Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Woytek
fot. Woytek
Środa, 9 listopada 2011 r. godz. 09:42

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Plusy i minusy po Jagiellonii

Qbas

Bez dwóch zdań, Legia w Białymstoku nie wypadła za dobrze. Wprawdzie "wojskowi" od 555 minut nie stracili gola w Ekstraklasie, ale też drugi raz z rzędu nie potrafili pokonać bramkarza rywali. Szkoda, bo białostoczanie, choć do pewnego momentu dobrze poukładani, byli wyjątkowo niegroźni. Niestety, należy zgodzić się z trenerem Skorżą – naszym tym razem zabrakło entuzjazmu i ambicji. Przyjrzyjmy się zatem bliżej grze legionistów.

Mamy za sobą klasykę gatunku z serii "Mecz walki" lub "Męczenie buły". Za kreatywność zdecydowanie należy się nagana, podobnie jak i za zaangażowanie w ofensywie. Na solidną burę zasłużył zwłaszcza Ariel Borysiuk, który nie dość, że złapał już 6. żółtą kartkę w sezonie i to ponownie przez własne gapiostwo, to jeszcze był zupełnie niewidoczny w drugiej połowie. Na jego szczęście, do formy wraca Ivica Vrdoljak i teraz to dzięki niemu bilans obu defensywnych pomocników można w sumie zapisać na plus. Nasz kapitan prawidłowo realizował założenia taktyczne, a do tego próbował poderwać kolegów do ataków. To jego strzały stanowiły największe zagrożenie dla bramki gości.

Brawa należą się za grę w obronie. Tomasz Frankowski nie powąchał w ogóle piłki, w czym największa zasługa Marcina Komorowskiego (na jego koncie aż 15 odbiorów!) i Michała Żewłakowa. Temu drugiemu należy jednak wypomnieć niedokładność w wyprowadzaniu piłki i nadmierną liczbę niecelnych podań. Natomiast Jakub Wawrzyniak wybił z głowy grę białostockiej gwiazdeczce - Tomaszowi Kupiszowi. Gorzej zaś wypadł w ofensywie, choć podejmował próby ataków. Zabrakło chyba dynamiki. Przyzwoicie poczynał sobie też Jakub Rzeźniczak, który wyszarpał sobie miejsce w jedenastce. Nie wydaje się jednak, by po wczorajszym występie był w stanie je utrzymać. Zagrał poprawnie, ale nie zachwycił. W drugiej połowie miał doskonałą okazję – masę czasu i miejsca – by podać piłkę w pole karne. Zwlekał jednak zbyt długo i został zablokowany. Do pozytywów trzeba zapisać właściwie bezbłędną grę "Rzeźnika" w obronie.

Warto przy tym poświęcić chwilę Dusanowi Kuciakowi, który wyróżniał się... kopaniem w kartofle. Niemal każde jego wznowienie gry nogami kończyło się bowiem stratą piłki: piłka leciała w aut, albo przejmowali ją rywale. Podobnie rzecz miała się już w meczu przeciwko Rapidowi Bukareszt, ale wówczas nie było to aż tak widoczne. Poza tym – bezrobotny.

Jeśli chodzi o pomocników, to głównie przez nich nie istnieliśmy w ofensywie. O Borysiuku i Vrdoljaku już było. Janusz Gol zaczął aktywnie, ale zapału starczyło mu na parę minut. Potem to już dno i wodorosty. Do jego poziomu dostosował się chwalony ostatnio Maciej Rybus, któremu nie wychodziły też stałe fragmenty gry. Najgorzej wypadł jednak Michał Kucharczyk. Wprawdzie był (był, a nie grał) na boisku tylko przez 45 minut, ale to wystarczyło, by nie dać trenerowi wyboru i Maciej Skorża po prostu musiał go zmienić. Katastrofa. Jego zmiennik Michał Żyro był chyba najaktywniejszym piłkarzem Legii, ale grał zrywami. Przez zbyt wiele minut pozostawał niewidoczny. Ciężaru spotkania nie uniósł natomiast inny rezerwowy Rafał Wolski, bowiem nie wywiązał się ze swych zadań i nie rozruszał ofensywnych poczynań niemrawych kolegów. Podobnie zresztą jak Moshe Ohayon, który może się już spokojnie pakować.

Całej formacji na poczet plusów należy zapisać skuteczne wspieranie defensywy i realizację założeń taktycznych w tym zakresie. Tutaj nasi pomocnicy spisali się bez zarzutu. Bez problemów zneutralizowali środkową linię "Jagi" i skutecznie asekurowali obrońców.

Na deser pozostał Daniel Ljuboja. W jego przypadku nie ma nawet co komentować. Najgorszy występ w Legii. Złe decyzje, brak zrozumienia z kolegami, nerwowość, totalny brak aktywności i upokarzająca liczba straconych piłek. Plusów tym razem brak. To tak w skrócie.

W Białymstoku, oprócz zaangażowania i chęci, zabrakło też Miroslava Radovicia. Trudno jednak oczekiwać, by jeden zawodnik był w stanie odmienić obraz gry zespołu w tym spotkaniu. Legia nie jest ostatnio w najwyższej formie, ale mimo to powinna wygrywać takie spotkania.



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!