymy się z kolejnego odniesionego zwycięstwa.
Odnośnie pytania co do elementów, jakie należałoby poprawić w naszej grze, powinno się je zadać trenerowi. Z perspektywy zawodnika uważam, że należałoby skupić się na właściwej koncentracji na parkiecie. Co do gry, to z pewnością zawsze należy próbować ją udoskonalać. Nigdy bowiem nie jest się perfekcyjnym.
To, jak gramy – na jakim poziomie – okaże się podczas konfrontacji z drużynami, które postawią nam twardsze warunki. Na pewno musimy dobrze prezentować się w obronie. W moim przekonaniu dobrą defensywą wygrywa się mecze. Możemy bowiem wybronić spotkanie na granicy pięćdziesięciu punktów, rzucić pięćdziesiąt jeden oczek i w ten sposób je zwyciężyć. Jeśli zatem nasi obecni rywale, z którymi przychodzi nam się mierzyć - naturalnie z całym szacunkiem dla nich - zdobywają pokaźną liczbę punktów, to z pewnością mamy nad czym myśleć w odniesieniu do formacji obronnej.
Nie poczuliśmy zawodu z powodu mniejszej liczby fanów, którzy zjawili się na Bemowie. Cieszy nas to, że ci kibice, którzy przyszli na mecz, wspierali nas przez całe spotkanie i to im się chwali. Liczymy na to, że na kolejnym etapie rozgrywek, zarówno tych półfinałowych, jak i mam nadzieję finałowych, fani będą nas wspierać niezależnie od miejsca, w którym będziemy grać. Dzięki ich obecności mamy bowiem dodatkową energię, dodatkową motywację do gry. Na parkiecie przebywa nas wprawdzie pięciu, ale gdy słyszymy ich doping, wiemy, że mamy jeszcze szóstego zawodnika, co nam niesłychanie pomaga. Wielki 'szacun' dla kibiców za to, że przychodzą na mecze i zdzierają swoje gardła. Mamy nadzieję, że dzięki ich wsparciu, które sprawia nam niesłychanie dużo przyjemności, uda nam się awansować do drugiej ligi.
Byłem dziś [rozmawialiśmy w sobotę po meczu – przyp. LL!] przy Łazienkowskiej. Piłkarze wygrali 2-0, choć powinni wygrać więcej, zwłaszcza że ŁKS nie jest jakąś ligową potęgą. Najważniejsze jednak, że trzy punkty powędrowały do Warszawy. Jutro z kolei czekamy na potknięcie Śląska, by cieszyć się z fotelu lidera w stolicy."
Łukasz Kiełek (GLKS Nadarzyn): "Legia celuje w awans do drugiej ligi, z kolei nasz zespół występuje w trzeciej lidze tak naprawdę po to, żeby pograć. Chłopaki z Nadarzyna trenują de facto dla zabawy, by pobiegać trochę za piłką. Niemniej z pewnością miło byłoby odnieść zwycięstwo, zwłaszcza z 'wojskowymi', jednak na tę chwilę raczej nie jest to możliwe.
Doping legionistów nie działał na mnie demotywująco. Wręcz przeciwnie – im więcej kibiców drużyny przeciwnej, tym lepiej motywuję się do gry. Fajnie jest bowiem się przed nimi pokazać.
Oprócz zespołu z Warszawy, pretendenta do awansu upatruję w zespole Sokoła Ostrów Mazowiecka. Zmierzyliśmy się z nimi przed dwoma tygodniami i muszę przyznać, że trudno się z nimi grało, ponieważ stanowią zgrany, doświadczony kolektyw.
Myślę jednak, że z naszej grupy Legia ma największą szansę na promocję do wyższej klasy rozgrywkowej. To, co wyczyniają w trzeciej lidze, jest niesamowite. Z tego, co się orientuję, to ich najniższa wygrana jest rzędu dwudziestu kilku punktów. Dobrze, że nie wiedziałem o klubowym rekordzie rzuconych punktów przez legionistów [132 – przyp. LL!], bo gdybym był go świadomy, może byłoby gorzej... Z drugiej strony może bardziej 'spiąłbym się' w obronie? [śmiech]"
Autor: Hugollek
Zapowiedź
Kolejna okazja do poprawienia rekordu
Koszykarze Legii w najbliższą sobotę rozegrają jedno z ostatnich spotkań sezonu zasadniczego. O godzinie 20, w hali przy Obrońców Tobruku nasi gracze zmierzą się z jedną ze słabszych drużyn III ligi, GLKS-em Nadarzyn. Wszystkich kibiców serdecznie zapraszamy. Wstęp na mecz kosztuje tylko 2 złote. GLKS to drużyną, która wygrała w tym sezonie tylko jedno spotkanie, z Mon-Polem Płock. Zespół z Nadarzyna oprócz meczu z Mon-Polem, zagroził także Jagiellonce Warszawa. Do zwycięstwa brakowało niewiele - przy stanie 90-90 GLKS miał 19 sekund na zapewnienie sobie dwóch punktów, ale ostatecznie po dogrywce górą była ekipa z Pragi. Zespoły z czołówki ligi, nie miały z GLKS-em większych problemów.
W ostatnich meczach GLKS przegrał z AZS-em UW 68-87, MKS-em Ochota 72-87 i Mazowszem Grójec 80-93. Wcześniej zespół z podwarszawskiego Nadarzyna przegrał właśnie po dogrywce z Jagiellonką 101-104 i dość wyraźnie, bo 74-95 w zaległym meczu z Pułaskim Warka.
W pierwszym spotkaniu Legia, po bardzo słabej pierwszej połowie, pokonała w Nadarzynie GLKS 116-58. W najbliższą sobotę liczymy, że legioniści zagrają zdecydowanie lepiej, przynajmniej tak dobrze jak w czwartej, wygranej 44-9 kwarcie tamtego pojedynku. Może uda się jeszcze poprawić rekord punktowy ustanowiony w pojedynku z Pułaskim? Początek sobotniego spotkania o godzinie 20 przy Obrońców Tobruku. Zapraszamy!
Autor: Bodziach