Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Lubin - Sobota, 22 października 2005, godz. 20:00
Ekstraklasa - 11. kolejka
Herb Zagłębie Lubin Zagłębie Lubin
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 25' Szałachowski
    1 (1)

    Sędzia: Jarosław Żyro
    Widzów: 7000
    Pełen raport
    130 fanów Legii mimo zakazu PZPN pojechało do dalekiego Lubina

    Dzięki Lubin, dzięki!

    Oficjalnie fanów Legii miało w Lubinie nie być. Decyzją PZPN, za wyrzucenie pirotechniki na murawę w meczach z Polonią i Lechem, otrzymaliśmy zakaz wyjazdowy na trzy kolejne spotkania ligowe (czyli tak naprawdę do końca rundy jesiennej). Jednak... gdzie diabeł nie może, tam kibiców Legii pośle ;). Dzięki uprzejmości kibiców Zagłębia Lubin, mogliśmy w spokoju obejrzeć mecz legionistów na jednym z sektorów miejscowych fanów.
    Kibice dogadali się między sobą na kilka dni przed meczem. Musieliśmy jednak zrezygnować z wszelkich transparentów, nie było także mowy o dalszych "pirotechnicznych" protestach. Do Lubina każdy jechał na własną rękę (czytaj własnym środkiem lokomocji), zaś docelowa zbiórka miała miejsce pod Tesco na Połczyńskiej. Stamtąd w trasę wyruszyło kilka aut i bus. W Polkowicach kibice Zagłębia przekazali nam wcześniej zakupione bilety, po czym wszyscy pojechali na stadion. Policja nie stwarzała żadnych problemów i - jak to bywa w przypadkach wyjazdów - odeskortowała warszawską grupę do Lubina.
    Zagłębie przydzieliło nam miejsce na sektorze znajdującym się najbliżej zwyczajowego sektora gości. Dotarło nas tam w końcu ok. 130. Na płocie zostały rozwieszone dwie flagi - barwówka i biało - czarna 'Legia to My'. Innych flag, zgodnie z tym co zostało postanowione przed wyjazdem, nie wywieszaliśmy. Na płocie zasiadł również Staruch. Miał przy tym trochę problemów z ochroną, która sceptycznie podeszła do jego 'płotowego' gniazda. Ochroniarze przez 'szczekaczki' dogadali się jednak ze swoimi dowódcami i zezwolili na to, by jedna osoba kierowała naszym dopingiem z płotu. Poza S., nikt się do tego zadania szczególnie nie rwał ;).
    Doping był różnorodny - dominowały przyśpiewki o Legii, były też jednak "pozdrowienia" dla prezesa Zygo, koncernu medialnego ITI, dyrektora ds. bezpieczeństwa oraz Polskiego Związku Piłki Nożnej. Doceniliśmy również pomoc lubinian, kilkakrotnie skandując "Dzięki Lubin, dzięki" i "Lubin, Lubin, szacunek!". Wspólnie z kibicami Zagłębia krzyczeliśmy też "Piłka nożna dla kibiców!", wyrażając tym samym stosunek wszystkich kibiców piłkarskich do decyzji nakładanych przez piłkarski związek. Nasi piłkarze nie grali rewelacyjnie, ale udało im się zdobyć bramkę (jak się okazało na miarę trzech punktów). Przyjęta została z radością, ale nie był to jakiś szczególny entuzjazm. Cóż - od pewnego czasu sprawy piłkarskie są dla wielu kibiców Legii zdecydowanie drugo-, trzecio- czy czwartoplanowe...
    My ograniczyliśmy się do dopingu, Zagłębie przygotowało za to kilka prezentacji z asortymentu ultras. Na wejście prezentacja z foliowych sektorówek, a później - kilkakrotnie - pirotechnika w dużej ilości. Super wyglądały wulkany na całej długości trybuny, nieźle wyszedł płonący (wrocławskimi?) młyn. Poza tym młyn lubinian prowadził przez cały mecz głośny doping, do którego reszta stadionu raczej się nie dołączała.
    Pod koniec meczu, gdy ostatni raz dziękowaliśmy Zagłębiu za pomoc, najwyraźniej "wzruszyło" ;) to jednego ze starszych kibiców, który zaczął schodzić do nas trzymając szalik w ręku i wyraźnie chcąc komuś z nas go sprezentować. Akcja spotkała się z szybką reakcją jednego z kibiców Zagłębia, który szybko ostudził rozgrzaną głowę "zgodowicza" ;). Do końca meczu nic się już nie wydarzyło.
    Po meczu piłkarze z murawy pomachali łaskawie w naszą stronę łapkami, po czym... odwrócili się i szybkim krokiem podążyli do szatni, nie zważając na okrzyki "Chodźcie do nas!". Wielu skwitowało tę decyzję słowami: "Wybrali". Innymi słowy, zachowanie piłkarzy zostało odebrane jako określenie się w konflikcie zarząd - kibice po stronie prezesów. Czy piłkarze nie strzelili tym sobie samobója, okaże się zapewne już wkrótce.
    Jeden z najdłuższych wyjazdów w tej rundzie, jak lubimy mawiać "na koniec świata", dla większości z nas zakończył się wczesnym porankiem, kiedy samochody na warszawskich blachach mijały tabliczkę z napisem "Warszawa".
    Do zobaczenia we Wronkach!

    Frekwencja: 7000
    Kibiców gości: 130 (zakaz PZPN)
    Flagi gości: 2

    Autor: turi