Załamany Artur Jędrzejczyk - fot. Mishka / Legionisci.com
Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Tylko i aż remis
Wiśnia, źródło: Legionisci.com
Niedzielne spotkanie Legii z Lechem dostarczyło sporo emocji. Drużyny podzieliły się punktami, co nie satysfakcjonuje żadnej z nich. Wobec zwycięstwa Rakowa legioniści stracili do lidera kolejne dwa punkty, przez co szanse na mistrzostwo Polski jeszcze bardziej zmalały. Do siatki Lecha trafił najpierw Tomas Pekhart, a w samej końcówce Paweł Wszołek.
{VIDEOAD}
W pierwszych minutach lepiej prezentowali się legioniści, którzy narzucili przeciwnikom swój styl gry i atakowali ich wysokim pressingiem. Krótko po pierwszym gwizdku z powodu kontuzji z boiska zszedł... sędzia liniowy, którego zastąpił arbiter techniczny. W 13. minucie świetnie piłkę w środku pola rozprowadził Josue, który uruchomił na skrzydle Pawła Wszołka. Ten wpadł w pole karne, gdzie wypatrzył niepilnowanego Tomasa Pekharta, a Czech z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki! Świetny start w wykonaniu gospodarzy, którzy szybko ustawili mecz pod siebie. Niebawem była świetna szansa na podwyższenie prowadzenia. Bartosz Kapustka odzyskał futbolówkę w środku pola, po przebiegnięciu kilkunastu metrów postanowił kończyć akcję sam, jednak zdecydowanie zbyt słabo, aby zaskoczyć Filipa Bednarka. Golkiper Lecha był dobrze ustawiony i na raty złapał piłkę. W 24. minucie gracze Kosty Runjaicia bardzo ciekawie rozegrali rzut rożny. Kapustka krótko rozegrał do Filipa Mladenovica, Serb znalazł sobie w szesnastce trochę miejsca, skąd pokusił się na mocny strzał. Niestety, trafił w chorągiewkę obok arbitra liniowego.
Dwa kwadranse po pierwszym gwizdku przebudzili się lechici. Bardzo dobre podanie z głębi pola do wychodzącego na czystą pozycję Mikaela Ishaka, który zupełnie uciekł defensorom gospodarzy. Szwedzki napastnik znalazł się po chwili w sytuacji sam na sam z Dominkiem Hładunem, który wyszedł z tego starcia zwycięsko! Bramkarz Legii wyczekał najlepszego strzelca Lecha i zdołał odbić jego uderzenie lecącą pod poprzeczkę. Legioniści nie zamierzali jednak spuszczać z tonu i nadal napierali. Dobrze czuli się przede wszystkim w środku pola, gdzie wygrywali sporo pojedynków. Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry pierwszej połowy okazję na gola miał Ernest Muci. Albańczyk nieatakowany biegł środkiem boiska, spróbował strzału po ziemi, jednak dobrze interweniował Bednarek. Z powodu licznych przerw w grze pierwsza połowa była przedłużona aż o osiem minut. Pomimo tego żadna z drużyn nie zagroziła już rywalom, chociaż kilkukrotnie na boisku zaiskrzyło. Widać było, że temperatura na murawie jest tego dnia bardzo wysoka.
{sonda:397}
Na drugą połowę Legia wyszła bez zmian. Nie zdążyła się ona jeszcze na dobre rozpocząć, a niestety na Łazienkowskiej oglądaliśmy już remis. Bramka dla Lecha padła kompletnie z niczego. Jeden z poznaniaków dośrodkował w pole karne Legii, ale wydawało się, że po interwencji jednego z obrońców niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Niestety, w wyniku nieporozumienia do bramkowej okazji po zgraniu od Ishaka doszedł Afonso Sousa, który nie uderzył piłki czysto, jednak był na tyle blisko bramki, że pokonał Hładuna. Przez kolejne kilkanaście minut zamiast bramkowych sytuacji, oglądaliśmy sporo walki. Kilkukrotnie przy linii bocznej dochodziło do spięć, przez co arbiter musiał kilkukrotnie sięgać do kieszeni po żółtą kartkę.
Drugie 45 minut w wykonaniu gospodarzy było zdecydowanie słabsze. "Wojskowi" mieli spore problemy z konstruowaniem akcji w ofensywie, natomiast Lech poczuł wiatr w żaglach i atakował coraz odważniej. Swoją dobrą dyspozycję udokumentował w 70. minucie, kiedy po raz drugi do siatki trafił Afonso Sousa. Portugalczyk popisał się świetnym uderzeniem niemal w okienko bramki, nie dając Hładunowi większych szans. Inna sprawa jest taka, że defensywa Legii była w tej sytuacji wyjątkowo bierna. Kilka minut potem goście trafili po raz trzeci i gdyby nie fakt, że na spalonym był Ishak, to mogło być już po meczu. Legia chciała doprowadzić do remisu, jednak jej ataki nie kończyły się choćby oddaniem celnego uderzenia. W 80. minucie bliski szczęścia był wprowadzony Lindsay Rose, jednak będąc w polu karnym fatalnie przestrzelił. Kilka minut przed końcem regulaminowego czasu gry bliźniacza akcja miała miejsce pod drugim polem karnym. Tym razem w stuprocentowej sytuacji pomylił się Alan Czerwiński.
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się porażką, nadeszła 88. minuta. Świetną dwójkową akcję rozegrali Igor Strzałek i Maciej Rosołek. Ten drugi wbiegł w pole karne, gdzie świetnie wypatrzył Pawła Wszołka. Pomocnikowi nie pozostało już nic innego niż dostawić nogę do dogranej piłki i doprowadzić do remisu.
Komentarze: (0)
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!