|
Warszawa - Sobota, 29 marca 2014, godz. 19:30 Liga polska - II runda play-off, 1. mecz |
|
Legia Warszawa |
64 |
| 10-20, 17-17, 21-8, 16-9 |
|
MKS Kalisz | 54 |
|
Legia Warszawa
- 14. Arkadiusz Kobus 15 (2)
7. Paweł Podobas (k) 14 (3)
24. Damian Zapert 9
21. Andrzej Paszkiewicz 6 (2)
15. Michał Świderski 6
10. Damian Cechniak 5
12. Bartłomiej Bojko 5
6. Rafał Holnicki-Szulc 4
17. Przemysław Jaworski 0
30. Mikołaj Motel 0
9. Krystian Koźluk -
8. Bartłomiej Ornoch -
trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
|
MKS Kalisz
- 18. Tomasz Zyber 15
10. Łukasz Wojciechowski (k) 15 (1)
14. Artur Mrówczyński 11 (3)
4. Jakub Szymczak 4
12. Marcin Pławucki 4
9. Jakub Kołodziej 3
17. Kamil Sierański 2
8. Przemysław Galewski 0
11. Jakub Kowalski 0
5. Bartosz Grochowina -
6. Bartłomiej Kuczyński -
13. Szymon Kluszczyński -
trener: Piotr Czaska
|
- Sędzia główny: Adam Kołoszewski, Krzysztof Sokulski ; Komisarz: Jarosław Czeropski
|
|
Dobra druga połowa
W rozegranym w sobotę na Bemowie pierwszym meczu półfinałowym o awans do I ligi, koszykarze Legii po zaciętej grze wygrali z MKS-em Kalisz 64-54. Legioniści bardzo słabo rozpoczęli pojedynek. Po pierwszej kwarcie rywale prowadzili dziesięcioma punktami. Druga zakończyła się remisem 17-17 i dopiero po przerwie podopieczni Piotra Bakuna wzięli się do pracy. W trzeciej kwarcie z nawiązką odrobili straty (21-8) a w ostatniej odskoczyli na 10 punktów wygrywając 16-9.
Legia fatalnie rozpoczęła sobotni mecz z MKS-em Kalisz. Tak słabej postawy w pierwszej połowie, a przede wszystkim w pierwszej kwarcie, jeszcze w tym sezonie legioniści nie zanotowali. Nasz zespół już na samym początku oddał inicjatywę rywalom, którzy rozpoczęli spotkanie od trójki Mrówczyńskiego.
Zawodnik MKS-u, chciał psychicznie pokazać "Świdrowi", że nawet jego krycie, nie przeszkodzi "Mrówie" w zdobywaniu punktów. "Świder" po chwili chciał odpowiedzieć tym samym, ale jego rzut nie znalazł drogi do kosza. Prowadzenie gości zagrożone było tylko przez chwilę - po trafieniu Cechniaka spod kosza legioniści przegrywali 8-9. W ostatnich czterech minutach tej kwarty nasi gracze ani razu nie trafili z gry, słabo prezentując się nie tylko w ataku, ale i obronie. W efekcie po 10 minutach gry było 20-10 na korzyść gości.
Na początku drugiej kwarty za 3 punkty trafił "Pepe", ale przewaga gości zamiast topnieć, zaczęła z minuty na minutę rosnąć. Przyjezdni najwyżej prowadzili w 17. minucie spotkania różnicą 16 punktów (37-21). Na szczęście w ostatnich akcjach tej części gry za sprawą Świderskiego i Kobusa, a także niecelnych rzutów gości, straty udało się zmniejszyć do 10 punktów. Trzeba przyznać, że wynik 27-37 był lepszy niż gra naszej drużyny. Legioniści w pierwszej połowie zaliczyli 14 strat. Jakby tego było mało - już w pierwszej minucie III kwarty, Holnicki zaliczył dwie straty z rzędu!
Na szczęście stosunkowo szybko udało się zmniejszyć straty do 6 punktów - ale dość długo rywale nie pozwalali na więcej, na każde trafienie Legii, odpowiadali punktami. Straty z pewnością udałoby się szybciej odrobić, gdyby nie fatalna skuteczność naszych graczy z linii rzutów wolnych. "Szczytem" były dwa osobiste Holnickiego, chwilę po tym jak drugim przewinieniem niesportowym (w efekcie zawodnik musiał opuścić parkiet) ukarany został Szymczak. Zresztą tego dnia sędziowie dość często odgwizdywali niesportowe przewinienia - oprócz dwóch na Szymczaku, dwukrotnie w ten sposób ukarani zostali legioniści - najpierw Kobus (ukarany razem z Szymczakiem przy starciu z 29. minuty), później Zapert.
W końców po trójce Podobasa w 27. minucie traciliśmy już tylko cztery punkty. Chwilę później "Pepe" w sobie tylko znany sposób przestrzelił spod samego kosza, ale chwilę później raz jeszcze trafił za 3. Do rywali brakowało nam już tylko jednego punktu, a gdy raz jeszcze "Czarny" odegrał piłkę do kolegi z drużyny - tym razem Kobusa, zaliczając asystę przy jego "trójce", legioniści po raz pierwszy w meczu objęli prowadzenie (47-45). Dobra gra w obronie sprawiła, że rywale trafiali rzadko i po trzech kwartach to gospodarze prowadzili 48-45.
Nie wiadomo, czy nasz zespół nie za szybko nie chciał rozstrzygnąć losów meczu w IV kwarcie, ale na szczęście niecelne rzuty w pierwszych akcjach oraz kolejna niepotrzebna strata, nie odbiły się Legii czkawką. Rywale co prawda doprowadzili do remisu 50-50, ale trójki Paszkiewicza i Kobusa ponownie dały trochę wytchnienia. Końcówka jednak nie była aż tak nerwowa, na jaką zapowiadało się po trafieniu Pławuckiego na 2,5 minuty przed końcem, kiedy przewaga legionistów stopniała do dwóch oczek. Na szczęście od tego momentu legioniści nie stracili już ani punktu, a sami nieźle spisywali się w ataku, czego efektem były punkty Bojki, Kobusa oraz celna dobitka rzutu Podobasa w wykonaniu Holnickiego. RHS6 skutecznymi rzutami wolnymi wolnymi ustalił wynik meczu na 64-54. Legia miała jeszcze okazję na podwyższenie wyniku, ale nasi gracze zrezygnowali z oddania rzutu w ostatniej akcji.
Spotkanie z MKS-em pokazało, że o awans do I ligi będzie bardzo ciężko. Pojedynek z kaliszanami wygraliśmy bardzo szczęśliwie. Do poprawy, poza koncentracją w pierwszej połowie, na pewno rzuty osobiste.
Autor: Bodziach
Pomeczowe wypowiedzi:
PIOTR CZASKA (trener MKS-u): Źle rozegraliśmy końcówkę drugiej kwarty, kiedy mogliśmy osiągnąć znacznie większą przewagę niż tą, z którą schodziliśmy do szatni. O tym rozmawialiśmy w przerwie, żeby dobrze bronić, nie tracić. Tymczasem drugą połowę rozpoczęliśmy dwiema prostymi stratami i później przeciwnik z każdą minutą odrabiał straty.
Straciliśmy dwóch podstawowych rozgrywających i z takim silnym przeciwnikiem jak Legia, w 6-7 nie da się wygrać. Było zmęczenie materiału i nie miałem możliwości rotacji.
Nad czym będziecie teraz pracować, żeby zaskoczyć Legię w meczu u siebie?
- Myślę, że dzisiaj zagraliśmy bardzo dobre zawody, dobrze broniliśmy, chodzi bardziej o indywidualną postawę. Musimy swoją chęć wygrania utrzymać na wodzy. Musi być chęć determinacja, ale głowa musi być chłodna. Musimy patrzeć na to, co dzieje się na boisku i wykorzystywać każdą nadarzającą się sytuację. Legia miała problem z oddaniem rzutu, a my niepotrzebnie na 5 sekund przed końcem akcji faulowaliśmy. Taki silny rywal jak Legia, wykorzysta to. Legia walczy, ma za zadanie awans do I ligi i wiadomo, że będą grali do końca. Dzisiaj nie miałem możliwości rotacji, zmiany których dokonałem, nic nie wniosły.
Myśli Pan, że kibice Legii uskrzydlili swoich zawodników dopingiem?
- Tak, na pewno. Zawsze jak się tutaj przyjeżdża, jest grupa młodych kibiców, którzy robią świetną atmosferę. Cały czas dopingują i to jest bardzo fajne, bo w takich sytuacjach nawet jak prowadziliśmy 16-punktami, doping kibiców był cały czas bardzo pozytywny. To mobilizowało zawodników Legii. A gdy Legia nas już dochodziła, doping był jeszcze bardziej żywiołowy. To bardzo pomaga - wiem to z własnego doświadczenia, kiedy jeszcze grałem w koszykówkę.
W Kaliszu możecie liczyć na doping kibiców?
- Na pewno. W Kaliszu koszykówka nie jest jeszcze tak bardzo popularna, w końcu jesteśmy beniaminkiem. Z każdym meczem i z każdym zwycięstwem naszych kibiców przychodzi coraz więcej i myślę, że znajdzie się grupa, która będzie nas dopingowała w walce o finał.
MICHAŁ ŚWIDERSKI: Pokazaliśmy charakter. W pierwszej połowie nic nam nie szło, a MKS trafiał niemal wszystko - przez ręce, czy z faulem. Wszystko im wpadało. Nam ewidentnie na początku nie szło, nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Z piekła na ziemię sprowadziliśmy się sami, przede wszystkim dobrą postawą w obronie w drugiej połowie.
Nakręciliśmy się i zaczęliśmy odrabiać straty. Najważniejsze, że pokazaliśmy charakter i wróciliśmy do gry.
Możesz obiecać, że to samo nie powtórzy się w Kaliszu?
- Jak tak będziemy tak jak w drugiej połowie grać od początku, to myślę, że na pewno będzie spokojniej. Na początku meczu nic nam nie wychodziło. Tak jakbyśmy byli spięci. Chcieliśmy dobrze zacząć, pokazać się, w końcu graliśmy u siebie, ale to nam nie wyszło. Ważne, że wróciliśmy do gry po przerwie. Najważniejsza jest obrona. Nawet gdybyśmy nie trafiali jak na początku, ale byśmy bronili, to można grać. Nie pierwszy raz w tym sezonie pokazaliśmy charakter. Nie załamujemy się i to jest nasza siła. Wierzymy do końca, walczymy, kładziemy serce na parkiecie.
Spodziewaliście się, że mimo meczu z Lechem, na hali pojawi się mimo wszystko liczna grupa kibiców?
- Na pewno mnóstwo kibiców poszło świętować wygraną z Lechem, ale dziękujemy wszystkim, którzy przyjechali pomóc nam dopingiem. Oni mogli świętować podwójne zwycięstwo. Jak gramy u siebie, kibice nam bardzo pomagają, co zresztą widać - my u siebie nie przegrywamy.
Jakie życzenie przed meczem w Kaliszu?
- Żebyśmy wygrali i spokojnie czekali na finał.
Zapowiedź
Wykonać kolejny krok
Już w najbliższą sobotę koszykarze Legii zagrają pierwszy mecz II rundy play-off o I ligę. Wszystkich kibiców naszego klubu, po meczu piłkarzy z Lechem, gorąco zapraszamy na Bemowo. Początek meczu Legii z MKS-em Kalisz o 19:30. Bilety w cenie 7 złotych będą do kupienia na godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Kibice przy wejściu prowadzić będą Rywalizację Dzielnic.
W sezonie zasadniczym Legia pokonała MKS dwukrotnie: u siebie 59-54 i 80-71 w wyjazdowym meczu. W I rundzie play-off MKS nie dał natomiast najmniejszych szans drużynie GTK Gdynia, zwyciężając we własnej hali 92-74 i 72-52 na wyjeździe.
Autor: Bodziach