Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com
Poniedziałek, 7 maja 2018 r. godz. 16:15

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Punkty po meczu z Jagiellonią

Qbas, źródło: Legionisci.com

Legia nie wykorzystała szansy, by odskoczyć wiceliderowi i zaledwie zremisowała w Białymstoku. Był to już czwarty mecz z rzędu, w którym warszawianie nie byli w stanie wygrać z Jagiellonią (bilans 0-2-2). W żadnym z tych spotkań na zwycięstwo nie zasłużyli i podobnie było w niedzielę. Rywalizacja stała na bardzo niskim poziomie, chyba najniższym od kilku lat. "Wojskowi" wciąż jednak pozostają liderem ligi.

1. „Dobry remis nigdy nie jest zły”. Niemal równo rok temu taki podtytuł miał jeden z punktów w „Punktach po meczu” z … Jagiellonią. Wówczas też zremisowaliśmy w Białymstoku 0-0 i mogliśmy być zadowoleni z takiego rezultatu, bo zagraliśmy słabo. Podobnie było i tym razem. Remis pozwolił legionistom utrzymać dwupunktową (w zasadzie to tylko 1 punkt, bo Lech był wyżej w tabeli po rundzie zasadniczej) przewagę nad wiceliderem z Poznania. Wprawdzie mogliśmy po cichu liczyć na wygraną, bo przecież gospodarze przegrali 4 z ostatnich 5 meczów, ale patrząc na przebieg spotkania możemy się cieszyć, że nie wróciliśmy na tarczy. Szczęśliwie „Jaga” była słaba. Gorzej, że „Wojskowi” jeszcze gorsi. Na szczęście klasowa drużyna potrafi się uratować nawet jak mecz nie wychodzi. Szanujmy więc ten punkt.

2. Niepokój. Szacunek do punktu jest, ale niepokój pozostaje. Po serii 4 zwycięstw wydawało się, że Legia nabrała wiatru w żagle, na których szczęśliwie dopłynie do mistrzostwa Polski, zwłaszcza że u rywali flauta. Na Podlasiu jednak nie wiało. Poprzednie wygrane zamazały nieco obraz. Graliśmy bowiem z drużynami przeżywającymi wówczas mniejsze lub większe kryzysy (Górnik, Korona, Wisła) albo po prostu słabymi (Arka). Gdy przyszło zmierzyć się z w miarę poukładaną, choć przecież też mającą swoje kłopoty, Jagiellonią, to okazało się, że legioniści nie istnieją w ofensywie. Tymczasem przed nami mecze ze stabilną Wisłą Płock, odrodzonym (?) Górnikiem, no i w Poznaniu. Jesteśmy liderem, ale po tym co pokazaliśmy w Białymstoku nie możemy czuć się komfortowo. Z drugiej jednak strony, każdy w lidze wolałby być na naszym miejscu, prawda?

3. Bezradność. Legia w całym meczu nie oddała celnego strzału. Co gorsze, do przerwy nie oddała go w ogóle! To pierwsza taka sytuacja w tym sezonie, a sądzę, że jest to ewenement w dłużym okresie. Byliśmy całkowicie bezradni w ofensywie. Nie stanowiliśmy żadnego zagrożenia dla gospodarzy, którzy nie tylko mają zgrany duet pewnych stoperów, ale i ponownie byli dobrze przygotowani na próby Legii. Mistrzowie Polski nie tyle przegrali walkę o środek pola, co jej nawet nie podjęli, a przecież gospodarze nad wyraz mocno nie naciskali. Stąd wzięły się nasze problemy w ofensywie, bo nie było nikogo, kto pokierowałby grą. Znowu!

4. Stabilne tyły. O ile z przodu nie istnieliśmy, o tyle w defensywie zespół radził sobie zupełnie dobrze. Ogromna w tym zasługa duetu Pazdan – Astiz, którzy na tyle skutecznie zabezpieczali tyły, że Jagiellonia oddała tylko jeden celny strzał na bramkę Malarza. Pozostałych 12 było niecelnych, ale właściwie żaden nie był nawet bliski celu, a i okazji podbramkowych nie mieli. Już jakiś czas temu pisałem, że kluczem do mistrzostwa będzie defensywa, podobnie jak było w zeszłym roku. Jeśli tu legioniści nie zawiodą, to powinno się ułożyć po naszej myśli.

5. Plan? Trener Klafurić zapowiadał, że będziemy dominować na murawie. Pisałem na Twitterze, że to niepotrzebne „jozakowanie”, bo wszystko zależy, jak ułoży się mecz. Oczywiście skończyło się na słowach. Wydawało się bowiem, że Legia wyszła na boisko bez planu, zdezorientowana, nie wiedząca co ma robić i chcąca tylko przetrwać bez straty gola. Znów próbowaliśmy wychodzić do fazy ataku przechodząc na system 3-2-3-1-1 (albo podobną mutacją w środku), gdzie za wyprowadzanie piłki ze strefy pierwszej (obrony) odpowiadał Remy, ale białostocczanie byli na to przygotowani. Odcinali naszym linie podań więc piłka często krążyła między defensywnymi graczami Legii. Wydaje się też, że tym razem trener nie całkiem trafił ze składem. Wspomniany Francuz grał ociężale, jakby miał sztywne nogi, Hamalainen był zupełnie niewidoczny, został wyłączony z gry, a włączyć się do niej nie potrafił, Kucharczyk podobnie, Szymański przegrał 17 spośród 19 pojedynków, a Niezgoda już w przerwie zszedł z kontuzją. Klafuriciowi nie wyszły też zmiany w II połowie (w przerwie akurat dobrze wybrał Philippsa, który pomógł uporządkować bałagan w środku pola), bo wpuszczenie Radovicia i Eduardo jeśli nie pogorszyło, to na pewno nie polepszyło naszej drużyny w ofensywie. Co więcej, „Rado” zanotował przy tym dwie niezwykle groźne straty na własnej połowie (po pierwszej z nich Philipps faulem uratował skórę jemu i drużynie). Eduardo tradycyjnie nie pokazał kompletnie nic. Jeśli jednak założyć, że Legia pojechała po remis, a wcale nie jest to wykluczone, to ten plan został zrealizowany.

6. Suma wszystkich wad. Na tle w miarę silnego rywala (było nie było 3. miejsce w tabeli) wyszły wszystkie wady Legii: wolne rozgrywanie, problemy szybkościowe i kondycyjne (np. wiele razy brakowało oskrzydlenia ataku przez Vesovicia), brak kreatywności i dynamiki, nieradzenie sobie z pressingiem. Nie tylko oddaliśmy raptem 1 niecelny strzał w meczu, ale nie zawiązaliśmy nawet dobrej akcji, po której moglibyśmy mieć szansę na stworzenie zagrożenia. Martwi zwłaszcza aspekt kondycyjny, bo nieprzygotowanie w tym zakresie sprawia, że nie tylko przegrywamy pojedynki szybkościowe i mamy mniej siły do biegania (a przecież niedawno jeszcze Legia słynęła z końskiego zdrowia), ale również wpływa na opóźnienie reakcji, a co za tym idzie na celność podań. Przy spóźnionych ruchach ma się mniej czasu na podjęcie decyzji co dalej z piłką. Zawodnik więc spieszy się, by nie stracić, wkrada się nerwowość i w efekcie często zagrywa niedokładnie. Legia potrafi płynnie grać, gdy przeciwnik jej specjalnie nie przeszkadza (vide: finał PP). Problem pojawia się, gdy rywal nie daje czasu.

7. Co było fajne? Solidarność piłkarzy z kibicami, którzy nie zostali wpuszczeni na mecz, wynik, postawa defensywy, z duetem Pazdan – Astiz na czele, uporządkowanie gry w II połowie, niezła zmiana Philippsa.

8. Co było słabe? Niewpuszczenie kibiców Legii na mecz, bowiem kolejny raz klub Jagiellonia nie potrafił zorganizować bezpiecznej imprezy masowej z udziałem fanów z Warszawy, forma pomocników, problemy kondycyjne, zmiany po przerwie, brak waleczności, kilka decyzji sędziego Musiała, chamski faul Bezjaka na Pazdanie i reakcja rezerwowego Novikovasa, który prymitywnie oklaskiwał kolegę.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!