Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Poniedziałek, 19 kwietnia 2010, godz. 20:00
Ekstraklasa - 24. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 5' Kiełbowicz
  • 34' Grzelak
2 (2)
Herb Jagiellonia Białystok Jagiellonia Białystok
  • 68' Rangel Cionek
1 (0)

Sędzia: Dawid Piasecki
Pełen raport

Zwycięstwo w smutnej scenerii

Tragiczne wydarzenia ze Smoleńska sprawiły, iż spotkanie z Jagiellonią zostało przełożone na dzisiejszy wieczór. O ile decyzję spowodowaną żałobą narodową, jak najbardziej słuszną, wszyscy przyjęli ze zrozumieniem, o tyle zawirowania odnośnie miejsca i braku udziału kibiców, budziły wzburzenie. Nie krył tego trener białostoczan, który na łamach prasy stwierdził, iż gra na Konwiktorskiej nie ma najmniejszego sensu. Ostatecznie na fatalnej murawie, przy pustych trybunach, na obiekcie lokalnego rywala piłkarze Legii i „Jagi” o godz. 20:00 rozpoczęli walkę o ligowe punkty.

Trener Stefan Białas narzekał, iż przez częste spotkania w lidze i krajowym pucharze, nie ma czasu na spokojne treningi z zespołem. Teraz legioniści byli do dyspozycji szkoleniowca przez nieco ponad dwa tygodnie.

Ponurą scenerię przy Konwiktorskiej bardzo szybko ożywili piłkarze Legii. Już w 5. minucie przed polem karnym faulowany był Marcin Mięciel. Stały fragment gry pewnie wykorzystał Tomasz Kiełbowicz, który pozwolił Grzegorzowi Sandomierskiemu odprowadzić piłkę wzrokiem i wyjąć ją z siatki. Objęcie prowadzenia przez legionistów pobudziło przyjezdnych, których co chwila instruował trener Michał Probierz. Jednak ekipa Stefana Białasa nie pozwalała na zbyt bliskie podejście rywali pod bramkę Jana Muchy. Natomiast legioniści starali się przedrzeć się pod pole karny „Jagi”. Kluczem do sukcesu miały być długie zagrania kierowane do duetu napastników. Niestety, bezskutecznie. Pierwsza klarowna okazja do zdobycia goli przez zespół z Białegostoku miała miejsce w 27. minucie. Wówczas w polu karnym Remigiusza Jezierskiego faulował Dickson Choto. Dla obrońcy Legii żółta kartka, a dla Jagielloni rzut karny. Naprzeciwko Muchy stanął Tomasz Frankowski. Doświadczony napastnik próbował nieco na raty zaskoczyć Słowaka i ostatecznie uderzył po ziemi w róg. Zamiary „Franka” doskonale wyczuł legionista i stołeczna jedenastka nadal mogła się cieszyć ze skromnego prowadzenia. Piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Na potwierdzenie tych słów, nie trzeba było długo czekać. W 34. minucie rzut wolny wykonywał „Kiełbik”. Co prawda futbolówka trafiła w mur, ale po chwili wylądowała w szesnastce obok nie pilnowanego Bartłomieja Grzelaka. Do tej piłki ruszył Sandomierski, ale minimalnie szybszy był „Grzelu”, który uderzył tuż obok rywala i tym samym podwyższył na 2-0. Jak widać, brak kibiców, nie przeszkodził ekipie Legii w zdobywaniu bramek. Szansa na zmianę rezultatu była tuż przed końcem pierwszej połowy. Rywale w zamieszaniu pod polem karnym, nie potrafili na celne oddanie strzału między słupki Legii. Natomiast Grzelak skierował głową piłkę wprost w ręce interweniującego bramkarza białostoczan, a Tomasz Jarzębowski pomylił się o centymetry strzelając zza pola karnego. Po chwili obie jedenastki skierowały się do szatni.

W identycznym zestawieniu, ale z pewnością w innych nastrojach wyszli piłkarze na drugie 45 minut. „Jaga” bardzo szybko starała się zdobyć kontaktową bramkę. Bardzo szybko przekonali nas o tym Bruno do spółki z Frankowskim. Aczkolwiek przy dośrodkowaniu w pole karne, minimalnego spalonego dopatrzył się sędzia liniowy. Nie zniechęciło to rywali do poszukiwania gola. Wkrótce wspomniany Bruno zmusił do wysiłku Muchę, który w ostatnich meczach regularnie wyciągał piłkę z siatki. Odpowiedź Legii? Rzut wolny. Ustawiany przez Dawida Piaseckiego mur, co chwila się rozchodził. Przepychanki, szturchnięcia, a czas płynął. Po rozdaniu dwóch żółtych kartek, arbiter zezwolił Maciejowi Iwańskiemu na oddanie strzału z 20. metrów i… rywale mogli wznowić grę od bramki. Po chwili na placu gry pojawił się Kamil Grosicki, który zmienił Frankowskiego. Na efekty, nie trzeba było długo czekać. Rywale wywalczyli rzut rożny. Zagranie w pole karne, jeszcze podbita piłka przez gracza „Jagi” i po chwili głową skierował futbolówkę do pustej bramki Thiago Cionek. Co ciekawe, było to pierwsze trafienie białostoczan w historii rywalizacji z Legią w Warszawie. Niestety, nie był to moment pobudzający Iwańskiego i spółkę do działania. Piłkarze w żółto-czerwonych strojach starali się tworzyć akcje ofensywne, czym zmusili legionistów do wytężonego wysiłku w obronie. Zareagować musiał Stefan Białas, który na plac gry wpuścił Macieja Rybusa oraz Marcina Smolińskiego. Niestety, wprowadzone zmiany nie wpłynęły w sposób znaczący na poczynania warszawskiej jedenastki. To rywale szybciej biegali. To rywale starali się przeprowadzić groźną akcję dającą im upragnione wyrównanie. To rywale częściej nieprzepisowo powstrzymywali gospodarzy. Jednak na nic wysiłki rywali. Mimo doliczonych zaledwie trzech minut sędziego technicznego, rezultat nie uległ już zmianie, choć rywale uderzyli jeszcze w poprzeczkę!

W drugiej połowie Legia nie przypominała zespołu, który w pierwszej odsłonie zdobył dwubramkowe prowadzenie. Oddając pole gry, Jagiellonia zdołała zdobyć kontaktową bramkę. Ostatecznie skończyło się na zwycięstwie warszawskiego zespołu, choć losy meczu równie dobrze mogły się inaczej potoczyć, gdyby rzut karny wykorzystał Tomasz Frankowski. Aczkolwiek teraz to już nieistotne. Komplet punktów pozostał w stolicy. Teraz czas na zwycięstwo nad Piastem. Miejmy nadzieję, że po wygraną legioniści sięgną w piątek już na Łazienkowskiej.

Autor: Fumen