Relacja z trybun: Godzina wychowawcza
Zaraz po powrocie ze słonecznego Cypru, przyszło nam jechać na Podkarpacie, by wspierać Legię w walce o ligowe punkty ze Stalą Mielec. Kiedy cała czołówka straciła punkty, pojawił się promyk nadziei, że legioniści zdołają odrobić część strat. Jako że zaangażowanie piłkarzy było naszym zdaniem niewystarczające, po końcowym gwizdku miała miejsce dłuższa "godzina wychowawcza", w której wziął udział również trener Feio. Miejmy nadzieję, że rozmowa przyniesie efekt jak najszybciej, bowiem do końca roku przed nami jeszcze cztery spotkania.
Wiele osób z Cypru wracało w piątek i sobotę, a już w niedzielę koło południa rozpoczynaliśmy kolejną eskapadę. Jak zwykle w przypadku wyjazdu na Stal chętnych było znacznie więcej aniżeli dostępnych w sektorze gości miejsc. Byli i tacy, którzy do Mielca jechali w ciemno - tym bardziej, że z parkingu dla przyjezdnych murawę widać lepiej niż na niejednym sektorze gości. A przecież nie "piłkarska uczta" była dla nas najważniejsza. Wszak dla legionistów w życiu liczy się nie tylko football.
Zupełnie przypadkiem, w pierwszą stronę fani z Łazienkowskiej podróżowali nieco inną trasą niż zazwyczaj. Na Lubelszczyźnie miał miejsce jeden postój, który sprawił, że nieco później dotarliśmy na mielecki parking. Wchodzenie na stadion było sprawne, więc po ok. 35 minutach wszyscy zameldowaliśmy się w klatce, którą ozdobiły dwie flagi - "Teddy Boys 95" oraz "Warriors". W nawiązaniu do przedmeczowych wydarzeń, nieprzypadkowo pierwszymi okrzykami z sektora gości były - "Warsaw Fans Hooligans" oraz "Zawsze i wszędzie, policja j... będzie".
Sporo przed meczem gospodarze wyprzedali wszystkie wejściówki, a ostatecznie na stadionie pojawiło się 6,3 tys. fanów. Spotkanie poprzedziła minuta ciszy ku pamięci Jana Furtoka. W młynie mielczan stawiła się delegacja Sandecji (z dwiema flagami) oraz Czarnych Jasło (z jedną flagą). Gospodarze nad swoim młynem rozciągnęli większych rozmiarów płótno "Ultras Stal", które wydawało się, że będzie nawiązywało do jakiejś prezentacji, albo będzie jej częścią... ale nic z tego. Co ciekawe, miejscowe pikniki siedzące na trybunie prostej nieopodal sektora gości już na początku meczu, zanim nasza główna grupa dotarła pod stadion, odważyli się ubliżać Legii.
My doping rozpoczęliśmy w 38. minucie. Przy pozdrawianiu naszej zgody z Radomia, miejscowi (znów pikniki) zaczęli ubliżać Radomiakowi. W odpowiedzi usłyszeli "Hej Legio jazda z k...", "Mielec, Mielec sku...lec" oraz "Przyszliście chamy, dlatego że my tu gramy". Po chwili młyn Stali ryknął "Nie ma litości, połamcie tym k... kości". Trzeba przyznać, że w pierwszej części spotkania zbyt wiele nie pośpiewaliśmy.
W przerwie meczu gospodarze rozpoczęli przygotowania do prezentacji oprawy. Kiedy tylko wywiesili transparent "Za przyjaźń w której trwamy dziś odpalamy!" (bez żadnych znaków przestankowych) w barwach Sandecji i Stali, z naszej strony skandowane było hasło "W tej przyjaźni, w której trwacie, ch... w d... se wsadzacie". Po dłuższym czasie Stal odpaliła pirotechnikę pośród flag na kijach w barwach obu klubów. Na trzy tury. Najpierw strzelające w górę fajerwerki, później 35 rac i na koniec kolejnych 20 rac (dość kiepskiej jakości).
Kiedy wchodziliśmy na stadion, Legia już prowadziła 1-0, ale przed przerwą zdołała stracić bramkę. Później legioniści co prawda strzelili drugiego gola, po czym pozwalali przeciwnikom na liczne groźne ataki, które w końcu musiały doprowadzić do wyrównującego trafienia. I doprowadziły. W doliczonym czasie jeden z mieleckich grajków doprowadził do remisu, a niczym szympans pod naszym sektorem paradował pewien niemiecki pajac, na cześć którego zarzuciliśmy "Getinger ch... ci na imię". Wcześniej co nieco bluzgów poleciało przy okazji przerabianych pieśni - "Jesteśmy zawsze tam... aejao, Mielec k..." i "Legia CWKS, Ciebie po życia kres... Stal Mielec je... (...)".
O nieporadności naszych graczy najlepiej świadczy, że przez ostatni kwadrans przyszło nam śpiewać - na meczu ze Stalą Mielec - pieśń "Nie poddawaj się, ukochana ma...". Wcześniej także niosło się z sektora gości "Legia walcząca, Legia walcząca do końca". Na pewno na wyjazdach do Mielca bywało już głośniej niż tym razem. Jak zwykło się mówić w takich przypadkach, tym razem skład był wybitnie nie do śpiewania.
Dodajmy, że gospodarze w młynie wywiesili w końcówce transparenty skierowane do klubowych działaczy ("Bałdys, Morawski, Jańczyk wypie...ć z klubu!!!" oraz polityków z Nowego Sącza ("Brak stadionu, klub zniszczony! Handzel błaźnie pier.... Miasto lidera - w zarządzie same zera").Miejscowi mieli powody do radości po końcowym gwizdku i długo świętowali ze swoimi zawodnikami, zaś Sandecja postanowiła świętować również pozycję lidera w trzeciej lidze, my natomiast byliśmy w zupełnie innych nastrojach. Co bowiem dla jednych jest sufitem...
Piłkarze zostali zaproszeni pod nasz sektor, a wówczas usłyszeli "Legia grać, k... mać!". Następnie pod płot podeszli bardziej doświadczeni zawodnicy oraz trener Feio, który długo starał się bronić całej drużyny. Trzeba przyznać, że obie strony miały zupełnie inne spostrzeżenia na wiele tematów. Tak długiej rozmowy wychowawczej nie było już dawno. Miejmy nadzieję, że szybko przyniesie ona efekty, bo takiej bezjajecznej gry jak w Mielcu, nie chcemy nigdy więcej oglądać.
Powrót z Mielca przebiegał szybko i sprawnie. Po ok. 30 minutach po zakończeniu meczu mogliśmy udać się na parking, a kilkanaście minut później ruszyliśmy, tym razem inną trasą, do naszej ukochanej stolicy. Przed nami bowiem jeszcze cztery mecze w tym roku, w tym trzy na wyjazdach. Najbliższy z nich już w najbliższy czwartek, kiedy udamy się do Łodzi na mecz Pucharu Polski z Łódzkim Klubem Sportowym.
Frekwencja: 6337
Kibiców gości: 360
Flagi gości: 2
Autor: Bodziach
Stal Mielec 2-2 Legia Warszawa - Woytek / 89 zdjęć
przeczytaj więcej o: Legia Warszawa pirotechnika oprawa Stal Mielec rozmowa wychowawcza relacja z trybun Chłopcy ze Stali