HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 16 lutego 2013, godz. 18:00
Liga polska - 15. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa 69
24-22, 13-11, 11-18, 21-20
Herb PWiK Piaseczno PWiK Piaseczno71

Legia Warszawa

  • 14. Nawrot 25 (2)
    4. Zajączkowski 13 (3)
    7. Wojtyński 8 (2)
    9. Nowerski 8
    5. Jaremkiewicz 5
    15. Świderski 4
    21. Nędzi 4
    12. Jaworski 2
    6. Holnicki-Szulc 0
    10. Piesio 0
    18. Cechniak 0
    11. Rudko -
    trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski

PWiK Piaseczno

  • 8. Majewski 20 (1)
    7. Okoła 17 (2)
    10. Bocianowski 13
    12. Andres 10 (1)
    6. Jankowski 6 (2)
    17. Wójcikowski 3 (1)
    5. Zapert 2
    9. Pietrzak 0
    21. Paszkiewicz 0
    15. Borkowski -
    18. Szczepański -
    14. Opalski -
    trener: Teodor Mołłow
  • Sędzia główny: Marcin Miszkiewicz, Jacek Rzeszotarski ; Komisarz: Krzysztof Kołoszewski
  • Widzów: 299

Dramatyczna końcówka

Spotkanie Legii z Piasecznem od samego początku było wyrównane. Po pierwszej kwarcie na tablicy wyników widniał wynik 24-22. W kolejnej części gry legioniści odskoczyli na kolejne dwa punkty, ale cały dorobek roztrwonili w trzeciej kwarcie, przegrywając ją 11-18. Dwie minuty przed końcem Legia doprowadziła do remisu, a 10 sekund przed końcową syreną rywale odskoczyli na 5 punktów. Wydawało się, że nic już im nie zagrozi, ale Łukasz Zajączkowski trafił za 3 punkty, a następnie podopieczni Piotra Bakuna natychmiast sfaulowali. Niestety Majewski trafił dwa razy i zrobiło się 66-70. To nie był jednak koniec emocji. "Zając" sekundę przed końcem ponownie rzucił trójkę, ale jedyne co legioniści zdążyli później zrobić to sfaulować rywala równo z końcową syreną. Bez wznawiania gry wykonane zostały jeszcze dwa osobiste i ostatecznie skończyło się porażką Legii dwoma punktami.

Gdyby po bloku "Topora" w końcówce piłkę przejęli legioniści, mieliby olbrzymie szanse na zdobycie trzech punktów. A tak... Patryk Andres w fartowny sposób zapewnił wygraną swojej drużynie. Faktem jest, że Legia nie grała tak dobrze, jak w ostatnim pojedynku z Turem, ale pewne jest, że zwycięstwo z Piasecznem było możliwe do osiągnięcia.

Od pierwszego meczu obu drużyn (Piaseczno wygrało wtedy wyraźnie) zmieniło się sporo. Zespół spod Warszawy, wobec obietnic finansowych bez pokrycia, stracił dwóch zawodników - Przemysława Lewandowskiego na rzecz SKK Siedlce oraz Michała Wojtyńskiego, który wzmocnił Legię. Nasz zespół przystąpił do meczu w najsilniejszym składzie. Długo nie było pewne, czy na Bemowo wyrobi się Teodor Mołłow - bułgarski szkoleniowiec Piaseczna pędził do Warszawy po meczu swoich koszykarek z Olsztyna. Dotarł na kilkanaście minut przed początkiem spotkania.

Mecz Legii z Piasecznem cieszył się sporym zainteresowaniem kibiców. Na początku zawodów legijni ultrasi zaprezentowali oprawę z przesłaniem "Pozdrowienia do więzienia". Koszykarze zaczęli od czterech niecelnych rzutów (2x Jaremkiewicz, Zajączkowski i Nowerski) i dwóch minutach przegrywali 0-4. Na szczęście szybko zaczęli grać zdecydowanie skuteczniej i po 4 minutach gry, po trafieniu Nawrota wyszli na prowadzenie 8-6. W pierwszej kwarcie prowadzenie jeszcze parokrotnie zmieniało się. M.in. Piaseczno wyszło nawet za sprawą Jankowskiego, Okoły i Majewskiego na prowadzenie 18-14, ale później legioniści wrócili na prowadzenie m.in. po akcji Nawrota 2+1. Po pierwszej partii spotkania nasz zespół prowadził dwoma punktami i sprawiał wrażenie dobrze skoncentrowanego.

Drugą kwartę zaczęliśmy od bloku Nowerskiego na Okole, ale w rewanżu głupią stratę zaliczył Wojtyński, a po chwili "Świder" nie trafił trójki. Przez pierwsze trzy minuty tej części gry, każda z drużyn popełniała sporo błędów (m.in. kroki Wojtyńskiego, zablokowany przez Okołę rzut tego zawodnika oraz strata Holnickiego). Piaseczno nie dało jednak rady doprowadzić do remisu. Nasz zespół kontrolował mecz, parokrotnie prowadząc 4-5 punktami, a raz nawet sześcioma (37-31). Szkoda, że nie udało się wykorzystać straty Andresa w ostatniej minucie pierwszej połowy i w kolejnych dwóch akcjach Piesio rzucał niecelnie, a na koniec Nowerski źle podał do kolegi z drużyny i na przerwę schodziliśmy prowadząc 37-33.

Piaseczno rzuciło się do odrabiania strat i po dwóch minutach doprowadziło do remisu. Legioniści w tym czasie fatalnie spisywali się w ataku - 4 pudła Nawrota plus jedna strata naszego kapitana... a następnie kolejne niecelne rzuty w wykonaniu Legii (Holnicki, Zajączkowski) - to nie wróżyło niczego dobrego. I wreszcie w 25 minucie gry Andres wyprowadził gości na prowadzenie 42-40. Odpowiedź Legii była natychmiastowa i do tego efektowna - po podaniu "Zająca", Nowerski wpakował piłkę do kosz, doprowadzając do wyrównania. To jednak na dłuższy czas ostatni remis w tym meczu, a jak się później okazało nasz zespół na prowadzenie już nie wyszedł (ostatnie to 40-37 w 23 minucie).

Właśnie przy stanie 44-44 z boiska wyleciał Marcin Nędzi, który bardzo szybko złapał pięć przewinień. W jego miejsce wszedł Cechniak, którego parę razy w trakcie meczu zmieniał natomiast Jaworski. Przed ostatnią częścią meczu Legia przegrywała różnicą trzech punktów: 48-51. Szkoda, bo w samej tylko końcówce trzeciej kwarty (ostatnie dwie minuty), nasz zespół oddał aż 5 niecelnych (z czego jeden wymuszony czasem).

Na początku czwartej kwarty oba zespoły masowo popełniały błędy - z naszej strony Wojtyński (2 niecelne rzuty i strata), Holnicki (strata) i Nawrot (niecelny rzut). Przed prawie 3 minuty żadna z drużyn nie mogła zdobyć punktów. Tę niemoc przerwa Bocianowski, wyprowadzając zespół gości na 5-punktowe prowadzenie. Szkoda też, że sędziowie odgwizdali mocno kontrowersyjne przewinienie w ataku Holnickiemu, który rzekomo faulował Paszkiewicza (efektowny upadek "Czarnego"). Przewaga Piaseczna zmalała najpierw do 3 punktów po trafieniu Nawrota (50-53), później do dwóch oczek po celnej trójce Wojtyńskiego (53-55), aż w końcu na dwie minuty przed końcem, udało się wyrównać (63-63) za sprawą Jaworskiego, który dobił niecelny rzut za 3 Nawrota. Szkoda, że "Jawor" we wcześniejszych minutach tego spotkania popełnił dwie głupie straty przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy.

Gdy na tablicy widniał remis, goście nie wykorzystali swojej akcji, oddając (Majewski) niecelny rzut za 3 punkty. Niestety w odpowiedzi wejście Zajączkowskiego również było nieskuteczne i nasz zespół zmarnował pierwszą od dłuższego czasu okazję by zmianę prowadzenia. Na minutę przed końcem Majewski celnie rzucił z lewej strony naszego kosza i Piaseczno prowadziło 65-63. W odpowiedzi "Zając" niemal skopiował poprzednią akcję Legii, ale ponownie nie trafił. Goście długo rozgrywali akcję, którą przerwał faulem Nawrot. Po wznowieniu z boku Piaseczno miało tylko kilka sekund na oddanie rzutu... Jankowski zdecydował się na wejście pod kosz, którego efektownie zablokował Nowerski... niestety próbując utrzymać piłkę w boisku niefrasobliwie podał ją w ręce rywali, a ci odegrali szybko piłkę na lewo do Patryka Andresa, który równo z syreną (wydaje się, że sama syrena odpaliła za późno) oddał rzut z 10 metra, po którym piłka odbiła się od tablicy i wpadła do kosza. W drużynie Piaseczna radość, legioniści wydawali się załamani, ale jednak w ostatnich akcjach pokazali czujność i klasę. Niestety brakowało już czasu.

Od stanu 63-68 (8,6 sek. do końca), legioniści szybko trafili trójkę (Zajączkowski, po podaniu Jaworskiego), później Majewski wykorzystał oba rzuty wolne (faulował Jaremkiewicz) i ponownie Zajączkowski (as. Nowerski) trafił za 3. Niestety przy stanie 69-70 do końca pozostała niecała sekunda (dokładnie 0,7 s). Piaseczno wznowiło grę, Majewskiego sfaulował Nawrot i rozbrzmiała syrena końcowa. Majewski oddał już po meczu dwa rzuty wolne, z których trafił pierwszy i Piaseczno zwyciężyło 71-69. Tak dramatycznego meczu na Bemowie nie było już dawno... szkoda tylko, że po tak dramatycznej końcówce punkty nie trafiły na nasze konto.

Legia pokazała, że jest mocnym zespołem, ale żeby wygrać z równie mocnym Piasecznem, trzeba grać ze zdecydowanie większym zaangażowaniem, szczególnie w obronie. Momentami brakowało także skupienia, skąd brały się głupie, zupełnie niepotrzebne straty. Za dwa tygodnie nasz zespół czeka wyjazdowe spotkanie z Rosą Radom. Liczymy na wygraną, bo teraz wynik każdego z trzech ostatnich spotkań będzie niezwykle istotny pod kątem miejsca przed fazą play-off.


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi:

Piotr Bakun (trener Legii): "Daliśmy się podejść cwaniactwu zespołu z Piaseczna. To bardzo mądry zespół, oni biegają swoim tempem, narzucają swój styl gry. Nie byliśmy w stanie odpowiedzieć agresywną obroną i mocną walką na to co oni robią i przegraliśmy dwoma punktami. Do tego "Rudy" trafił prawie z połowy boiska, z 'plecaka' od tablicy. Jak się nie da bronić w sposób normalny, koszykarski, to można się nadziać na szczęśliwy rzut za trzy, który zdecyduje o ostatecznym wyniku.
Nie przegraliśmy jednak tylko przez ten ostatni rzut, bo gdybyśmy solidnie bronili, to nie miałby on żadnego znaczenia.

Z perspektywy trybun wydawało się, że sędziowie często puszczali przyjezdnym błędy kroków itp.
- Staram się nie komentować poczynań sędziów. Może były jakieś błędy, ale jak sędzia nie gwizdnął, to tego nie było i nie ma o czym gadać.

Na czym teraz się koncentrujecie?
- Musimy się skoncentrować na sobie. Nie uważam, że talentem odbiegamy od takich drużyn jak Piaseczno, Jaworzno, czy innych drużyn w naszej lidze. Nie jesteśmy w stanie pokazać swoich możliwości i ja nie wiem dlaczego. Gramy jedną, dwie kwarty bardzo dobrze i w pewnym momencie schodzi nas powietrze i przestajemy biegać, bronić, po prostu przestajemy walczyć. Jest to dla mnie niepojęte. Impuls z ławki jest. Powiedzieliśmy sobie w szatni kilka słów

Jak trener czuje po operacji i rekonwalescencji?
- Jest wszystko dobrze. Coś tam wycięli i jest OK.

Tomasz Jaremkiewicz: "Wyrównany mecz. Drużyna z Piaseczna pomimo straty dwóch klasowych zawodników, nadal ma w składzie dużo klasowych zawodników jak na II ligę, czy wyżej. Paszkiewicz, Majewski - bardzo inteligentni zawodnicy, ograni i to było widać. Jeśli chodzi o doświadczenie i ilość rozegranych razem meczów, ten zespół jest najlepszy w naszej lidze. Mają na każdej pozycji mają bardzo dobrych zawodników. I chociaż trenujemy lepiej od nich, jesteśmy lepiej wybiegani, to jednak swoim sprytem i inteligencją załatwili. Po części oczywiście fartownie, bo tym rzutem Patryka Andresa, który nas dobił. Nie można jednak powiedzieć, że nie zasługiwali na wygraną. Miałem takie wrażenie, że końcówkę kontrolowali, mając 2-3 punkty przewagi. Szkoda, że przegraliśmy, ale dobrze że ten mecz o niczym nie decyduje. Jesteśmy zdenerwowani na siebie, swoją postawę, przestoje w grze, ale prędzej, czy później spotkamy się z Piasecznem w play-offach i mam nadzieję, że wtedy pokażemy progres i że jesteśmy od nich lepsi, bo ja w to wierzę.

Rafał Piesio: "Bardzo żałujemy, że nie udało się dziś wygrać. Ta druga połowa w naszym wykonaniu nie była taka, jak byśmy sobie życzyli. W koncówce Piaseczno miało bardzo dużo szczęścia. Takie rzuty jak trafił Patryk, rzadko się zdarzają. Nie możemy zwalać winy na jeden rzut. Cała nasza gra, szczególnie w trzeciej kwarcie sprawiła, że nie mogliśmy odskoczyć rywalowi i później końcówka wyszła tak, a nie inaczej.
Musimy dalej trenować tak jak trenujemy. Myślę, że niejedna drużyna I-ligowa nie trenuje jak my. Musimy zapomnieć co się dzisiaj stało i w kolejnych meczach grać swoje.
Pytanie o kibiców uważam za retoryczne. Oni zawsze świetnie nas wspierają. Jedno co jest pewne - kibice Legii nigdy nie zawodzili, nie zawodzą i nie będą zawodzić. Zawsze nam pomagają, za co im serdecznie dziękujemy."

Autor: Hugollek


Zapowiedź

Pokonać rywala z górnej półki

Po dwutygodniowej przerwie koszykarze Legii wracają do gry. Nasz zespół czeka bardzo trudne spotkanie z wiceliderem rozgrywek z Piaseczna. Rywale, choć mocni, w tym sezonie przegrali cztery mecze, w tym w ostatnią sobotę w Rzeszowie. Mamy nadzieję, że legioniści wykorzystają atut własnego boiska i zdobędą 2 punkty. Początek spotkania o godzinie 18.

Najbliższy rywal koszykarzy Legii w poprzednim sezonie był pewniakiem do awansu, ale jednak ekipa spod Warszawy przegrała baraże o I ligę. W obecnym sezonie od samego początku Piaseczno stawiane było w gronie głównych kandydatów do awansu. Po 14. kolejkach drużyna prowadzona przez Teodora Mołłowa zajmuje drugie miejsce w grupie C II ligi.

Piaseczno wygrało 10 meczów i przegrało 4 i już teraz ma pewny awans do play-off z drugiego miejsca. Niespodziewanie zespół przegrał już w pierwszym meczu przed własną publicznością, z Turem Bielsk Podlaski (-5). Kolejnych 5 meczów w roli gospodarza wygrali, w tym pewnie zwyciężyli Legię (100-77). Piaseczno przegrało jeszcze trzykrotnie - z AZS-em AGH Kraków (-14), Rosą II Radom (-20) i AZS Politechniką Rzeszowską (-12). Wszystkie na wyjazdach. Mamy nadzieję, że w najbliższą sobotę legioniści również pokażą klasę i pokonają rywala.

Tym bardziej, że Piaseczno jest obecnie nieco słabsze kadrowo niż na początku rozgrywek. Pod koniec zeszłego roku, z powodu braku obiecanych środków finansowych, zespół upuścili Przemysław Lewandowski (przeszedł do I-ligowego SKK Siedlce) oraz Michał Wojtyński, który wrócił do Legii. Wszak na treningi na Bemowo nie musi dojeżdżać, jak to miało miejsce w przypadku zajęć w Piasecznie, a wystarczy kilkuminutowy spacer.

Nawet jednak bez tych dwóch zawodników, zespół z Piaseczna jest mocny i na pewno o punkty łatwo nie będzie. Pokazał to choćby pojedynek z końca stycznia z MCKiS Jaworzno - jedyny, który Jaworzno przegrało w obecnych rozgrywkach (90-86). W tamtym meczu bardzo dobre spotkanie rozegrali Patryk Andres (31 pkt., 7 zbiórek) oraz Sebastian Okoła (17 pkt., 7 zbiórek). Czołowymi graczami Piaseczna są także Andrzej Paszkiewicz, słynący z dobrego rzutu za 3 punkty, a także Grzegorz Jankowski, Damian Zapert, Tomasz Wójcikowski i Tomasz Borkowski. Po odejściu z drużyny Wojtyńskiego i Lewandowskiego, bułgarski trener Piaseczna daje więcej szans graczom do tej pory rezerwowym - głównie Okole, który dopiero od stycznia tego roku zaczął grywać ponad 20 minut w każdym meczu.

Autor: Bodziach