HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 5 stycznia 2002, godz. 18:00
Liga polska - 16. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa 80
(18-17, 27-14, 17-24, 18-24)
Herb Idea Śląsk Wrocław Idea Śląsk Wrocław89

Legia Warszawa

  • Williams 28 (2)
    Kwiatkowski 13
    Sinielnikow 10
    Królik 10 (2)
    Cielebąk 5 (1)
    Majchrzak 5 (1)
    Żurawski 4
    Karwanien 3 (1)
    Kazlauskas 2
    Beard 0

Idea Śląsk Wrocław

  • Adomaitis 23 (6)
    Wright 20
    Tomczyk 19 (2)
    Adamek 16 (4)
    Hawkins 7
    Wiekiera 2
    Bigus 2
    Skibniewski 0
  • Sędzia główny:
  • Widzów:

Znowu było blisko

Koszykarze warszawskiej Legii rozegrali dziś bardzo dobry mecz, jednak mimo to nie potrafili pokonać mistrza Polski, Śląska Wrocław. Zespół z Wrocławia po odejściu kilku zawodników, zagrał bez dwóch zawodników kontuzjowanych (Pacesas i Zieliński). Ten drugi siedział całe spotkanie na ławce, a na parkiet nie wyszedł nawet na rozgrzewkę.
W zespole Legii natomiast zabrakło miejsca dla Paprockiego i Żuka. Nie było też Stulgi, który po słabych występach opuścił Warszawę. W jego miejsce sprowadzono Dariusa Bearda. Zagrał on jedynie 4 minuty i wyróżnił się ...nietypową fryzurą. Kibice szybko nadali mu ksywkę: "Afro". Legia od początku meczu ostro ruszyła do ataku. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw 2 punkty zdobył Kwiatkowski, a już po 5 minutach było 13-4! Było to najwyższe prowadzenie gospodarzy w dzisiejszym meczu. Pierwsze punkty dla Śląska zdobył Rafał Bigus. Śląsk otrząsnął się trochę i nawet wyrównał na 15-15. W końcówce to Legia była lepsza i pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem "wojskowych" 18-17.
Druga kwarta to nadal niespodziewana przewaga warszawiaków. Świetne spotkanie rozgrywał Marcus Williams, który trafiał świetnie za 2 i dobrze rozgrywał akcje Legii. W odpowiednim momencie potrafił także przetrzymać dłużej piłkę. Głośny doping kibiców Legii, którzy bardzo szczelnie wypełnili halę, pomagał koszykarzom. Przez pierwsze 20 minut gra była bardzo czysta, a faule każdej z drużyn można było policzyć na palcach jednej ręki. Gdy na parkiet wybiegł Wojciech Królik, kibice głośno zaczęli skandować jego nazwisko. Najstarszy gracz PLK odwdzięczył się dwoma celnymi rzutami za 3 w tej części meczu. Króciutko zagrał dziś inny obrońca- Karwanien. Przebywał na parkiecie tylko 13 minut i zdołał rzucić jedną "trójkę". Przez całą II kwartę prowadzili legioniści i na przerwę schodzili wygrywając 45-41.
Początek III kwarty nie zapowiadał zmiany prowadzącego. Legia nadal grała pewnie i mądrze. Zaczęły się mnożyć jedynie faule po obu stronach. Kilka razy było gorąco, gdy pojedynki toczyli ze sobą Sinielnikow i Adamek. Kilka razy niewiele brakowało a doszłoby do rękoczynów. Raz, gdy zawodnik Śląska popchnął rozgrywającego Legii, a ten mocno uderzył w bandę, musieli ich rozdzielać koledzy z zespołu. Nerwowy był również trener gości, Andriej Urlep, który biegał jak szalony przy linii bocznej. Po kilku kłótniach z sędziami, kibice nie wytrzymali i zaczęli wyzywać trenera gości. Do 26 minuty prowadzenie Legii było niezagrożone. Później jednak wrocławianie mieli nieco więcej luzu na obwodzie i wykorzystali to. Dobrze zza linii 6,25m rzucali Adamek, Tomczyk i Adomaitis. To dzięki nim Śląsk wyszedł na prowadzenie. Mimo ambitnej postawy warszawiaków po 30 minutach było 62-65. Strata niby niewielka, ale od początku czwartej kwarty zaczęła rosnąć...
Gdyby Legioniści zagrali lepiej w obronie, byłaby jeszcze szansa, ale najczęstszy był następujący scenariusz- Legia zdobywała 2 punkty, a Śląsk trafiał za 3. Najpierw 8, później 10 punktów przewagi i Legioniści coraz mniej wierzyli we własne siły. Gdy Wojciech Żurawski po zbiórce w obronie, oddał piłkę przeciwnikowi "za darmo", wiadomo było kto wygra to spotkanie. W końcówce Legia starała się zmniejszyć straty rzutami z dystansu, ale Marcus Williams z tej odległości trafił tylko 2 rzuty na 11 prób. Mimo to kibice głośno dopingowali swój zespół do ostatniego gwizdka. Przez ok.5 minut bez przerwy wszyscy śpiewali "Hej Legia kosz!". Nasi koszykarze ponieśli kolejną porażkę z rzędu, przegrywając 80-89, ale swojej gry nie muszą się wstydzić. Po końcowym gwizdku kibice nagrodzili ich brawami.
Legia naprawdę zagrała dobry mecz, przez 26 minut będąc zespołem lepszym od mistrza Polski. Znowu słabo spisali się zawodnicy na obwodzie, pozwalając łatwo oddawać rzuty rywalom. Liczymy, że Beard okaże się wartościowym graczem, wyraźnie brakuje nam podkoszowego gracza. W zespole gości pod koszami świetnie spisywał się Wright. Oprócz niego na wyróżnienie zasługuje Dominik Tomczyk. W Legii zdecydowanie najlepszy był Marcus Williams.
Następne spotkanie nasi koszykarze rozegrają 13 stycznia ze Spójnią Stargard Szczeciński na wyjeździe. Wcześniej, bo już we wtorek Legioniści planują sparing z zespołem I-ligowym. Najbliższe spotkanie ligowe w Warszawie odbędzie się 10 lutego, z Unią Tarnów.

Autor: Bodziach


Czytaj również: