Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com
Piątek, 9 sierpnia 2019 r. godz. 15:48

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Punkty po meczu z Atromitosem

Qbas, źródło: Legionisci.com

Legia po raz trzeci z rzędu zremisowała 0-0 i jest to pewnie jedna z najdłuższych serii bezbramkowych wyników w historii klubu. Jednakże ten remis, w kontekście rewanżu w Atenach, jest najlepszym z możliwych, ale jednak niedosyt pozostał. „Wojskowi” przecież, choć zagrali najlepiej w sezonie, zakończyli mecz bez zwycięstwa. Jak na razie bilans w tym sezonie to 3-4-1.

1. Jeszcze bez odpowiedzi. Wierzyłem, że to spotkanie może nam wiele wyjaśnić w kwestii formy Legii, realizacji pomysłu na grę trenera i umiejętności poszczególnych piłkarzy. Niestety, pełnej odpowiedzi na razie brak. Przede wszystkim dlatego że nie wygraliśmy, choć byliśmy w tym meczu zespołem lepszym, który stworzył sobie dużo więcej okazji. Mimo tego nie wygraliśmy. Ponadto, Atromitos dopiero co skończył szykować się do sezonu i ewidentnie było widać, że przyjechał do Warszawy po remis, który zresztą osiągnął. To co jest jedynie pewne, to to, że legioniści mogą awansować dalej i wcale nie jest to niemożliwe, jak sugerowali niektórzy dziennikarze. Co wiemy jeszcze? Ano to, że trener Vuković miał pomysł na to spotkanie. „Wojskowi” wiedzieli, że Grecy są w innym momencie przygotowań do sezonu, mają jeszcze ciężkie nogi, brakuje w ich grze dynamiki. Nasz szkoleniowiec postawił więc na grę szybkimi podaniami po ziemi, często z wykorzystaniem skrzydeł, bo wiadomym było, że przeciwnicy zagęszczą środkową strefę na przedpolu „szesnastki”. Co ważne, nasi skrzydłowi nie zawsze szukali wrzutek w pole karne, po których piłka miała trafiać do Kulenovicia, ale starali się grać kombinacyjnie, zagrywać z obrębu jego bocznych linii. Brakowało w tym wycofania na 16-18 metr, co zdaje się zauważył Vuković, bo Carlitos po wejściu na boisko często pozostawał właśnie w tych okolicach, czekając na podania. W mojej ocenie przy takiej grze przydałby się zawodnik pokroju Cafu, zawodnik mający niezłe uderzenie z dystansu, potrafiący zaatakować w drugim tempie. Martins i Antolić nie mają takiego strzału, a Gwilia do takich okazji nie dochodził. Potwierdziło się też, że Legia ma problem ze skutecznością i nienadającą się do europejskich pucharów „dziewiątkę”. Oby z tej wiedzy trener zrobił użytek w rewanżu. Na razie wygląda to trochę tak, jakby Vuković zdał pisemną maturę na 3+. Przed nim jeszcze ustny pod Akropolem. Czekamy na 5.

2. Legia lepsza. Z czysto kibicowskiego punktu widzenia, to przyjemnie było wreszcie oglądać mecz, w którym to nasza drużyna dominuje, nawet jeśli ma problem z wykończeniem akcji. Do tego zespół walczył na całego, a wydaje się, że tego brakowało w poprzednich meczach. Oczywiście w Atenach czekają nas inne warunki klimatyczne, Atromitos też pewnie już zdąży złapać świeżość, ale czwartkowy mecz poprawił nastroje i odbiór drużyny u kibiców.

3. Marni piłkarze marnują nawet dogodne okazje, dobrzy wykorzystują nawet te nieoczywiste. Legia dwukrotnie trafiła w poprzeczkę po rzutach wolnych, a także nie wykorzystała przynajmniej trzech dogodnych sytuacji z gry. Może to przez atmosferę tego spotkania? Na stadionie miało się wrażenie, jakbyśmy grali co najmniej o awans z grupy Ligi Europy, a nie w przedbiegach eliminacji do tych rozgrywek. Oczywiście takie podejście ma swoje uzasadnienie, wszyscy przy Łazienkowskiej są złaknieni choćby najmniejszego sukcesu, ale może gracze, zwłaszcza ci bez doświadczenia w europejskich pucharach, nieoswojeni z takim klimatem, nie dźwignęli ciężaru oczekiwań? I stąd te zmarnowane okazje? A może należy stwierdzić, że mamy zwyczajnie za słabych zawodników? Zresztą dobrym piłkarzom presja zwykle nie pęta nóg, bo są pewni swej wartości, a radzenie sobie z nią jest elementem piłkarskiego rzemiosła. Co nie znaczy, że ci nasi nie mogą stać się lepsi, zbliżyć się do poziomu, jaki reprezentowali ich poprzednicy w Legii. Powtórzę się: ta drużyna powstaje w boju, gracze też zyskują swoje doświadczenia, które mogą zaprocentować.

4. Graliśmy na warunkach rywali? Atromitos przyjechał do Warszawy po 0-0. Ich trener miał świadomość przewagi motorycznej Legii, wynikającej choćby z rytmu meczowego. Greccy zawodnicy zagrali więc bardzo ostrożnie, zagęszczając środek pola, czego kosztem było oczywiście otwarcie bocznych sektorów, z których legioniści stwarzali największe zagrożenie. Wydaje się, że było to świadome działanie, bo zawodnicy z Aten znali słabość napastnika „Wojskowych”, a jednocześnie siłę swoich rosłych środkowych obrońców. Przy czym Atromitos nie dał się zepchnąć do głębokiej defensywy, ciągle był dobrze zorganizowany i spokojny. Wyglądał jakby nawet wynik 0-1 nie był dla nich problemem. Z drugiej jednak strony nie ulega wątpliwości, że choć Grecy wywieźli „swój” wynik, to Legia powinna była ten mecz wygrać i to przynajmniej 2-0. Nie wszystko więc szło zgodnie z planem gości spod Akropolu, a legioniści, choć z niemałym trudem, potrafili sobie poradzić z ich zasiekami obronnymi.

5. Obiecująca współpraca na bokach. Dawno nie widziałem, by boczni obrońcy Legii współpracowali ze skrzydłowymi tak dobrze, jak w meczu z Atromitosem. Szczególnie w ofensywie, gdzie zarówno rozpędzony Vesović (w końcu bardzo dobry mecz!), jak i Rocha byli bardzo aktywni. Ich szerokie obiegi przy liniach bocznych umożliwiały też skrzydłowym ścinanie do środka i otwierały możliwości zakończenia możliwości strzałem albo wrzutką. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić na ile ta dobra gra wynikała z wysokiej formy naszych, a na ile była efektem taktyki gości, którzy zostawiali otwarte korytarze na skrzydłach.

6. Dwie skały w obronie. Legia pozostaje jedyną drużyną rywalizującą w eliminacjach do europejskich pucharów, która jeszcze nie straciła gola. Majecki pozostaje niepokonany już od pięciu spotkań, w których zresztą nie miał zbyt wiele pracy. Co godne podkreślenia, znakomicie prezentującemu się od początku sezonu Jędrzejczykowi zaczął dorównywać Lewczuk i na dziś ta para wydaje się być naszą największą sportową wartością. Przeciwko Grekom, podobnie jak Śląskowi, zagrali bez zarzutu.

7. Przeciwległy biegun Kulenović. Całkowicie odmiennie prezentuje się nasza „dziewiątka”. Przy czym nie tylko ma problemy ze skutecznością, ale również z właściwym ustawieniem się w polu karnym, wyczuciem tempa akcji, ruchliwością i startem do piłki. Jeśli dodamy do tego słabą grę głową i słabość fizyczną, co szczególnie było rażące na tle silnych, choć przecież niezbyt dobrych piłkarsko stoperów Atromitosu, to można skonstatować, że Chorwat ma problemy ze wszystkim, co nie powinno stanowić większego kłopotu dla niezłego napastnika. Znamienne, że schodzącego „Kule” pożegnały gwizdy. Czemu więc trener Vuković ciągle stawia na tego zawodnika kosztem Carlitosa? Nie umiem udzielić odpowiedzi na to pytanie. Mogę natomiast powiedzieć, co mi się wydaje na podstawie tego co można usłyszeć przy Łazienkowskiej. Carlitos gra bardzo egoistycznie, nie dostrzega kolegów, najważniejszy jest jedynie on. Nosi przy tym głowę bardzo wysoko i trudno trenerom zmienić jego nawyki. Nie jest przy tym w najwyższej formie, bez względu na to, na jakiej pozycji gra i przeciw komu. Cała sytuacja przypomina nieco historię z Orlando Sa, z tą różnicą, że nic mi nie wiadomo, by Hiszpan bumelował na treningach. I gdybym to jednak ja miał decydować, to mimo wszystko stawiałbym na Carlitosa. Decyduje jednak Vuković i widocznie ma swoje powody.

8. Na czym opierać nadzieje na awans? Forma Legii zwyżkuje. Poza tym dobrze wyglądamy w grze obronnej. Do tego tercet środkowych pomocników Martins, Antolić i Gwilia na tle Greków prezentował się więcej niż solidnie, a przecież Vuković ma jeszcze w zanadrzu Cafu. Do tego ostatni kwadrans meczu pokazał, że jak Atromitos zaatakuje większą liczbą piłkarzy, to nie jest wielkim wyczynem dla legionistów odebrać im piłkę we wczesnej fazie ataku (środkowa tercja boiska) i wyprowadzić kontratak, a u siebie Grecy z pewnością dłużej będą chcieli przebywać w ofensywie, więc okazji dla nas nie powinno brakować. Po trzecie wreszcie: „Wojskowi” mają dużo czasu na przygotowanie się do tego spotkania, również na regenerację, co może być kluczowe ze względu na prawdopodobne upały. Jak widać, tych powodów do optymizmu jest kilka.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!