Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
2017-03-03  Zagłębie Lubin - Legia Warszawa, kibice, goście - fot. Mishka / Legionisci.com
2017-03-03 Zagłębie Lubin - Legia Warszawa, kibice, goście - fot. Mishka / Legionisci.com
Niedziela, 5 marca 2017 r. godz. 21:54

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Relacja z trybun: Powrót na ligowy szlak

Hugollek, źródło: Legionisci.com

Na pierwszy ligowy wyjazd w tym roku kalendarzowym przyszło nam się udać do Lubina. Ostatni raz na stadionie przy ul. Skłodowskiej-Curie gościliśmy w drugiej połowie lutego ubiegłego roku. Wówczas do miedziowego miasta udała się tysięczna grupa legionistów. Tym razem, zarówno przez kiepski termin meczu, który wypadł w piątkowy wieczór, jak i w wyniku pustek w kibicowskich portfelach, dokonanych przez wyjazd do stolicy Holandii, na podróż do województwa dolnośląskiego zdecydowała się ok. 470-osobowa grupa fanów ze stolicy.

Do Lubina jechaliśmy wspólnie samochodami. Na szczęście wycieczka na „kraniec świata” nie była już tak doskwierająca jak miało to miejsce jeszcze kilka lat temu, kiedy to przejazd zajmował ok. 7 godzin. Jako że dość późno dotarliśmy na przygotowany dla nas parking, nie wszystkim udało się wejść na trybuny sektora gości równo z pierwszym gwizdkiem sędziego i to mimo że wpuszczanie odbywało się naprawdę sprawnie. Z tego względu przez ponad 10 minut meczu w ogóle nie prowadziliśmy dopingu. Przed rozpoczęciem meczu miejscowi upamiętnili Edwarda Kiciora – wieloletniego zawodnika i działacza lubińskiego Zagłębia.



Gdy cała nasza grupa znalazła się już w narożniku obiektu, rozpoczęliśmy nasz wokalny koncert od okrzyku "wojnaaaa" i naszej wyjazdowej przyśpiewki. Zdecydowanie najlepiej, najdonośniej i najdłużej skupialiśmy się na wykonywaniu „Ole, ole, ole, ola” oraz melodyjnej wersji „Jesteśmy zawsze tam”. Oprócz tych utworów w naszym repertuarze nie zabrakło m.in. „Ja kocham Legię, ooooo”, „Dziś zgodnym rytmem”, hitu z Wiednia czy „Legia gol, allez allez”. Pozdrowiliśmy także wszystkie nasze zgody. Skandowaliśmy także hasło „Precz z komuną” i "Janusz Waluś". Pod koniec pierwszej połowy na naszych trybunach dosłownie zawrzało, bowiem Vadis Odidja-Ofoe zagrał piłkę do Thibaulta Moulina, a ten skierował ją do bramki lubinian. Po chwili radości odśpiewaliśmy „Mistrzem Polski jest Legia” i domagaliśmy się od naszych zawodników kolejnych trafień.

Z naszej perspektywy doping gospodarzy stał na dość przeciętnym poziomie, ale mimo to ich okrzyki były kilka razy słyszalne w naszym sektorze. Wzmagały się zwłaszcza wtedy, kiedy zawodnicy Zagłębia kierowali futbolówkę do naszej bramki. Tego dnia „Miedziowi” zaprezentowali na swoich trybunach oprawę, na którą składały się: sektorówka z wizerunkiem rozwścieczonego kreta trzymającego racę, po lewej stronie którego znajdowały się ceramiczny dzban i herb miasta Bolesławca, transparent „Dla nas nieważne są wyniki – 30 – fanatyzm trwalszy od ceramiki” oraz racowisko z trzydziestu czerwonych flar. Choreografię wykonał, czego nietrudno było się domyślić przez stosowne dopiski na sektorówce, fanklub Zagłębia z Bolesławca, którego członkowie chcieli w ten sposób uczcić trzydziestolecie jego powstania. W drugiej połowie lokalsi wywiesili jeszcze transparent: „Miejski Klub Bokserski – Energetyka Lubin zawsze z nami!”.

fot. Mishka / Legionisci.com

W zajmowanym przez nas sektorze zawisło osiem flag: „Jelonki”, „Jesteśmy Waszą Stolicą”, „Czaszka”, „Legia Warszawa” ze skandynawskim krzyżem, „1916”, „CWKS”, mała „Legia Warszawa” na czarnym tle i „Miasto Stołeczne Warszawa”. Warto dodać, że w naszym sektorze pojawił się transparent skierowany do Andrzeja Fonfary, który w weekend walczył z Chadem Dawsonem – „Andrzej Fonfara – tylko zwycięstwo Bracie!!!”

Skromne prowadzenie „Wojskowych” pozwalało optymistycznie zapatrywać się na drugą połowę pojedynku. Niestety, nasi piłkarze początkowo mocno zawodzili. Mimo że zagrzewaliśmy ich do niezłomnej walki, niespodziewanie stracili bramkę. Jej autor Arkadiusz Woźniak doczekał się antyowacji z naszej strony/ Mając nadzieję, że wpadka naszych grajków była jedynie chwilowa, śpiewaliśmy „My kibice z Łazienkowskiej”. Do momentu bramki powstrzymywaliśmy się z ubliżaniem fanom miejscowych. Ci jednak, podbudowani celnym trafieniem ich zawodnika i nie wytrzymawszy ciśnienia, zaczęli nas prowokować, więc nie zostaliśmy im dłużnyni i głośno krzyknęliśmy: „dzisiaj Zagłębie dostanie ch... po gębie”. Chwilę później Zagłębie zdobyło bramkę. Na szczęście sędzia jej nie uznał. Zdaliśmy sobie sprawę, że musieliśmy coraz mocniej motywować do wytężonej gry naszych piłkarzy i dlatego nie tylko śpiewaliśmy „Jazda z k...” czy „Legio, klubie Ty nasz”, lecz także takie hity jak „Do boju, Legio marsz!” czy „Legia, Legia, Legia, Legia gooool”. Chwilę później znowu zamarliśmy na moment, kiedy wydawało się, że lubinianie pokonali Malarza. Jednak sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Wściekli kibice Zagłębia usłyszeli od nas: „taki ch...!”. Osiem minut przed końcem Maciej Dąbrowski wykorzystał zamieszanie w polu karnym Zagłębia i zdobył bramkę dającą legionistom prowadzenie. Wówczas bez chwili zastanowienia zaśpiewaliśmy hymn naszego klubu, po czym uskutecznialiśmy wersję „Ole, ole, ole, ola” z siadaniem i wstawaniem. Nie omieszkaliśmy odnieść się do miejscowych, dla których nasz gol stanowił chyba bolesny, bokserski cios. „Coście tak cicho...?” – pytaliśmy ironicznie. Nie minęło kilka minut, a Sebastian Szymański jako trzeci pokonał Martina Polacka. W tamtym momencie wiedzieliśmy już, że wygraną mamy w kieszeni. „Dzisiaj Zagłębie dostało ch... po gębie” i „Tak to już bywa, że Legia z k... wygrywa” – darliśmy się z całej siły. Jako że część zniecierpliwionych i zniesmaczonych wynikiem miejscowych zaczęła przedwcześnie opuszczać trybuny, krzyczeliśmy „Paaaazie, pazie na razie!” i „Idźcie do domu, my nie powiemy nikomu!”

fot. Mishka / Legionisci.com

W końcu sędzia Przybył zagwizdał po raz ostatni, a my już oficjalnie mogliśmy się cieszyć z trzech punktów. Gdy po chwili nasi zawodnicy podeszli przed nasz sektor, wspólnie zaśpiewaliśmy „Ole, ole, ole, ola” i „Mistrz, mistrz, Legia mistrz!” Nagrodziliśmy ich również należytymi brawami, ale aby nie zapomnieli, że nie zadowolimy się jednorazową wygraną, zaśpiewaliśmy „Walczyć, trenować, Warszawa musi panować!”. Po nieco ponad dwudziestu minutach pozwolono nam opuścić stadion i wszyscy skierowaliśmy się na parking, by wspólnie udać się w drogę powrotną. W dobrych nastrojach w stolicy zameldowaliśmy się po czwartej nad ranem.

Przed nami pojedynek z Wisłą Kraków. Już teraz zapraszamy wszystkich na Estadio WP w niedzielę 12 marca na godzinę 18:00.

Frekwencja: 10892
Goście: 470
Flagi gości: 8



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!