Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
Piątek, 28 lipca 2017 r. godz. 09:16

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Punkty po meczu z FK Astana

Qbas, źródło: Legionisci.com

Pierwsza porażka w eliminacjach europejskich pucharów od 5 lat stała się faktem. Mimo nie najlepszej formy legionistów, mało kto jednak spodziewał się, że wydarzy się to już w Kazachstanie. Wynik 1-3 nie oddaje tego, co działo się na boisku, ale to już nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, że stawia nas w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżem.

1. Bardzo głupia porażka. Każde trafienie gospodarzy było zaskoczeniem, nie tylko dlatego, że nie wynikało z ich przewagi, ale przede wszystkim sytuacje te wydawały się być łatwe do zażegnania. Niestety, tylko się wydawały. Przy tym graliśmy bardzo nieodpowiedzialnie, zwłaszcza w środku pola. Notowaliśmy masę strat, właściwie wszyscy podawali niedokładnie. Przy czym znów tylko momentami potrafiliśmy narzucić swój styl gry i opanować strefę w środku pola. Nawet, gdy w drugiej połowie rozgrywaliśmy pikę dość swobodnie, to mieliśmy kłopoty z przedostaniem się do strefy ataku. Udawało się to wyłącznie wtedy, gdy przyspieszaliśmy grę, wrzucaliśmy trzeci bieg. Legia jednak robiła to zbyt rzadko. Grała za wolno i biegała za wolno. Irytowała niefrasobliwością, zwłaszcza, że gospodarze zagrali dość prosty futbol. A najlepszym podsumowaniem tezy tego punktu jest gol na 3-1, który padł w doliczonym czasie gry, po kontrataku, przy wyniku 2-1, niezłym przed rewanżem w Warszawie.

2. Bez odpowiedzi. Ataki Astany opierały się na szybkości i przebojowości dwóch zawodników: Kababangi i Twumasiego, na co przecież Legia musiała być przygotowana. Mimo tego, do końca meczu, obaj gracze stanowili duże zagrożenie. W II połowie zgarniali niemal każdą piłkę wybitą nawet na oślep z defensywy i kontratakowali. Jak to wytłumaczyć? Jak wytłumaczyć stratę każdej z trzech bramek? 1-0? Kiks Dąbrowskiego, nieudane wybicie głową przez Moulina i Kababanga, mimo obecności dwóch stoperów, przyjął piłkę na 12 metrze pola karnego, obrócił się i strzelił między nogami obrońców. 2-0? Majewskij ośmieszył Moulina, zawinął go na bardzo prosty zamach i zaskoczył Malarza precyzyjnym uderzeniem. 3-1? Kuriozum. Jak to możliwe, że w doliczonym czasie gry po raz któryś w tym meczu straciliśmy piłkę po teoretycznie łatwym podaniu po ziemi do kolegi z drużyny (błąd Mączyńskiego)? Na dodatek w takim momencie w ogóle nie byliśmy zorganizowani w defensywie, dwaj boczni obrońcy byli w drugiej strefie na połowie rywala, a dwaj defensywni pomocnicy w fazie ataku. Natomiast Dąbrowski został ograny przez Kababangę jednym zwodem i nie sfaulował w środku pola? Ta kontra mogła i powinna być skasowana jeszcze w zarodku, zwłaszcza, że to nie była pierwsza taka akcja Astany. Trudno zrozumieć też słabą formę kilku graczy. Moulin i Hlousek mogą być zmęczeni jeszcze po poprzednim sezonie, ale to co wyprawia Jędrzejczyk jest prawdziwą katastrofą. Zimą bardzo cieszyliśmy się, że wrócił. Miał dać jakość, zadbać o atmosferę w szatni, a przy tym stanowić alternatywę na każdej pozycji w defensywie. Wiosnę miał przeciętną, a momentami i słabą. Kiepsko też wszedł w nowy sezon. W Kazachstanie zaś był najgorszy na boisku. Był łatwo ogrywany, głównie przez to, że brakowało mu zwrotności, a w ofensywie nie tylko nie było z niego pożytku, ale nawet nie umiał dobrze podać i przez swą niedokładność narażał zespół na kontrataki. Piłka przy nodze po prostu mu przeszkadzała. Dlaczego „Jędza” zawodzi? I to pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Możemy się tylko domyślać.

3. Fatalna organizacja gry obronnej. Legia wiosną stała defensywą. Zespół świetnie się bronił. Wprawdzie mało strzelał, ale też prawie nie tracił bramek, a jeśli już, to po stałych fragmentach gry. Latem w 6 meczach mistrzowie Polski stracili już 8 goli. O jednego mniej niż w Ekstraklasie przez całą rundę. W Astanie rywale aż trzykrotnie pokonali Malarza, ale nie można winy zrzucać na obrońców, choć każdy z nich ma swoje za uszami (najlepszy był Pazdan, który, choć nie spisał się najlepiej przy pierwszej bramce, to parokrotnie wysokiej klasy interwencjami ratował zespołowi skórę). Zawiedli środkowi pomocnicy – Moulin i Mączyński. Obaj pozostawiali odkryte strefy przed polem karnym, źle się ustawiali i nie nadążali za rywalami, w wyniku czego gubili krycie. Nie pomagali również boczni pomocnicy. Nagy harował w I połowie, ale nie wytrzymał tempa i po przerwie zgasł. Guilherme odwrotnie – był niewidoczny, by wrócić do gry po zmianie stron. Ale niestety też nie na cały okres. W każdym razie wszyscy wyżej wymienieni nie wywiązali się w stopniu dostatecznym ze swych obowiązków w defensywie. Zostawiali za dużo przestrzeni na własnej połowie, zwłaszcza przy kontratakach, które siały spustoszenie. Astana kontrowała zawsze tak samo i niemal zawsze Legia nie była w stanie się temu przeciwstawić. Nie wierzę, że Magiera nie miał rozpracowanego przeciwnika. Dlaczego więc piłkarze nie zrealizowali założeń? Vide: punkt 2.

4. Czy można było zagrać bezpieczniej? Nie wiem, czy lepiej, pewnie nie, ale jestem przekonany, że można było zminimalizować ryzyko porażki. Wystarczyło wystawić środek pola w składzie z Mariehamn. Z Kopczyńskim, Mączyńskim i Moulinem. Oczywiście teraz to łatwo się mądrzyć. Trener musiał podjąć decyzję przed meczem i uznał, że Hamalainen po ostatnich występach zasłużył na grę od 1. minuty. Fin jednak rozczarował. Był mało widoczny, nie potrafił utrzymać się przy piłce, nadać rytmu grze zespołu. Miał dwa kluczowe podania, ale koledzy nie potrafili zrobić z nich użytku. Tymczasem to opanowanie środka pola, było rozstrzygające w tym meczu. Nasi zawodnicy nie sprostali zadaniu. Wariant z „Kopą” wydaje się dawać więcej komfortu w tyłach. Jestem oczywiście świadomy, że Michał nie dokonałby cudów, ale wierzę, że jego zdolności przewidywania rozwoju gry, ustawiania się w grze obronnej i asekuracji kolegów byłyby bardzo przydatne. Bardziej niż jałowy Hamalainen. Tylko, że to wiemy dopiero teraz.

5. Jak trwoga to do … „Kuchego”! Kucharczyk w Kazachstanie miał dwie doskonałe okazje do zdobycia gola. Obie zmarnował, ale w końcu i tak zapracował na uznanie, bo asystował przy trafieniu Sadiku (tak naprawdę, to jestem przekonany, że próbował z ostrego kąta strzelić do bramki). Oczywiście gol kontaktowy bardzo mnie ucieszył, ale po chwili naszła mnie konstatacja, że lata mijają, zmienia się drużyna, klub, jego władze, ba, odszedł nawet Kuba Rzeźniczak, a na koniec zawsze i tak to „Kuchy” musi ratować nam skórę. Tak było w Moskwie w 2011 r., w Trabzonie w 2014 r. i kilku innych meczach europejskich pucharów (Edynburg, Warszawa w rewanżu z Dundalk). Gość, który dopiero co wrócił po kontuzji, a jeszcze niedawno był na wylocie z klubu. Kucharczyk jest, jaki jest. Dużo mu brakuje do wirtuoza piłki, ma też trudny charakter, ale liczby mówią za nim: 272 mecze i 56 bramek w barwach Legii. Legenda. Ciekawe, niektórzy kibice pokładają nadzieje na korzystne rozstrzygnięcie rewanżu z Astaną w innym rekonwalescencie – Radoviciu, który też jest legendą „Wojskowych” (365/90). Pisałem już o tym w poprzednich „Punktach po meczu”, że jeszcze sezon ratować będą nam „Rado” i „Kuchy”. Nie sądziłem jednak, że będą musieli robić to już na początku sierpnia.

6. Uwaga! Znów mamy napastnika. Ciężko o jakieś wyraźne pozytywy po spotkaniu w Kazachstanie, ale do nich zaliczyć można grę Sadiku. Albańczyk strzelił 2 gole w ciągu nieco ponad 130 minut, w trakcie których grał dla Legii. To oczywiście bardzo dobry wynik, ale jeszcze bardziej cieszy jego zachowanie w polu karnym. Widać, że to prawdziwy napastnik. Jest pracowity, skutecznie szuka sobie pozycji, z której będzie mógł uderzyć na bramkę, ma też instynkt. Jeszcze nie zawsze znajduje zrozumienie wśród kolegów, ale już teraz daje im alternatywę zakończenia ataku. I po tym, co widziałem w Astanie, podanie do Sadiku jest często najlepszym rozwiązaniem. Podoba mi się też jego podejście do gry – nie odpuszcza, jest pazerny na wygrywanie, strzelanie bramek, zależy mu na sukcesach. Jeśli to się nie zmieni, będziemy mieli wiele pożytku z reprezentanta Albanii.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!