|
Grodzisk Wielkopolski - Sobota, 14 maja 2005, godz. 17:00 Ekstraklasa - 22. kolejka |
|
Dyskobolia Grodzisk Wlkp.
- 39' Sikora
- 45+4' Sikora
- 69' Radzewicz
|
3 (2) |
|
Legia Warszawa
- 9' Saganowski
- 34' Saganowski
| 2 (2) |
Sędzia: Tomasz Mikulski Widzów: 4000 Pełen raport |
|
Marek Saganowski przełamał się, ale to nie wystarczyło aby zdobyć jakikolwiek punkt w Grodzisku Wlkp. |
Wicemistrzostwa nie będzie
Sobotnie spotkanie Legii z Dyskobolią Grodzisk Wlkp. zapowiadane było jako pojedynek o wicemistrzostwo Polski. Niestety, ciężko powiedzieć, żeby określenie to choć trochę mijało się z prawdą. Zwycięstwo Groclinu raczej definitywnie przekreśliło nasze szanse na drugie miejsce w ekstraklasie.
Mecz rozpoczął się dla Legii tak, że lepszy początek właściwie ciężko sobie wymarzyć. Po kilku niezłych akcjach naszego zespołu (m.in. próbie odważnego wejścia Vukovicia w pole karne) i zaledwie jednej sytuacji rywali, kiedy głową uderzał Ślusarski w 8. minucie gry bramkę dla Legii zdobył Marek Saganowski. Po zaskakującej, szybko przeprowadzonej akcji do Saganowskiego doszło dalekie podanie z naszej połowy boiska, ten natomiast znakomicie przyjął piłkę i pięknym strzałem pokonał przysypiającego nieco w tej sytuacji bramkarza gospodarzy. Pięć minut później groźnie było w polu karnym warszawian. Boruc nie trafił w piłkę podawaną przez Choto, a gdy w końcu udało mu się dogonić futbolówkę wybił ją tak nieszczęśliwie, że od razu musiał interweniować, gdyż w sytuacji szybko połapał się Sikora. Chwilę po tym wydarzeniu efektownym dryblingiem popisał się Tomasz Sokołowski II, niestety dośrodkowując tylko w boczną siatkę bramki Przyrowskiego. Wyrównana gra toczyła się głównie w środku pola, a na następną ciekawą, a do tego bramkową sytuację kibice czekać musieli do 33. minuty. Po faulu na Włodarczyku do piłki podszedł Kiełbowicz, dośrodkowując ją na długi słupek, gdzie czekał Marek Saganowski. Legia prowadziła 2:0 i wydawało się, że już nic złego nie może naszych zawodników spotkać. Niestety, złudzenia te rozwiał po zaledwie pięciu minutach Adrian Sikora, który wykorzystał długie (a zarazem celne) podanie Golińskiego. W 44. minucie gry pod naszym polem karnym znów, mimo dość kiepskiej pogody, zrobiło się gorąco. Dobrze przyjmującego piłkę Ślusarskiego na szczęście pilnował Choto. Gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że pierwsza połowa zakończy się, mimo groźnych ataków Groclinu, prowadzeniem Legii, kolejne długie podanie gospodarzy bez trudu znalazło swego adresata, a Sikora pokonał bezradnego Boruca.
Tracąc gola w trzeciej minucie doliczonego czasu gry można się, najdelikatniej rzecz ujmując, załamać. Naszych piłkarzy jednak to nie spotkało i już dwie minuty po rozpoczynającym drugą część meczu gwizdku sędziego z rzutu wolnego ładnie uderzył Kiełbowicz, ale niezgorszą interwencją popisał się także Przyrowski. W 60. minucie meczu Magiera doskonale podał do Saganowskiego, ten jeszcze lepiej przyjął piłkę i... nie wykorzystał stuprocentowej okazji do ponownego objęcia prowadzenia przez „wojskowych”. Jako, że niewykorzystane sytuacje lubią (a na graczach Legii chyba wprost uwielbiają) się mścić, dziewięć minut później, po jednym nielicznych kontrataków grodziszczan wynik spotkania ustalił Radzewicz. Zaraz potem legioniści mogli wyrównać po błędzie Przyrowskiego, który interweniując przy rzucie rożnym niefortunnie wypuścił futbolówkę z rąk. Od 73. minuty spotkania Legia grała w osłabieniu, bowiem drugą żółtą kartkę obejrzał Rzeźniczak. W 80. minucie Ślusarski mógł doszczętnie pogrążyć zespół gości. Ten właśnie zawodnik, otrzymawszy podanie od Golińskiego ruszył w stronę naszej bramki, a po błędzie, starającego się bronić daleko poza polem bramkowym Boruca, zmierzającą do siatki piłkę wybił Dickson Choto. Do końca meczu legioniści starali się zmienić niekorzystny rezultat, jednak wszelkie, momentami (91. minuta – Boruc biegnie w pole karne rywali i po rzucie rożnym niecenie główkuje) desperackie starania ku temu spełzły na niczym.
Szkoda... Chyba tylko tyle napisać można, podsumowując to spotkanie. Legia grała ambitnie i naprawdę dobrze. Zabrakło trochę szczęścia, oraz może nieco większej koncentracji przy grze defensywnej. Poza tym piłkarzom Jacka Zielińskiego nie można nic zarzucić. Oprócz tego, że kolejny mecz przegraliśmy.
Autor: Konrad