|
Warszawa - Niedziela, 12 stycznia 2014, godz. 17:00 Liga polska - 14. kolejka |
|
Legia Warszawa |
71 |
| 18-10, 11-19, 11-16, 31-24 |
|
Basket Piła | 69 |
|
Legia Warszawa
- 10. Damian Cechniak 17
24. Damian Zapert 13
7. Paweł Podobas (k) 12 (1)
15. Michał Świderski 10 (2)
4. Rafał Piesio 9
21. Andrzej Paszkiewicz 8 (2)
30. Mikołaj Motel 2
9. Krystian Koźluk 0
8. Bartłomiej Ornoch 0
17. Przemysław Jaworski 0
12. Bartłomiej Bojko 0
trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
|
Basket Piła
- 6. Dawid Morawiec 18 (2)
13. Marcin Zając 16 (1)
10. Mateusz Rudnik 13 (1)
7. Robert Gibaszek 12 (2)
5. Tomasz Maryniewski 6 (1)
15. Tomasz Pochylski 4
8. Maciej Pasieka 0
11. Sylwester Kus 0
9. Marcin Uliczka -
14. Oskar Sokołowski -
trener: Grzegorz Chodkiewicz, as. Marcin Zając
|
- Sędzia główny: Grzegorz Łata, Mariusz Godek ; Komisarz: Mirosława Zawada
|
|
Horror dla Legii!
W rozegranym dziś na Torwarze meczu II ligi koszykówki Legia pokonała Basket Piła 71-69. Wyniki poszczególnych kwart: 18-10, 11-19, 11-16, 31-24. Legioniści przegrywali już nawet 14 punktami i w ostatnich sekundach przechylili losy meczu na swoją korzyść. Mecz obejrzało ponad dwa tysiące kibiców. Kolejne spotkanie koszykarze rozegrają w przyszłą niedzielę w Sopocie z Treflem, a 25 stycznia na Torwarze podejmą Polonię.
Takie mecze zdarzają się niezwykle rzadko. Legia w pojedynku z Basketem Piła była bardzo słabo dysponowana rzutowo i w czwartej kwarcie traciła już do rywali 14 punktów, na 20 sekund było 62-67, a mimo wszystko potrafiła sobie tylko znanym sposobem zwyciężyć. To trzeba przeżyć!Mecz z Basketem Piła miał być dla Legii spacerkiem, szczególnie, że ekipa z Wielkopolski musi sobie radzić bez swojego najlepszego zawodnika, Łukasza Chelisa. Legioniści tymczasem po świetnej serii oraz pewnej wygranej w Kaliszu, byli zdecydowanym faworytem ligowej potyczki.
I pierwsza kwarta wskazywała na to, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Pierwsze prowadzenie już w drugiej minucie gry, później punkty głównie podkoszowych graczy - Cechniaka i Zaperta, pozwoliły Legii odskoczyć na kilka punktów. Po pierwszej kwarcie legioniści prowadzili 18-10, a mogło być jeszcze wyżej, gdyby w trzech ostatnich akcjach trafiali Zapert i Paszkiewicz. Niestety w kolejnej partii meczu nasi gracze zaczęli fatalnie, tracąc 9 kolejnych punktów oraz prowadzenie. Odpowiedział w końcu punktami Piesio, ale Basket znowu skutecznie wykańczał swoje akcje i do samego końca pierwszej połowy, przyjezdni mieli sporo do powiedzenia na parkiecie. Legioniści doprowadzili co prawda do wyrównania tuż przed przerwą, po osobistych "Pepego", ale gra naszej drużyny nie mogła się podobać.
"Spokojnie, obudzą się po przerwie" - mówili kibice. Niestety, było to tylko pobożne życzenie. Po zmianie stron, mecz nadal był bardzo wyrównany, ale cały czas to legioniści musieli gonić wynik. Świetnie dysponowany Morawiec, Zając i Rudnik wyprowadzili swój zespół na prowadzenie 37-33 w 23. minucie meczu. Co z tego, że nasz zespół doprowadził do wyrównania, jak po chwili znowu trafił cztery punkty z rzędu. Spora w tym zasługa słabej komunikacji w grze obronnej - Basket często rozgrywał akcje w ten sposób, że rywale zdobywali bardzo łatwe punkty z czystych, podkoszowych pozycji. W ataku legioniści napotykali wciąż i wciąż na strefę, z którą radzili sobie nadspodziewanie trudno. Kto wie, jakim wynikiem skończyłoby się to spotkanie, gdyby nasi gracze popełnili więcej strat (co zdarza im się w wielu meczach) oraz słabiej zagrali na deskach, a Cechniak nie zebrał 19 piłek, w tym aż 13 w ataku... Przed ostatnią partią meczu legioniści mieli do odrobienia 5 punktów. Niby niewiele, ale...
...zamiast odrabiać straty, czwartą kwartę rozpoczęliśmy od straty 9 punktów z rzędu! W obronie nie wychodziło nam wtedy nic (no może poza blokiem Cechniaka na początku tej części, ale i tak chwilę później w tej akcji rywale trafili trójkę), a w ataku pudłowali oraz tracili piłki Motel i Podobas. Gdy na 8 minut przed końcem wynik brzmiał 40-54, wydawało się mało realne, odwrócenie losów meczu. Tym bardziej, że rywale cały czas nie pozwalali na zbyt wiele - gdy dochodziliśmy przeciwnika na 10 punktów, ci znowu trafiali i powiększali przewagę. W końcu sygnał do ataku dał Damian Cechniak, który z prawej strony efektownie zapakował piłkę do kosza po dograniu Piesia i na 5 minut przed końcem, znowu nasz zespół trafił do Basketu 10 punktów.
Kilkanaście sekund później Cechniak dobił niecelny rzut Zaperta i strata zmalała do siedmiu oczek. Szczęście sprzyjało Legii w obronie - Maryniewski nie trafił dwóch rzutów wolnych, później popełnił przewinienie w ataku... Tyle, że legioniści w ataku sami nie mogli się wstrzelić. Pudłowali kolejno Zapert, Świderski i Paszkiewicz. W końcu, gdy do końca pozostawały jedynie 3 minuty, "Świder" trafił pierwszą trójkę w tym meczu! Akcja gości została zakończona blokiem Cechniaka i szykbo udało się odpowiedzieć skutecznym kontratakiem. Po trafieniu Podobasa było już tylko 60-62. Nadzieje znowu odżyły... by po chwili legioniści stracili cztery kolejne punkty, a sami nie potrafili trafić z dystansu (Świderski, Podobas). Czas uciekał, a na tablicy wciąż widniał wynik 60-66. I tak naprawdę końcowego sukcesu nie byłoby, gdyby nie fantastyczne zachowanie Andrzeja Paszkiewicza pod koszem przeciwnika. "Czarny" zabrał od tyłu piłkę Morawcowi i zdobył dwa punkty z najbliższej odległości. Do końca 45 sekund i nadal cztery punkty straty. Legia nie miała na co czekać - Rafał Piesio od razu sfaulował Morawca, który wykorzystał tylko jeden rzut wolny. W odpowiedzi Damian Cechniak trafił z faulem, a także wykorzystał dodatkowy rzut wolny. Do końca 22 sekundy i dwa punkty straty. Znowu Piesio szybko faulował rozgrywającego Basketu, a ten ponownie wykorzystał tylko pierwszy z nich. Legioniści musieli się spieszyć, stąd szybki rzut za 3 "Czarnego", niestety niecelny. Na szczęście piłka znowu wróciła do gospodarzy. Świderski odegrał do Podobasa, ten oddał piłkę "Świdrowi" do boku i nasz rzucający doprowadził do remisu na 4 sekundy przed końcem! Na trybunach szał radości. 68-68 i piłka od kosza dla rywali. W tym momencie Rafał Piesio sfaulował po raz kolejny Morawca. Nie wiedzieć czemu... bo ryzyko było spore. Na szczęście gracz Basketu po raz kolejny trafił tylko raz, a trenerzy Legii wykorzystali w tym momencie ostatni czas dla drużyny.
Legia miała trzy sekundy na wykończenie akcji. Brak punktów skutkowałby porażką. Paszkiewicz wybiegł po prostej, ściągając na siebie dwóch rywali. Podobas jakby tylko na to czekał i wznowił grę podaniem do wbiegającego pod kosz Zaperta. Damian nie dość, że trafił, to był przy tym faulowany przez Morawca. Dodatkowy rzut wolny również wykonał skutecznie. Goście jeszcze wznowili grę, rzutem przez całe boisko, po czym rzut rozpaczy oddał Pochylski, ale nie miał on prawa znaleźć drogi do kosza. Wygrana Legii stała się faktem, w okolicznościach, jakich nie przewidziałby nikt. I chociaż Legia zagrała słabo, to jest właśnie piękno kosza - emocje do samego końca, walka na całego i w końcu - olbrzymia radość po TAKIEJ wygranej, wyszarpanej, wydawałoby się nieprawdopodobnej.
Autor: Bodziach
Pomeczowe wypowiedzi:
Byliście o krok od wielkiej niespodzianki. Czego zabrakło, żeby stała się ona faktem?
GRZEGORZ CHODKIEWICZ (trener Basketu Piła): W ostatniej części meczu zdobyliśmy mniej punktów niż Legia i to spowodowało, że gdy czas upłynął, nie mogliśmy już właściwie odpowiedzieć.
Co się stało, że pozwoliliście Legii na odrobienie 14 punktów w parę minut?
- Myślę, że moi gracze osłabli fizycznie. Próbowaliśmy grać w siedmiu. Oni chyba się trochę przestraszyli, że mogą wygrać. Zabrakło takiego zdecydowanego kontrolowania gry dla graczy obwodowych.
Trudno gra się na Torwarze?
- Bardzo sympatycznie, chciałbym tu grać cały czas.
Niezbyt często zdarza się grać mecze w kosza, szczególnie w tej lidze, przy tak licznej publiczności. Jakie są Pańskie wrażenia?
- Ja wiem, że to był trening przed sezonem, który wkrótce się rozpocznie i muszę przyznać, że fani Legii są w dobrej formie.
Jak ocenia Pan szanse Legii na awans do I ligi?
- Z tego co słyszałem, zbroi się Noteć Inowrocław, ale nie widziałem tego zespołu na oczy. W sumie to mało drużyn tej ligi widziałem. Legia na pewno ma solidny zespół, z tym, że trzeba sobie powiedzieć, znając pewne realia, że po awansie trzeba będzie ten zespół uzupełnić. Samym szkoleniem, świetnym trenerom Legii, trudno będzie prowadzić ten zespół w I lidze, bez wzmocnień.
PAWEŁ PODOBAS: Nie możemy się usprawiedliwiać - byliśmy bardzo słabo dysponowani rzutowo, trafiliśmy tylko 5 rzutów za 3, mieliśmy skuteczność 17 procentową. Lepiej było z rzutami za 2. Nie będziemy zrzucali na obręcze i halę, bo przeciwnik grał na takie same kosze i trafiał więcej. Wygraliśmy 'deskę' i pokazaliśmy charakter w końcówce. Był to emocjonujący mecz, który ze względu właśnie na napięcie do końca, mógł się podobać, mimo że nie graliśmy dobrze.
Nie baliście się, że nie dacie rady odrobić 14 punktów straty?
- Jak się jest na boisku, to na pewno się tak nie myśli. A jak ma się takie myśli, to nie ma po co wychodzić na boisko.
Jesteś zaskoczony liczbą kibiców, którzy obejrzeli dzisiejszy mecz?
- Zaskoczony to nie. Spodziewałem się, że przyjdzie parę tysięcy osób. Ale nie wiedziałem, że tak fajnie to będzie wyglądało - mimo, że nie było tak dużo osób, jak mogłoby być, to doping był fantastyczny. To sama przyjemność grać dla takich kibiców. Nie potrzeba nam dodatkowej motywacji, do gry, zarówno dzisiaj na Torwarze, jak i zazwyczaj na Bemowie. I mam nadzieję, że na derbach będzie ich zdecydowanie więcej.
Chciałbyś coś na koniec przekazać kibicom?
- Jesteście zajebiści!
Koszykarze przyprawili dziś kibiców o zawał. Dlaczego było aż tak dramatycznie?
ROMAN PODOBAS (prezes koszykarskiej Legii): Pod koniec meczu zeszliśmy z loży honorowej z prezesem Leśnodorskim i Jankowskim i to nasz duch podziałał na zespół tak, że wygraliśmy. Tak naprawdę, ta końcówka była efektem naszej kiepskiej dyspozycji. Chłopcy przestraszyli się strefy, która stała cały mecz, zamiast tak jak na treningach grać szybką piłką, to jeden kozłował, a czterech stało. Nasi gracze bali się rzucać, co na co dzień im się udaje. Nie wiem czy to kwestia hali, czy jakaś. Szczęśliwie mamy wygrany 13. mecz i oby tak dalej. Chcemy awansować do play-offów z pierwszego miejsca i oczywiście wygrać je i awansować.
Wierzył Pan w czwartej kwarcie, że dziś wygracie?
- Szczerze? Jak Basket prowadził różnicą 14. punktów, to postanowiłem wyjść na zewnątrz i się przewietrzyć... jednak w połowie drogi wróciłem. Bardzo się cieszę, że dostarczyliśmy wspaniałych emocji, chociaż wolałbym, żebyśmy wygrywali bardziej spokojnie. W Pile też nam się ciężko grał z tym rywalem, była podobna sytuacja, chociaż nie aż tak dramatyczna jak dzisiaj. Na pewno każda drużyna spina się na mecze z liderem, chce mu dokopać.
Jako sekcja jesteście zadowoleni z frekwencji na Torwarze?
- Szczerze powiem, że nie została ona jeszcze policzona. Na razie przy tych emocjach, które jeszcze nie opadły, nie mieliśmy jeszcze na to czasu. Według pani komisarz było dziś 2500 osób. A pani Mirka niejedno już widziała, więc jestem przekonany, że dobrze oceniła frekwencję.
To dobrze, czy źle?
- Pewnie, że wolałbym, żeby było 3-4 tysiące osób, ale i tak jestem zadowolony i dziękuję wszystkim kibicom Legii za piekło na ziemi. Mam nadzieję, że na derby ta hala się zapełni i wszyscy zaśpiewamy razem "Niepokonane miasto, niepokonany klub".
Autor: Hugollek
Zapowiedź
Wszyscy na Torwar!
Już w niedzielę, 12 stycznia koszykarze Legii zagrają pierwszy w historii mecz w roli gospodarza na Torwarze. Mecz może obejrzeć 4800 fanów. Bilety w cenie 14 złotych do kupienia w czwartek od 18 do 20 w Sports Barze oraz w dniu meczu od 14:30 w kasach Torwaru I.
Autor: Bodziach