Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Kraków - Piątek, 12 listopada 2010, godz. 20:00
Ekstraklasa - 13. kolejka
Herb Wisła Kraków Wisła Kraków
  • 41' Brożek
  • 50' Małecki
  • 60' Brożek (k)
  • 84' Wilk
4 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)

    Sędzia: Dawid Piasecki
    Widzów: 18000
    Pełen raport

    Legia zdemolowana...

    W ramach rozgrywek 13. kolejki stołeczna Legia udała się do Krakowa na mecz z Wisłą. Goście po czterech zwycięstwach z rzędu liczyli na kontynuację tej serii. Niestety wiślacy dość łatwo wybili legionistom z głów marzenia o korzystnym wyniku. Pierwsza połowa nie zapowiadała by legioniści mieli wracać z Krakowa z bagażem 4 goli. Druga to już zupełnie inna bajka…

    Spotkanie rozpoczęli gospodarze i zaczęli mocnym akcentem. Astiz spóźnił się z interwencją, piłkę przejął Jirsak, ale jego strzał powędrował minimalnie nad poprzeczką. Po chwili Paweł Brożek wpadł w pole karne, ale uderzył w boczną siatkę. W pierwszych minutach Wisła zdecydowanie zepchnęła Legię do obrony. Goście zrewanżowali się dobrym dośrodkowaniem Kiełbowicza z rzutu rożnego jednak Radović nie zdołał skierować piłki do siatki. W 11. minucie znakomitą okazję zmarnowała Legia. Radović wypuścił Manu, a ten będąc sam na sam z Pawełkiem uderzył w nogę wiślaka. Cztery minuty później „Kiełbik” powinien mieć kolejną asystę na koncie. Dośrodkowanie z lewej strony idealnie trafiło na głowę Komorowskiego. Stoper Legii fatalnie spudłował z pięciu metrów. To powinien być gol. Drugi kwadrans to dużo walki w środku boiska bez klarownych sytuacji. Najlepszą po kolejnym kornerze miała Legia. Ponownie Kiełbowicz idealnie zagrał na bramkę, ale sędzia odgwizdał faul Vrdoljaka na Sobolewskim. Tak naprawdę nie wiadomo, co zagwizdał, ponieważ równie dobrze w tym starciu mógł podyktować jedenastkę dla gości. Obaj zawodnicy tak samo się "szarpali". W 37. minucie Machnowskij popisał się dwoma fantastycznymi interwencjami ratując Legię przed stratą gola. W 41. minucie obrona Legii dała się zaskoczyć. Jirsak z prawego skrzydła zagrał między Astiza i Jędrzejczyka wprost do Brożka. Snajper gospodarzy wślizgiem pokonał Machnowskiego. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.

    Tuż przed przerwą zemściły się na Legii niewykorzystane sytuacje. Przy odpowiedniej koncentracji i skuteczności gości wynik na tablicy powinien widnieć 1-2. Niestety tak nie było. Pozostało cierpliwie czekać na drugą połowę i skuteczną grę przyjezdnych.

    Drugą odsłonę Legia rozpoczęła z jedną zmianą. Na boisku pojawił się Iwański w miejsce Szałachowskiego. Pierwsze pięć minut tak jak na początku meczu należało do Wisły. Gospodarze stworzyli trzy groźne sytuacje i w tej ostatniej strzelili gola. Brożek z Małeckim rozprowadzili obronę gości i ten drugi strzałem z 17. metrów w prawy róg bramki Kostii nie dał mu szans na skuteczną interwencję. Jakby zupełnie inna drużyna biegała po murawie w koszulkach Legii. W 59. minucie swoje dołożył jeszcze sędzia meczu. Arbiter spotkania podyktował rzut karny za faul Machnowskiego na Kirmie, KTÓREGO NIE BYŁO!!! Bramkarz Legii najpierw ręką wybił piłkę a potem mógł ewentualnie dotknąć nogę Kirma. Pewnym strzałem "jedenastkę" na gola zamienił Brożek. Od momentu strzelania drugiego gola a i później trzeciego tak naprawdę mecz się zakończył. Wisła starała się grać jak najdłużej piłką. Natomiast, jeżeli już straciła piłkę szybko organizowała się w obronie. W 84. minucie nastąpił nokaut. Małecki wszedł w obronę Legii jak w masło i uderzył po bramce. Kostia zdołał sparować uderzenie, ale wobec dobitki Wilka był już bezradny. Goście mieli jeszcze ze 2-3 okazje na gola honorowego, ale nic z tego nie wyszło.

    Druga odsłona do tragiczna gra w wykonaniu Legii. Gospodarze robili, co chcieli i zakończyło się to fatalnie dla gości. Trzeci gol z rzutu karnego – KTÓREGO NIE BYŁO – ostatecznie zniechęcił Legię do gry. Najgroźniejszym zawodnikiem w drugiej odsłonie w szeregach gości był wprowadzony w 61. minucie Bruno Mezenga. Sprawdziło się dziś także dobitnie powiedzenie, że "Niewykorzystane sytuacje się mszczą". Jeśli teza Macieja Skorży o tym, że walcząc o mistrza można przegrać maksymalnie pięć meczów jest prawdziwa, to na kolejny tytuł musimy poczekać półtora roku.

    Autor: Kamil