Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Inaki Astiz i Grzegorz Sandomierski - fot. Hagi / Legionisci.com
Inaki Astiz i Grzegorz Sandomierski - fot. Hagi / Legionisci.com
Poniedziałek, 18 września 2017 r. godz. 14:46

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Punkty po meczu z Cracovią

Qbas, źródło: Legionisci.com

Legia wygrała 1-0 z przedostatnią Cracovią i umocniła swa pozycję w czołówce tabeli. Mistrzowie Polski ponownie zagrali słabo, ale poradzili sobie z drużyną Probierza. Mecz bez historii, jakich wiele w lidze, po którym cieszyć można się tylko ze zwycięstwa.

1. Punkty są najważniejsze. W sytuacji, w której znalazła się drużyna, trudno było oczekiwać czegoś więcej niż skromnego zwycięstwa. Wygrywanie w słabej formie to zawsze jest sukces i Legii udało się go osiągnąć. Trzy punkty pozwolą Romeo Jozakowi na spokojniejszą pracę szkoleniową, może nawet nieco ułatwią wejście do drużyny. Najważniejsze jednak, że „Wojskowi” wciąż liczą się w grze o tytuł.

2. Był pomysł, nie było realizacji. Widać było, że Jozak nie zna jeszcze dobrze drużyny. Założenie na to spotkanie miał dobre – zaatakować pressingiem, zdominować rywali, długo utrzymywać się przy piłce. Jeszcze nie wiedział, że ten zespół nie jest w stanie w pełni ich zrealizować. Początek był jednak obiecujący. Cracovia została zepchnięta na własną połowę, ale gdy raz i drugi potrafiła się odgryźć i stworzyć zagrożenie pod bramką Malarza, to legioniści jakby stracili rezon, wiarę w efektywność planu Chorwata. Zaczęła się więc kopanina, w której przeważyły indywidualne umiejętności gospodarzy.

3. Ciężki mecz. Do oglądania, opisywania, ale i do grania. Lało, wiało i w efekcie boisko zrobiło się grząskie. To zaś jeszcze spowolniło grę i potęgowało siłę negatywnego odbioru wydarzeń z murawy. Źle to wszystko wyglądało. Oba zespoły grały przewidywalnie, niechlujnie, popełniały niezrozumiałe, niewymuszone błędy. „Coś tam” starały się realizować z wizji trenerów, ale tylko fragmentami. Legia nieźle weszła w mecz, a potem miała przyzwoity kwadrans w II połowie. Wszystko to bardzo mało.

4. Niewytłumaczalne momenty zawahania. Były w tym spotkaniu ze trzy sytuacje, w których niektórzy legioniści jakby odpuszczali, myśleli, że kolega coś zrobi za nich. To niejako potwierdzenie słów Michała Żewłakowa, który w wieczornym programie telewizyjnym powiedział, że: „Problemem było to, że jak trzeba było zejść do piwnicy i poszukać czegoś po ciemku, to wysyłało się kogoś innego, bo ja już szukałem na drugim piętrze”. Wiele wskazuje więc na to, że jedność zespołu Legii, którą imponowała jeszcze wiosną, to czas przeszły. Oby nie dokonany.

5. Armando nie będzie Orlando. Gdy Albańczyk pojawił się w Warszawie, wydawało mi się, że może być drugim Sa. Ktoś na Twitterze (przepraszam, ale nie pamiętam kto) przytomnie jednak zauważył dość ograniczone umiejętności techniczne Sadiku. I to potwierdzało się niemal w każdym kolejnym spotkaniu. Nasz napastnik ma duże problemy z przyjęciem piłki, długo składa się do strzału. Ba, nawet swój znak rozpoznawczy, czyli zwody na zamach wykonuje za wolno. Jeśli dodamy do tego próby strzałów z niemal każdej pozycji, to nie jest to napastnik godny miana „najdroższego zawodnika w historii Legii”.

6. Strzały z dystansu. Jeśli ten mecz czymś się różnił od poprzednich w wykonaniu graczy z Łazienkowskiej, to przede wszystkim odważniej podejmowali oni próby uderzeń zza pola karnego. Skutek był raczej mizerny, ale okoliczności sprzyjały, bo trawa była mokra. Do tego zawodnicy z pewnością zauważyli, że z pomocą może przyjść rykoszet, zamieszanie itd. Warto więc próbować dalej.

7. Lepsi fizycznie. Legia lepiej poradziła sobie z trudami meczu od zawodników przygotowywanych przez Probierza i jego sztab. Gościom wystarczyło sił może na godzinę gry, a przecież ta nie była nadmiernie intensywna. Potem w tym zakresie ustępowali pola legionistom i właściwie nie byli w stanie zagrozić Malarzowi.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!