Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Legioniści w Bełchatowie - fot. Woytek
Legioniści w Bełchatowie - fot. Woytek
Niedziela, 25 września 2011 r. godz. 00:51

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Relacja z trybun: Kiedy gra ukochana drużyna...

Bodziach

Piłkarze Legii w końcu wygrali, a my mogliśmy pośpiewać przez kilka minut pieśń "Hej sialala, Legia dziś trzy punkty ma...". Mimo że w Bełchatowie byliśmy już po raz n-ty, tradycyjnie liczba biletów przyznana legionistom okazała się niewystarczająca. Obok europejskich wypraw, takie wypady też mają swój klimat. Relacja z trybun

Fani Legii do Bełchatowa pojechali samochodami. Sporo zamieszania wprowadzały remonty na "katowickiej", ale jak się okazało, nie taki diabeł straszny. Co prawda trzeba było jechać wolniej, ale raczej nikt nie jechał 4-5 godzin, jak przestrzegali regularni "drajwerzy".

Za mały sektor gości
Wjazd do miasta był wyjątkowo luźny. Właściwie policja zupełnie odpuściła sobie pilnowanie kibiców, a legioniści w wielu miejscach wokół stadionu paradowali w sporych grupach w barwach. Przed kasami miejscowych totalne pustki. Jak się później okazało, podobnie było na stadionie. Jedyne do czego można się przyczepić, to stosunkowo wolne wpuszczanie na sektor gości. A było nas raptem 384. Strach pomyśleć, ile czasu wchodzilibyśmy w kilkakrotnie większej grupie. Z drugiej strony, żadnych problemów przy wejściu nie było.

Obraz nędzy i rozpaczy
Widok młyna gospodarzy - na oko 120-osobowego - to obraz nędzy i rozpaczy. A jeszcze niedawno bełchatowianie potrafili wystawić naprawdę liczny młyn, a stadion pękał w szwach. Czyżby słabsze wyniki powodowały taki odpływ "najwierniejszych", a może ekstraklasa się już przejadła? Nie nasza sprawa. Tym bardziej szkoda jednak, że gospodarze nie przeznaczą dla nas choćby całej trybuny za bramką, bo zarobiliby na pewno więcej. U nas chętnych na wyjazdy nigdy nie brakuje. Początkujący wyjazdowicze znajdowali przeróżne wymówki w domu. Nam najbardziej spodobała się opcja jednodniowego biwaku. Ależ ci rodzice bywają naiwni ;).

Szału nie było
Nasz doping był, jaki był. Raz lepszy, raz gorszy. Szału nie było, ale najgorzej też nie. Stać nas na więcej, to pewne. W pierwszej połowie kilka razy udało się nam głośniej pośpiewać kilka piosenek i chyba z przebiciem się przez młyn gospodarzy nie mieliśmy problemów. Tym bardziej, że nawet w momentach "zmiany płyty" z naszej strony ledwo było słychać co śpiewa GKS.

Chwała bohaterom września
Gospodarze wywiesili transparent poświęcony tym, którzy walczyli za wolną Polskę. Obok hasła "Chwała bohaterom września" znajdowały się przekreślone swastyka i sierp i młot. Legioniści, a później cały stadion, skandowali "Cześć i chwała bohaterom!", a później odśpiewano (przynajmniej w naszym sektorze) hymn narodowy. Patriotyczna postawa kiboli komuś była nie na rękę, bowiem ochrona zerwała transparent kibiców GKS-u, co spotkało się z natychmiastową reakcją z naszej strony, a także pozostałych trybun gospodarzy. GKS odbił w końcu transparent z rąk chyba średnio rozgarniętych ochroniarzy i ten wisiał już do końca meczu. Poza tym bełchatowianie machali kilkunastoma flagami na kiju i zaprezentowali szarfy. Chociaż dopingowali przez cały mecz, sam widok ich młynka pokazywał obecną formę kibiców.

Kiedy gra ukochana drużyna...
My w II połowie mieliśmy dobre momenty. Parę razy próbowaliśmy śpiewać na dwie strony sektora i taka wewnętrzna rywalizacja wychodziła nam nie najgorzej. Podobnie jak "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina...". Chociaż szkołę mało kto musiał opuścić akurat w sobotę, to niejeden z nas musiał wziąć dzień wolny w robocie i opuścić rodzinę na tych kilkanaście godzin. Ale gdy gra Legia "wszystko to nie obchodzi dziś mnie".

W końcu naszym piłkarzom udało się strzelić bramkę, co wywołało olbrzymią radość w naszych szeregach. Już do końca meczu trzymaliśmy poziom. Przez kilka minut śpiewaliśmy "Hej sialala, Legia dziś trzy punkty ma...", a po drugiej bramce wyginaliśmy śmiało ciało. Po meczu piłkarze podziękowali nam za wsparcie, część z nich rzuciła w trybuny swoje koszulki, zaśpiewaliśmy wspólnie "Warszawę" i po kilkunastu minutach mogliśmy udać się na nasz parking.

Kilku z nas miało jeszcze okazję posmakować gry na głównej płycie stadionu GKS-u, co chyba nie byłoby możliwe na żadnym innym stadionie w ekstraklasie. Takie wyjazdy mają jednak swoje uroki. W drodze powrotnej policja tradycyjnie pozamykała stacje w obawie przed hordami kiboli, pozbawiając możliwości zarobku właścicieli stacji... i po paru godzinach wróciliśmy do stolicy z jednego z naszych najbliższych wyjazdów.

Przed nami dwa mecze przy Łazienkowskiej, a później dwutygodniowa przerwa przed wyjazdami do Chorzowa i Bukaresztu.


Frekwencja: 2300
Kibiców gości: 384
Flagi gości: 4

Doping GKS-u: 6
Doping Legii: 7


przeczytaj więcej o: , ,


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!