Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Najbardziej efektowna oprawa w minionym półroczu miała miejsce na meczu z Ruchem. Za race odpalone przez fanów klub musiał zapłacić 4 tys. złotych - fot. LegiaLive!
Najbardziej efektowna oprawa w minionym półroczu miała miejsce na meczu z Ruchem. Za race odpalone przez fanów klub musiał zapłacić 4 tys. złotych - fot. LegiaLive!
Wtorek, 7 lipca 2009 r. godz. 15:25

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Kibicowskie podsumowanie wiosny cz.I

Bodziach

Od zakończenia sezonu 2008/09 minęło już 5 tygodni. Do rozpoczęcia nowych rozgrywek pozostało niewiele czasu (pierwszy mecz w Lidze Europy już 16 lipca), a więc najwyższy czas na podsumowanie kibicowskie minionej rundy. Frekwencja na naszym stadionie była mocno niezadowalająca. Jedyne co może cieszyć, to powrót dopingu i opraw meczowych, choć akurat ta najbardziej efektowna, zaprezentowana na meczu z Ruchem, najmniej przypadła do gustu klubowym działaczom. Wykorzystanie przez legionistów środków pirotechnicznych rozwścieczyło działaczy na tyle, że na razie nie wiadomo, w którą stronę pójdą dyskusje obu stron, o ile nie znajdziemy się w punkcie wyjścia. Nadal obie strony nie podpisały porozumienia i na 10 dni przed pierwszym meczem nowego sezonu, nie wiemy czego można się spodziewać.

W przerwie zimowej marketingowcy Legii wprowadzili do obiegu dwa rodzaje abonamentów na rundę wiosenną - jeden, obowiązujący na wszystkie mecze rundy rewanżowej i drugi, który upoważniał do wejścia na trzy najciekawsze, zdaniem działaczy, mecze na Łazienkowskiej. Ciekawym rozwiązaniem było zorganizowanie sparingu z zaprzyjaźnioną Olimpią Elbląg. Mecz rozgrywany na Bemowie cieszył się olbrzymim zainteresowaniem fanów. W czasie jego trwania oprócz wspólnych śpiewów z Olimpijczykami, fani zaprezentowali efektowną oprawę. Niepochlebne okrzyki skandowano natomiast pod adresem zatrudnionego w listopadzie pełnomocnika ds. współpracy z kibicami, Damiana Niedziałka.

Pierwsze wiosenne spotkanie na Łazienkowskiej Legia rozegrała z Odrą Wodzisław. Niestety nie udało się w czasie paromiesięcznej przerwy w rozgrywkach doprowadzić do porozumienia pomiędzy kibicami i działaczami, i na meczu z Odrą dopingu nie było. Nie licząc oczywiście pojedynczych przyśpiewek inicjowanych pod melodię graną przez zatrudnioną przez klub orkiestrę. Przez większość meczu z trybun raziła głucha cisza, przerywana pojedynczymi okrzykami "Śpiewaj Miklas, śpiewaj". Protestujący kibice do minimum ograniczyli hasła pod adresem ITI. Minutę przed końcem spotkania na sektorze F fani rozpoczęli doping pieśnią "Legia albo śmierć". Na nasz stadion udało się wejść 15-osobowej grupie kibiców Odry, którzy zajęli miejsca na naszym sektorze. Wodzisławianie zbyt wiele sobie nie pośpiewali, ale byli jedną z trzech ekip, które wiosną miały okazję obejrzeć mecz swojej drużyny na Ł3.

Niedługo później na Łazienkowskiej rozegrany został mecz 1/4 finału Pucharu Polski ze Stalą Sanok. Mimo zapewnień piłkarzy, że podejdą do pojedynku na poważnie (a nie jak w 2006 roku), gra legionistów odrzucała. Po kolejnych zagraniach na pół gwizdka kibice zdenerwowali się na dobre i skandowali dawno niesłyszane "Legia grać, k... mać". Nie brakowało także haseł "Gramy na remis", "Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie", czy "Hej Walter, droższe bilety!". Po meczu legioniści brawami nagrodzili amatorów z Sanoka, a także złożyli specjalne "podziękowania" dyrektorowi sportowemu Legii. Warto zauważyć, że tym razem klubowi działacze ustalili niższe niż na ligę ceny wejściówek, ale zainteresowanie spotkaniem i tak było fatalne - mecz obejrzało zaledwie 1500 osób.

Trzy dni później na Legii rozegrano mecz z Górnikiem (jeden z "hitów wiosny", zdaniem działaczy). Ciekawe czy po jego rozegraniu również uznano by go za "hit". Na boisku piłkarze grali fatalnie i tylko zremisowali z późniejszym spadkowiczem. Kolejny słaby występ piłkarzy i brak zaangażowania w grę zdenerwował fanów do tego stopnia, że po raz kolejny z trybun skandowano "Legia grać, k... mać". Wulgarnych okrzyków pod adresem ITI było niewiele - raptem 3 w czasie całego meczu. Dało się natomiast słyszeć skromne próby dopingu, podczas akcji ofensywnych Legii. Repertuar pieśni nie był jednak zbyt szeroki. Gdy z boiska zwożono kontuzjowanego zawodnika, kibice śpiewali "Na wózek weźcie Miklasa". Pod koniec meczu fani niespodziewanie zaczęli śpiewać... "Jaceeek Magieraaaa" na melodię hitu z Wiednia ;) Po meczu natomiast białymi chusteczkami pomachano trenerowi. Aby Jan Urban nie miał problemów z tłumaczeniem straty punktów na pomeczowej konferencji, fani ułatwili mu zadanie. "To nasza wina, hej Urban to nasza wina" - niosło się po trybunach hasło odnoszące się do ostatnich wyjaśnień porażek Legii przez trenera Urbana. Schodzących do szatni zawodników Legii żegnały przeciągłe gwizdy i okrzyki "Bez ambicji".

Rozgrywany tydzień później mecz rewanżowy 1/4 finału PE z GKS-em był trzecim z rzędu na naszym stadionie. Na dodatek trzecim, który był naprawdę marnej jakości "widowiskiem". Choć ceny biletów nareszcie obniżono do 5 i 10 złotych (jesienią żądano dokładnie tyle samo co na ligę!), i tak nie zapełniono trybun nawet w 1/5. Przez cały mecz na trybunach było cicho, a fani powstrzymywali się od szyderstw. Wyraz swojej frustracji dali jednak po meczu, który przesądził o odpadnięciu drużyny z rozgrywek Pucharu Ekstraklasy. Schodzących do szatni zawodników żegnały okrzyki "Co wy robicie?! Wy naszą Legię hańbicie".

Kolejny mecz w Warszawie odbył się dwa tygodnie później. Tym razem piłkarze stanęli na wysokości zadania i rozgromili Cracovię. Spotkanie, które rozgrywano w Wielką Sobotę, obejrzało niespełna 4,5 tysiąca widzów. Kibice sporo uwagi poświęcili bramkarzowi "Pasów", który niezbyt elegancko zachował się wobec napastnika Legii i już od pierwszych minut miał przechlapane. Fani nabijali się z Cabaja po pierwszej puszczonej przez niego bramce. Jego reakcja nie była zbyt kulturalna, więc kibice "zaostrzyli" swoje podejście i uprzykrzali mu życie do końca meczu. "Nie ma bramkarza, Cracovia nie ma bramkarza, jest tylko Cabaj, w Cracovii jest tylko Cabaj", "Wyjmuj Cabaj, wyjmuj" i "Cabaj ty głupku, hej Cabaj zatańcz przy słupku" - to repertuar wykonywany pod jego adresem. Na trybunach, pomimo protestu, pojawił się nieśmiały doping z górnych sektorów krytej i ten nie ograniczał się do samego skandowania "Legia, Legia". Na koniec fani nie zapomnieli o swoim ulubieńcu i zaśpiewali "Cabaj! Co? Wesołych Świąt".

Mecz z poznańskim Lechem, rozgrywany 26 kwietnia na Łazienkowskiej, był pierwszym od listopadowego pożegnania Żylety, na którym fani prowadzili doping przez 90 minut. Nic dziwnego, że bilety na ten pojedynek rozeszły się już kilka dni przed meczem. W ekspresowym tempie zamontowano gniazdo na sektorze E trybuny przed krytej, z którego "Staruch" mógł prowadzić doping. Ciekawym rozwiązaniem było wywieszenie legijnych płócien nie tylko na ogrodzeniu wzdłuż trybuny krytej, ale i na znajdującej się w budowie dawnej Żylecie. Jako że na stadionie nie byli obecni fani z Poznania, obyło się bez wulgarnych okrzyków pod adresem Lecha. O ile nasz młyn dopingował naprawdę nieźle, to sektory znajdujące się po drugiej stronie honorowej były zdecydowanie ciszej. Niestety po stracie bramki na 1-1, fani jakby stracili werwę, zamiast podwójnie zmobilizować się do pomocy drużynie. W drugiej połowie na sektorach E i F rozciągnięta została sektorówka z herbem, a pod nią odpalono skromne ilości piro. Na dole sektora machano kilkudziesięcioma flagami na kiju.

Zaledwie 3 dni później Legia ponownie przed własną publicznością mierzyła się z Ruchem w półfinale Pucharu Polski. Frekwencja tym razem nie zachwyciła, a wpływ na nią mogła mieć wczesna pora meczu i wysokie ceny wejściówek. Ci, którzy jednak przyszli na stadion, pokazali jak się powinno reagować na straconą przez drużynę bramkę. Doping wtedy zamiast osłabnąć, przybrał na sile. Niestety piłkarze przegrali pierwszy mecz i "finał marzeń" na stadionie Śląskim znacznie się od nas oddalił. Na płocie tym razem wywieszone zostały głównie flagi dzielnicowe. Jako że mecz odbywał się dosyć wcześnie, niektórzy pracownicy budowy nadal pracowali. Inni zaś z konstrukcji przyszłych trybun oglądali zawody. Pod ich adresem kibice skandowali "Robotnicy do roboty". Na sektorze A pojawiło się 32 kibiców Ruchu. Ich wejście na tyle nie spodobało się działaczom Legii, że po meczu rozpoczęli śledztwo mające na celu ustalić w jaki sposób chorzowianie dostali się na obiekt. Posądzeni zostali Piotr Rocki oraz ultrasi i flagowi. Ci drudzy o... handlowanie wejściówkami.

W majowy weekend nie było nam dane wyjechać na wypoczynek, bowiem na sobotę zaplanowany był mecz ligowy z ŁKS-em. Ci, którzy tego dnia stawili się na naszym stadionie, z pewnością nie żałowali swojej decyzji. Choć piłkarze nie prezentowali się efektownie, a spotkanie nie było prowadzone w szaleńczym tempie, to gol strzelony w ostatniej akcji meczu, na dodatek zwycięski, zawsze daje olbrzymią radość. Tak właśnie było w spotkaniu z ŁKS-em, a spora w tym zasługa fanatycznych kibiców, którzy pokazali klasę. Zaraz po przerwie zainicjowana została pieśń "Legia gol allez allez". Fani tak "wkręcili" się, że śpiewali ją nieprzerwanie aż do zakończenia meczu. Im bliżej było końcowego gwizdka, tym poziom decybeli jeszcze bardziej się podnosił. Radość po golu w 94. minucie była szalona! Warto przypomnieć, że na początku spotkania fani odnieśli się do policyjnych prowokacji. Na płocie wywieszony został transparent "STOP policyjnej prowokacji", odnoszący się do słynnej akcji Widelec 741 oraz zajść pod Pałacem Kultury przy okazji demonstracji Stoczniowców. Na trybunach powiewały malowane transparenty Solidarności i słychać było okrzyki pod adresem policji.

Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek legioniści na własnym stadionie podejmowali Polonię Bytom. Przed meczem ultrasi zbierali pieniądze na oprawy, ale na wniosek działaczy, zostali wyrzuceni z puszkami przed stadion. Problemy mieli również flagowi, którym utrudniał życie dyrektor ds. bezpieczeństwa. Ostatecznie, dzięki interwencji wyżej postawionego działacza, wszystkie legijne płótna "weszły" na stadion. Przy okazji tego meczu, na naszym stadionie pojawili się fani z Hagi. Właśnie dla nich skandowane były hasła odnoszące się do Ajaxu, za które później Legia została surowo ukarana. Na trybunie, gdzie zasiada mniej fanatycznej publiczności, wywieszony został transparent (skierowany w stronę fanów) "Stadion to nie teatr, trybuna to nie knajpa, twój głośny doping pomaga drużynie". W młynie zaprezentowana została nasza pierwsza sektorówka "Legia". Po wystrzale petard hukowych nasza niegdyś największa flaga zjechała, a na trybunach zaczęło powiewać parędziesiąt flag na kiju. Później flagami machano jeszcze na dole trybuny. Druga sektorówka "wjechała" na trybuny w drugiej połowie - tym razem była to legijna koszulka. Pod koniec spotkania, podobnie jak na meczu z ŁKS-em, fani śpiewali "Legia gol allez allez". Po meczu piłkarze podeszli pod trybuny i podziękowali kibicom za doping. Po wzajemnych oklaskach fani zapytali zawodników "Kto będzie mistrzem?". Ci odpowiedzieli "Legia". Fani zachęcali piłkarzy, by ci uwierzyli w zdobycie mistrzostwa Polski.

Niestety szanse na "majstra" Legia straciła we Wrocławiu i w ostatniej kolejce grała z Ruchem tylko o zajęcie drugiego miejsca. Tym razem na trybunach nie było kibiców gości, co pozwoliło odetchnąć z ulgą działaczom. Piotr Rocki, podejrzewany o przekazanie zaproszeń klubowych, tym razem żegnał się z klubem. "Chcemy Rockiego, hej Miklas chcemy Rockiego" i "Zostań Rocky, zostań" - skandowali kibice, ale na nic to się zdało - decyzja odnośnie jego przyszłości została podjęta już wcześniej. Przed wejściem na stadion rozdawano ulotki z apelem o przychodzenie na stadion w barwach zawierających tylko i wyłącznie herb z 1957 roku.
Na trybunach legioniści zaprezentowali najefektowniejszą oprawę w ostatnich miesiącach. Składały się na nią transparent, stylizowany na dolny pasek "newsów" (jakby zapętlony) z hasłem "News 24: Przyłapani na dopingu" oraz malowana sektorówka z trzema postaciami i hasłem z szalików NS: "Liberta per gli ultras", ponad którą powiewały flagi na kiju. Gdy tylko sektorówka została zwinięta, na naszej tymczasowej Żylecie odpalonych zostało parędziesiąt rac. Chwilę później sektorówka została raz jeszcze zaprezentowana, a pod nią odpalane były kolejne race. Odpalenie pirotechniki mocno nie przypadło do gustu działaczom, którzy obiecali skrupulatne śledztwo na podstawie zapisu z kamer i skierowanie sprawy do sądu wobec winnych. Doping na tym meczu był całkiem konkretny. Po meczu wzdłuż płotu ustawiła się ochrona, ale na szczęście piłkarzom udało się podbiec do fanów i rzucić im swoje koszulki. Za odpalenie rac na tym meczu, Legia została ukarana grzywną w wysokości 4 tysięcy złotych.



Przyjezdni
Za nami runda, w której na naszym stadionie kibice gości nie byli wpuszczani. Jak wiadomo mecze bez przyjezdnych tracą na wartości, ze względu na brak rywalizacji wśród fanów. Mimo zakazu, w ubiegłym półroczu na Łazienkowską dotarli fani trzech drużyn - Odry, Ruchu i Stali Sanok. W każdym z tych przypadków przyjezdni mieli niemałe problemy z wejściem, w którym pomagali im legioniści. Przede wszystkim, aby dostać się na nasz stadion wymagane są karty kibica i dopiero wówczas można nabyć bilet. Ponadto wpuszczanie gości na sektory gospodarzy mocno nie podobało się naszym działaczom, którzy nakazali uważne kontrole ochronie. Apogeum nerwowości osiągnięto na meczu Pucharu Polski z Ruchem. Chorzowianie jako jedyni zasiedli na sektorze A (Odra i Stal na F) trybuny przed krytej, a ich pojawienie się było przyczyną wewnętrznego śledztwa na Łazienkowskiej.

Żadna z wymienionych ekip nie prowadziła regularnego dopingu, a jedynie ograniczyła się do pojedynczych okrzyków - zaznaczenia swojej obecności. Wytłumaczeniem braku zaangażowania wokalnego są liczby, w jakich udało się wejść przyjezdnym. Pod tym względem najliczniejsi byli chorzowianie, których przyjechało 32. O 8 osób mniej przyjechało z Sanoka, a część ekipy Stali na mecz przybyła prosto z Wielkiej Brytanii. Stal jako jedyna na naszym stadionie wywiesiła swoją flagę.

Największe zainteresowanie w niedzielę
Najwyższą frekwencję w minionej rundzie na naszym stadionie zanotowaliśmy przy okazji meczu z Lechem - 5747 widzów. Najmniej osób obejrzało natomiast rewanżowy mecz 1/4 finału Pucharu Ekstraklasy z GKS-em Bełchatów - zaledwie 1000 widzów. Biorąc pod uwagę dni tygodnia, najwięcej widzów gromadziły mecze rozgrywane w niedziele (dwa), które obejrzało średnio 4985,5 osoby. Najczęściej Legia grała w soboty (cztery razy) i wówczas frekwencja wynosiła średnio 3573 osób/mecz. W piątek legioniści zagrali dwukrotnie - raz w lidze i raz w PE. Szczególnie ze względu na niskie zainteresowanie meczem z GKS-em, piątkowa średnia wyniosła tylko 2788. Najmniejsze zainteresowanie towarzyszyło meczom wtorkowym (1) - 1500 widzów i środowym (1) - 2500. Oba rozgrywane były w ramach Pucharu Polski.

Łącznie wiosenne mecze na Łazienkowskiej obejrzało 33841 widzów, co daje średnią 3649 osób na mecz (nie licząc PE). Jakby nie patrzeć, frekwencja na naszym stadionie była bardzo niska. Jak już wcześniej wyliczałem, zapełnienie trybun na wiosnę wyniosło 58,3%.

Ilość nie idzie w parze z jakością
Choć w minionym sezonie najwięcej widzów na naszym stadionie było na meczach z Lechem i Górnikiem, to nie wówczas prowadzony był najgłośniejszy, zdaniem naszej redakcji, doping. Najlepszą atmosferę na trybunach udało się stworzyć na meczach z ŁKS-em i Ruchem, na których było odpowiednio 3 i 3,5 tysiąca widzów. Jak widać, nie zawsze ilość idzie w parze z jakością. Dopingu z całej rundy nie ma sensu porównywać do rund poprzednich, ze względu na fakt, że tylko na pięciu meczach legioniści prowadzili regularny doping. Z tych pięciu spotkań, najsłabiej wypadł on na meczu z Polonią Bytom (nota 7/10), co i tak można uznać za dobry wynik. Choć najwięcej fanów zgromadził mecz z Lechem, to wówczas mimo że było głośno, kibicom zarzucić można zbyt małe zaangażowanie po stracie bramki przez drużynę. Na szczęście poprawę dało się zauważyć na kolejnym meczu i wsparcie w trudnych chwilach jak najbardziej się opłaciło. Zawodnicy odwdzięczyli się bramką strzeloną w doliczonym czasie gry.

Konflikt nadal niezażegnany
Już w przyszły czwartek na Łazienkowskiej rozegrany zostanie pierwszy mecz nowego sezonu. Na początek w europejskich pucharach. Czego możemy spodziewać się na trybunach? Niestety, wbrew zapowiedziom, obecnie nie prowadzone są żadne rozmowy na linii kibice - działacze. Obie strony nadal nie podpisały porozumienia i nie wiadomo, czy i ew. kiedy znowu siądą do rozmów. Na razie na Legii nadal pozostanie na swoim miejscu gniazdo, które przymocowane zostało na wysokości sektora E. Jak wyglądać będzie współpraca klubu z ultrasami i flagowymi na 10 dni przed pierwszym meczem, nadal pozostaje wielką niewiadomą. Pierwsze spotkanie ligowe przed własną publicznością Legia rozegra w weekend na przełomie lipca i sierpnia, a naszym rywalem będzie Zagłębie Lubin. Mamy nadzieję, że spotkanie nie wypadnie w sobotę 1 sierpnia, bowiem wówczas wielu fanów chciałoby wziąć czynny udział w obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego.

Ceny biletów i karnetów na nowy sezon praktycznie nie uległy zmianie (te były kosmetyczne). To źle wróży frekwencji na naszym stadionie, która ostatnio spadła zdecydowanie poniżej naszych możliwości. Sprzedaż abonamentów rozpocznie się w czwartek i pewnie pod koniec miesiąca będziemy znali odpowiedź na pytanie, czy zainteresowanie kartami wstępu na wszystkie "krajowe" mecze nowego sezonu będzie wyższe niż przed rokiem, czy też nie.



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!