
fot. Woytek / Legionisci.com
Punkty po meczu z Górnikiem Zabrze
Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com
W końcu zwycięstwo; dzieci we mgle; człapu człap; dobre zmiany; tak powinni grać - to najważniejsze punkty po niedzielnym meczu Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze, w którym legioniści zwyciężyli 2-1.
{VIDEOAD}
1. W końcu zwycięstwo
Ponad miesiąc podopieczni trenera Gonçalo Feio czekali na zwycięstwo w Ekstraklasie. Dopiero teraz, po raz pierwszy w tym roku kalendarzowym, udało im się wygrać ligowe spotkanie wyjazdowe. Od początku marca, czyli od wygranej ze Śląskiem Wrocław, Legia zremisowała z Motorem Lublin i Pogonią Szczecin oraz przegrała z Rakowem Częstochowa, a w ostatnich miesiącach przegrali również na wyjazdach z Piastem Gliwice, Radomiakiem Radom.
To statystyka mocno rozczarowująca — jak na klub o aspiracjach i historii takich jak Legia Warszawa. Na szczęście udało się w końcu przełamać złą serię i wygrać w Zabrzu. Choć ten mecz nie należał do najlepszych w wykonaniu Legii, to drużyna - mimo licznych osłabień w składzie - potrafiła w drugiej połowie pokazać charakter i sięgnąć po trzy punkty na trudnym terenie.
Niestety, poziom meczu nie był szczególnie wysoki, a gra Legii w pierwszej połowie wołała o pomstę do nieba. To każe zadać sobie poważne pytania: czy większość tych zawodników ma w sobie charakter, ambicję i umiejętności, by godnie reprezentować taki klub jak nasz? Czy też musimy się przyzwyczaić, że przeciętność będzie tu akceptowana i wspierana?
2. Dzieci we mgle
To, co Legia wyprawiała od początku meczu, było wręcz nieprawdopodobne — a zarazem niestety dość często widoczne w ostatnich spotkaniach „Wojskowych”. Zawodnicy z Warszawy dali się kompletnie zdominować gospodarzom. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że kolejne bramki dla ekipy Jana Urbana są tylko kwestią czasu.
Nasi obrońcy kręcili się jak na karuzeli, a pomocnicy notowali tak absurdalne straty, że niemal każda z nich kończyła się groźną akcją gospodarzy. Wielu zawodników nawet nie udawało, że zależy im na wyniku – nie doskakiwali do rywali, nie pressowali, tylko stali i biernie czekali, aż piłka przypadkiem znajdzie się pod ich nogami i – być może – odbije się tak, że trafi do któregoś z kolegów z zespołu.
Wyglądaliśmy jak zespół z A-klasy, zebrany na ostatnią chwilę, który musi rozegrać mecz z liderem mającym 20 punktów przewagi nad resztą ligi, podczas gdy my sami tkwimy na dnie tabeli. Dzieci we mgle – i to tej z powieści Stephena Kinga.
Spójrzmy teraz na sytuację bramkową, bo jest to fragment warty analizy.
fot. Canal+ Sport
Zaznaczyłem dwóch zawodników, którzy odgrywają kluczową rolę w początkowej fazie tej akcji. Elitim toczy pojedynek na prawej stronie boiska – i w zasadzie ma dwie opcje: albo zagrać do Rafała Augustyniaka, albo stracić piłkę. Niestety, wydarzyło się to drugie. Istotne jest jednak także ustawienie „Augusta”, pełniącego rolę „szóstki” na boisku. Zamiast wyjść do gry i stworzyć Elitimowi kilka możliwości rozegrania, stał w miejscu, nie szukając wolnej przestrzeni ani nie oferując się do podania.
fot. Canal+ Sport
W kolejnej sytuacji Jan Ziółkowski zostaje wręcz „zezłomowany” – Furukawa zakłada mu siatkę i mija go bez większego problemu. Zwróćmy jednak uwagę na ustawienie trójki defensorów: Augustyniaka, Pankova i Vinagre.
Vinagre kompletnie odpuszcza krycie strzelca bramki. Ustawiony jest zbyt daleko, by móc realnie zareagować, a co ważniejsze – nie podejmuje nawet próby skrócenia dystansu. Augustyniak natomiast sprawia wrażenie, jakby zupełnie nie wiedział, co dzieje się za jego plecami. Brakuje komunikacji, ustawienia, jakiegokolwiek odczytu sytuacji – wszystko to razem tworzy obraz totalnego chaosu w defensywie.
fot. Canal+ Sport
Przejdźmy do kluczowego momentu – zobaczmy, ile miejsca i czasu na przygotowanie strzału ma Taofeek Ismaheel. W promieniu kilku metrów nie ma żadnego z naszych zawodników, mimo że jeszcze chwilę wcześniej krył go Vinagre. Ten jednak zgubił rywala, a kiedy zorientował się, że sytuacja staje się groźna, było już za późno, by zablokować strzał skrzydłowego Górnika.
Najgorsze, że to nie pierwsza tak stracona bramka, kiedy tracimy piłkę w środku pola, a następnie nie wiemy, jak odbudować ustawienie w obronie i gubimy krycie przeciwników.
3. Człapu człap
To, że legioniści nawet nie udawali, iż zależy im na tym meczu w pierwszej połowie, już wcześniej podkreślałem. To, jak poruszali się po boisku – a raczej stali, człapali lub wyglądali, jakby brali udział w marszu seniorów – było czymś niesamowitym. Nie było żadnego zawodnika, który próbowałby podejść z pressingiem do przeciwnika. Zamiast tego oglądaliśmy wzajemne zrzucanie winy za kolejne straty, niecelne podania i brak reakcji na zagrożenie.
Gracze Legii człapali po murawie, jakby przed meczem przebiegli maraton, a dopiero potem przystąpili do spotkania. Brakowało mocy, przyspieszenia, a co najważniejsze – chęci, by choćby po własnej stracie piłki próbować ją odzyskać.
Spójrzmy na jedną z wielu sytuacji obrazujących ten dramatyczny brak zaangażowania – moment utraty piłki i braku próby jej odebrania.
fot. Canal+ Sport
Bohaterem screenów jest Kacper Chodyna. W 19. minucie i 26. sekundzie stracił on piłkę na połowie rywala, co pozwoliło Górnikowi Zabrze przeprowadzić kontratak.
fot. Canal+ Sport
Akcja trwała już dziesięć sekund. W tym czasie „Chodi”, zaznaczony w kółku, jedynie truchtał w stronę własnej bramki – jego „próba” odzyskania futbolówki wygląda na kompletnie pozbawioną jakiejkolwiek determinacji. To zachowanie niedopuszczalne. Wygląda to po prostu tak, jakby Chodynie nie chciało się grać w tym meczu.
Cała akcja zakończyła się w 44. sekundzie mocnym strzałem Podolskiego, który świetnie obronił Kacper Tobiasz (należy mu się uznanie – rozegrał bardzo dobre spotkanie). Do tego momentu Chodyny nawet nie widzieliśmy w pobliżu naszego pola karnego.
Ale to zaledwie kropla w morzu łez… naszych łez – kibiców. Bo kiedy już wychodzimy z kontrą, Ilja Szkurin jest całkowicie osamotniony. Żaden z pomocników nawet nie rusza się z miejsca, by go wesprzeć. Wstyd, panowie. Wstyd.
4. Dobre zmiany
Do tej pory trudno zrozumieć, co właściwie wydarzyło się w drugiej połowie meczu, chociaż można się domyślać, że zadziałały tu dwie rzeczy. Po pierwsze: kolejna „suszarka” w szatni i próba ogarnięcia się zawodników, bo to, co oglądaliśmy w pierwszej połowie, przypominało kino klasy Z. Po drugie: wyraźne osłabnięcie Górnika Zabrze, który wszedł w to spotkanie bardzo mocno, ale z każdą minutą tracił siły i poziom ich zaangażowania systematycznie malał.
Legia obudziła się po przerwie i ostatecznie przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść – trzeba uczciwie przyznać, że w dużej mierze dzięki dobrym zmianom trenera. Gdy na boisku pojawił się Claude Gonçalves, byłem zaskoczony. Portugalczyk w ostatnich meczach albo siedział na ławce, albo znikał na trybunach, więc jego wejście było dla mnie niemałą niespodzianką. Ale trzeba oddać mu sprawiedliwość – dobrze wszedł w spotkanie i pokazał się z naprawdę przyzwoitej strony. Był dynamiczny (zdecydowanie bardziej niż Augustyniak), często wychodził na pozycję i dawał zespołowi to, czego brakowało w jego grze w rundzie jesiennej.
Ogólnie większość rezerwowych dała wyraźny impuls drużynie –z wyłączeniem Wahana Biczachczjana, który po raz kolejny nie wniósł absolutnie niczego pozytywnego. Coraz częściej zaczynam się zastanawiać, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczymy go w formie, która mogłaby realnie pomóc zespołowi.
Największym zaskoczeniem – oprócz Claude’a – był zdecydowanie Patryk Kun. Walczył o każdą piłkę, zaliczył dwa kluczowe odbiory, po których Legia wyszła z groźnymi kontratakami. Pozytywny występ Kuna to miła odmiana – choć pewnie jego dobra ocena po części wynika też z porównań do Vinagre, który w tej rundzie jest cieniem samego siebie. Oglądanie jego gry staje się niestety coraz bardziej bolesne.
5. Tak to powinno wyglądać
Na koniec warto zwrócić uwagę na jedną akcję, za którą należy pochwalić cały zespół Legii – za pomysł, dynamikę i dokładność rozegrania.
Jest już skrót, ale nie widać w nim wcześniejszego odbioru Kuna. Ta akcja to była poezja, wszystko z 1. piłki. Gdyby to weszło, to byłaby to jedna z najładniejszych bramek Legii w całym sezonie. Wzór. https://t.co/9yGUykybhH pic.twitter.com/Dc0rDnBjj7
— Oskar Mochnik (@Oskar_M04) April 6, 2025
Był doliczony czas gry. Na prawej stronie piłkę odebrał Patryk Kun i od razu zagrał do Urbańskiego. Ten, bez zbędnych ceregieli, odegrał z pierwszej piłki do Morishity. Japończyk oddał piłkę młodemu pomocnikowi, a ten pod nogi Szkurina. Napastnik zachował zimną krew i wystawił piłkę Biczachczjanowi, który oddał strzał – niestety zablokowany przez defensora Górnika.
Krótka, składna akcja, która mimo że nie zakończyła się golem, dała sporo radości – zwłaszcza w kontekście ostatnich występów Legii. Pokazała, że da się grać z pierwszej piłki, szybko, zdecydowanie, z pomysłem. I nie tylko w Lidze Konferencji, ale również w Ekstraklasie.
Kamil Dumała
Komentarze: (7)
Szkurin powinien kończyć spotkanie z bramką, a zamiast tego kończy z asystą bo Luki wbił piłkę zmierzającą po strzale Szkurina do pustej bramki...
Dobrze wypunktowane, natomiast dziwi mnie ze wypunktowano brak zaangażowania Chodyny (jak najbardziej słusznie), a gdy to samo zrobił Elitim i skończyło się to stratą bramki (!) to autor doszukuje się winy Augustyniaka. Za to powinien usiąść na ławce i solidną burę dostać, o czym pisałem jeszcze w trakcie meczu. Niestety wyglada na to że skoro z góry idzie przyklad to i piłkarze przyzwyczaili się do tego że "bylejakość" jest tolerowana w naszym klubie ?
No, Gonclaves bardzo pozytywnie zaskoczył. W pewnym momencie przedryblował chyba z trzech górników, aż przecierałem oczy ze zdumienia.
Może to efekt nowej miotły - dyrektora, a może tak długo się aklimatyzował? Oto jest pytanie.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:



NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!