|
Warszawa - Czwartek, 8 listopada 2001, godz. 18:00 Liga polska - 12. kolejka |
|
Legia Warszawa |
77 |
| (17-25, 23-15, 15-16, 22-32) |
|
Prokom Trefl Sopot | 88 |
|
Legia Warszawa
- Pacesas 21 (4)
Kazlauskas 12 (1)
Królik 10 (1)
Cielebąk 10
Żurawski 9
Stulga 8
Majchrzak 5
Jarrett 2
Kwiatkowski 0
Sinielnikow 0
|
Prokom Trefl Sopot
- Vranković 21 (1)
Ansley 19 (1)
Marković 10 (2)
Milicić 8
McNaull 8
Gregov 7
Maskoliunas 6 (2)
Szybilski 5
Jankowski 4
Wilczek 0
|
Honorowa porażka
Pierwsza piątka: Jarrett, Cielebąk, Majchrzak, Kazlauskas, Stulga.
Spotkanie 12. kolejki zostało rozegrane we wcześniejszym terminie. Po trzech tygodniach Legia zagrała we własnej hali. Niestety, tak jak ostatnim razem - przegrała. Przeciwnik "wojskowych" przed meczem zajmował 2 miejsce w tabeli z jedną porażką na koncie.
Od początku spotkania widoczna była przewaga gości. Legioniści objęli prowadzenie 1-0, po celnym rzucie wolnym Kazlauskasa. Po chwili trzypunktową akcję przeprowadził Michael Ansley. Legia potrafiła jeszcze wyrównać na 3-3, ale później oddała pole rywalowi. Szybkie akcje rywali i proste błędy warszawiaków, doprowadziły do ponad dziesięciopunktowej przewagi Prokomu. Legia w tym okresie grała nieporadnie i miała ogromne trudności z przedostaniem się pod kosz rywala. Dobrym prognostykiem był jednak rzut za trzy punkty, niemal z połowy boiska, Arnasa Kazlauskasa, równo z końcową syreną. Po pierwszych dziesięciu minutach było 17-25.
W drugiej kwarcie gospodarze od razu zaczęli walczyć bardziej zdecydowanie. Przyniosło to w końcu skutek. Różnica punktowa szybko topniała i Legia wyrównała. Często faulowany Ansley, skutecznie wykonywał rzuty osobiste. Legia wręcz przeciwnie... Na przerwę zawodnicy schodzili przy remisie 40-40. Łukasz Kwiatkowski, mimo iż grał dziś około 5 minut, szybko "złapał" 4 przewinienia i praktycznie do końca meczu siedział na ławce. W trzeciej kwarcie Legia prowadziła przez moment. Prawie do końca kwarty była walka kosz za kosz. Na tablicy co chwila widniał remis, a żadna drużyna nie potrafiła odskoczyć na więcej niż 3 punkty. Niestety za 5 przewinień parkiet musiał opuścić Gintaras Stulga i od tego momentu, źle działo się pod koszem Legii. Dopiero w tej części gry, wszedł na boisko center Prokomu, Joe McNaull. Już w pierwszej swojej akcji zdobył punkty. Po 30 minutach było 55-56.
Niestety ostatnia część meczu przypominała pierwszą. Tylko na początku Legioniści trzymali dystans. Później Prokom odskoczył. Akcje gości często zatrzymywane były faulami. Jednak sopocianie skutecznie wykonywali rzuty osobiste i taka taktyka okazała się nieskuteczna. Po celnej "trójce" Ansleya, po której Prokom prowadził 10 punktami, zawodnicy chyba przestali wierzyć w zwycięstwo. W drużynie gości za 5 przewinień boisko musiał opuścić, Tomasz Jankowski. Zdenerwowany trener Gembal krzyczał na swoich zawodników, a w pewnym momencie było słychać w hali: "Idźcie w pizdu!". Niestety sędziowie nie pomagali dziś gospodarzom, odgwizdując co chwila przewinienia dla gości. Mimo, iż w końcówce Kazlauskas wykorzystał "swoje" trzy osobiste, Prokom zasłużenie wygrał 88-77.
Niestety na dzisiejszy mecz przyszło mało kibiców. Nie przyjechali także fani z Sopotu. Gdyby nie orkiestra, byłoby...prawie cicho. W hali pojawiło się sporo nowych reklam, większość wiszących na siatkach za trybunami. Zawisły tam dzisiaj również 2 flagi- barwy i "Legiunia". Kolejne spotkanie Legia rozegra w najbliższą niedzielę, 11 listopada, o godzinie 17. Przeciwnikiem będzie Noteć Inowrocław. Liczymy na zwycięstwo, bo dość już mamy "honorowych porażek".
Autor: Bodziach