Racowisko legionistów na Tele2 Arena w Sztokholmie - fot. Woytek / Legionisci.com
Relacja z trybun: W oparach dymu
Bodziach, źródło: Legionisci.com
Za nami ostatni wyjazd w roku 2024. Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia wybraliśmy się do Sztokholmu na ostatnie spotkanie fazy ligowej Ligi Konferencji. Był to dla nas pierwszy od kilkunastu miesięcy - i wypadu do Alkmaar - wyjazd na legalu w europejskich pucharach. Dodatkowo jeden z nielicznych do Szwecji - w ciągu 30 lat, Legia grała tak dopiero po raz trzeci - wcześniej w Goeteborgu i Boras. Djurgardens to jedna z trzech ekip ze Sztokholmu - podobno kibicowsko najsłabsza, choć różnice między nimi nie są jakieś wielkie (we wszystkich aspektach kibicowskiego rzemiosła).
{VIDEOAD}
Na pewno jeśli chodzi o doping i liczbę, stać nas było na więcej. Oczywiście nie był to najtańszy wyjazd, inni mogą tłumaczyć swą absencję bliskością świąt, ale takiej ekipie jak nasza zwyczajnie nie przystoi nie wykorzystać pełnej puli wejściówek, bez względu na stawkę spotkania. Fakt, że piłkarze już wcześniej zapewnili sobie udział w wiosennej fazie Ligi Konferencji nie powinien mieć tu żadnego wpływu - czy do Szwecji jechać, czy nie jechać...
Zdecydowana większość z nas udała się do Sztokholmu samolotami - zarówno do lotniska głównego Arlanda (niedaleko centrum miasta), jak i tanimi liniami do portu Skavsta, skąd dojazd do miasta zajmuje 80 minut. Były też osoby, które wybrały transport kołowy i prom do Szwecji, ale taka wyprawa była o wiele bardziej wymagająca czasowo. Ceny lotów w tym terminie do Sztokholmu z reguły wynoszą ok. 49-79 zł z jedną stronę, ale ze względu na zainteresowanie kibiców z Łazienkowskiej, zaraz po podaniu terminarza fazy ligowej LKE, skoczyły znacznie. I jak się później okazało, Polacy pracujący na co dzień w Szwecji, mieli problemy z zakupem lotów na święta do Polski, bowiem większość miejsc wykupili wcześniej legioniści. Ostatecznie planowany przez SKLW czarter nie doszedł do skutku, bowiem zdecydowana większość chętnych na wyjazd ogarnęła sobie loty wcześniej. A korzystając z regularnych połączeń, dało się ogarnąć wyjazd w niewiele ponad 24 godziny, z zaledwie jednym dniem urlopu. Co na koniec roku mogło mieć znaczenie.
Spora grupa do celu dotarła w dniu meczu z samego rana, wykorzystując połączenie o 5:50 z warszawskiego lotniska im. Chopina. Ekipa mocnych wrażeń była obecna dzień przed meczem, przemierzając ulice Sztokholmu w poszukiwaniu chętnych do wieczornego zwiedzania miasta. I chociaż w tym mieście "stacjonują" trzy porządne - wydawałoby się - ekipy kibicowskie - żadna z nich nie znalazła czasu na wspólne kolędowanie.
Szwedzka policja wydawała się mocno zesrana z powodu naszego przybycia. Szczególnie w środę kibice byli przeszukiwani na lotniskach, a posiadanie przy sobie niektórych przedmiotów okazało się w tym kraju nielegalne i wiązało się z przykrymi konsekwencjami. W dniu meczu na każdym lotnisku policji było sporo, gdy lądowały loty z któregokolwiek polskiego miasta, ale kontrole były już wyrywkowe. Na mieście policja widoczna była aż nadto i utrudniała życie nawet przy wejściach do lokalnych... muzeów. Nie zapowiadało to spokojnego przebiegu czwartkowego meczu, który rozgrywany był na 30-tysięcznym Tele2 Arena. To obiekt, na którym swoje mecze rozgrywa zarówno Djurgardens, jak również ich lokalny rywal - Hammarby.
Zainteresowanie lokalnych kibiców meczem z Legią było większe niż w przypadku poprzednich spotkań i na trybunach pojawiło się ponad 23 tys. fanów. Już dzień wcześniej lokalne władze obawiały się jednego - zadymienia pirotechniką ze strony fanów obu klubów, co było kłopotliwe przede wszystkim ze względu na zamknięty dach. Twierdzono, że jego otwarcie na 24 godziny przed pierwszym gwizdkiem jest technicznie niemożliwe. I faktycznie dachu nie rozsunięto, a pirotechnika sprawiła, że widoczność wydarzeń boiskowych była fatalna. Zapewne gdyby taka sytuacja miała miejsce w Warszawie, szmaciarze z UEFA ukaraliby nas walkowerem lub wykluczyli z europucharów. Choć wcale nie można wykluczyć, że za szwedzkie winy, odpowie nasz klub.
Mecz rozpoczynał się o godzinie 21:00, podobnie zresztą jak wszystkie pozostałe tego dnia spotkania. Miało to utrudnić kalkulowanie. Legia miała gwarancję, że w przypadku co najmniej remisu, zajmie miejsce w czołowej ósemce, co zapewni jej awans bezpośrednio do 1/8 finału. Porażka mogła oznaczać konieczność gry w 1/16 finału. Szwedzi z kolei wiedzieli, że bezpośredni awans do najlepszej szesnastki rozgrywek da im jedynie wygrana.
W dniu meczu zebraliśmy się o godzinie 18:15 na placu przy stacji metra Skanstull, znajdującym się 2 kilometry od stadionu. Szybko w to miejsce przemieściły się także lokalne służby (w tym oddział na koniach), które na szczęście od momentu zbiórki przestali kozaczyć i starali się zachowywać bez zbędnych prowokacji. Po kilkunastu minutach ruszyliśmy z buta w stronę stadionu całą szerokością mało uczęszczanej jezdni. Co nieco pośpiewaliśmy po drodze, wzbudzając spore zainteresowanie lokalnej społeczności. W końcu bez żadnych problemów dotarliśmy pod sektor gości. Tam rozdane zostały bilety (130 zł), a następnie okazało się, że na stadion nie można wnosić ani plecaków, ani worków, ani torebek (kobiety), nie mówiąc również o saszetkach. Wszystko to musiało wylądować w naprędce sporządzonym depozycie, znajdującym się 200 metrów od stadionu. Samo wchodzenie na trybuny, po wizycie w depozycie, przebiegało już sprawnie. Cała nasza grupa weszła do klatki (na górną kondygnację, zaś przed dolną ustawione zostały barierki ochronne) ponad 30 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W sektorze gości było nas 847 (w tym delegacje zgód) i wywiesiliśmy cztery flagi: Legia Warszawa, Teddy Boys 95, BB 1997, FC Den Haag on tour.
Naszym dopingiem kierował "Staruch", który robił wszystko, by zaangażowanie było odpowiednie i byśmy zostawili po sobie jak najlepsze wrażenie. W pierwszej połowie w naszym sektorze wywieszony został transparent "No hooligans in Stockholm", odnoszący się do braku zainteresowania lokalnych kiboli do wspólnego pakowania prezentów.
Młyn Djurgardens prezentował się naprawdę nieźle. I mieli długie momenty, kiedy ich doping stał na bardzo dobrym poziomie. Właściwie wraz z początkiem meczu, rozpoczęli przygotowania do prezentacji choreografii. Na nią składała się podwieszana sektorówka z długim fragmentem tekstu ("Droga rodzino Djurgardens, zbliżamy się do końca burzliwego roku. Przyjrzyjmy się, co otrzymują wszyscy. Policjant dostaje mundurek świąteczny bezpośrednio z uboju (...) Nasi polscy goście dostają noc, którą najchętniej by zapomnieli (...) A wszystkim Djurgardeńczykom życzymy..." - dalej wymieniono różne prezenty dla Malmo FF, Hammarby, AIK-u Sztokholm), druga podwieszana sektorówka przedstawiająca Świętego Mikołaja z workiem prezentów m.in. z racami oraz kostkami, na których napis układa się w hasło "UEFA Mafia", transparent "God blarandig Diuuul" ("Dzień dobry, niech Bóg cię błogosławi"), a całość uzupełniły chorągiewki oraz świece dymne, a następie race. Najpierw jedna porcja, potem jeszcze kilka sztuk... Aż wreszcie co jakiś czas, do końca pierwszej połowy, gospodarze odpalali co chwila po dwie race. O ile przez kilka minut widoczność była wystarczająca do kontynuowania spotkania, to później nie było widać zbyt wiele i arbiter zarządził kilkunastominutową przerwę. W jej trakcie staraliśmy się normalnie dopingować, ale jakoś brakowało odpowiedniej werwy, nie mówiąc już, że zaszkodziła na pewno naszym piłkarzom. I ci szybko po wznowieniu gry (po 15 minutach przerwy), stracili pierwszego gola. Co ciekawe, mecz rozpoczął się, gdy dym był na tyle gęsty, że wciąż niewiele było widać.
Niestety wydarzenia boiskowe nie napawały optymizmem, szczególnie gdy w 34. minucie gospodarze zdobyli drugiego gola, a w ich młynie zapłonęło znów kilka rac. Mimo niekorzystnego wyniku, staraliśmy się godnie reprezentować nasz klub i dawać z siebie sto procent. Były niezłe momenty, ale znając nasz potencjał, trzeba uczciwie przyznać, że do ideału sporo zabrakło. Nieco nadziei dała kontaktowa bramka strzelona przez Wszołka 10 minut po zmianie stron. Wtedy też w naszym sektorze, po odliczaniu, zapłonęło 50 rac, a wraz z nimi z sektora gości niosło się głośne "Gdybym jeszcze raz miał urodzić się...". W naszym sektorze powiewała jedna flaga na kiju - "Defenders of Europe".
Przez większość drugiej połowy nasz sektor dopingował bez koszulek. Choć na zewnątrz było raptem parę stopni powyżej zera, na trybunach z zamkniętym dachem było ok. 20 stopni. Kiedy liczyliśmy, że w końcu uda się doprowadzić do remisu, przez dłuższy czas śpiewaliśmy "Nie poddawaj się, ukochana ma...". Niestety to miejscowi strzelili trzeciego gola, wykorzystując kolejny fatalny błąd w obronie naszej drużyny. Wśród Szwedów zapanował istny szał - zaczęli doping na super poziomie, do którego zaczęły włączać się pozostałe trybuny. Co przy zamkniętym dachu i sporej przewadze liczebnej z ich strony, oznaczało, że przebicie się z naszym dopingiem było niezwykle trudne. W trakcie meczu wiele osób regularnie sprawdzało sytuację w tabeli Ligi Konferencji, co chyba pokazuje, że pomysł UEFA tym razem wypali, bo dzieje się nieco więcej aniżeli w przypadku starego grupowego systemu. Choć oczywiście nam, kibolom, brakuje możliwości gry systemem mecz i rewanż, kiedy można odegrać się na wrogiej ekipie. I ostatecznie Legia pomimo porażki zapewniła sobie miejsce w najlepszej ósemce fazy ligowej LK.
{YOUTUBE=-rZ2tevYmvo}
W ostatnich minutach Djurgardens rozpoczął żegnanie swojego 39-letniego piłkarza, Harisa Radetinaca. "Haris k... aejaejao" - śpiewaliśmy naprędce, co z pewnością przebijało się, sądząc po reakcjach gospodarzy. Na zakończenie mieliśmy też przesłanie dla gospodarzy - "Lalalalala F... Djurgardens". Wszak nie od dziś wiadomo - nienawidzimy wszystkich. Po meczu nasi zawodnicy podeszli pod sektor gości, gdzie usłyszeli "Hej Legio jesteśmy z Wami!". O ile na większości stadionów miejscowa publika rozchodzi się ekspresowo po końcowym gwizdku, Szwedzi jeszcze co najmniej 15-20 minut po meczu śpiewali głośno - śpiewając pieśni na cześć żegnającego się z murawą serbskiego zawodnika.
Po meczu, kiedy już po ok. 50 minutach mogliśmy opuścić stadion, przyszło nam czekać na wydanie naszych rzeczy z depozytu. Następnie zaś udaliśmy się na stację metra Skarmarbrink, gdzie podstawiony został dla nas jeden pociąg jadący bezpośrednio do centrum miasta. Tam dotarliśmy wpół do pierwszej w nocy. Niektórzy ruszyli jeszcze coś przekąsić, inni zaś udali się prosto na lotnisko. Wielu z nas już z rana czekały loty do Polski.
Tym wyjazdem zakończyliśmy rok 2024 na trybunach. Przed nami ok. 40 dni przerwy, a na stadion wrócimy 2 lutego na mecz z Koroną. Niestety losowanie 1/8 finału nie było dla nas zbyt szczęśliwe. Tam bowiem czeka nas albo dwumecz z... Jagiellonią, albo Baćką Topolą (gdzie byliśmy kilka tygodni temu), albo Molde (z którym graliśmy już dwukrotnie w ostatnich latach), albo ew. wyjazd do Dublina, gdzie również mieliśmy już okazję gościć. Oczywiście wszystko pod warunkiem, że UEFA nie dopierd... nam kolejnego zakazu, czego oczywiście wykluczyć nie można. A do początku lutego, zachęcamy wszystkich kibiców do wspierania naszych sekcji, które grają w tym czasie, tj. koszykarzy i futsalistów.
Frekwencja: 23 270
Kibiców gości: 847
Flagi gości: 4
Autor: Bodziach
{GALERIA=6215}
Komentarze: (20)
Słaba liczba, ostatnie 3 wyjazdy(Lubin, Łódź, Sztokholm) mocno poniżej oczekiwań liczbowo. To taki Lech 2 lata temu był w ponad 1200 na tym samym stadionie.
słabe liczby ostatnio, na szczęście jeżdzą sami kumaci więc jest git :)))
Chciałbym kiedyś jechać na zagranicznych wyjazd. Od 2010 na Ł3. Od 2015!regularnie karnet. Mam 35 wyjazdów krajowych. Pytanie do kumatych. Mogę?
@Ciekawski: Nikt nie pamięta, że ekipa Lecha miała podróż promami załatwioną z aż 20 lub 25% zniżką na ten wyjazd nawet post sprzed dwóch lat mi się o tym wyświetlił gdzieś i marzec to lepszy termin na podróże po Europie niż zaledwie 5 dni przed Świętami Bożego Narodzenia... Ale na tym stadionie akurat Lech był liczniejszy to fakt o 250 osób więcej bo Legii 847 osób na tym sektorze gości a Lecha 1097 osób w marcu 2023 roku było.
Do tego meczu zastanawiałem sie jak taka potęga kibicowska jak My,może pojechać w tak słabej liczbie.Teraz juz wiem czemu tak sie stało.Zmiany tylko na lepsze,szkoda ryja strzępić nawet.
@Kibic L: oczywiście że TAK, każdy z nas kiedyś jechał pierwszy raz. Najważniejsze aby na taki wyjazd mieć jakiegoś znajomego, który już ma taki na swoim koncie zaliczony i ogarnia chociaż trochę co, jak i gdzie.
Z czasem poznasz kilku stałych wyjazdowiczów i poznasz nowe kontakty. A więc bez obaw i do zobaczenia na szlaku.
@Kibic L:
Nie możesz, Sebastian z lokalnego FC, który nie zna żadnego piłkarza, a na meczach siedzi na telefonie ma pierwszeństwo
@Ciekawski: A wziales spod uwage, ze mielismy 5(!) wyjazdow w 3 tygodnie w 3 rozgrywkach i 3 krajach (!!!)? Tym sie roznimy od Lecha, ze mamy wyjazd praktycznie co tydzien a nawet i co 3 dni. Dla Lecha puchary to jest swieto, wiec nic dziwnego, ze pojechali, jak 2 lata nigdzie nie jezdzili. Poza tym srodek grudnia vs marzec. A i tak bylo ich raptem 300 wiecej. Lubin, Lodz, Sztokholm. 3 wyjazdy w 2 tygodnie, a lacznie w koncowce mielismy od koncowki listopada do polowy grudnia PIĘĆ wyjazdów, z czego 3 wyjazdy w tydzien!! (Omonia, Mielec, Lodz). Co Lech w tym czasie robil?
@heheszek:
Przecież była otwarta sprzedaż , ktoś ci bronił jechać ?
Jeszcze kilka wyjazdów i "decyzyjni" połączą kropki. Sami sobie to robimy. Pijacy i hipokryci są...
@L: tak, wziąłem pod uwagę. Wtedy Lech zaszedł do ćwierćfinału i był to dla nich 9 zagraniczny wyjazd w sezonie w tym mieli wyjazdy do Azerbejdżanu, Kazachstanu, Islandii czy Izraela. Po prostu myślałem, że przebijemy liczbę Lecha tym bardziej, że był to pierwszy wyjazd zagraniczny na lwgalu w tym sezonie.
@Syn oreszczuka: Ja nie chcę, on chce. Ale super, że załatwiłem mu to dzięki znajomościom ;)
Może by było więcej chętnych jak by była mowa wcześniej o zapisach i że będzie otwarta... Teraz nie ma chętnych z grup na ostatnią chwilę jest otwarta... zastanówcie się co wy chcecie... dużo ludzi olało wyjazd tak jak wy ich olaliście ostatnio...
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!