|
Warszawa - Wtorek, 28 listopada 2006, godz. 19:00 Sparing - mecz towarzyski |
|
Legia Warszawa
|
2 (2) |
|
Zagłębie Sosnowiec
| 1 (1) |
Sędzia: Marcin Wróbel Widzów: 6000 Pełen raport |
|
Chinyama w akcji - fot. Mishka |
Jubileusz we mgle
Ponad 4-godzinne miłe uroczystości na Łazienkowskiej zakłóciła... mgła, która już od kliku dni unosi się nad Warszawą. Mimo tego na głównej płycie rozegrano dwa mecze. Najpierw oldboye Legii przegrali z kolegami z Zagłębia 2-3, a w głównym punkcie wieczoru obecna Legia pokonała obecne Zagłębie 2-1. Gole dla "Wojskowych" zdobyli dwaj testowani gracze Boya i Chinyama.
Zanim na murawę wybiegły pierwsze jedenastki obu drużyn w szranki stanęli oldboye. Choć siwizna niejednemu z nich przyprószyła już skronie nikt się nie oszczędzał. Ostatecznie nasi goście wygrali 3:2. Bramki dla Legii zdobył Roman Kosecki i Dariusz Wdowczyk. Po seniorach na boisku pojawili się główni bohaterowie wieczoru.
Wiadomo, że w wtorkowy wieczór najmniej ważną rzeczą był wynik meczu. Wiadomo jednak też, że na boisko zawsze wychodzi się po to, żeby wygrać. Już w 5. minucie na prowadzenie wyszli sosnowiczanie. Bramkę strzelił Jarosław Piątkowski. Trafienie spotkało się z gromkimi brawami na trybunach. Swoją drogą ciekawe czy kiedykolwiek gol strzelony przez gości na Łazienkowskiej wywołał tak dużą radość? Wiadomo, że gościna gościną, ale nie wypadało by gospodarze pozostawali z zerowym kontem. Już w 10. minucie było 1:1. Lewą stroną poszła kontra Legii. W polu karnym najlepiej znalazł się Pierre Boya, który nie miał problemów z pokonaniem Szymona Gąsińskiego. Gorszy od napastnika z Zimbabwe nie chciał być drugi z testowanych napastników, czyli Takesure Chinyama. W 36. minucie zdecydował się na strzał z ok. 11 metrów i piłka załopotała w siatce. Obaj z testowanych graczy wpisali się więc na listę strzelców. Lepsze wrażenie wywarł jednak Boya, który często nękał defensywę Zagłębia.
Po przerwie mgła chyba jeszcze się nasiliła i oglądanie poczynań na boisku wymagało wytężania wzroku. Choć piłkarze starali się jak mogli to bramki już nie padły. Legia miała jeszcze kilka okazji, ale nie potrafiła dołożyć kolejnego trafienia. Po przerwie na murawie pojawiło się wielu nowych zawodników. Z dobrej strony zaprezentował się Radosław Mikołajczak, który zmienił Miroslava Radovića. Najbliżej podwyższenia wyniku był w 93. minucie był Junior. Trafił jednak w słupek i trzeciej bramki nie było. Wcześniej na listę strzelców mógł wpisać się Dawid Janczyk. Pogubił się jednak w kolejnej sztuczce technicznej i dał się uprzedzić obrońcom. Ale przecież dziś to nie wynik był najważniejszy. Liczyła się przecież zabawa i pielęgnowanie przyjaźni na linii Warszawa – Sosnowiec.
Autor: Tomek Janus