Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Michał Pazdan, Rafał Wolski i Vadis Odjidja-Ofoe - fot. Mishka / Legionisci.com
Michał Pazdan, Rafał Wolski i Vadis Odjidja-Ofoe - fot. Mishka / Legionisci.com
Wtorek, 21 marca 2017 r. godz. 12:13

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Punkty po meczu z Lechią

Qbas, źródło: Legionisci.com

Legia wygrała w Gdańsku 2-1 i przegoniła w tabeli Lechię. Tę samą Lechię, która jeszcze w październiku miała nad mistrzem Polski 12 punktów przewagi. Teraz to „Wojskowi” są dwa „oczka” nad gdańszczanami, ale wciąż jeszcze nie wdrapali się na fotel lidera. Ten zajmuje Jagiellonia, która o punkt wyprzedza ekipę Jacka Magiery. Warto też przy tym zaznaczyć, że Legia Magiery ma lepszy bilans w meczach z bezpośrednimi rywalami o krajowy tytuł.

1. Ale fajnie! Legia wiosną w lidze legitymuje się bilansem 4-1-1. Mogłoby być lepiej, zwłaszcza, że porażka u siebie z ostatnim wówczas w tabeli Ruchem to przykre doświadczenie. Nie ma jednak co narzekać. Pod wodzą Magiery „Wojskowi” rozegrali 16 meczów, wygrali 12, a po dwa zremisowali i przegrali. Wyszli przy tym z niesamowicie trudnej grupy Ligi Mistrzów i zagrali dwumecz z Ajaxem. Łącznie w sezonie rozegrali już 42 spotkania. Lech ma ich zaś 32, a Jagiellonia i Lechia po 28. Inni, lepsi piłkarze grają w Warszawie? Oczywiście, ale też wykonują jednak inny zawód niż pozostali ligowcy. W Gdańsku legioniści nie zachwycili formą i ponownie było to do przewidzenia. W zeszłym tygodniu znów bowiem ciężko trenowali. Mimo wszystko jednak zrobili po prostu swoje i zwyciężyli.

2. Prezenterzy. Legioniści wygrali, bo potrafili, w przeciwieństwie do gospodarzy, skorzystać z prezentów jaki otrzymali od rywali. Mam tu na myśli przede wszystkim gola na 1-2, gdy Maloca idealnie wystawił piłkę Kucharczykowi. Lechia zaś nie umiała skonsumować upominków, jakie otrzymała m. in. od Hlouska w 70. minucie, czy Dąbrowskiego w 77. minucie. Może jeszcze do tego nie dojrzała? Ale z drugiej strony, kiedy, jak nie teraz, dojrzeć do wygrywania kluczowych spotkań mają ponad trzydziestoletni gracze jak bracia Paixao, Krasić, Wawrzyniak, Wojtkowiak, Mila, że o Peszce nie wspomnę?

3. Fazy meczu. Spotkanie w Gdańsku w dużym skrócie wyglądało tak: przewaga Legii, kopanina, polowanie na kości, wyrówna gra, dłużyzna, gol dla gospodarzy, rozdrażnieni legioniści, wyrównanie, dominacja Legii, przewaga Lechii, dominacja Lechii, Legia nie może wyjść z połowy, a jak już wychodzi to strzela na 1-2, spokojna końcówka. O ile w pierwszej połowie mogliśmy narzekać na zapasy w środku pola i brak sytuacji podbramkowych, o tyle po zmianie strony oglądaliśmy już futbol na najwyższym ligowym poziomie.

4. Niezniszczalny Kucharczyk. No cóż mogę powiedzieć? Nie jesteśmy i nie będziemy kumplami, ale jak strzelił na 1-2, to razem z synkiem wyskoczyliśmy z radości. Wejście na plac gry Michała, który przecież dopiero co wyleczył kontuzję, nie zapowiadało niczego dobrego. Wydawało się, że to li tylko rozpaczliwa próba ratowania wyniku jedynym napastnikiem/skrzydłowym, jaki był na ławce. Nie oszukujmy się, „Kuchy” miał dużo szczęścia, ale trzeba zaznaczyć, że w obu sytuacjach zachował się jak urodzony napastnik. Znajdował się w miejscach, w których być powinien i bez problemów posyłał futbolówkę do siatki. Należy też oddać Magierze, że go nie skreślił, tylko szukał mu miejsca w drużynie. I w końcu znalazł. Nawet jeśli było to nieco z konieczności.

5. Fałszywa „dziewiątka”. Wydawać by się mogło, że taktyka z Radoviciem grającym na szpicy powinna zostać zmodyfikowana. Rywale są już na nią gotowi, zostawiają mało miejsca naszemu najlepszemu strzelcowi, odcinają go od podań i ten musi cofać się po piłkę, zostawiając przy tym strefę obronną rywala bez atakującego. Z drugiej jednak strony model ten daje trenerowi większe pole manewru w sytuacjach analogicznych do tej w Gdańsku, tj. gdy zespół przegrywa. Póki bowiem Necid i Chukwu nie są gotowi do gry, a jedynym rezerwowym napastnikiem jest Kucharczyk, to szkoleniowiec musi mocno główkować nad planem gry w ofensywie.

6. Momenty zawieszenia. Trener Magiera wspominał, że w pewnym momencie meczu mieliśmy poważne problemy z wyprowadzeniem piłki spod własnej bramki. I to przez proste błędy naszych piłkarzy, nawet bez szczególnej presji gospodarzy. Rzeczywiście, bodajże trzy razy po 70 minucie w wyniku takich zagrań byliśmy bliscy straty gola. Najgroźniej było, gdy Wolski, po tym, jak otrzymał futbolówkę od Dąbrowskiego, wpadł w pole karne i trafił w słupek. Pojawiały się też problemy z ustawieniem w grze defensywnej, czego najlepszym przykładem sytuacja z 72. minuty, po której swojej szansy nie wykorzystali bracia Paixao. Zresztą popatrzcie na zdjęcia – regularnie powtarzający się problem w Legii. Trzech graczy zbiega do jednego Wawrzyniaka, z czego dwóch gubi swoje pozycje. Moulin nie wraca za F. Paixao, a Hlousek nie przesuwa do Portugalczyka, by naprawić błąd kolegi. W efekcie mamy groźny strzał Marco i dobitkę niekrytego Flavio, który miał bardzo dużo miejsca.

fot. Canal
fot. Canal+

7. Prawa noga Hlouska. Pewnie wszyscy to zauważyliśmy, ale pora to wprost powiedzieć: Czech nie umie grać prawą nogą. Gdy rywale blokują mu możliwość rozegrania lewą staje się nagle bezradny, co z kolei powoduje nerwowość w poczynaniach. W Gdańsku nie tylko prawą nogą wbił piłkę do bramki, ale we wspomnianej 70. minucie fatalnie skiksował i zamiast wybić futbolówkę nadał jej taką rotację, że spadła pod nogi Krasicia, który obsłużył podaniem M. Paixao i ten wyszedł sam na sam z Malarzem. Ogólnie Adam przeciwko Lechii spisał się dobrze, ale jego problemy z grą prawą nogą zaczynają ściągać na nas poważne kłopoty.

8. RADOcha. Legia po meczu ponownie ekspresyjnie dała wyraz swej radości z siódmego z rzędu zwycięstwa na wyjeździe. Uwagę na siebie zwrócił, zazwyczaj jednak dość oszczędny w wyrażaniu emocji, Radović. Serb był jednym z wodzirejów zabawy w szatni. Wygrana w Gdańsku musiała być dla niego szczególnie ważna.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB


przeczytaj więcej o: , ,


Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!