|
Warszawa - Sobota, 23 kwietnia 2005, godz. 18:15 Ekstraklasa - 19. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Górnik Łęczna
| 1 (1) |
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz) Widzów: 5000 Pełen raport |
|
Jedyną bramkę dla Legii zdobył Paweł Kaczorowski |
Kolejny zawód
Jakim wstępem rozpocząć można relację, gdy siada się przed komputerem po kolejnym słabym meczu naszej drużyny? Wiadomo przecież, że każdy zna sytuację, w jakiej obecnie znajduje się Legia tak samo, jak każdy słyszał zapewnienia, o mającym nastąpić w tym spotkaniu przełamaniu niemocy. Każdy z nas liczył również, że tym razem się uda, że poprzedni mecz był dnem, od którego kiedyś trzeba się odbić... Niestety, jeszcze nie dzisiaj.
Spotkanie rozpoczęło się od nawiązania do tradycji. Legijna "Galeria Sław" powiększyła się o kolejne, nie byle jakie nazwisko - Leszka Pisza. Po pierwszym gwizdku arbitra gra toczyła się głównie w środkowej części boiska. Po pewnym czasie Legioniści zaczęli uzyskiwać nieznaczną przewagę, choć o dyktowaniu warunków gry niestety nie mogło być mowy. Do Legii należały pierwsze w tym spotkaniu groźniejsze sytuacje, jednak Saganowskiemu dwukrotnie nie udało się dojść do piłki. Podług poprzednich spotkań widać było jednak pewną, bardzo nieznaczną poprawę gry w ataku. Futbolówkę w pole karne próbowali dogrywać Magiera i Kiełbowicz. Największe emocje czekały nas na mniej więcej pięć minut przed końcem pierwszej części gry. W 41. minucie meczu Smoliński ładnie dograł do Kaczorowskiego, a ten zamienił podanie na strzeloną z bliskiej odległości bramkę. Niestety już dwie minuty później wyrównał Cezary Kucharski, głową zahaczając piłkę po rzucie wolnym wykonanym przez Wędzyńskiego.
Druga połowa gry to znów niewielka przewaga Legii, z której, bądźmy szczerzy, jeszcze mniej wynikało. W 50. minucie gry Smoliński ładnie uderzył z dystansu, jednak bramkarz gości zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Przez moment wydawało się, iż Warszawiacy zaczną szturmować bramkę Bledzewskiego, jednakże piłkarze Górnika Łęczna nie zamierzali się poddać i stawiali zacięty opór. Końcowe minuty jak zwykle ostatnio należały do gości. W 87. minucie mogli oni zdobyć zwycięską bramkę, jednak Bronowicki bardzo niedokladnie podał do niepilnowanego w polu karnym Kubicy. W 93. minucie ostanią szansę na bramkę mieli Legioniści, jednak po dośrodkowaniu Kowalskiego niecelnie główkował Djoković.
Tego wieczoru Legia straciła kolejne w tym sezonie punkty. Boli, iż stało się to na własnym boisku, przy dopingu nielicznej, wierzącej w zwycięstwo publiczności. Piłkarze z Łazienkowskiej zagrali lepiej, niż tydzień wcześniej z Odrą Wodzisław. Starczyło to niestety jedynie na remis z Łęcznianami. Cieszyć może, iż nasi gracze walczyli. I chyba tylko to... Szkoda.
"Czy wygrywasz, czy nie..."
Autor: Paszkwil