Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Nasz najlepszy wiosenny wyjazd - 1220 legionistów we Wrocławiu - fot. LegiaLive!
Nasz najlepszy wiosenny wyjazd - 1220 legionistów we Wrocławiu - fot. LegiaLive!
Wtorek, 14 lipca 2009 r. godz. 14:56

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Kibicowskie podsumowanie wiosny cz. II

Bodziach

Po podsumowaniu wiosennych meczów przy Łazienkowskiej, czas na przypomnienie naszych wyjazdów w minionym półroczu. Przez ostatnie lata liczby wyjazdowe Legii były mocno ograniczone ze względu na wyjazdy na nielegalu. Wyjazd kończący miniony sezon, do Wrocławia, pokazał jednak drzemiący w nas potencjał. 1200 legionistów na stadionie Śląska, bez żadnego nagłaśniania wyprawy to na pewno wynik godny uwagi.
Prawdopodobnie w najbliższych miesiącach w kwestii wyjazdów nie zmieni się nic. Ze względu na brak porozumienia pomiędzy kibicami a działaczami, fani dalej będą organizować wyjazdy na własną rękę. Jak będzie wyglądać frekwencja na wyjazdach organizowanych przez klub możemy tylko przypuszczać. Jesienią czeka nas przynajmniej 10 meczów wyjazdowych, choć liczymy, że dane nam będzie więcej niż do tej pory pojeździć po Europie (i niekoniecznie na wczasy z rodzinką ;)

Pierwsze wiosenne spotkanie Legia rozgrywała 20 lutego w Bełchatowie. Mecze w Pucharze Ekstraklasy nadal są przez legionistów bojkotowane, więc nikogo nie zdziwił brak zorganizowanej grupy fanów z Warszawy na stadionie GKS-u. Na Łazienkowskiej również nie było chętnych na bilety, więc sektor gości pozostał pusty. Na trybunie za bramką, czyli nowej trybunie rodzinnej, tymczasem pojawiło się kilka osób w barwach Legii bez dopingu.
Tydzień później byliśmy świadkami kolejnych pseudo-derbów stolicy. Nie chodzi już nawet o "grodziskie pochodzenie" rywala, lecz o fakt, że po raz kolejny działacze Polonii wystraszyli się obecności legionistów i zrobili wszystko, żeby ci na stadion nie weszli (m.in. wprowadzając bilety do wolnej sprzedaży po 100 złotych). Fani Legii, mając świeżo w pamięci słynną akcję Widelec, tym razem nawet nie podjęli próby dostania się na stadion większą grupą i mecz na K6 odpuścili zgodnie z zasadą "Bawcie się same" (o nieprzychodzenie na mecz apelowało SKLW). Ostatecznie na Główną weszło parudziesięciu fanów Legii, którzy rozsiani byli po całej trybunie. Gospodarze prawie wypełnili Kamienną i prowadzili przeciętny doping, dość często swoją uwagę skupiając na nieobecnych legionistach. Z oprawy KSP zaprezentowało flagi na kiju oraz 4 transparenty: "Piłka nożna dla kibiców", "Tylko świnie siedzą w kinie", "Stop policyjnej propagandzie" i "W kasie nie może być różnicy. Stadion dla dumy stolicy".

Dwa tygodnie później Legia grała w Białymstoku. Tam, choć sektora gości obecnie nie ma (stadion jest w budowie), na udostępniony nam sektor weszło 250 fanów ze stolicy. To skromna liczba jak na nasze możliwości, ale i warunki uczestnictwa w tym wyjeździe były wyjątkowe, a gospodarze przygotowali dla nas tylko 100 biletów. Na szczęście nikt z przybyłych do Białegostoku kibiców nie miał problemów z wejściem na sektor A1. Na płocie wywiesiliśmy jedną flagę i transparent z pozdrowieniami dla jednego z kibiców. Z dopingiem trudno było się przebić przed dobrze śpiewających białostoczan. W pierwszej połowie było w naszym sektorze słabiutko. W drugiej trochę lepiej. Ciekawą oprawę przygotowali natomiast gospodarze. Składały się na nią wizerunki czterech postaci: delegata PZPN, policjanta, ultrasa oraz młodego piłkarza. Całość opatrzona została hasłem: "Delegat jest wściekły, policji posiłki, a to tylko nasz wkład w rozwój młodzieżowej piłki". Przesłanie dotyczyło pieniędzy, jakie trafiają na piłkę młodzieżową z kar za odpalanie pirotechniki. Oczywiście i przy tej prezentacji nie mogło zabraknąć piro - rac, stroboskopów i ogni wrocławskich.

Kolejny wyjazd miał miejsce do Trójmiasta. Choć Arka oficjalnie nie może przyjmować na swoim stadionie kibiców gości (sektor za bramką jest zamknięty), Arkowcy udostępnili legionistom sektor rodzinny. Tym razem gospodarze zapewnili nam 200 biletów, ale i tak na sektor weszło 50 osób więcej. Legioniści wywiesili jedną flagę - reprezentacyjne płótno, ale do dopingu nie za bardzo się kwapili. Z sektora gości dało się słyszeć w trakcie meczu jedynie kilka głośniejszych okrzyków. Gospodarze rozpoczęli od okrzyku "Nie dla Legii i Warszawy, lecz dla naszej wspólnej sprawy - ITI sp...". W II połowie Arka zaprezentowała oprawę - sektorówkę z okazji okrągłej rocznicy zgody z Zagłębiem Lubin. Po jej bokach powiewały flagi na kiju w barwach obu klubów. Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze szybko uciekli do szatni, nie dziękując fanom za doping. Oczywiście zachowanie graczy nie spodobało się kibicom i niebawem zaczęto wyjaśniać jego powody.

Parę dni później trzeba było podróżować w zupełnie odmiennym kierunku. Choć Sanok niezbyt często znajduje się na naszej "rozkładówce", to wiele osób trasę na stadion Stali pokonywało już po raz drugi. Tym razem zainteresowanie meczem ze strony legionistów było nawet większe niż przed trzema laty i w sektorze gości stawiło się 450 osób. Na płocie wywieszone zostały cztery flagi. Tym razem, w przeciwieństwie wyjazdu do Gdyni, doping prowadzony przez fanów Legii stał na zdecydowanie wyższym poziomie. Na szczęście wyjaśniona została sytuacja z Gdyni i tym razem piłkarze podziękowali fanom za wsparcie. Wypuszczanie z sektora rozpoczęto wyjątkowo szybko - już 10 minut po zakończeniu spotkania.

Półtora tygodnia później czekała nas eskapada w "niezdobyte" dotychczas miejsce. Takie wyjazdy zazwyczaj cieszą się zdecydowanie większym powodzeniem. Jedynym problemem w przypadku meczu w Gliwicach był zamknięty sektor gości. Na szczęście działacze Piasta nie robili żadnych problemów w przyjęciu kibiców z Warszawy... na tzw. tarasie widokowym, czyli miejscu za stadionem. Choć widoczność z tego miejsca jest żadna, najważniejsze, że można było uczestniczyć w wyjeździe i dopingować naszą drużynę. Legioniści na ogrodzeniu wywiesili dwie flagi i prowadzili doping. Ten jednak nie powalał na kolana, mimo wysiłków naszego gniazdowego. W drugiej połowie po odliczaniu odpalona została pirotechnika - 25 rac, stroboskopy i ognie wrocławskie. Fani mieli również powody do radości, bowiem piłkarze zdobyli 3 punkty. Po meczu zawodnicy przedarli się przez zasieki, by dotrzeć pod "sektor" gości i podziękować 400 fanom za przybycie. Choć oglądanie meczu w takich warunkach można uznać za nowatorskie, to mamy nadzieję, że niebawem w Gliwicach stanie pojemny sektor gości z prawdziwego zdarzenia.

7 maja Legia grała rewanżowe spotkanie 1/2 finału Pucharu Polski. Legioniści nadal wierzyli w awans do upragnionego (w tym roku bardziej niż kiedykolwiek, ze względu na zapowiadające się ciekawe kibicowsko widowisko) finału. Niestety 155 osób, które Ruch wpuścił na stadion Śląski (dostaliśmy tylko 60 biletów), nie miało po meczu powodów do radości. Awans do finału wywalczył Ruch i gospodarze jeszcze długo po meczu świętowali triumf. Legioniści tymczasem podziękowali piłkarzom za walkę, ale humory w naszej ekipie nie były najlepsze. Koło nosa przeszedł nam mecz z Lechem na stadionie Śląskim. W czasie spotkania z Ruchem nasz doping, jak na skromną grupę, nie był zły. Jednak z uwagi na fakt, że nasz sektor znajdował się bezpośrednio pod młynem Ruchu (niższa kondygnacja), szanse na zaistnienie mieliśmy mocno utrudnione.

Mecz z Wisłą w Krakowie, można rzec zgodnie z tradycją, odbył się bez naszego udziału. Tym razem przyczyną nieobecności legionistów był brak sektora gości. Na czas budowy nowego stadionu przy Reymonta, dotychczasowy sektor gości przeznaczono dla wiślaków i zdemontowano jego ogrodzenie. Tak więc fani "Białej Gwiazdy" bawili się we własnym gronie. O ile oprawy przez nich przygotowane stały na niezłym poziomie, to doping nie powalał na kolana. Sami wiślacy przyznali, że w drugiej połowie, gdy ich drużyna musiała na trochę cofnąć się do obrony, dopingowali poniżej swojego poziomu. Inna sprawa, że raziły bluzgi pod adresem nieobecnych legionistów. Wiślacy wywiesili transparent "Właściwy adres Euro 2012", ponad którym zaprezentowali kartoniadę "R22". W młynie tymczasem rozwieszono transparent w barwach Wisły "Jesteśmy dumą tego miasta", ponad którym podniesiono kartoniki, które utworzyły hasło ABG. W drugiej połowie wiślacy zaprezentowali transparent podwieszony na dole i górze trybuny z hasłem "Gdzie diabeł mówi dobranoc, tam Wisła mówi dzień dobry", ponad którym zaprezentowano efektowną sektorówkę z pociętych pasów materiału. Na meczu obecnych było kilkunastu fanów Legii incognito.

Na szczęście na ostatni wyjazd w sezonie 2008/09 nie musieliśmy jechać incognito. Zresztą "ukryć" 1200 osób na stadionie mogącym pomieścić 9 razy więcej widzów nie byłoby łatwym zadaniem. Jako że do Wrocławia jechaliśmy po raz pierwszy od kilku lat, a ponadto nasz zespół miał jeszcze teoretyczne szanse na mistrzostwo kraju, wyjazd ten cieszył się sporym zainteresowaniem. Bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki (podobnie było z wejściówkami dla wrocławian). Ci, którzy nie nabyli ich w wewnętrznej dystrybucji, udali się na Łazienkowską, bowiem klubowi udało się "wysępić" 300 wejściówek od Śląska. Ostatecznie w stronę Wrocławia pojechało jeszcze sporo osób bez biletów, które miały nadzieję, że zobaczą mecz ze Śląskiem na żywo. Jak się później okazało sektor gości pomieścił 1220 kibiców, choć pierwsza wysłana pula biletów wynosiła... 700. Sektor za bramką posiada jednak tylko kilkaset krzesełek, zaś pozostali musieli zająć miejsca na okalającej go "łączce". To z pewnością miało wpływ na nasz doping (oczywiście negatywny), który przy takim "stanie posiadania" mógł być jeszcze lepszy. Ale i tak nie było źle. Po raz pierwszy od finału PP w Bełchatowie w koordynacji dopingu pomagały dwa bębny.
Ultrasi na ten mecz przygotowali oprawę nawiązującą do afery korupcyjnej. Na płocie zaprezentowanych zostało pięć postaci "skutecznie", choć niezbyt uczciwie działających w piłce, które Wrocław znają raczej od strony prokuratury. Później wszyscy legioniści założyli czarne opaski na oczy i podnieśli "okratowany" transparent "Wyjazd do Wrocławia". Oprawie towarzyszyły skandowane hasła "PZPN, PZPN..." oraz "Polscy sędziowie...". Choreografię przygotowali również wrocławianie. Później miała miejsce minuta ciszy, o której trochę za późno dowiedzieli się legioniści, przez co zupełnie niechcący została ona przez nas zakłócona. Warto dodać, że na tym wyjeździe fani z Warszawy prezentowali się efektownie - wszyscy ubrani byli w jednakowe białe koszulki z naszym herbem i napisem "Jest tylko jeden...". Choć w przerwie niemal świętowano już zdobycie mistrzostwa Polski (wyniki z innych stadionów były dla nas doskonałe), to niestety po ostatnim gwizdku mieliśmy już pewność - kolejkę przed końcem Legia straciła wszelkie szanse na zdobycie "majstra". Na pocieszenie trzeba przyznać, że na zakończenie sezonu udał nam się naprawdę konkretny wyjazd.



Nasza średnia wyjazdowa na wiosnę była tylko niewiele lepsza niż w rundzie jesiennej. Za Legią podróżowało średnio 446 osób, biorąc pod uwagę 4 mecze ligowe i 2 w Pucharze Polski. Pod względem ilości wyjazdów dawno już nie przyszło nam jeździć na tak niewiele spotkań. Gdyby jednak dodać do tego zamknięte sektory gości w Białymstoku, Gdyni i Gliwicach, gdzie weszliśmy dzięki uprzejmości gospodarzy, tak naprawdę pozostałby nam zaledwie... jeden wyjazd do Wrocławia.

Wyjazdy ponad stan, doping poniżej poziomu
Trzeba zauważyć, że w minionym półroczu pod względem liczebności wypadaliśmy całkiem nieźle. Nawet jeśli liczby nie robią na nikim wrażenia, to trzeba pamiętać, że na każdy mecz jechało nas sporo "ponad stan". Najwięcej osób pojechało w ciemno do Wrocławia. Co ciekawe, na wszystkie wyjazdy udało się wejść całej naszej grupie, co należy uznać za sukces, szczególnie organizatorów wyjazdów. O ile liczebność, a właściwie stosunek liczby fanów do ilości przyznanych biletów, wypada bardzo korzystnie, to nasz doping był zdecydowanie poniżej naszych możliwości. Właściwie ani razu nie było mocnego pierd...nięcia - od pierwszej do ostatniej minuty. Runda z najwyższą notą wyjazdową 7 już dawno nam się nie przytrafiła.
Najgłośniej dopingowaliśmy Legię w Sanoku i we Wrocławiu. W tym ostatnim można się było jednak pokusić o jeszcze lepszy śpiew, szczególnie po stracie bramki na 1-1. Zdecydowanie najsłabiej w tej klasyfikacji wypadła wyprawa do Gdyni, gdzie legionistów słychać było tylko kilka razy. Zdecydowanie poniżej możliwości pokazaliśmy się także w Białymstoku i Gliwicach. Oby w nowym sezonie fani mieli więcej zapału do dopingu, bo ten wykonywany na najwyższym poziomie był zawsze naszym znakiem rozpoznawczym.

Oceniając doping gospodarzy na stadionach, na których gościliśmy w minionej rundzie, najlepiej prezentowali się, naszym zdaniem, fani Jagiellonii i Ruchu (PP). Najsłabiej natomiast wypadli kibice Polonii, Arki, Wisły i Stali Sanok (nota 6/10).

Symboliczne oflagowanie
Jeśli spojrzeć na oflagowanie sektora gości, to na wiosnę mieliśmy ograniczone pole do popisu. Na większości stadionów wpuszczano nas na niewielkie sektory, gdzie wywieszaliśmy po jednej (B-stok, Gdynia, Chorzów) - dwie flagi (Gliwice). Cztery nasze płótna zawisły w Sanoku, gdzie na więcej nie pozwalał niewielki płot wokół sektora. Najlepiej pod tym względem zaprezentowaliśmy się we Wrocławiu, gdzie rozwieszonych zostało 11 legijnych flag, co i tak w porównaniu z wyjazdami sprzed paru lat nie jest niczym nadzwyczajnym.

Odległości jakie mieliśmy do pokonania nie były przesadnie duże, choć tak naprawdę nie trafił nam się ani jeden bliski wyjazd. Podróżowaliśmy głównie w weekendy i w różnych kierunkach - raz na Podlasie, raz nad morze, a także na Górny i Dolny Śląsk oraz Podkarpacie. Na najbliższy wyjazd trzeba było pokonać 200 km (Białystok). Na kolejne dwa niespełna 300 kilometrów w jedną stronę - 290 do Chorzowa i 296 do Gliwic (zgodnie ze stanem licznika ;) Najdalej mieliśmy do Sanoka (360 km), gdzie udało się 450 osób, z czego część z podkarpackich fan-klubów. Średnio na jeden wyjazd trzeba było pokonać ok. 302 km w jedną stronę (łącznie 2268). Jako ciekawostkę można podać, że fani, którzy jeszcze w tym miesiącu pojadą na mecz do Gruzji, przejadą półtora raza więcej niż w całej rundzie wiosennej!

Oprawa we Wrocławiu
Także pod względem prezentowanych opraw miniona runda nie należała do najbardziej okazałych. Nie może to jednak dziwić, ze względu na warunki, w jakich w większości przypadków przyszło nam jeździć. Zazwyczaj priorytetem pozostawało dostanie się całej grupy na stadion i nikt nie zaprzątał sobie głowy oprawami, które w 200-300 osób i tak nie miały szans "olśnić". Jedyna oprawa zaprezentowana została we Wrocławiu i nawiązywała do afery korupcyjnej w naszym kraju. Całość wykonana została przejrzyście. Wcześniej na meczu w Gliwicach legioniści odpalili trochę pirotechniki, a jako że fani stali poza stadionem, klub z Łazienkowskiej za odpalenie rac, strobo i OW nie został ukarany.

Jeśli zaś chodzi o oprawy gospodarzy, to te miały miejsce na połowie spotkań z Legią. Najlepiej pod tym względem wypadli fani Jagiellonii, których oprawa najbardziej przypadła nam do gustu (szczególnie pod względem merytorycznym). Nieźle ultrasowali także wiślacy (aż 3 prezentacje) i fani Śląska. Oprawa Polonii na pierwszym wiosennym meczu potwierdziła obecny potencjał grupy ultras na K6, a ten nie jest zbyt wysoki.

Co w nowym sezonie?
Jak będą wyglądały wyjazdy w kolejnym sezonie na razie nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że kilka klubów nadal nie będzie na swoje obiekty wpuszczać fanów przyjezdnych (w tym również Legia). Wiadomo, że kibiców nie wpuści także Lech (ani we Wronkach, gdzie grać będzie do końca września, ani w Poznaniu, gdzie występować będzie od października), Wisła (która w rundzie jesiennej będzie grała w Sosnowcu), Jagiellonia (brak sektora gości na czas budowy stadionu) i prawdopodobnie Cracovia (która raczej nie będzie występować na swoim stadionie). Nie wiadomo również jak będzie wyglądało przyjmowanie przyjezdnych na stadionie Polonii, bowiem na razie zapowiedziane prace nie zostały wykonane i klub z Konwiktorskiej może ponownie przeciągać rzekomy remont sektora (za który odpowiada WOSiR). Niewiadomą pozostaje również otwarcie sektorów na stadionach Arki i ŁKS-u (o ile ten w ogóle zagra w ekstraklasie).
Na szczęście oba kluby, które wywalczyły awans do ekstraklasy (nie liczymy Widzewa, bo czy ten będzie grał, na razie nie wiemy) należą do wyjątków i przyjezdnych przyjmują. Dane więc nam będzie obejrzenie stadionów Korony i Zagłębia Lubin. Szczególnie ten ostatni będzie gratką dla kibiców, zwłaszcza dla tych pamiętających wysłużony lubiński moloch. Sektor gości na Dialog Arenie wydaje się również wystarczająco pojemny jak na potrzeby większości ekip naszej ligi.

Niewiadomą pozostaje również organizacja legijnych wyjazdów. Klub jeszcze parę miesięcy temu liczył na współpracę pod tym względem z SKLW. Działacze z Łazienkowskiej liczyli, że właśnie Stowarzyszenie oficjalnie zorganizuje wyjazd do Wrocławia, ale przed meczem obie strony nie zdołały podpisać porozumienia, więc wszystko było po staremu. Niestety kilkutygodniowa przerwa w rozgrywkach została zmarnowana i na razie nie zmieniło się nic. Wydaje się więc, że na wyjazdy będziemy nadal jeździć dobrze nam znanym sposobem - na nielegalu.

W rundzie jesiennej czeka nas 8 ligowych wyjazdów - Kielce lub Gdynia, Wodzisław, Wrocław, Białystok, Gliwice, Sosnowiec (Wisła), Bełchatów i Lubin. Najciekawiej zapowiada się ten do Sosnowca na mecz z Wisłą (7 listopada). Choć "Biała Gwiazda" nie będzie mogła na stadion Ludowy wpuszczać przyjezdnych, brak sympatyków Legii na tym meczu wydaje się po prostu niemożliwy. Ponadto ciekawie zapowiadają się spotkania we Wrocławiu (12 września) i Lubinie (12 grudnia). Do tego dojdzie prawdopodobnie jeden mecz w 1/16 finału Pucharu Polski, gdzie najchętniej trafilibyśmy jakiegoś "egzotycznego" przeciwnika.

Jeszcze większe nadzieje pokładane są w europejskich pucharach, które zawsze cieszyły się sporym prowadzeniem. Niestety z losowania pierwszego przeciwnika nie możemy być zadowoleni. Rywal Legii nie jest bowiem ani atrakcyjny kibicowsko, ani sportowo, a dojazd na miejsce nie dość, że kosztowny, będzie na pewno katorgą (mowa o fanach wybierających się w podróż samochodem - a takich nie brakuje).

Co przyniesie nam nowy sezon przekonamy się już niebawem. Oby tym razem nasi gracze awansowali w europejskich pucharach jak najdalej, a my czekamy na bardziej przyjazne losowanie kolejnych rund...

Kibicowskie podsumowanie wiosny cz.I



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!