Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Na słynnym Santiago Bernabeu może zasiąść 80 tysięcy fanów. Kibice tworzą zazwyczaj dwa młyny - fot. Pilot
Na słynnym Santiago Bernabeu może zasiąść 80 tysięcy fanów. Kibice tworzą zazwyczaj dwa młyny - fot. Pilot
Piątek, 2 maja 2008 r. godz. 15:23

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Na stadionach Europy: Real Madryt - Deportivo

Pilot, źródło: własne

Nasze publikacje "Na stadionach Europy" cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Opisywaliśmy już atmosferę panującą w kilku krajach. Dziś przyszedł czas na Hiszpanię i jeden z najbardziej znanych klubów na świecie - Real Madryt. O tym jak wygląda 80-tysięczny stadion Santiago Bernabeu i jaka panuje na nim atmosfera opowiada fan Królewskich, "Pilot". Kupienie biletu na spotkanie Realu z Barceloną graniczy z cudem. Łatwiej jest o to w przypadku innych ligowych potyczek. Poniżej opis meczu z Deportivo La Coruna, który miał miejsce 28 października zeszłego roku. Zachęcamy do lektury i czekamy na kolejne opisy Waszych wypraw na inne obiekty w Europie.
Real Madryt 3-1 Deportivo La Coruna (28.10.2007)
W dalekiej Hiszpanii, gdzie futbol jest religią, a krajowe rozgrywki dyktują rytm życia znajduje się mój ukochany klub – Real Madryt. Jestem ich kibicem od ponad dziesięciu lat. W miarę możliwości odwiedzam moich pupili z Estadio Santiago Bernabeu. Stadionu, który, jak wspomniał kiedyś dwukrotny trener Blancos Fabio Capello, oddycha historią. Coś w tym jest, bo ile to razy Real wygrywał ligę, ogrywał europejskich gigantów, czy też toczył Święte Wojny z Barceloną właśnie przy Concha Espina 1.

Może kilka słów o samym mieście. Stolica Hiszpanii, mimo wysokich temperatur tu panujących przez większą część roku, to miasto zielone, pełne świeżości, czyste i świetnie skomunikowane. Do najbardziej znanych miejsc należą Muzeum Prado, Królowej Zofii, Park Retiro, Plaza del Sol i Pałac Królewski. Zabytki i stare budowle są niezwykle zadbane i otoczone opieką, aby Madryt był atrakcyjny przez cały czas. Warte zobaczenia są także muzea szynki, bary tapas, kawiarenki, gdzie można napić się drinka, zapalić cygaro, pogadać o szybko toczącym się życiu w sercu Kastylii.

Mecz z Deportivo wypadał w dogodnym terminie i był spotkaniem, na które zdobycie biletów graniczyłoby z cudem. Wejściówki na spotkania fazy pucharowej Ligi Mistrzów kosztują u "koników" często pięciokrotnie więcej niż bilet w kasie, natomiast aby zobaczyć klasyk z Barceloną należy od razu skierować się do "koników", bo otrzymanie biletu w kasie na ten mecz jest równie prawdopodobne, co wygrana w totka. Dlatego też mój wybór padł właśnie na kolejkę, kiedy to Królewscy mierzyli się z przybyszami z Galicji. Bez większych problemów nabyłem bilet na dwa dni przed meczem. Jego koszt to 85 euro. Miejsce dość dobre – trybuna wzdłuż boiska (zachodnia), na wysokości linii pola karnego, dwudziesty rząd. Tym razem darowałem sobie tour wokół stadionu. Obejmuje on wejście na najwyższą trybunę, zobaczenie panoramy stadionu, przejście do ławek rezerwowych, szatni gości, tunelu wyprowadzającego zawodników na boisko, loży honorowej i klubowego sklepu. Całkowity koszt takiej mini-wycieczki, to około 10 euro.

Dzień meczu był bezchmurny i było, jak przystało na Hiszpanię, bardzo ciepło. Pojedynek rozpoczynał się dość wcześnie jak na Real, bo już o godzinie 17 w niedzielę. Dojazd na Santiago Bernabeu jest bardzo prosty, ponieważ obok znajduje się stacja metra o tej samej nazwie. Ten masywny obiekt położony jest w centrum finansowym Madrytu w dzielnicy Chamartin (taka była też pierwotna nazwa tego stadionu). Oprócz wspomnianego metra można łatwo dojechać tam kilku pasmową Paseo de Castellana lub kilkoma liniami autobusowymi. Na miejscu byłem już trzy godziny przed meczem, no i tu może nastąpić pierwsze zdenerwowanie. Od kilku sezonów na meczach Realu wszechobecne są trąbki na gaz, których odgłos jest niezwykle irytujący. Największe nasilenie okropnego hałasu następuje przed meczem i podczas rozgrzewki zawodników. Na szczęście podczas samego spotkania kibice rezygnują z tego gadżetu. Wokół stadionu porozstawiane są stragany z akcesoriami kibicowskimi. Najczęściej są to podróbki koszulek, szaliki, flagi i inne mniej lub bardziej przydatne kibicowi rzeczy. Przy Bernabeu znajduje się także małe centrum handlowe, w którym kibice mogą spędzić czas przed i po spektaklu. Na około półtorej godziny przed gwizdkiem na stadion przybywają autokary obydwu ekip, przy czym przyjazd zawodników Królewskich jest bardzo głośno fetowany. Na godzinę i piętnaście minut przed rozpoczęciem meczu otwierane są bramy stadionowe. Wszystkie piony, sektory, rzędy i siedzenia są bardzo dobrze oznakowane, a sam stadion jest bardzo ergonomiczny i przyjazny kibicowi. W kuluarach stadionowych znajdują się toalety i sklepiki, w których można kupić kanapki i napoje, w tym piwo, ale niestety bezalkoholowe.

Obiekt zarówno z zewnątrz, jak i w środku robi piorunujące wrażenie, nawet jeżeli jest się tam kolejny raz. Strome trybuny mogące pomieścić nieco ponad 80 tys. osób, VIP-boxy i dobra akustyka robią swoje. Nie bez przypadku dom Realu jest stadionem pięciogwiazdkowym i tu ma odbyć się finał Ligi Mistrzów w 2010 roku. Miejsca wypełniają się zawsze dość wolno i dopiero kiedy Real wybiegnie na rozgrzewkę, to jest jakieś dwadzieścia pięć minut przed rozpoczęciem meczu, niebieskie krzesełka zaczynają być zajmowane. Przed meczem z głośników płynie żywa muzyka, ludzie rozmawiają o sytuacji w lidze, nowym trenerze i o życiu prywatnym, bo wiele osób widuje się po prostu co dwa tygodnie na meczach ukochanej drużyny i zna się bardzo dobrze.

Przed meczem następuje wyczytanie nazwisk i prezentacja zawodników na telebimach. Podczas wejścia piłkarzy na murawę z głośników puszczany jest hymn, którego nie śpiewa nikt. I tutaj następuje różnica, która dla kibica polskiego może być wręcz ogromna. W większości klubów hiszpańskich kibice przychodzą na mecz niczym do teatru, a do dopingu włączają się sporadycznie bądź wcale. Istnieją oczywiście chlubne wyjątki, jak Cadiz C.F., jednak we wspomnianej większości kibice zajmują miejsca siedzące i jedynie żywiołowo reagują na wydarzenia boiskowe. Dopingiem na Bernabeu zajmują się dwie małe 300-osobowe grupy. Bardziej znana z nich – Ultras Sur ulokowana jest za południową bramką. To oni są najlepiej słyszalni i uchodzą przy tym za najbardziej krewkich obok miejscowych ultrasów z Frente Atelti w całej Hiszpanii. Wywieszają oni zazwyczaj od czterech do sześciu flag (w tym słynna Ultras Sur) na małym płotku odgradzającym widownię od boiska, prezentują kilka flag na kijach (flagi Hiszpanii, z wizerunkiem Juanito i inne z symbolami klubu). Rzadziej organizują kartoniady na całą trybunę. Druga grupa to założona w 1992 roku Orgullo Vikingo. Zasiadająca przy północnej wieżyczce stadionu ekipa jest alternatywą dla bardzo radykalnych Ultras Sur. Do dopingu i opraw włączają się rzadziej niż koledzy po fachu zza południowej bramki. W meczach o większą stawkę i prestiż stadion jest głośny, większa ilość osób dołącza się do dopingu. Kiedy jednak drużyna gra w wielkich spotkaniach, cały stadion potrafi skakać, machać szalikami, głośno krzyczeć, co daje niesamowite wrażenie potęgowane przez zamkniętą bryłę stadionu. Jednak kiedy mówimy o ligowej "szarzyźnie" śpiew schodzi na dalszy plan. Tak też było i tego wieczoru. Publika ożywiała się po bramkach, ciekawych zagraniach i wejściu Raula z ławki na boisko. Mimo niewielkiej liczby ultrasów, ich doping był nieźle słyszalny na wypełnionym po brzegi osiemdziesięciotysięczniku. Kibice Depor nie stawili się w zorganizowanej grupie na stadion, a sam naliczyłem z pięć osób rozproszonych po trybunie, którą zajmowałem.

Po końcowym gwizdku stadion szybko opustoszał, a kibicom już w knajpach pozostało świętować dość łatwą wygraną 3-1 po golach van Nistelrooya, Raula i Robinho.

Poprzednie relacje z tej kategorii:
Chelsea Londyn - Birmingham
Galatasaray Stambuł – Genclerbiligi Ankara
Sunderland - Norwich City
Lokomotiv Sofia - Levski Sofia
Aberdeen - Lokomotiv Moskwa
Celtic Glasgow

Masz ciekawą historię z meczu europejskich klubów?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na Legia LIVE!
Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego do tego maila ultras@legialive.pl

















fot. Pilot



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!