Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Konrad Michalak i Sebastian Szymański - fot. Mishka / Legionisci.com
Konrad Michalak i Sebastian Szymański - fot. Mishka / Legionisci.com
Piątek, 21 lipca 2017 r. godz. 10:00

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Punkty po rewanżu z IFK Mariehamn

Qbas, źródło: Legionisci.com

Po rewanżu można być bardzo zadowolonym. Legia nie tylko zrobiła swoje i pewnie awansowała do 3. rundy eliminacji Ligi Mistrzów, dokonała tego w bardzo przekonujący sposób, a przy tym oszczędzając siły na kolejne spotkania. 6-0 to wynik bardzo rzadko spotykany w Warszawie. Dość powiedzieć, że w XXI wieku „Wojskowi” wygrali w tym stosunku dopiero po raz piąty.

1. Radość z wygranej. Nawet jeśli mistrzowie Finlandii są w głębokim kryzysie, nawet jeśli wywodzą się ze słabej ligi i sami też nie są wirtuozami, to zawsze 6-0 jest wynikiem, który należy szanować. Jeśli rywal się nadstawia, trzeba umieć to wykorzystać. Legia potrafiła, a co najważniejsze, Legia chciała wygrać. Nie deprecjonujmy naszych sukcesów. Niech oczywiście nie przysłaniają nam rzeczywistości, ale dajmy sobie ten luksus, by się z nich przez chwilę pocieszyć. M. in. po to się gra w piłkę nożną, by radować się ze zwycięstw. A w legijnym środowisku często, w mojej opinii zbyt często, wracamy do meczów poprzednich i tego co przed nami. Sami psujemy sobie święto, jakim jest zwycięstwo 6-0. To już oczywiście historia, ale środowy wieczór należał do nas i tyle.

2. To idzie młodość? No niestety jeszcze nie i wygląda na to, że jeszcze długo nie. Trener Magiera dał szansę gry w pierwszym składzie kilku młodym zawodnikom, a po przerwie pojawił się kolejny. Zagrali Makowski, Moneta, Szymański, a z ławki wszedł Michalak. Makowski zagrał słabo. Źle wszedł w mecz, podawał niedokładnie, tracił piłki. Przede wszystkim grał ociężale, był wolny i zagubiony. Zupełnie nie radził sobie w strefie, za którą odpowiadał. Moneta zaś robił dużo wiatru, był widoczny od początku, wywalczył rzut karny, ale też zmarnował dwie doskonałe okazje strzeleckie. Trudno powiedzieć, by do siebie przekonał i uznać, że zasłużył na kolejne szanse w I składzie. Szymański zaś niby miał asystę przy golu samobójczym i sam trafił na 5-0, ale po nim chyba oczekiwaliśmy najwięcej. Chcieliśmy, by wziął odpowiedzialność za kreowanie gry, by był liderem. Na to jednak za wcześnie. „Szymi” zbyt często chował się za plecami doświadczonych kolegów, a najlepiej prezentował się, gdy inni brali grę na siebie. A tak nie może grać „dziesiątka”. Najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Michalak. On akurat dobrze zaczął od kilku dynamicznych dryblingów, popisów szybkościowych. Można nawet powiedzieć, że Moneta zabrał mu asystę, gdy z paru metrów trafił prosto w bramkarza. Potem jednak młody skrzydłowy nieco zgasł, ale paradoksalnie w końcu zdobył gola i ustalił wynik na 6-0. Młodzież parła do przodu do końca, bardzo chciała się pokazać, ale duża w tym zasługa Hamalainena, który robił co mógł, by otworzyć drogę do bramki swym młodszym kolegom.

3. Czyste konto. Niby nic, bo to „tylko” mistrz Finlandii, ale zero po stronie strat w dwumeczu, to rzecz niespotykana w nowożytnej historii Legii na tym etapie eliminacji. Początek lipca, to reguły były wpadki lub mordęgi przynajmniej w jednym spotkaniu. Tym razem poszło nad wyraz gładko – 9-0 w dwumeczu. Niemniej należy pamiętać, że niefrasobliwość naszych defensorów, zwłaszcza na początku spotkania, mogła doprowadzić do utraty bramki. Irytował zwłaszcza Jędrzejczyk, którego zwrotność, ale i chyba koncentracja były na niskim poziomie, ale zawodził też środek pola, który wydawał się być zaskoczony agresywną grą gości. Na szczęście w tym momencie było już 1-0.

4. Pożegnalny gol Guilherme? Legia prowadziła 1-0, bo FANTASTYCZNEGO gola strzelił „Gui”. Uważam, że było to jedno z najpiękniejszych trafień od czasu otwarcia nowego stadionu. Niestety, może być to pożegnalne trafienie Brazylijczyka, któremu za pół roku kończy się kontrakt i już teraz może związać się umową z nowym pracodawcą. Guilherme chce zarabiać 2x więcej niż dostaje obecnie (ok. 250 tys. euro rocznie). Legia oferuje mu 350 tys. i podobno jest to jej ostatnie słowo. Z jednej strony jest to racjonalne, bo trudno ot tak dawać 100% podwyżki zawodnikom. Z drugiej jednak, skoro gracze pokroju Chukwu dostają 550 tys. euro rocznie, to nie ma co dziwić się „Cygankowi”, który jest jednak jedną z wiodących postaci, że chce zarabiać na poziomie Nigeryjczyka. Guilherme najlepiej gra w piłkę, gdy ma głowę wolną od problemów. Wiosną tak nie było, bo menadżer omamił go wizją wielkich pieniędzy, jakie może zarobić gdzie indziej. Być może rzeczywiście tak się stanie. Czy szkoda? Na zastępcę trzeba będzie wydać poważne pieniądze i pewnie dać mu kontrakt na poziomie, jakiego oczekiwał „Gui”. Brazylijczyk zaś, to, było nie było, czołowy zawodnik klubu i ligi, obeznany z klimatem panującym na Legii, dobrze znającym realia, a do tego lubianym przez wszystkich. Następca zawsze będzie jednak niewiadomą, bez względu na to ile euro zostanie wydane. Szkoda więc.

5. Z „Mąki” będzie chleb. Co do tego nie miałem wątpliwości, ale potwierdzenie przyszło szybko. Reprezentant Polski szybko zaadoptował się w Legii i zaczyna odciskać swe piętno na grze drużyny. W środę posłał kilka doskonałych podań, m. in. asystował przy golu na 3-0, jak również dobrze wywiązywał się ze swych obowiązków w destrukcji. Warto przy tym podkreślić, że środkowym pomocnikom Legii było o tyle łatwiej, bo goście przez dłuższy czas grali nieroztropnym pressingiem i zostawiali mnóstwo miejsca w środku pola. Jedyne co drażniło, to strzały Mączyńskiego. Te bowiem lądowały w trybunach.

6. Powroty. Do wyjściowego składu wrócili Pazdan i Kucharczyk. Reprezentant Polski, wedle teorii spiskowych, miał już w Legii nie grać, ponieważ wywiera presję na klubie, by ten pozwolił mu odejść. Tymczasem prawda jest taka, że „Pazdek” był ostatnio przeziębiony, a i przy Łazienkowskiej nikt go na siłę nie trzyma. Jeśli Michał może mieć do kogoś pretensje, do raczej do osób reprezentujących jego interesy, które nie są w stanie znaleźć mu klubu zaspokajającego jego ambicje sportowe i finansowe. Natomiast „Kuchy” zagrał po długiej nieobecności spowodowanej kontuzją i zdobył dwie bramki. Trudno jednak ocenić, że zagrał dobrze. Niemniej, jako „dziewiątka” zrobił swoje i za to brawa.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!