HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 9 grudnia 2001, godz. 17:00
Liga polska - 14. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa 84
(22-23, 25-19, 15-22, 22-26)
Herb Stal Ostrów Wlkp. Stal Ostrów Wlkp.90

Legia Warszawa

Stal Ostrów Wlkp.

  • Sędzia główny:
  • Widzów:

Było blisko...

Nasi piłkarze zakończyli już rozgrywki i wielu kibiców odczuwa "głód Legii". Na szczęście w ekstraklasie grają nasi koszykarze i tu także można robić dobry doping. Na dzisiejszym spotkaniu zjawiło się więcej niż zwykle kibiców, którzy wspaniałym dopingiem zagrzewali zawodników do gry. Na meczu byli także obecni kibice Pruszkowa, z flagą "Żyrardów" oraz tradycyjnie kibice Olimpii Warszawa (flaga "Blue White Ultras").
Legioniści rozpoczęli spotkanie bez Wojciecha Żurawskiego, który ma nogę w gipsie. Jak sam powiedział, nie będzie mógł trenować jeszcze 7-10 dni. "Wojskowi" rozpoczęli odważnie. To oni wywalczyli pierwszy rzut sędziowski. Jednak w pierwszej akcji punktów nie zdobyli. Andrzej Sinielnikow w kolejnej akcji wyrównał na 2-2. Szybko Legia objęła prowadzenie, które w pierwszej kwarcie wynosiło najwyżej 6 punktów (13-7). Po 5 minutach Stal ruszyła do szybszych ataków. Początkowo niewiele to zmieniło. Dwa razy błąd kroków popełnił Jerry Hester, były zawodnik Legii. W warszawskiej drużynie zadebiutował dziś Aleksiej Karwanien, który wszedł na boisko w 7 minucie spotkania. Dobra końcówka w wykonaniu Stali i po dziesięciu minutach Legia przegrywała nieznacznie 22-23.

Druga kwarta to popisowa gra Legii. Świetnie radził sobie Karwanien, celnie rzucając z dystansu. Gdyby w II połowie zagrał tak jak w II kwarcie byłby z pewnością "graczem meczu", a Legia z pewnością by wygrała. Dobrą partię rozgrywali także Williams oraz Majchrzak. W II kwarcie Legioniści wyjątkowo rzadko faulowali (w całym meczu aż 34, przy 21 faulach Stali!) i dzięki temu szybko powiększali swoją przewagę, która osiągała 9 punktów. Długo na ławce trzymał dziś Gembal, Wojtka Królika, który zagrał tylko 11 minut. Nieco dłużej niż ostatnio zagrał natomiast Cielebąk (17). Zanotował 9 zbiórek i zaliczył przyzwoity występ. Bardzo starał się Marcus Williams, który zeszły sezon spędził w Ostrowie. Oddał wiele rzutów, jednak większość, szczególnie w końcówce, nie znajdowała drogi do kosza. Lepiej niż przyzwoicie zaprezentował się Majchrzak, który podobnie jak w Pruszkowie rozegrał świetne spotkanie. Jerry Hester także chciał o sobie przypomnieć warszawskiej publiczności. Nie udało mu się... zdobył 11 punktów i grał słabo. W końcówce popełnił 2 fatalne błędy, jednak mimo wszystko jego drużyna wygrała. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 47-42 dla Legii.

Niestety III kwarta nie wyszła "wojskowym". Szybko trafili za 3, ale na "50" zatrzymali się na długo. Przez około 4 minuty nie trafili do kosza Stali ani razu! Ostrowianie wyszli na prowadzenie, które Legia próbowała odrobić. Ani na moment nie opuścił dziś parkietu Kazlauskas, który zdobył 21 punktów dla Legii. W III kwarcie grał najlepiej wśród gospodarzy. Niestety gdy parkiet opuścił Kwiatkowski, było pewne, że jego miejsce zajmie Stulga. Litwin nie radził sobie dziś wogóle, grał bardzo słabo i na dodatek popełniał głupie faule, a w końcu sam musiał opuścić parkiet za 5 przewinień. Oprócz nich, do końca nie dotrwali Williams i Cielebąk. Tak więc kończyli spotkanie praktycznie w pięciu (nie licząc Paprockiego). Do 30 minuty jakoś to wszystko jeszcze wyglądało. Legia doszła Stal na dwa punkty i przegrywała tylko 62-64.

Ostatnie 10 minut było bardzo emocjonujące. Po dwóch celnych trójkach Królika odżyły nadzieje kibiców. A Legia szanse na zwycięstwo miała praktycznie do końca. Legia w końcówce często faulowała, licząc że Stal nie trafi z osobistych. Jednak zawodnicy Stali trafiali zazwyczaj po jednym rzucie (w całym meczu 31/39). Mimo to szanse były do końca. Dopiero gdy Sinielnikow nie trafił za 3 (Legia przegrywała trzema punktami, a Andrzej i tak nadepnął na linię), było pewne że Legia nie wygra tego spotkania. Wojciech Szawarski ustalił wynik spotkania równo z syreną, pakując piłkę do kosza i wieszając się na obręczy. 84-90. Legioniści po zakończeniu spotkania byli bardzo smutni. Przegrali spotkanie, w które włożyli sporo wysiłku i naprawdę zasłużyli na zwycięstwo. Gdyby II połowa bardziej przypominała pierwszą (kapitalną w wykonaniu Legii), zwycięstwo byłoby pewne. Możemy się jednak cieszyć, gdyż nasi zawodnicy grają już zupełnie inaczej. Nie boją się żadnego przeciwnika i grają bardzo ambitnie. Coraz skuteczniej wykonują także rzuty osobiste- dzisiaj 14/15! Nasi koszykarze muszą wyciągnąć z tego spotkania jakieś wnioski, gdyż z taką grą nie można przegrywać meczów.
Teraz czekamy na zwycięstwo w derbach. Wiadomo, że każdy kibic przebaczy wszystkie porażki, ale nie w spotkaniu z lokalnym rywalem. Należy pamiętać też, że warszawscy kibice, którzy stworzyli wspaniałą atmosferę, po meczu nagrodzili zawodników oklaskami. Dla nas i tak to Legia wygrała.


Czytaj również: