HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 22 marca 2014, godz. 15:00
Liga polska - I runda play-off, 2. mecz
Herb Polonia Warszawa Polonia Warszawa 75
21-19, 12-22, 20-16, 22-19
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa76

Polonia Warszawa

  • 17. Filip Kober 17
    9. Marek Popiołek (k) 15 (3)
    8. Artur Kijanowski 14
    4. Adrian Kordalski 8
    16. Daniel Nieporędzki 7
    6. Marcin Jurkiewicz 4
    10. Jakub Pawlak 4
    15. Jakub Pietkiewicz 4
    11. Paweł Sieradzki 2
    13. Przemysław Słoniewski 0
    14. Maciej Kołakowski 0
    trener: Andrzej Kierlewicz, as. Adam Latos

Legia Warszawa

  • 14. Arkadiusz Kobus 27 (1)
    10. Damian Cechniak 14
    7. Paweł Podobas (k) 9 (2)
    24. Damian Zapert 9
    21. Andrzej Paszkiewicz 7 (2)
    30. Mikołaj Motel 4
    6. Rafał Holnicki-Szulc 2
    12. Bartłomiej Bojko 2
    15. Michał Świderski 2
    17. Przemysław Jaworski 0
    8. Bartłomiej Ornoch -
    9. Krystian Koźluk -
    trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
  • Sędzia główny: Konrad Lasocki, Szymon Giza ; Komisarz: Jarosław Czeropski
  • Widzów: 180

Polonia wyeliminowana!

W rozegranym w spobotę przy Konwiktorskiej drugim meczu I rundy play-off koszykarze Legii po zaciętym meczu pokonali Polonię jednym punktem 76-75. Wyniki poszczególnych kwart: 21-19 12-22 20-16 22-19. Kolejny mecz legioniści zagrają w kolejną sobotę, 29 marca o 19:30 w hali na Bemowie.

Mecz na Bemowie i ten rozgrywany przy Konwiktorskiej znacznie różniły się od siebie. W pierwszym legioniści szybko wypracowali sobie odpowiednią przewagę, której nie byli w stanie roztrwonić, a jedynie powiększali, zaś w drugim pojedynku, 10-punktowa przewaga została szybko roztrwoniona i gospodarze wyszli w końcówce meczu na 6-punktowe prowadzenie. Trzeba przyznać - tym razem wygrana nie przyszła nam łatwo.

Mecz przy Konwiktorskiej zaczął się po myśli legionistów, którzy już w trzeciej minucie objęli prowadzenie 7-2, po skutecznej akcji Podobasa 2+1 i skutecznych rzutach Cechniaka i Zaperta. Pod koniec pierwszej partii gry legioniści dwukrotnie, po trafieniach Kobusa, prowadzili różnicą siedmiu punktów. Niestety po sześciu punktach z rzędu Kijanowskiego (z czego czterech z linii rzutów wolnych), nasza przewaga stopniała. W końcówce tej partii nasi zawodnicy popełniali błędu - najpierw Kobus stracił piłkę na rzecz Jurkiewicza, a akcję Polonii celną trójką wykończył Popiołek, a następnie Mikołaj Motel zbyt szybko oddał rzut, po którym piłkę z tablicy zebrał Kijanowski, zagrał długą piłkę do Popiołka, a ten równo z syreną wyprowadził swój zespół na prowadzenie 21-19.

Minimalna przewaga gospodarzy została powiększona w 12. minucie do sześciu punktów, ale w rewanżu skutecznie naszą akcję wykończył Bojko, a chwilę później Paszkiewicz trafił za 3. Poloniści co prawda efektownym wsadem zakończyli kolejną akcję, kiedy podanie Kordalskiego z góry wykończył Pietkiewicz, ale chwilę później celnie za 3 rzucił Kobus i po 15. minutach był remis 29-29. Kilka nieskutecznych akcji z obu stron, przerwał efektowną akcją 2+1 Damian Zapert, a kolejna trójka "Czarnego" wyprowadziła nas na prowadzenie 35-31. Legioniści w końcu złapali wiatr w żagle, celnie trafiając w ataku (dwukrotnie Cechniak i raz Zapert), a gospodarze nieudanie próbowali szczęścia z dystansu (Kijanowski i Popiołek). Efektem tego było 10-punktowe prowadzenie naszej drużyny, zmniejszone o dwa oczka w ostatniej akcji KSP, kiedy z linii rzutów wolnych nie pomylił się faulowany przez Holnickiego Kober.

Po zmianie stron, szybciej dobre tempo złapali poloniści, zmniejszając straty do pięciu punktów. Później po trafieniach Nieporędzkiego i Pawlaka (szczęśliwa dobitka po bloku Paszkiewicza na Kijanowskim), różnica wynosiła już tylko cztery oczka, ale szybkie ataki legionistów i trójki Podobasa (dwie) i dobre dogranie "Pepego" do Kobusa, znów wyprowadziły nasz zespół na 10 punktowe prowadzenie (w 25. minucie było 55-45 na naszą korzyść). Niestety ostatnie dwie minuty trzeciej kwarty należały do gospodarzy, którzy za sprawą Kobera i Popiołka, wrócili do gry, zmniejszając straty do czterech oczek (53-57 na koniec III kwarty).

Już początek ostatniej części gry zwiastował problemy. Gospodarze zmniejszyli straty do jednego punktu, zaś Arek Kobus w odpowiedzi trafił tylko jeden rzut wolny. Przestój legionistów w czwartej kwarcie wykorzystali gospodarze, którzy pomiędzy czwartą a piątą minutą tej części, zdobyli aż 8 punktów z rzędu, wychodząc na prowadzenie 67-63. A wszystko zaczęło się od przewinienia technicznego, jakim sędzionie ukarali legionistów. Trzeba przyznać, że jeden z arbitrów ostrzegał chwilę wcześniej trenera Bakuna, że na ławce ma być cisza, zaś w przypadku niesubordynacji, będzie "dach". Po trafieniu Motela (na 63-59), "Świder" tak głośno fetował zdobycz punktową, że sędziowie natychmiast zareagowali przewinieniem technicznym. Od tego momentu zaczęła się dobra passa KSP.

Legioniści długo nie mogli wykorzystać tego, że poloniści już po 2:30 min. tej kwarty mieli pięć przewinień i każde kolejne skutkowało rzutami osobistymi. Polonia tymczasem rozkręcała się - po trójce Popiołka było 70-64 na korzyść gospodarzy, a po kolejnej trójce tego samego zawodnika, z czystej pozycji dodajmy, na 3,5 minuty przed końcem poloniści prowadzili 73-69. W odpowiedzi "Czarny" spudłował trójkę, a dobitka Zaperta nie została zaliczona z powodu błędu kroków. Od tego momentu nasi gracze zdecydowanie lepiej grali w obronie, nie pozwalając rywalom na łatwe rzuty. W efekcie, do końca meczu KSP trafiło już tylko raz. Legia powoli odrabiała straty, z linii rzutów wolnych. Szkoda tylko, że tak słabo wykonywali je nasi zawodnicy, szczególnie w decydujących momentach. W ostatnich dwóch minutach, Zapert trafił 2/4, zaś Arek Kobus - najczęściej wchodzący pod kosz i zatrzymywany faulami przez Polonię 4/6. Niezwykle isotna okazała się gra na deskach - po niecelnych rzutach wolnych Kobusa, najpierw zebrał on sam, a chwilę później Damian Cechniak. Chwilę później Popiołek popełnił błąd połowy i wtedy Legia ponownie wyszła na prowadzenie (74-73). Spotkanie było zacięte do samego końca. Po tym jak Kijanowski z bliskiej odległości, na 40 sekund przed końcem był remis 75-75. Przy wejściu na kosz Polonii, faulowany był Cechniak. Nasz środkowy wykorzystał tylko jeden rzut osobisty. Gospodarze mieli czas do końca meczu (23 sekundy), żeby rozegrać skuteczną akcję. Pierwsza próba wejścia Kijanowskiego, została zatrzymana faulem przez "Hola". Wtedy nastąpiła przerwa na żądanie i obaj trenerzy rozrysowali swoim graczom rozwiązanie ostatniego ataku (Polonia) i obrony (Legia). Poloniści chcieli dograć piłkę do Popiołka, ten jednak dobrze kryty przez Podobasa nie miał miejsca, więc Kijanowski zdecydował się na zejście do prawej strony i atak z zerowego kąta. Jego wejście zostało jednak zablokowane przez Zaperta i Cechniaka, legioniści oddali piłkę do boku, by uniknąć faulu ze strony gospodarzy i po chwili rozbrzmiała końcowa syrena, oznaczająca awans Legii do drugiej rundy play-off. Bez dwóch zdań, wygrana przy Konwiktorskiej nie przyszła łatwo. Raziły przede wszystkim słabe rozwiązania legionistów, szczególnie w ostatniej partii oraz słabo wykonywane rzuty wolne. Warto zauważyć, że w IV kwarcie Legia zdobyła tylko 4 punkty z gry, dokłądając kolejnych 15 z linii osobistych.


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi:

Mecz był bardzo podobny do tego rozegranego w listopadzie przy Konwiktorskiej. Znowu roztrwoniliście przewagę i końcówka była bardzo nerwowa. Mieliście już 10 punktów przewagi, wydawało się, że będzie spokojnie, ale popełniane błędy doprowadziły do nerwów. Nieupilnowany Popiołek...
Piotr Bakun (trener Legii): Niepilnowany Popiołek na pewno był błędem obronnym Zaperta. Poszedł za swoim człowiekiem daleko, ten dostał piłkę na 1-0. To ewidentny błąd. Straty w końcówce nie odebrały dużej roli. Popełniliśmy błąd. Umówiliśmy się, że oni grają szybko i mieliśmy grać wolno. Zamiast tego graliśmy z nimi szybką wybijankę. Mieliśmy porażki 0-1, do tego przegraliśmy tablice i nie trafialiśmy wolnych. Efektem tego była nerwowa końcówka meczu.
W czwartej kwarcie, kiedy rywale mieli 5 przewinień na koncie, nie można było wcześniej grać tak jak w końcówce - pod kosz, wymuszając faule i zyskując osobiste?
- Zaufaj mi, to mówiliśmy zawodnikom. Tylko ta droga pomiędzy nami za zawodnikami widocznie jest bardzo daleka i doszło to do nich dopiero na parę minut przed końcem. My o tym mówiliśmy od samego początku, gdy złapali piąty faul. My byliśmy jeszcze pewni siebie, bo mieliśmy handicap 7-8 punktów, rzucaliśmy z dystansu i nie wpadało, a zapomnieliśmy o akcjach pod basket.
Arek Kobus zagrał dziś dobry mecz. Chyba jako jeden z niewielu nie bał się wziąć ciężaru gry na siebie - wchodził pod kosz, był faulowany. W efekcie zdobył najwięcej punktów.
- Postawa Arka jest bardzo dobra, mógłby tylko więcej wolnych trafić. On dobrze słuchał, co mówiliśmy w przerwach. Mieliśmy grać piłkę pod kosz i grać kontakt jeden na jeden.
Ostatnia akcja meczu - spodziewaliście się, że rzucać będzie Kijanowski, a nie Popiołek?
- Wydaje mi się, że Popiołek miał rzucać, ale "Pepe" go odciął, Kijanowski penetrował, Popiołek miał polecieć do "zera", ale "Pepe" tam był, więc musiał sobie indywidualnie radzić, żeby to skończyć. Nie przebił się przez nasz blok, naszych wysokich i skończyło się na szczęście naszą wygraną.
Popiołka nie udało się jednak wyłączyć z gry tak jak na Bemowie. Ani "Pepe", ani Mikołaj...
- To nie to. My robiliśmy głupoty. Jak normalnie go kryliśmy, tak jak w ostatniej akcji, to nie dostawał piłki. My byliśmy jacyś nieprzytomni, nie wykonywaliśmy założeń. Na Bemowie Popiołek nie miał jednej wolnej pozycji, dziś miał sporo.
Dopiero jutro dowiecie się z kim zagracie w drugiej rundzie. Już dziś przyjdzie czas na analizę? Chyba jednak GTK bez wzmocnień z ekstraklasy byłby łatwiejszym przeciwnikiem niż MKS Kalisz.
- Na pierwszy rzut oka i na papierze to faktycznie tak właśnie wygląda. Wygraliśmy z Kaliszem dwukrotnie bez większych problemów. Chociaż pamiętamy o tym, że play-off jest czymś zupełnie innym. GTK bez wzmocnień z ekstraklasy, gra dużo inaczej.
Dzisiaj dużo zagrywek nie wychodziło tak jak miały one wyglądać, stąd chyba dużo indywidualnych akcji.
- Graliśmy źle taktycznie, natomiast graliśmy dobrze jeśli chodzi o charakter i podejście do zawodów. Widać było, że chłopaki byli na ziemi i walczyli. Kiedy ustawialiśmy grę, to było dobrze.
Czy to wynikało z tego, że drużyny dobrze się znają? Czy może atmosfera meczu miała na to wpływ?
- Na pewno wpływ na to, ma fakt, że my się świetnie znamy i znamy nasze zespoły. My wiemy jak ich bronić, oni wiedzą jak bronić nas. Mam wrażenie, że za szybko chcieliśmy wygrać. Nie mieliśmy cierpliwości, konsekwencji, nie próbowaliśmy spokojnie dojść do pozycji rzutowej. Za szybko oddawaliśmy rzuty i kończyło się to źle.
To nie jest problem z rozgrywającymi w Legii?
- To jest problem z wszystkimi, bo rozgrywający pozbywa się piłki, ktoś opuszcza przyłbicę i rzuca do kosza. Jeżeli rozgrywający przytrzymałby piłkę na koźle, byłoby inaczej. On jednak pozbywał się jej i kto inny to blokował.
Jak wygląda sytuacja z Rafałem Piesio, który dziś znowu nie zagrał z powodu urazu?
- Rafał "skręcił" się w czwartek, zobaczymy co z nim będzie we wtorek, po szczegółowych badaniach.
Jakieś zmiany w przygotowaniach do meczu z Kaliszem lub Gdynią?
- Będziemy bardzo mocno trenować i rozwalimy rywala w dwóch meczach.


Mimo końcowego wyniku, sprawiliście niespodziankę, będąc blisko wygranej z Legią w drugim meczu play-off.
ANDRZEJ KIERLEWICZ (trener Polonii): Niespodzianka byłaby pełna, gdybyśmy ten mecz wygrali, a tak to nikt nie będzie pamiętał za 2 tygodnie, że przegraliśmy jednym punktem. Niespodzianka by była, gdybyśmy dziś wygrali, więc ja bym tego w ten sposób nie odbierał.
Miał Pan nadzieję, że dojdzie do trzeciego meczu na Bemowie, w najbliższą środę?
- Ja nie tylko miałem nadzieję, ale wręcz byłem przekonany, że postawimy dziś Legii twarde warunki. Zrobiliśmy wszystko, żeby na ten trzeci mecz wrócić. Niestety, troszeczkę zabrakło.
Jakie błędy popełniliście?
- Tak na gorąco trudno mówić o jakichkolwiek błędach, zrealizowaliśmy to co sobie zakładaliśmy przed meczem. Na pewno naszą bolączką było to, że Legia bardzo zdominowała w czwartej kwarcie deskę. Nie mieliśmy aż tyle siły, żeby odpowiedzieć zastawieniem, dobrą zbiórką. Legia rzucała bardzo dużo osobistych, myślę, że w czwartej kwarcie około 16. i wynikało to właśnie z ponowień akcji. Co prawda nie trafiali wolnych, ale mieli ponowienia. Myślę, że to był nasz największy problem - z zastawianiem i zbiórką na własnej tablicy i przez to też przegraliśmy.
Mówił Pan ostatnio, że Legia jest faworytem do awansu do I ligi. Podtrzymuje Pan tę opinię?
- Tak, myślę, że finał naszej grupy będzie Noteć Inowrocław - Legia Warszawa. Legia ma przewagę własnego boiska, czyli ewentualnie dwa mecze u siebie i myślę, że jest głównym faworytem do zwycięstwa.


DAMIAN CECHNIAK: Polonia postawiła nam bardzo ciężkie warunki, chociaż dzisiaj nie broniliśmy najlepiej jeden na jeden, do tego słabo wykonywaliśmy rzuty osobiste.
Nie mieliście obaw, że może dojść do trzeciego meczu na Bemowie?
- Graliśmy o zwycięstwo, tak się akurat mecz ułożył. Najważniejsze, że wygraliśmy.
Brak kibiców Legii, których organizatorzy nie chcieli wpuścić na trybuny, był dla Was odczuwalny?
- Na pewno nasi kibice są najlepsi i w ich obecności gra się nam zupełnie inaczej. Na wyjazdach gra się inaczej. Swoje kosze mamy bardzo dobrze obrzucane, a wyjazdy są dla nas dużo trudniejsze.


ARKADIUSZ KOBUS: Myślę, że udał mi się dzisiejszy mecz, ale pamiętajmy, że na moje punkty pracowała cała drużyna. W pewnym momencie kazał grać na mnie, dostawałem zasłony, więc to na pewno zasługa całej drużyny. Granie trzeciego meczu byłoby bardzo nieprzyjemne. W rywalizacji by było 1-1, doszłyby nerwy i mogłoby być ciężko.
Dlatego na pewno nie chcieliśmy grać trzeciego meczu. Dobrze, że dziś wygraliśmy. Co prawda tylko jednym punktem, ale najważniejsze jest zwycięstwo.
Nad czym będziecie pracować przed kolejną rundą play-off?
- Myślę, że będziemy trenowali tak jak zwykle. Na pewno poprawimy koncentrację, żeby nie tracić tak łatwo punktów, żeby rywale nie odjeżdżali nam w ważnych momentach. Dzisiaj, chociaż prawie cały mecz byliśmy na przewadze, na kilka minut przed końcem przegrywaliśmy sześcioma punktami. Powinniśmy dziś to utrzymać i nie pozwolić rywalom tak łatwo wrócić do gry. Nie możemy przesypiać takich momentów, tylko wtedy trzeba przycisnąć i wygrywać pewnie mecze.
Czego Wam życzyć przed kolejnymi meczami?
- Myślę, że celności.


ARTUR KIJANOWSKI (rozgrywający Polonii): To był zupełnie inny mecz niż ten na Bemowie. Szkoda końcówki, gdyż w pewnym momencie wydawało się, że dowieziemy kilkupunktowe prowadzenie do końca. Popełniliśmy jednak zbyt dużo błędów w obronie i na bronionej desce w ostatnich czterech minutach spotkania. Legioniści mieli zbyt dużo ponowień, zbyt wiele razy stawali na linii rzutów osobistych. Warto dodać, że świetny mecz rozegrał Kobus, który był nie do zatrzymania. Myślę, że to zaważyło na tym, iż mecz skończył się tak jak się skończył. Mimo to uważam, że jako drużyna pokazaliśmy charakter, zebraliśmy cenne doświadczenie i wszystko to zaprocentuje dla nas w następnym sezonie.

Autor: Hugollek, Bodziach, Gacek


Zapowiedź

Jakże ważna konfrontacja

W sobotę o godzinie 15:00 w hali przy Konwiktorskiej 6 koszykarze Legii rozegrają drugi mecz I rundy play-off o I ligę. Polonia poinformowała dziś na swojej stronie, że spotkanie będzie mogło obejrzeć 200 kibiców, a przy wejściu należy okazać kartę kibica Polonii oraz okazać dokument tożsamości.

Mecz Polonii z Legią w sezonie zasadniczym rozegrany 2 listopada zeszłego roku oficjalnie miał się odbyć bez udziału publiczności. Ostatecznie klub z Konwiktorskiej wpuścił na trybuny ponad 100 osób, nie robiąc większych ograniczeń przy wejściu do hali.

W pierwszym meczu obu drużyn w play-off Legia zwyciężyła 87-63. Rywalizacja toczy się do dwóch wygranych. W przypadku zwycięstwa gospodarzy w sobotę, decydujące trzecie spotkanie rozegrane zostanie w środę 26 marca na Bemowie.


Jutro o godzinie 15:00 w sali przy Konwiktorskiej, rozegrane zostanie drugi mecz I rundy play-off o I ligę. Legioniści w przypadku wygranej zapewnią sobie awans do półfinału. Porażka naszego zespołu oznaczać będzie konieczność rozegrania trzeciego, decydującego meczu, który odbyłby się w środę na Bemowie. Trenerzy Piotr Bakun i Robert Chabelski mają do dyspozycji wszystkich 13 zawodników, z których jeden nie zmieści się w kadrze meczowej.

Przypomnijmy, że w pierwszym meczu obu drużyn, poza kadrą znalazł się Krystian Koźluk, którego ze składu wygryzł wracający po kontuzji Przemek Jaworski. W naszej drużynie w końcu skończyły się wszystkie problemy zdrowotne. Polonia zagra bez Tomasza Jaremkiewicza, który nie wystąpił także w pierwszym meczu play-off przeciwko Legii. Na problemy z kolanem narzeka tymczasem kapitan Polonii, Marek Popiołek, ale w sobotę na pewno zagra.

Dla legionistów najważniejsze będzie właśnie powstrzymanie Popiołka, co z pewnością należeć będzie do zadań Pawła Podobasa. Na Bemowie "Pepe" świetnie wywiązał się z tego zadania i jeśli ponownie nie zostawi Popiołkowi zbyt wiele miejsca, szanse KSP na wygraną znacznie spadną. Drugim zawodnikiem, na którego z pewnością trzeba uważać jest Daniel Nieporędzki, który potrafi rzucić z dystansu. Nie wiadomo, czy w kadrze rywali znajdzie się Jagiełło, który jako rezerwowy, w pierwszym, listopadowym meczu obu drużyn, napsuł Legii trochę krwi.

Legia może pochwalić się bardzo wyrównanym składem, który ma przewagę wzrostu nad polonistami. Jeśli Bartek Bojko i Damian Zapert zagrają równie dobrze co ostatnio, a lepszy występ zaliczy Damian Cechniak, możemy być spokojni o przewagę na tablicach. Na obwodzie nasz zespół dysponuje także wyrównanym składem - rzucić potrafią Michał Świderski, wspomniany Podobas, Andrzej Paszkiewicz, czy Mikołaj Motel. Do tego grona zaliczyć też można Bartka Ornocha, który ostatni mecz obu drużyn przesiedział na ławce, ale w poprzednich spotkaniach potwierdził swoje walory i kto wie - może być czarnym koniem sobotniego pojedynku.

Zwycięzca rywalizacji Legii z Polonią zagra w kolejnej rundzie z MKS-em Kalisz lub GTK Gdynia. W pierwszym meczu tych drużyn wyraźnie zwyciężyła ekipa z Wielkopolski. Mecz numer dwa odbędzie się w najbliższą niedzielę w Gdyni. Pierwsze mecze II rundy zaplanowano na 29 marca.

Autor: Bodziach