Sędzia główny: Marcin Gandor, Paweł Berdyczko ; Komisarz: Wojciech Imiołek
Widzów: 1000
Przejechali się po Wiśle
W rozegranym dziś przy Reymonta, wyjazdowym meczu ligowym z Wisłą Kraków, koszykarze Legii pokonali Wisłę Kraków 82-65. Wyniki poszczególnych kwart: 14-12 18-21 14-17, 19-32. Podopieczni Piotra Bakuna nie zachwycali ani na linii osobistych, ani skutecznością za 2 punkty. Co innego przy próbach za 3 punkty, gdzie prym wiodły dwa Michały - Świderski oraz Wojtyński. Obaj okazali się czołowymi strzelcami. W zespole gospodarzy wyróżnił się Jakub Dwernicki, ale nie miał odpowiedniego wsparcia w kolegach z drużyny.
Tradycyjnie w poniedziałek, po obejrzeniu meczu naszej drużyny, przystępujemy do krótkiej analizy. Legia w Krakowie wygrała pewnie, ale początek nie należał do najlepszych. W pierwszej kwarcie nasz zespół popełniał sporo prostych błędów, rzucał niecelnie i grał nerwowo. Do tego już w szóstej minucie gry parkiet musiał opuścić Tomek Jaremkiewicz, któremu czoło rozwalił Sulowski.
Jaremkiewicz do szpitala
Wszystko zaczęło się od niecelnego podania Holnickiego do Nowerskiego i Wisła rozpoczęła szybki atak spod własnego kosza. Rozpędzony Sulowski wpadł na zawodnika Legii, taranując go, przy okazji dogrywając piłkę do Dwernickiego, którego faulował Nawrot. Sędziowie za przewinienie w ataku nie ukarali Sulowskiego, a Jaremkiewicz z rozciętym czołem musiał się udać do szpitala na szycie. Tymczasem sędziowie odgwizdali faul niesportowy Nawrotowi. Po chwili przewaga Legii (2-7) stopniała do jednego punktu (6-7). Po kolejnych niecelnych rzutach Wojtyńskiego, Nędziego i stracie Nawrota, Wisła wyszła na drugie w tym meczu prowadzenie. Tuż przed końcem pierwszej kwarty Michał Świderski celnym rzutem za 3 doprowadził do remisu 12-12, ale już kilka sekund później, w ostatniej akcji pierwszej odsłony spotkania, Dwernicki wyprowadził wiślaków na 2-punktowe prowadzenie.
Wciąż niewielka przewaga
W drugiej kwarcie Legia przeważała, ale nie potrafiła odskoczyć rywalom na więcej niż 4 punkty. W pierwszych minutach tej kwarty za 3 trafiali Świderski, Zajączkowski i Wojtyński. Po stronie Wisły punktował głównie Dwernicki, który skutecznie egzekwował rzuty osobiste, a także trafił za 3. Kolejna "trójka" Świdra, w 15 minucie spotkania wyprowadziła Legię na prowadzenie 26-21. Niestety w kolejnych akcjach pudłowali kolejno Świder, Nawrot, Rudko, Nowerski i Zajączkowski i zamiast powiększyć przewagę lub choćby utrzymać ją, Wisła doprowadziła w 18 minucie do wyrównania. Do końca pierwszej połowy Legia to wychodziła na prowadzenie, to goście wyrównywali. Tylko jedna z akcji była "trójkowa" (Świderski) i dzięki temu Legia do przerwy prowadziła jednym punktem 33-32. Pewnie, mogło być jeszcze lepiej, bo "Świder" próbował pójść za ciosem i w ostatniej akcji raz jeszcze rzucał trójkę, ale tym razem nieskutecznie.
"Bąku" odpalił
Po zmianie Wisła, po jedynej celnej trójce Sulowskiego w meczu, wyszła na prowadzenie 35-33. Przez kolejnych kilka minut prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. I chociaż z obu stron nie brakowało prostych błędów, mniej popełniała ich Legia. Do tego w ostatnich minutach trzeciej kwarty odpalił "Bąku". Wojtyński w dwóch kolejnych akcjach trafiał za 3 punkty i wyprowadził nasz zespół na prowadzenie 47-44. W ostatnich akcjach tej części gry rzucał Zajączkowski. Po dwóch niecelnych rzutach, ten ostatni, na kilka sekund przed końcem III kwarty, okazał się celny i przed decydującą partią meczu legioniści prowadzili 50-46.
Nie ma wątpliwości, kto jest lepszy
Początek czwartej kwarty zadecydował o tym, że Legia odskoczyła rywalom wyraźnie i chyba nikt nie miał już wątpliwości, kto tego dnia zgarnie pełną pulę. Spora w tym zasługa Michała Wojtyńskiego, który trafił dwie kolejne trójki i wyprowadził Legię na 10-punktowe prowadzenie. Nasi gracze chcieli pójść za ciosem i za 3, tyle że niecelnie, rzucali jeszcze Nawrot i Zajączkowski. Wisła starała się do końca, ale Legia była już nie do zatrzymania, tym bardziej, że Wojtyński poczuł moc. Po dograniu Holnickiego, po raz kolejny "skaleczył" trójką krakowian, a po trafieniu Nawrota było już 14 punktów przewagi na 5 minut przed końcem.
Ze strony Wisły raz za razem wynik odrabiać próbował Dwernicki (w IV kwarcie trafił parę trójek, w całym meczu 5), ale na 3 minuty przed końcem sędziowie odgwizdali mu przewinienie techniczne na Łukaszu Zajączkowskim. "Zając" ze stoickim spokojem wykorzystał wszystkie cztery rzuty wolne, a po rozegraniu piłki z boku celnie za 3 trafił Wojtyński. W 38 minucie było po celnym rzucie wolnym Legia osiągnęła najwyższe prowadzenie w meczu 78-61. Wisła próbowała szybko kończyć swoje akcje rzutami za 3, ale na nic to się zdało. Legioniści tymczasem spokojnie dowieźli wygraną do końca, którą jeszcze w efektowny sposób zwieńczył wsad Damiana Cechniaka. Legia zasłużenie zwyciężyła przy Reymonta 82-65 i tym samym zaliczyła trzecie zwycięstwo z rzędu przed fazą play-off.
Legioniści znakomicie finiszowali w lidze i zapewnili sobie 3. miejsce przed fazą play-off, którą rozpoczną już za tydzień na Bemowie. Porażka wykluczyła z tej fazy zespół z Krakowa.
Mecz w hali Wisły obejrzało 700 kibiców, z czego połowa aktywnie i głośno dopingowała. Gospodarze przygotowali oprawę o treści "Warszawa poWiśle", która była odpowiedzią na ostatnią oprawę zaprezentowaną przez legionistów na sektorze gości "Legia - klub nad Wisłą".
Autor: Bodziach
Pomeczowe wypowiedzi:
Porównując dwa mecze z Wisłą - kiedy było łatwiej wygrać? Dziś wynik był niższy niż w Warszawie, ale wydawało się, że macie wszystko pod kontrolą. PIOTR BAKUN (trener Legii): To były dwa różne mecze. Ta dzisiejsza Wisła i ta, która grała z nami w Warszawie, to były dwa różne zespoły. Tamta Wisła właściwie tylko czekała kiedy ten mecz się skończy i 'dostaną w łeb'. Ta Wisła, uskrzydlona niemrawym dopingiem kibiców, grała dużo lepiej. Walczyła, grała pod faule, miała jakiś pomysł. W Warszawie zdominowaliśmy ich w każdym elemencie, czy to była gra 1 na 1, obrona, atak, strefa. Tutaj wiślacy mieli pomysł na grę. Cały czas byłem dziś dziwnie spokojny, mimo że wynik był bliski remisu lub -1/+1, to my graliśmy na tyle rozważnie, że było dobrze. Bardzo się cieszę, że wytrzymaliśmy presję. Kilka gwizdków sędziów, trochę krzyków kibiców, trochę ręce się zatrzęsły, ale wytrzymaliśmy ciśnienie i to jest ważne.
Było polecenie z Waszej strony, żeby wyłączyć, albo grać bardzo blisko Dwernickiego? [zdobył dla Wisły 37 punktów - LL!]
- Nie. Pomysł był taki, żeby nie przegrać. Dwernicki wygrywał wszystkie pojedynki i rzucał 12/12 osobistych w pierwszej połowie. W drugiej połowie osobistych nie rzucał wcale. Natomiast otworzył się w ataku i trafiał z dystansu. Tak czasem jest, jak zawodnik poczuje się pewnie, to trafia z każdej pozycji.
W Legii też było dziś paru zawodników, którzy trafiali bardzo dobrze - Wojtyński, Świderski...
- Oni pewnie rzucali. "Bąku" i "Świder" grali na wysokim procencie. Cały zespół dał dziś bardzo dużo, niestety nie grał tak równo jak oni. Ale też dali sporo. Jak "Topór" nie dał punktów, to zebrał piłkę, jak mu piłka wypadła, to dał blok. Na początku widać było, że nam nie idzie. Piłka nam wypadała z rąk, wdało się trochę nerwowości, a było widać, że bardzo chcieliśmy. To się przełożyło w pewnym to się przełożyło na obronę i w IV kwarcie to był już pewny mecz w naszym wykonaniu, żeby go dowieźć do końca.
Gramy o awans?
- Zawsze gramy o awans.
Na trzy minuty przed końcem o czym trener tak dyskutował z "Zającem"?
- My po prostu dyskutowaliśmy o tym filmie, który oglądaliśmy w drodze na mecz do Krakowa. Na poważnie, to nic takiego, po prostu dyskusja na temat meczu.
Czekamy teraz na rywala w I rundzie play-off. Jakieś życzenia?
- Nie ma to dla nas najmniejszego znaczenia. Jeśli uda nam się spokojnie poćwiczyć w pełnym składzie przed play-offem, z takim zaangażowaniem jakie już zespół ma, to kto do nas podejdzie, przyjmiemy z przyjemnością. Będziemy grać i będziemy wygrywać.
Dzisiaj Legia starała się realizować określoną taktykę. Wisła chyba nie była tak ułożona taktycznie?
- Wisła miała pomysł na grę, a tym był chłopak o nazwisku Dwernicki, który był bardzo szybki. Na początku trafiał wolne, bo obijał się o naszych zawodników, potem trafił parę trójek, nabrał pewności siebie i grał skutecznie. Nie widziałem więcej argumentów w zespole Wisły.
Doping wiślaków nie był zbyt przyjazny Legii. Czy to miało jakiś wpływ na postawę zawodników?
- Nie. Przecież doskonale wiecie, że na naszej sali jest zawsze głośniej i kibiców jest zawsze więcej. Wisła jest tylko taką namiastką kibicowania, które robią kibice Legii.
W play-off, z kim byście nie grali, takiego kibicowania na wyjeździe nie doświadczycie. Trochę szkoda, bo fajnie, jak kibice przychodzą na mecz, głośno dopingują - już nieważne, czy z bluzgami, czy nie.
- Nie ma o czym mówić, gra się dla kibiców. Ja się bardzo cieszę, że było dziś tak jak było i fajnie, że przynajmniej zespół Wisły ten raz miał kibiców u siebie na trybunach. To cieszy, bo gdyby nie było Legii w tej grupie, to nie mieliby ich ani razu, bo oni na męską koszykówkę w Krakowie nie przychodzą. Wiadomo, że na Legię wszyscy się spinają i bardzo dobrze. To świadczy o tym, że jesteśmy mocni.
W play-offach można kalkulować, który mecz można sobie odpuścić, żeby zebrać siły na kolejny, u siebie?
- Jeżeli będzie wszystko dobrze, będziemy normalnie bronić, trenować i będziemy mieli wszystkich zawodników, to my gramy każdy następny mecz o zwycięstwo. Nie będzie żadnego kalkulowania. Sport nie lubi kombinowania, liczenia czy coś się opłaca czy nie. My umiemy grać w koszykówkę, lubimy wygrywać i będziemy wygrywać.
Dziś był kolejny mecz, który nasz zawodnik kończy z krwią na głowie. To ten charakter, który zapowiadał przed sezonem trener?
- "Jarem" nie pęka. Jakaś skórka rozdarła mu się na głowie, trochę krwi się polało, ale Tomek jest twardy. "Topór" w meczu z Rzeszowem też pokazał, że jest twardy. Złamali mu nos, a mimo to w drugiej połowie grał. Co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Tego trener oczekiwał na początku sezonu, kiedy chyba nie było takiego ducha walki jak obecnie?
- Wbrew pozorom takie rzeczy jak złamany nos Patryka, szwy "Jarema", to mobilizuje zespół i scala go. My jesteśmy jedną całością. Współczuliśmy Tomkowi, że nie mógł dograć meczu do końca [zawodnik musiał jechać na szycie czoła do szpitala - przyp. LL!]. On nie oczekuje na pewno żadnej litości. Miał rozciętą głowę i tyle. A wiem na pewno, że jeżeli byłaby taka potrzeba, to byśmy go zakleili taśmą klejącą i grałby na pewno w tym meczu.
Tomek widać było, że bardzo wkurzył się po tej sytuacji i nie chciał spokojnie udać się do szatni.
- Chciał wyjaśnić z zawodnikiem Wisły jakieś swoje sprawy.
W końcówce meczu Zajączkowski wyeliminował Dwernickiego, wymuszając przewinienie techniczne wiślaka i to chyba sprawiło, że gospodarze nie mieli już żadnych argumentów.
- To jest tak zwany mieć obusieczny. Łukasz jest na tyle dojrzałym zawodnikiem, że wyprowadził z równowagi zawodnika Wisły. Wiślakowi zabrakło chłodnej głowy.
GRZEGORZ RADWAN (trener Wisły): "Rywale trafiali zdecydowanie za dużo trójek. To podcięło nam skrzydła, bo chłopaki walczyli. W pewnym momencie zabrakło nam głowy, ktoś zaspał, nie pomógł i gość wrzucił trójkę. Mecz z Legią był dodatkowym smaczkiem i warto było grać ten sezon, żeby w ostatnim meczu zobaczyć taką frekwencję. Fajnie jak byłoby częściej.
Koszykarze w formie podziękowania rzucili kibicom koszulki. Nie myśleliśmy o tym, że odpadamy. Liczyło się tylko wygranie tego meczu, ale się nie udało. Faworytem do awansu jest Jaworzno, ale play-offy rządzą się swoimi prawami. W przyszłym sezonie również wystartujemy w II lidze. Mamy pieniądze na to, żeby grać sezon."
PRZEMYSŁAW JAWORSKI: Dzięki temu, że wszystkie mecze w Warszawie gramy przy wspaniałym dopingu kibiców, jesteśmy przyzwyczajeni do hałasu i nie robiło to na nas wielkiego wrażenia. Trzeba jednak przyznać, że początek meczu w naszym wykonaniu nie był najlepszy. Najważniejsze, że wygraliśmy, świetnie zagraliśmy w końcówce.
Co zdecydowało o Waszej wygranej?
- Poprawiła się skuteczność rzutów osobistych. W drugiej połowie mieliśmy skuteczność 12/16, do tego często wpadały nam trójki. Idziemy małymi krokami do celu.
Na początku sezonu grałeś niewiele. Teraz trenerzy częściej na Ciebie stawiają.
- Uważam, że to nie jest jeszcze szczyt moich możliwości. Można powiedzieć, że wracam po trzech kontuzjach. Jest coraz lepiej, a w przyszłym sezonie już będę w pełni sił.
W przyszłym sezonie w I lidze?
- Oczywiście, nie ma innego wyjścia.
Jakieś preferencje pod kątem przeciwnika w I rundzie?
- Nie orientuję się jak wygląda sytuacja w tabeli, ale jeżeli chcemy wejść do I ligi to każdego musimy ograć. Nie możemy kalkulować.
W Legii jesteś pierwszy sezon. Powiedz jak Ci się podoba w klubie?
- Z trenerem Bakunem to jest już mój czwarty rok, a jeśli chodzi o Legię to jest to coś niespotykanego w Polsce. Świetna oprawa, wspaniały doping... mimo, że to jest druga liga, to mamy wsparcie lepsze niż kluby ekstraklasy. To świetna sprawa.
Do awansu będziecie potrzebowali wygranych z Piasecznem i Jaworznem. Jest szansa pokonać ich w play-off?
- Pokazaliśmy w ostatnim meczu z Piasecznem, że jest szansa. Wtedy zaważyła o wyniku końcówka. Cały mecz był na styku, długo prowadziliśmy. Jeżeli chodzi o Jaworzno, na pewno musimy uważnie przeanalizować mecze. Na pewno nasze mecze z nimi nie były takie, że goście nas 'zniszczyli'. Przegraliśmy głupimi stratami, nieskutecznością. To wszystko jest do poprawienia. To nie tak, że oni nas 'zmiażdżyli', bo byli tak dobrzy, tylko my akurat byliśmy słabsi.
Autor: Bodziach i Gacek
Zapowiedź
Przygasić Wiślackie Smoki
W najbliższą sobotę o godzinie 18:00 w hali przy ulicy Reymonta w Krakowie, koszykarze Legii zakończą sezon zasadniczy II ligi. Nasz zespół w przypadku wygranej uplasuje się na 3. miejscu w tabeli przed play-off. Wiślacy, aby wejść do play-off muszą wygrać oraz liczyć na porażkę AZS-u AGH Kraków. Autor: Bodziach