|
Warszawa - Środa, 9 kwietnia 2014, godz. 19:00 Liga polska - II runda play-off, 3. mecz |
|
Legia Warszawa |
84 |
| 24-18, 26-18, 16-13, 18-10 |
|
MKS Kalisz | 59 |
|
Legia Warszawa
- 14. Arkariusz Kobus 25 (4)
15. Michał Świderski 11 (3)
6. Rafał Holnicki-Szulc 11 (1)
24. Damian Zapert 10
21. Andrzej Paszkiewicz 6 (2)
12. Bartłomiej Bojko 9 (1)
7. Paweł Podobas (k) 8 (1)
10. Damian Cechniak 2
17. Przemysław Jaworski 2
4. Rafał Piesio 0
30. Mikołaj Motel -
8. Bartłomiej Ornoch -
trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
|
MKS Kalisz
- 10. Łukasz Wojciechowski (k) 14 (3)
18. Tomasz Zyber 13
17. Kamil Sierański 11
11. Jakub Kowalski 7 (1)
12. Marcin Pławucki 6 (1)
14. Artur Mrówczyński 6
9. Jakub Kołodziej 2
4. Jakub Szymczak 0
8. Przemysław Galewski 0
5. Bartosz Grochowina -
13. Szymon Kluszczyński -
trener: Piotr Czaska
|
- Sędzia główny: Cezary Kurowski, Filip Wudecki ; Komisarz: Wiesław Karliński
|
|
Kalisz sprowadzony na ziemię. Legia w finale!
W rozegranym dziś na Bemowie decydującym meczu II rundy play-off o I ligę, koszykarze Legii wysoko wygrali z MKS-em Kalisz 84-59. Wyniki poszczególnych kwart: 24-18, 26-18, 16-13, 18-10.
Mecz z MKS-em Kalisz na pewno wywoływał wśród naszych zawodników i trenerów dodatkowe nerwy. Ewentualna porażka równałaby się z zaprzepaszczeniem całorocznej pracy i niespełnieniem nadziei oraz celu drużyny. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i Legia zasłużenie awansowała do finału play-off. Piotr Bakun przed pojedynkiem z MKS-em dokonał kilku roszad w wyjściowym składzie.
Warto zwrócić uwagę, że Bakun nie przykłada większej wagi do tego, kto jest graczem pierwszej piątki, a kto nie. W większości spotkań bowiem nasz czołowy zawodnik - Arek Kobus zaczynał spotkania na ławce, a i tak grał zawsze ponad 20 minut i był czołową postacią naszej drużyny. Tym razem Legia zaczęła bez kapitana, Pawła Podobasa, Damiana Cechniaka i Michała Świderskiego. W ich miejsce wprowadzeni zostali Paszkiewicz, Bojko i Kobus, którzy rzadko grywają od pierwszej minuty.
Legioniści zaczęli od paru prostych błędów - m.in. strat Zaperta i Holnickiego, pozwalając rywalom wyjść na prowadzenie 5-2. Jak się później okazało, najwyższego w czasie całego spotkania. W czwartej minucie pojedynku Holnicki doprowadził do remisu, po raz kolejny z Kaliszem trafiając za trzy punkty. Goście z Kalisza jeszcze przez kilka minut raz na jakiś czas wychodzili na 1-2 punktowe prowadzenie, ale skończyło się to po celnej "trójce" Bojki, który przez kilka sekund domagał się podania od Kobusa. Nasz skrzydłowy dość długo wahał się, szukał innego rozwiązania, aż w końcu posłuchał rad trenerów, odegrał do "Boja", a ten ze stoickim spokojem przymierzył, wyprowadzając nasz zespół na prowadzenie 14-13. Chwilę później Bojko trafił spod kosza, a w kolejnej akcji efektownym wsadem akcję wykończył Kobus.
Arek był zresztą najjaśniejszą postacią naszej drużyny w pierwszej połowie meczu. Trafiał niemal z każdej pozycji - za 3 punkty, spod kosza (często będąc przy tym faulowanym), czy właśnie pakując piłkę z góry. Gdy spiker podawał informację, że Kobus ma już na swoim koncie 16 punktów (po kolejnej celnej trójce), Bojko przechwycił piłkę od Zybera, dograł do Kobusa, a pochodzący z Władysławowa zawodnik po raz drugi popisał się efektownym wsadem, wieszając się na obręczy i wywołując aplauz na trybunach. Goście w tym momencie wzięli czas dla drużyny, bowiem ich sytuacja wyglądała nieciekawie. Po 17. minutach gry przegrywali już 25-41. Po krótkiej przerwie udało się im odrobić nawet 6 punktów, ale legioniści po chwili znowu wrócili do swojego grania. Najpierw Bojko dobił spod kosza niecelny rzut za 3 Kobusa, chwilę później Kobus skutecznie wszedł pod kosz, a pierwszą połowę nasz zespół zakończył kolejną trójką Kobusa. 23 oczka zdobyte przez naszego skrzydłowego w pierwszej połowie, było najlepszym podsumowaniem jego świetnej dyspozycji. Wynik 50-36 pozwalał myśleć o spokojnej wygranej.
Po przerwie Kobus grał już mniej, a na pewno oddawał mniej rzutów (ostatni raz punktował w 24. minucie spotkania). Rywale bardziej skupili się na nim, zaś w Legii "odpalili" kolejni gracze. Skuteczny był przede wszystkim "Świder", który grał jak w transie, trafiając i za 3 punkty i z półdystansu, raz w ostatniej sekundzie akcji. Po drugiej w meczu trójce Świderskiego, Legia prowadziła już różnicą 19 punktów (59-40). Tak wysokie prowadzenie, które w kolejnych minutach jeszcze wzrosło, było z pewnością efektem świetnej gry obronnej Legii. W tym elemencie gry wyróżniał się przede wszystkim Bartek Bojko, odcinający od pozycji rzutowych nie tylko Zybera, ale i niższych graczy z Kalisza, próbujących przedrzeć się pod nasz kosz. Ostro w obronie walczyli także Podobas i Zapert. Właściwie w tym pojedynku trudno w Legii znaleźć słabsze punkty. Holnicki świetnie rozgrywał, "Czarny" straszył rzutem, dzięki czemu nie tylko trafił parę rzutów, ale i zaliczył kilka świetnych asyst do podkoszowych graczy (w tym piękne dogranie do Zaperta w pierwszej połowie).
Przed ostatnią kwartą meczu Legia miała nadal znaczną przewagę, prowadząc 66-49, po celnej trójce Pławuckiego i nieudanej odpowiedzi Podobasa do spółki z Jaworskim. Jeśli goście łudzili się, że jeszcze będą w stanie coś zmienić, szybko zostali sprowadzeni na ziemię. Legia z minuty na minutę rozkręcała się i powiększała przewagę. Najpierw Holnicki odebrał piłkę Szymczakowi i wyprowadził skuteczną kontrę, chwilę później "Hol" asystował przy trójce Paszkiewicza, a następnie punktował Zapert. Po 35. minutach Legia prowadziła już 26. punktami (78-52), najwyżej w meczu. Co prawda w odpowiedzi celny rzut z najbliższej odległości oddał Mrówczyński, ale czołowy zawodnik MKS-u nie zaliczy spotkania na Bemowie do udanych. Został zatrzymany przez legionistów i nie mógł rozwinąć skrzydeł. Najlepszym przykładem była kolejna akcja gości, w której "Czarny" wymusił faul w ataku Mrówczyńskiego. Wynik na 84-59 ustalił celnym rzutem za 3 punkty Paszkiewicz. Kaliszanie próbowali jeszcze zdobyć punkty, ale najpierw niecelnie rzucał Wojciechowski, a chwilę później Zapert po raz drugi w meczu zaliczył blok. W ostatniej akcji przyjezdnych, wydawało się, że czekają już tylko na końcową syrenę i zostawią piłkę na boisku, ale jeszcze Kowalski spróbował rzutu rozpaczy z 10 metrów, który nie znalazł drogi do kosza.
Legia bardzo pewnie pokonała MKS Kalisz, po raz czwarty w obecnych rozgrywkach udowadniając swoją przewagę nad tą drużyną. Trzeba przyznać, że nasi gracze zagrali doskonałe zawody, świetnie broniąc, a przy tym skutecznie atakując. Trenerzy naszej drużyny nie wpuścili na parkiet, nawet mimo wysokiego prowadzenia, Bartka Ornocha i Mikołaja Motela, uznając że wysoka wygrana jeszcze bardziej podbuduje morale drużyny przed finałami z Notecią. Pierwszy mecz już w najbliższą niedzielę na Bemowie. Legia udowodniła w środę po raz kolejny, że twierdza przy Obrońców Tobruku jest nie do zdobycia. Jeśli nasi gracze zagrają równie agresywnie i mądrze, Noteć może zapomnieć o korzystnym wyniku.
Autor: Bodziach
Pomeczowe wypowiedzi:
Mecz decydujący o awansie do finału play-offów potoczył się po Waszej myśli. Odnoszę wrażenie, że poradziliście sobie z rywalami dużo łatwiej niż się spodziewaliście.
Michał Świderski: Wiedzieliśmy, że jest to spotkanie o wszystko – albo wygrywamy i gramy dalej lub przegrywamy i nas nie ma. Każdy z nas zdawał sobie sprawę z wagi tego meczu i podszedł do niego bardzo skoncentrowany.
Tak naprawdę dobrze zaczęło się już dziać w sobotę, kiedy przegraliśmy w Kaliszu, bo widać było naszą złość. Byliśmy źli na siebie, że nie udało nam się postawić kropki nad i.
Dziś [rozmawialiśmy bezpośrednio po meczu z MKS Kalisz – przyp. LL!] w ataku zagraliśmy dokładnie w taki sam sposób jak miało to miejsce w Kaliszu, z kolei w obronie zaprezentowaliśmy się już znacznie lepiej – twardo – i sądzę, że to głównie wpłynęło na fakt, iż nie pozwoliliśmy się otworzyć przeciwnikom, przez co nie mogli zdobywać punktów.
Arka [Kobusa – przyp. LL!] „dotknęła” Bozia w pierwszej połowie [śmiech]. Tak jak to mówi trener Bakun: jak Bozia „dotknie”, to ma się pozycję, rzuca się i trafia. W drugiej połowie reszta zespołu „dokończyła” i tak właśnie trzeba grać. Jak dobrze się broni, to wówczas łatwiej idzie też w ataku.
Można powiedzieć, że awans macie za pasem, ale przed Wami pozostała jeszcze chyba ta najtrudniejsza przeszkoda do pokonania, czyli Noteć. Pamiętam mecz sprzed prawie dwóch miesięcy w Inowrocławiu i wtedy optymistycznie to nie wyglądało...
- To prawda, ale wówczas mieliśmy do czynienia ze specyficzną sytuacją. Wielu zawodników nie trenowało, bo byli chorzy lub kontuzjowani. Skład skompletowaliśmy praktycznie niemal w ostatniej chwili, a trenowaliśmy bodajże w ósemkę. Wybiło nas to wtedy z rytmu.
Obecnie jesteśmy na innym etapie rozgrywek – to są play-offy i mimo że zmęczenie daje o sobie znać, to nikt z nas o tym nie myśli, bo każdy skupia się na tym, by dać z siebie wszystko na boisku i wywalczyć promocję do pierwszej ligi.
Mam zatem nadzieję, że za nieco ponad tydzień wszyscy będziemy świętować.
- Innej możliwości po prostu nie ma. Cały czas mam w pamięci ubiegłoroczną przegraną z Jaworznem. Bolało to strasznie i długo nie mogłem dojść do siebie. Nie ma w ogóle opcji, żebym przeżywał w tym roku to samo.
To jest już finał, więc mam nadzieję, że wszystko będzie wyglądało następująco: wychodzimy na parkiet, bijemy się, wkładamy w walkę całe serce, dobrze prezentujemy się w obronie, w ataku rzucamy i wygrywamy. Wszyscy wiemy, o jaką stawkę gramy. Dziś pokazaliśmy na boisku, że się nie załamaliśmy, tylko że bardzo się zdenerwowaliśmy sobotnią porażką, że dobrze ją przyjęliśmy i że wyszliśmy na parkiet maksymalnie zmobilizowani – gotowi zostawić na nim serducho. Jeśli tak właśnie będziemy grać w finale, to nie ma możliwości, żebyśmy przegrali.
Autor: Hugollek
Zapowiedź
Nie dla nas jest porażki smak!
W środę o 19:00 w hali na Bemowie, koszykarze Legii zagrają decydujący o awansie do finału play-off mecz z MKS-em Kalisz. W pierwszym meczu w Warszawie legioniści zwyciężyli 64-54, ale w rewanżu po zaciętej końcówce przegrali 83-88. W środę liczymy na wygraną naszego zespołu i awans do finału. Bilety w cenie 7 złotych będą do kupienia przy wejściu do hali od godziny 18. Zapraszamy!
Autor: Bodziach