|
Grodzisk Wielkopolski - Środa, 24 października 2007, godz. 17:30 Puchar Ligi - Grupa A |
|
Dyskobolia Grodzisk Wlkp.
- 17' Ḱumbev
- 23' Rocki
- 43' Babnic
|
3 (3) |
|
Legia Warszawa
- 2' Grzelak
- 64' Grzelak (k)
- 79' Grzelak
| 3 (1) |
Sędzia: Zdzisław Bakaluk Widzów: 400 Pełen raport |
|
Bartłomiej Grzelak w walce o piłkę - fot. Woytek |
Remisowe przetarcie
Mecz w Grodzisku Wielkopolskim miał być przetarciem przed spotkaniem z Wisłą Kraków. Szansę gry dostali zawodnicy, którzy zazwyczaj nie mieszczą się w pierwszym składzie. Po raz kolejny pokazali jednak, że trener Jan Urban ma rację nie wystawiając ich w pierwszym składzie. Do 60. minuty legioniści grali słabo i byli tłem dla Dyskobolii. Ostatnie pół godziny gry pokazało jednak, że Legia nadal potrafi grać futbol przyjemny dla oka.
Pierwsza połowa rozpoczęła się dla Legii w wymarzony sposób. Już w 2. minucie po dobrym podaniu Marcina Burkhardta, Bartłomiej Grzelak dał legionistom prowadzenie 1-0. Wydawało się, że Wojskowi bez większych problemów rozniosą gospodarzy. Tym bardziej, że już chwilę później Kamil Grosicki nie tylko mógł, ale nawet powinien podwyższyć na 2-0. Kilka minut później okazało się, że trafienie „Grosika” miałoby kluczowe znaczenie dla rywalizacji.
Po pierwszym kwadransie gry do roboty wzięli się bowiem gospodarze. Szybko narzucili swoje tempo i mecz mógł się podobać. Mniej miła dla oka była gra legionistów w defensywie. W 17. minucie Dyskobolia doprowadziła do remisu. Po rzucie rożnym dwa razy głową uderzali piłkarze z Grodziska. O ile pierwszy strzał ładnie sparował Wojciech Skaba, to przy dobitce Pance Kumbeva, był bez szans. Minęło siedem minut i Skaba po raz kolejny musiał wyjmować piłkę z siatki. Tym razem duża w tym „zasługa” Błażeja Augustyna. Młody obrońca Legii popełnił brzemienny w skutkach błąd i przed własnym polem karnym, podał piłkę wprost pod nogi rywali. Szybkie podanie do Piotra Rockiego i było 2-1. Ale to niestety nie był jeszcze koniec. Tuż przed przerwą trzecie trafienie dorzucił Peter Babnic.
W pierwszych trzech kwadransach Legia prezentowała się słabo we wszystkich formacjach. Paradoksalnie najmniej pretensji, mimo puszczonych trzech bramek, można mieć do Skaby. Wojskowi porażali nieskutecznością. W 35. minucie zmarnowali świetną kontrę. Piłkę otrzymał Grzelak, wyłuskał ją obrońcy i pobiegł na bramkę Dariusza Brzostowskiego. Zakręcił dwa razy i oddał mocny strzał, który odbił golkiper Dyskobolii. Jeszcze potem dobijał Marcin Smoliński, ale trafił w obrońcę. Futbolówka trafiła do Vukovicia, który z ostrego kąta nie zdołał pokonać Brzostowskiego. Zamiast bramki były więc okrzyki niezadowolenia.
Po przerwie przez długi czas legioniści grali tak samo słabo, jak w pierwszej odsłonie. Zawodnicy Dyskobolii raz po raz zapędzali się pod bramkę Skaby. Tylko ich niefrasobliwości możemy zawdzięczać to, że nie straciliśmy kolejnej bramki. Dopiero po 64. minucie Wojskowi znów pokazali, że potrafią grać. Po zamieszaniu pod bramką Brzostowskiego strzelał Burkhardt. Piłkę zmierzającą do pustej bramki, ręką zatrzymał Vlade Lazarevski. Sam obejrzał czerwoną kartkę, a karnego pewnie na gola zamienił „Grzelu” i było już tylko 3-2 dla gospodarzy.
Po kontaktowym trafieniu legioniści wreszcie odzyskali wigor. Do roboty wziął się Grociski, który już chwilę później strzelał minimalnie obok słupka. W środowy wieczór strzelanie goli zarezerwowane było jednak tylko dla Grzelaka. W 79. minucie to właśnie „Grzelu” doprowadził do remisu. Ponownie piękną asystą popisał się „Bury” i nastroje na ławce Legii choć poprawiły się choć trochę.
Do końca meczu legioniści ambitnie walczyli o czwarte trafienie, ale nie udała się im ta sztuka. Przed spotkaniem w Krakowie trener Urban ma więc sporo rzeczy do przemyślenia. Z jednej strony smucić musi słaba postawa rezerwowych. Okazuje się, że nasza ławka rezerwowych jest zaskakująco krótka. Cieszyć musi zaś dobra forma strzelecka Grzelaka. Oby i w meczu z Wisłą jego trafienia zapewniły nam zdobycz punktową.
Autor: Tomek Janus