Legioniści na Santiago Bernabeu - fot. Mishka
Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Relacja z trybun: Najazd na Madryt
Bodziach, źródło: Legionisci.com
Real-Legia: Relacja z meczu
Wyjazd do Madrytu od momentu losowania cieszył się sporym zainteresowaniem kibiców, ze względu na wiele możliwości w miarę niedrogiego dotarcia do celu, jak również sporą pojemność sektora gości na 80-tysięcznym Estadio Santiago Bernabeu. Hiszpański klub i miejscowa policja obawiali się przyjazdu legionistów i jak się później okazało, odpowiednie zabezpieczenie przemarszu na zaledwie 1-kilometrowym odcinku, było ponad ich możliwości.
Fani Legii do Madrytu docierali już pod koniec zeszłego tygodnia, a ostatnie osoby przyleciały w dniu meczu (m.in. trzema czarterami zorganizowanymi przez SKLW). Trasy były różne, choć ze względu na spore odległości większość wybierała podróż lotniczą, przez Luton, Monachium, Frankfurt, Paryż, Ateny, czy Barcelonę. Właściwie ile ekip, tyle pomysłów na trasę, a podstawowym kryterium była oczywiście cena. Nie brakowało oczywiście podróży z przygodami - a to popsuty samolot, innym razem opóźnienia lotniskowe, czy w końcu zbyt wiele biletów lotniczych... sprzedanych na konkretny lot do Madrytu.
Na mieście dało się zauważyć kibiców z Łazienkowskiej już od weekendu, chociaż więcej osób dotarło na miejsce w poniedziałek, czyli dzień przed spotkaniem. Wtedy właśnie w centrum Madrytu coraz częściej dało się usłyszeć śpiewy sławiące nasz klub oraz legijne zgody. Kibiców madryckich klubów (Real, Atletico, Rayo Vallecano) nie było widać. W dniu meczu zbiórkę mieliśmy zaplanowaną na godzinę 18:00, czyli niemal 3 godziny przed meczem, na jednym z placów w pobliżu stadionu Santiago Bernabeu. Tłumy kibiców w białych koszulkach i bluzach zmierzające w jednym kierunku widoczne były bardzo dobre. Na miejscu czekała już policja, w tym konna. Spore zainteresowanie wzbudzaliśmy wśród mieszkańców okolicznych bloków, którzy ochoczo filmowali ubranych na biało kiboli, którzy raz po raz wznosili okrzyki sławiące najwspanialszy klub na świecie. Nie brakowało dyskusji na temat wyniku meczu, ale chyba nikt nie spodziewał się cudu. "Wybaczę wszystko, jeśli tylko nie przebiją Widzewa" - dało się słyszeć komentarze, odnoszące się do "efektownej" wpadki RTS-u z początku lat 90-tych, kiedy łodzianie przegrali z Eintrachtem 0-9. Uniknięcie blamażu, to było wszystko na co liczyliśmy. Naszą rolą było pokazanie się z jak najlepszej strony na trybunach.
Przed godziną 19:00 ruszyliśmy z miejsca zbiórki w stronę stadionu. Po przejściu zaledwie 250 metrów, policja zatrzymała cały pochód na dobrych kilkanaście minut. Kiedy ponownie ruszyliśmy, okazało się, że wszystkie skrzyżowania przed stadionem były otwarte, a fani Realu mogli swobodnie przemieszczać się na trasie naszego, bardzo krótkiego, przemarszu. Spory chaos organizacyjny spowodowany przez służby zabezpieczające oraz agresywne i prowokacyjne zachowanie mundurowych spowodowało wzrost napięcia wśród wyjazdowiczów. Policja reagowała wymachując na ślepo pałkami, mając jednocześnie problemy z zapanowaniem nad końmi.
Po dojściu pod stadion miały miejsce kontrole osobiste - dość wnikliwe, przez co wpuszczanie kibiców na stadion szło bardzo powoli i wiele osób na obiekt weszło już po rozpoczęciu meczu. Kontroli było kilka, a zupełnym zaskoczeniem okazały się kontrole kibiców wychodzących... z toalet stadionowych. Stewardzi robili wszystko, by fani zajmowali miejsca w "swoich" sektorach, czyli tych, które mieliśmy nabite na biletach. Na Santiago Bernabeu zajęliśmy dwie najwyższej kondygnacje trybuny północnej, docierając na nie po pokonaniu dobrych kilku pięter - tutaj bardzo użyteczne okazały się schody ruchome.
Grupa Ultras Sur, która od wielu lat kieruje ruchem kibicowskim na Realu, od kilku lat ma problemy z prezydentem klubu i na trybunach nie może się pojawiać. Nie oznacza to jednak, że Florentino Perez nie wychował swojej grupki dopingującej Real, która jest posłuszna działaczom i na pewno nie będzie prezentować jakichkolwiek politycznych poglądów. Takie madryckie łamistrajki. Podobnie jak my zajęli oni górne sektory, ale za bramką trybuny południowej. Na samym środku wywiesili kilka flag (m.in. "Veteranos", czy "White Girls") i baner "Fans RMCF" (ten wisiał na ich sektorze nawet godzinę po meczu, gdy stadion był już pusty). Prowadzili doping przez całe spotkanie, a najlepiej wychodziła im pieśń zaprezentowana w drugiej połowie meczu, na włoską nutę.
Frekwencja na całym stadionie była nadspodziewanie wysoka - na mecz przyszło ponad 70 tysięcy fanów, a dzień wcześniej rozprowadzono wszystkie dostępne wejściówki (pojemność stadionu wynosi 80 tys. miejsc). Z naszej strony udało się rozprowadzić 3000 z 3900 puli przyznanych biletów. Sektory zostały bardzo dobrze oflagowane - wywieszonych zostało 21 flag. Od samego początku prowadziliśmy doping, mając niestety małe problemy z jego synchronizacją ze względu na spore odległości pomiędzy jednym a drugim końcem trybuny (oraz piętrami). Gdy jednak ryknęliśmy wszyscy razem - doping niósł się po całym stadionie i nawet po drugiej stronie boiska był lepiej słyszalny od śpiewów kibiców Realu. Ci, którzy obawiali się dwucyfrówki, już po kilku minutach przecierali oczy ze zdumienia - nasi piłkarze grali odważnie, walecznie, nie dając się zepchnąć do głębokiej defensywy i niewiele zabrakło, a to my cieszylibyśmy się z objęcia prowadzenia w Madrycie. To się nie udało, ale po bramce na 2-1, radość była ogromna! Spora część legionistów zdjęła koszulki, a nasz doping przybrał na sile.
Świetnie wychodziło nam głośne "Ceeee..." w drugiej części meczu, które odbijało się echem od drugiej strony stadionu. Podobnie jak pieśni na dwie strony (góra - dół). Kolejne tracone przez piłkarzy bramki nie miały większego wpływu na nasz śpiew. Z perspektywy całego spotkania musimy jednak przyznać, że mogliśmy pokazać się lepiej. Nie było takiej "petardy", jak na niektórych meczach, które później wspomina się latami (jak choćby pierwszy Wiedeń). Zapamiętamy na pewno to, że miejscowy spiker, podobnie zresztą jak przed trzema tygodniami spiker Sportingu, piał przy okazji bramek dla Realu.
Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom okrzykiem "Hej Legio dzięki za walkę" i jeszcze przez kilkanaście minut sławiliśmy nasz klub. W oczekiwaniu na wyjście ze stadionu (czekaliśmy około godzinę), przy okazji pomeczowych wywiadów na murawie z udziałem naszego trenera, śpiewaliśmy na melodię Hitu z Wiednia - "Jaceeek Magieraaaa" oraz odpowiednie przyśpiewki pod adresem "Haniora". Po wyjściu ze stadionu, bez większych problemów można było rozejść się po mieście. Nie licząc osób podróżujących czarterami, do kraju wracaliśmy dopiero następnego dnia. Wszak już w sobotę kolejny mecz, tym razem ligowy przy Ł3 z Lechem.
Po powrocie do kraju dowiedzieliśmy się, że klub zapowiedział zmianę sposobu dystrybucji biletów na mecze wyjazdowe w europejskich pucharach. Nas czeka jeszcze jeden - za pięć tygodni do Dortmundu. Wcześniej zaś ligowy wyjazd do Kielc, bowiem do Białegostoku z powodu rzekomego remontu sektora po meczu rezerw "Jagi" z Widzewem, po raz kolejny nie pojedziemy. Dziwnym trafem od listopada 2011 roku za każdym razem na Podlasiu wymyślają jakieś cuda, byśmy nie mogli pojawić się na meczu.
Frekwencja: 70 251
Kibiców gości: 3000
Flagi gości: 21
Autor: Bodziach
przeczytaj więcej o: Legia Warszawa, relacja z trybun, doping, Real Madryt, Santiago Bernabeu, Ultras Sur
Komentarze: (24)
Dobra robota, wyjazd konkret, doping na estadio super...
Bodziach - jakim cudem słyszałeś co Real śpiewał???
Szkoda, że ciągle był zakaz filmowania, skoro i tak było info żeby nie robić dymów. Gdyby nawet co 10 kibic nagrywał krótkie filmiki to pewnie udałoby się nagrać znacznie więcej policyjnych prowokacji czy wręcz łamania przez nich prawa. Filmiki przy oświadczeniu powstały tylko dlatego że jacyś Hiszpanie je nagrali i rzucili do sieci. W Dortmundzkie warto rozważyć akcje "wszyscy kręcimy film" to na pewno żadnych prowokacji nie będzie;)
Brawo Real w porównaniu z nami jest śmieszny kibicowski (L)
Na południowej tez byliśmy w przewadze wokalnej :)
Na calym stadionie bylismy. Ja bym jeszcze 500 doliczyl
Na poludniowej bylo slychac tylko na poczatku:"jestesmy zawsze tam" i glosne kozackie Ceeeeeee!
Nie chciałbym dożyć czasów by na meczach piłkarskich z udziałem Legii ,jak i innych polskich druzyn była taka cisza ze strony Kibiców jak naprzykład Realu w meczu z nami,jak i dzień póznej ,zerknąłem okiem na spotanie Arsenal-Ludogorec ..szok !!! chyba po dziesięciu minutach cos tam sie wymzkneło z ust leniwych Angolii.Kiedyś wzór i kolebka Kibiców do nasladowania dzis ,lemingi stadionowi i Janusze.Ale jak ktos tak woli to też tak sie widocznie da.
Ogólnie to KIbice Legii pokazali w Madrycie jak sie dopinguje swoją druzyne nawet przy stanie 1-3 czy 1-5.Szacunek.
do (L)odz: to było się przyjrzeć jakie wynalazki chodzą na Arsenal, jakieś Hindusy w turbanach czy inne ciapato-żółte!!!
Doping w tv-Miazga!!!
Co do Realu-to są osoby które dostają pieniądze za dopingowanie na meczach.
Brakuje już tylko w Madrycie dopingu z kasety ale to w Polsce już przerabiano prawda?
Haha to raczej nie przejdzie ale ok. ;)
Chociaz sympatyzuje z Legia to uwazam ze pokory wam by sie trochek przydalo. Nabijanie sie z Anglikow do ktorych tak na marginesie jest zenujace. Oto kilka faktow:
1. Ruch kibicowski narodzil sie w Anglii a konkretnie w Liverpoolu w latach 60tych, gdzie fani LFC jako perwsi zaczeli spiewac na meczach i nosic szaliki w barwach klubu. Potem to juz tylko kopiowanie ich w calej Europie.
2. Legia nie wykorzystala 4 tysiecy biletow na mecz "zycia" a Liverpool (i nie tylko boroba to takie mniejsze kluby jak Blackpool czy Norwich) chocaz mniejszy od Warszawy pare razy jezdzi na kazdy mecz w maksymalnej liczbie, czy to jest 5, 6 tysiecy. Malo tego, dostac sie na wyjazd LFC jest niezmiernie trudno.
3. Marze o tym aby Legia kiedykolwiek zaspiewala Sen o Warszawie tak jak fani LFC "You'll Never Walk Alone" na meczu z Man U w ostatni poniedzialek.
4. Nie jestem fanem Arsenalu, ale musze przyznac ze potrafia byc glosni. Problem jest ze trudno im sie zmobilizowac z takimi klubikami jak w srode. Radze poogladac ich mecz np z Chelsea czy LFC.
4. Doping na Legii jak innych polskich ekip jest glosny ale monotonny. Ta sama przyspiewka przez pol godziny z zeo reakcja na wydarzenia na boisku. Za dozo ogladacie Bundeslige gdzie doping jest tak samo nudny a atmosfera na meczach zenujaca.
5. I na koniec, w latach 80tych huliganii z Anglii dominowali w Europie czego konsekwecja byla smierc ponad 30 fanow Juwentusu przed finalem Ligii Mistrzow w Brukselii. Chociaz niecelowe spowodowanie smierci ale jednak. Liverpool i wszystkie kluby angielskie zostaly wykluczone po tym z pucharow na 5 lat. Gdyby Anglicy byli teraz tacy jak wtedy to milibyscie do nich szacunek i nie znazywalibyscie ich piknikami?
Brawo mordy jestem z was dumny!!! Tylko LEGIA ukochana Legia!!!!!!
LFC, niech nauczy się pisać. Polska języka, trudna języka.
HEHE
Kwestia finansowa,zarobki u Nas a w Anglii,przy ich zarobkach by Nasi i po 10 tyś jeździli.
Ty chyba zartujesz Gosciu a Ty myslisz ze polacy to zarabiaja tyle pieniedzy ze Sobie moga pozwolic na takie wyjazdy a przypominam ze to 5 wyjazd juz jest europejski plus krajowe w tyym sezonie
@LFC- co za koleś :D :D :D Wyleciał z jakimiś latami 80tymi. Helooooooł mamy 2016. Angoli to już prawie nie ma na stadionach klubowych, wiekszość to jacyś skośnoocy i ciapaci a bilety osiągają astronomiczne ceny, z jakimi przeciętny angielski chłopaczyna nie daje rady. Co innego reprezentacja, na niej jeszcze to jakoś wygląda i można poczuć tam stary klimat.
Do "ok oks" mieszkam 28 lar w Kanadzie i moj polski jest dzesiec razy lepszy od twojego. Pamietaj, ze u nas jest inny keyboard, ale to za bardzo skomplikowane dla ciebie.
Gelo, cuchnie od ciebie diskriminacja. Widziales dzisiaj mecz Liverpoolu? 99 procent biali jak ci nad tym zalezy. A co do lat 80tych to jak jestes mlody to mozesz sobie tylko pomarzyc co sie wtedy wydarzylo, to jest historia.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!