HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 21 grudnia 2013, godz. 18:00
Liga polska - 12. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa 77
(17-14, 30-20, 14-14, 16-21)
Herb Muszkieterowie Nowa Sól Muszkieterowie Nowa Sól69

Legia Warszawa

  • 7. Paweł Podobas 20 (3)
    10. Damian Cechniak 15
    14. Piotr Nawrot (k) 11 (1)
    21. Andrzej Paszkiewicz 8 (2)
    30. Mikołaj Motel 5 (1)
    15. Michał Świderski 5
    9. Krystian Koźluk 4
    4. Rafał Piesio 4
    12. Bartłomiej Bojko (1)
    5. Tomasz Jaremkiewicz 2
    17. Przemysław Jaworski 0
    8. Bartłomiej Ornoch -
    trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski

Muszkieterowie Nowa Sól

  • 20. Maciej Kucharek 18 (1)
    7. Marcin Chodkiewicz 16
    10. Mariusz Matczak 12
    33. Nikodem Sirijatowicz 6
    15. Marcel Ponitka 5
    9. Radosław Trubacz 5 (1)
    8. Filip Przybylski 4
    21. Paweł Jasnos 3
    11. Adam Stefanowicz 0
    6. Artur Suchodolski 0
    5. Jakub Der 0
    trener: Artur Gronek
  • Sędzia główny: Adam Kołoszewski, Mariusz Krzewiński ; Komisarz: Ignacy Suwała
  • Widzów: 299

W Warszawie mamy lidera

Legia zwyciężając Muszkieterów zapewniła sobie pozycję lidera rozgrywek grupy A II ligi. Nasz zespół w tym sezonie przegrał tylko raz - w pierwszej kolejce właśnie w Nowej Soli różnicą jednego punktu. Wobec porażki Muszkieterów w Inowrocławiu i wygranej naszej drużyny, legioniści mają przewagę w tabeli nad ekipą z Nowej Soli. Przez większość spotkania przewaga naszego zespołu była wyraźna. W końcówce, wobec gry pressingiem gości, co powodowało błędy w rozgrywaniu piłki, nasza przewaga topniała. Na szczęście legioniści nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa i rok 2013 zakończyli miłym akcentem.


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi:

Przez większość meczu prowadziliście różnicą kilkunastu punktów, a jednak do końca musieliśmy drżeć o wynik.
PIOTR BAKUN (trener Legii): To prawda. Zespół Muszkieterów nie przypadkiem był liderem przez większość ligi. Historia zna takie sytuacje, kiedy zespół prowadzi jeszcze wyżej, a przegrywa mecz. To jest urok dyscypliny, którą uprawiamy.
Dzisiaj po stronie Legii była bardzo duża liczba fauli i strat.
- Dokładnie tak i to straty niczym niewymuszone, bo nie pressingiem ze strony rywali. Te faule były durne, bo nie było sytuacji, kiedy przegrywaliśmy pojedynek i 'cięliśmy' człowieka, kiedy mija na 1:0, żeby zdobyć punkty. Popełnialiśmy głupie błędy - wkładanie rąk, gdzie nie trzeba i to była nasza bolączka. Jeżeli będzie w stanie zmniejszyć liczbę strat, to w tej lidze niewiele zespołów będzie w stanie cokolwiek nam zrobić. Popełniliśmy 25 strat, a mimo to wygraliśmy mecz dosyć pewnie. 25 stratami można obdzielić trzy mecze.
Kiedy trener odetchnął w dzisiejszym meczu? Po osobistych Nawrota, punktach Cechniaka, czy osobistych Podobasa?
- Ja odetchnąłem, gdy widziałem w ostatniej akcji przeciwników kozłują w miejscu i nie walczą o wynik. Tak to człowiek jest cały czas w grze i niezależnie jaki jest wynik, żyje meczem. Gdy oni zwolnili, byłem już pewien, że jesteśmy liderem i mamy fajne święta.
W Nowej Soli przegraliście w pierwszej kolejce. Czym różniły się te dwa mecze?
- To był pierwszy mecz w lidze. Przejechaliśmy szmat drogi, wpadliśmy na salę przed pierwszym gwizdkiem, do tego zespół nie był jeszcze dobrze zgrany, a mimo to przegraliśmy jednym punktem. Jeden błąd mniej, jedna akcja inna i byśmy wygrali. Byliśmy wściekli po tamtym meczu.
Co biorąc pod uwagę ostatnie mecze, należałoby poprawić?
- Straty i durne faule to zmora, która prześladuje nas od ubiegłego sezonu. Jeśli poprawimy straty, rzuty osobiste, jeżeli nie będziemy popełniali głupich błędów, zajmiemy się podstawowymi rzeczami. Jeżeli będziemy normalnie kozłować, podawać, bronić, bez żadnych wodotrysków, szału, wtedy będzie wszystko dobrze. Zróbmy to prostymi metodami.
Rozegraliście ponad połowę meczów w sezonie, znacie już wszystkich przeciwników. Ten sezon jest dla Was łatwiejszy, jeśli chodzi o poziom ligowych rywali?
- Trudno powiedzieć, bo i my jesteśmy innym zespołem. Jesteśmy obecnie zespołem bardziej dojrzałym, który gra bardziej wysublimowaną, dorosłą koszykówkę. Nie jesteśmy zespołem, który gra tak, że jak wpada to jest ok, a jak nie siedzi to jest kłopot. Lepiej bronimy niż przed rokiem. To jest związane z inną filozofią trenerską. Zawodnicy coraz lepiej rozumieją o co mi chodzi.
Jeżeli chodzi o rok 2014 to możemy sobie życzyć awansu do I ligi?
- Oczywiście, że tak. Ja przede wszystkim życzyłbym swojemu zespołowi zdrowia. Jeśli ono dopisze, będą omijać nas kontuzje, nie będzie najmniejszego powodu, żebyśmy do tej ligi nie weszli. Chciałbym życzyć najwspanialszych świąt naszym kibicom oraz wszystkim ludziom, którzy są dla nas uprzejmi i nam sprzyjają - Dzielnicy Bemowo, OSiR-owi Bemowo oraz wszystkim sponsorom, no i oczywiście rewelacyjnym kibicom.


Co spowodowało porażkę Pańskiego zespołu w meczu przeciwko legionistom?
ARTUR GRONEK (trener Muszkieterów): Przede wszystkim straciliśmy zbyt wiele punktów. Legia strzeliła nam 77 'oczek', z czego 30 w samej drugiej kwarcie. Z jednej strony mieliśmy problemy z właściwymi powrotami naszej formacji defensywnej, a z drugiej prawdopodobnie byliśmy nieco zdekoncentrowani po ciężkiej podróży, co miało swoje przełożenie w niemożności adekwatnego oddawania rzutów za trzy punkty. Gdy nie rzuca się za trzy, przeciwnik zacieśnia pole i trudniej jest dokonać penetrację, bo pole się zamyka. Można zatem doszukiwać się problemu w ataku. Niemniej jednak główną piętę achillesową w tym spotkaniu stanowiła nasza formacja obronna. Słabo broniliśmy. Gdy w czwartej kwarcie zaprezentowaliśmy agresywną obronę, nasza gra wyglądała już zgoła lepiej. Z początku meczu dokonywaliśmy jednak niepotrzebnych kalkulacji.
Po spotkaniu z Legią straciliście Państwo fotel lidera. Nie można chyba jednak powiedzieć, że odpuściliście walkę o awans...
- Absolutnie nie. Pragnę jednak podkreślić, że ewentualny awans byłby 'przy okazji' tego zespołu. Główny cel stanowi bowiem szkolenie młodzieży. Natomiast jeśli udałoby nam się zakwalifikować do fazy play-off, to bez wątpienia będziemy wówczas walczyć o awans i to nie podlega dyskusji. Na razie dopiero co skończyła się pierwsza runda rozgrywek. Przed nami jeszcze dziesięć pojedynków, więc myślę, że jeszcze sporo się może wydarzyć.
A jak oceni Pan doping warszawskich kibiców?
- Bardzo dobrze. Ja jestem z Warszawy. Urodziłem się na Bródnie, więc znam kibiców Legii, bo tych w mojej dzielnicy jest wielu. [wymowny uśmiech – przyp. red.] Poza tym grałem w Legii przez rok i wiem, z czego jest ona znana w stolicy. Doping, który tworzą fani, jest niesamowity. Jestem przekonany, że w żadnej drugoligowej hali takie wsparcie kibiców nie funkcjonuje. Zastanawiam się też, czy w którymkolwiek obiekcie w pierwszej lidze czy nawet w ekstraklasie istnieją tak zorganizowane grupy kibicowskie wspierające swoją drużynę. Nie mam tu bowiem na myśli ilości osób, które przychodzą na mecze, by je tylko obejrzeć, lecz fanów, którzy są zaangażowani i w pełni oddani, by wspierać swój zespół okrzykami i zabawą.
Czego życzyłby Pan sobie w 2014 roku?
- Szczęścia i zdrowia. Tylko tyle. Jeśli będę szczęśliwy, to będę miał wszystko to, co chcę mieć. A jeżeli będę zdrowy, to będę miał okazję, żeby to uczynić.


W piękny sposób udało się Wam zrehabilitować za porażkę w Nowej Soli, tym bardziej, że zajęliście fotel lidera. Czy można powiedzieć, że rysuje się przed Wami perspektywa utrzymania tego zaszczytnego miejsca do końca sezonu?
PIOTR NAWROT: Cieszymy się, że w tej chwili jesteśmy numerem jeden w naszej grupie i zrobimy wszystko, aby tak pozostało. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, ponieważ ten mecz nie należał do najłatwiejszych. Muszkieterowie to ograny rywal z doświadczonymi zawodnikami.
Nie obawialiście się, że w ostatniej kwarcie goście mogą utrzeć Wam nosa?
- Nie, myślę, że nie, choć przyznaję, że faktycznie kilka akcji w ataku nie ułożyło się po naszej myśli. Niepotrzebnie stworzyliśmy kilka nerwowych sytuacji, przez co straciliśmy trochę piłek. Popełnialiśmy błędy w obronie spowodowane brakiem pomocy i łatwymi punktami spod kosza przeciwników. Głupio faulowaliśmy rywali, przez co praktycznie przez pół ostatniej kwarty zespół z Nowej Soli egzekwował rzuty osobiste. Musieliśmy mocno pracować w obronie, żeby obyć się bez fauli, co z pewnością nie należało do komfortu gry. Cieszę się jednak, że zagraliśmy na tyle mądrze i odpowiedzialnie, że udało nam się dowieźć zwycięstwo do końca.
Najtrudniejszy – przynajmniej w teorii – rywal za Wami. Kolejne mecze powinny chyba obejść się bez niespodzianek?
- Trudno powiedzieć. Nie wiadomo jak do drugiej części rozgrywek podejdą pozostałe zespoły, czy choćby nie zechcą się wzmocnić, na co mają jeszcze czas. Trudno też ocenić, jak sytuacja rozwinie się u nas. W sporcie nikt niczego nie może zagwarantować. Wszystko się zmienia i najważniejsze, aby utrzymać odpowiednią koncentrację do końca rozgrywek i robić swoje. Z pewnością czujemy się – i mamy do tego prawo – najsilniejszą drużyną w grupie, ale nie bierzemy tego jako pewnik.
Święta Bożego Narodzenia oraz nowy, 2014 rok za pasem. Czego życzysz sobie, kolegom, trenerom i kibicom?
- Kibicom i kolegom życzę awansu. Z kolei wszystkim życzę rodzinnych świąt, abyście spędzili je w gronie najbliższych. Życzę Wam również dużo radości i spokoju oraz tego, abyście odpoczęli od szumu i zabiegania codziennego życia, abyście mieli czas na refleksje i na... najedzenie się [śmiech] oraz abyście weszli w zdrowiu w ten nowy, 2014 rok.

Autor: Hugollek i Fumen


Zapowiedź

Gra o lidera

Przed koszykarzami Legii najważniejszy mecz w tym roku. W sobotę w hali na Bemowie podejmą zespół Muszkieterów Nowa Sól, jedyny niepokonany w obecnych rozgrywkach zespół naszej grupy II ligi. Wszystkich kibiców zapraszamy do hali przy Obrońców Tobruku na godzinę 18 i zachęcamy do gorącego dopingu. Legioniści przystąpią do meczu poważnie osłabieni - bez podstawowego rozgrywającego, Rafała Holnickiego. Mimo to, mamy nadzieję, że dwa punkty zostaną w Warszawie. W pierwszym meczu obu drużyn, rozegranym już w pierwszej kolejce, Legia pechowo przegrała jednym punktem. Tym samym wygrana w sobotę dwoma oczkami da nam pierwsze miejsce w lidze.
Autor: Bodziach