Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Tomas Pekhart cieszy się z gola - fot. Woytek / Legionisci.com
Tomas Pekhart cieszy się z gola - fot. Woytek / Legionisci.com
Niedziela, 25 kwietnia 2021 r. godz. 19:24

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Wymęczone zwycięstwo zbliża do mistrzostwa

Mishka, źródło: Legionisci.com

W meczu 27. kolejki Ekstraklasy Legia Warszawa wygrała na wyjeździe z Lechią Gdańsk 1-0. Spotkanie nie należało do najciekawszych, nie mieliśmy okazji oglądać zbyt wielu sytuacji bramkowych, a jedyny gol padł po rzucie karnym podyktowanym za faul na Luquinhasie.

Początkowe minuty spotkania były bardzo spokojne i wyrównane. Żadna z drużyn nie stworzyła sobie ciekawej sytuacji. W 11. minucie gospodarze wykonywali pierwszy w tym meczu rzut rożny, ale i wówczas nie stworzyli zagrożenia pod bramką Artura Boruca. W 12. minucie mieliśmy pierwszą niezłą akcję Legii. Po rzucie rożnym piłkę na linii pola karnego przejął Filip Mladenović, oddał strzał, a Dusan Kuciak wybił piłkę poza boisko. 8 minut później dobrze zapowiadającą się akcję zmarnował Bartosz Kapustka. Pomocnik Legii wychodził prawą stroną, jednak jego strzał był zupełnie nieudany. Kolejne minuty przyniosły mało widowiskową grę w środku boiska, dużo podań i brak sytuacji bramkowych dla żadnej z drużyn. Dopiero w 33. minucie legioniści oddali celny strzał, ale i tym razem bez efektu bramkowego. W 37. minucie na uderzenie głową zdecydował się Tomas Pekhart, jednak został zablokowany. Do końca regulaminowych 45 minut nie wydarzyło się już nic zasługującego na uwagę. Pierwsza połowa tego spotkania bardzo rozczarowała - była nieciekawa, nieatrakcyjna dla oka i przede wszystkim nie doczekaliśmy się na groźne sytuacje.

W przerwie trener Legii zdecydował się na dokonanie jednej zmiany - w miejsce Andre Martinsa wszedł Rafel Lopes. Nie wpłynęło to jednak na obraz gry. Dość powiedzieć, że główną atrakcją początku drugiej części gry był gęsto sypiący śnieg, który błyskawicznie pokrył murawę. Sędzia nakazał więc wymianę piłki na pomarańczową. W 55. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Flavio, ale bardzo się pomylił. To był jedynie przerywnik w tej monotonii, którą mieliśmy okazję oglądać. W 59. minucie mieliśmy chyba najlepszą sytuację dla Lechii - Mateusz Hołownia pomylił się, co bezlitośnie wykorzystał Flavio. Wbiegający napastnik Lechii posłał piłkę z ostrego kąta w kierunku bramki, ale trafił jedynie w słupek. W 62. minucie dobre podanie otrzymał Mladenović, zbiegł w kierunku linii końcowej, dośrodkował, jednak obrońcy wybili futbolówkę na rzut rożny. Stały fragment nie przyniósł zagrożenia po bramką Lechii. W 68. minucie w polu karnym przewrócił się Luquinhas, faulowany przez Malocę. Legioniści głośno domagali się rzutu karnego, sędzia musiał skorzystać z pomocy VAR i ostatecznie wskazał jedenastkę. Pewnym egzekutorem okazał się jak zwykle Tomas Pekhart. W 77. minucie źle interweniujący Mateusz Wieteska niemal skierował głową piłkę do własnej siatki. 3 minuty później Josip Juranović dobrze zagrał piłkę z prawej strony przed bramkę, jednak żaden z jego kolegów nie zamknął tej akcji. Chwilę później przed szansą stanął Rafael Lopes, ale piłka po jego uderzeniu została tylko wybita na rzut rożny. W 83. minucie Artur Boruc źle wyszedł z bramki, piłka zmierzała obok bramki, ale zwolniła na śniegu i było niebezpieczeństwo, że dopadnie do niej jeden z piłkarzy Lechii. Boruc szybko musiał wracać, wybił piłkę, a Zwoliński wpadł jeszcze w słupek i bardzo mocno ucierpiał w wyniku tego zderzenia.

W 89. dobry strzał z pola karnego oddał Lopes, jednak Kuciak był na posterunku. Sędzia Jarosław Przybył doliczył 6 minut do drugiej części spotkania. Lechia zmarnowała jeszcze doskonałą sytuację na wyrównanie, a potem niewiele się już wydarzyło na boisku i Legia mogła się cieszyć z wymęczonego zwycięstwa.



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!