Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Szczecin - Niedziela, 1 sierpnia 2004, godz. 19:00
Ekstraklasa - 1. kolejka
Herb Pogoń Szczecin Pogoń Szczecin
  • 6' Matlak (k)
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 31' Włodarczyk
  • 63' Sokołowski I
2 (1)

Sędzia: Antoni Fijarczyk
Widzów: 18000
Pełen raport
Radość Tomasza Sokołowskiego po golu - fot.pogononline.pl

Na początek 3 punkty

Inaugurację mamy już za sobą. Po zaciętym meczu Legia pokonała Pogoń 2-1. Zaczęło się bardzo nieciekawie, bo Marek Jóźwiak spowodował rzut karny, a Grzegorz Matlak pewnie zamienił go na gola. Jednak w 31 minucie po błędzie obrony gospodarzy Piotr Włodarczyk doprowadził do wyrównania. W drugiej połowie oglądaliśmy szybkie akcje z jednej i drugiej strony, ale decydujący cios w 63 minucie zadała Legia, a konkretnie Tomasz Sokołowski. Ale po kolei...

Gdy zespoły wychodziły na boisko, na wysokiej trybunie szczecińskiego stadionu ukazała się ułożona z kartonów podniesionych przez fanów wspólna flaga z barw obu klubów. Chwilę później przyszedł czas na przedmeczowe uroczystości. Pierwszą było ogłoszenie przez spikera, że pięć dni temu Rada Miasta Szczecina stadionowi Pogoni nadała nazwę im. Floriana Krygiera. Nestor szczecińskiej piłki, 94-letni dziś Krygier nie krył wzruszenia, gdy prawie 20 tysięcy gardeł odśpiewało mu "sto lat". To dzięki niemu 40 lat temu Pogoń po raz pierwszy awansowała do ekstraklasy i po raz pierwszy na szczecińskim stadionie gościła warszawską Legię.
Chwilę później na stadionie zaległa głucha cisza dla uczczenia 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Na tę okazję drużyna Legii wychodząc na boisko ubrana była w czarne stroje z białym napisem na piersiach "Godzina W". Natomiast na płocie okalającym trybuny pojawił się transparent, także czarnego koloru z napisem "1944-2004 - pamiętamy". Ciszę przerwał któryś z kibiców intonując Mazurka Dąbrowskiego i chwilę później cały stadion odśpiewał hymn narodowy.
Sam mecz także stał na bardzo wysokim poziomie. Przez pierwsze 20 minut ambitnie grająca Pogoń nie pozwalała legionistom na skonstruowanie skutecznej akcji pod własną bramką. Portowcy przerywali akcje gości już w połowie boiska. Największe zagrożenie ze strony Pogoni powstawało na lewej stronie, gdzie brylował pozyskany z Lecha Poznań Rafał Grzelak. To on najczęściej podawał do wysuniętych Sergia Bataty i Olgierda Moskalewicza.

Brazylijczyk, który przed meczem otrzymał puchar dla najlepszego zawodnika poprzedniego sezonu, w niedzielnym meczu aż trzykrotnie nie wykorzystał znakomitych sytuacji. Ale to właśnie po faulu na nim sędzia w 5. min podyktował rzut karny. Batata, wbiegający w pole karne, został złapany za rękę przez Marka Jóźwiaka. Legionista ujrzał za to żółty kartonik. Pewnym egzekutorem "jedenastki" był Grzegorz Matlak, strzelając mocno w prawy róg bramki Artura Boruca. Pierwszą skuteczną akcję goście przeprowadzili w 22 min, ale Krzysztof Pilarz obronił najpierw silny strzał z daleka Tomasza Sokołowskiego I, a chwilę później zdążył jeszcze złapać dobitkę Piotra Włodarczyka. 3 min później powinno być 2:0 dla Pogoni, ale Batata, który dostał idealne podanie od kapitana Pogoni Olgierda Moskalewicza, mając przed sobą tylko pustą bramkę, kompletnie się pogubił. W 31 min Pogoń sama sprokurowała wyrównanie. Mauro da Silva nie zauważył, ze z bramki wychodzi Pilarz i chcąc mu podać przelobował własnego bramkarza. Piotrowi Włodarczykowi pozostało już tylko wepchnąć piłkę do pustej bramki.
Od tej pory obie drużyny stwarzały dogodne sytuacje. Wśród legionistów strzelali najczęściej Sokołowski I, Saganowski i Włodarczyk, z drugiej strony na bramkę Boruca strzelali Batata, Kaźmierczak i Moskalewicz. Jednak w pierwszej połowie wynik nie uległ zmianie.

Zmienił się za to w 62 min, kiedy to ponownie błąd obrońców gospodarzy wykorzystali legioniści. Na polu karnym pozostali nie pilnowani Sokołowski I i Marek Saganowski. Sokołowski dwukrotnie strzelał z 10 metrów. Za pierwszym razem Pilarz odbił piłkę przed siebie, ale przy dobitce już nie miał szans. Na kwadrans przed końcem Legia powinna strzelić trzeciego gola, ale Saganowski, mając przed sobą leżącego Pilarza, trafił w niego i skończyło się na rzucie rożnym. W ostatniej minucie Grzegorz Matlak próbował zmienić wynik meczu, ale jego strzał z 20 m minimalnie minął słupek.

Żródło: PAP