|
Warszawa - Poniedziałek, 8 sierpnia 2005, godz. 20:30 Sparing - mecz towarzyski |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Bayern Monachium
- 21' Guerrero
- 39' Guerrero
- 70' Magiera (sam.)
| 3 (2) |
Sędzia: Jacek Granat Widzów: 8500 Pełen raport |
|
Legioniści nie sprostali gwiazdom z Bawarii |
Lekcja futbolu
Po Bayerze Leverkusen na Łazienkowską zawitał kolejny wielki zespół z Niemiec. Tym razem na stadionie Legii gościliśmy Bayern Monachium. Przyjazd Bawarczyków odbył się w ramach akcji Visiting Friends, która ma na celu promować ich w innych krajach. Do Polski Felix Magath zabrał niemal wszystkich najlepszych piłkarzy. Zabrakło jedynie Oliviera Kahna, Phillipa Lahma, a także Lucio. Był za to m.in. Michael Ballack, który zewsząd zbierał brawa.
Do meczu legioniści przystąpili w nieco innym składzie niż zwykle. Od pierwszych minut zagrali Daniel Lopes Cruz oraz Moussa Ouattara. Natomiast na ławce zasiadł Marcin Burkhardt, który został sprowadzony do klubu w miniony weekend.
Tuż przed pierwszym gwizdkiem podziękowania za swój wkład w tworzenie historii klubu jako piłkarze otrzymali Jacek Zieliński, Marek Jóźwiak oraz Tomasz Sokołowski. Po chwili Jacek Granat dał znak do rozpoczęcia zawodów. Od pierwszych minut widać było przewagę Bayernu Monachium. Goście starali się przedzierać pod pole karne Fabiańskiego, ale dobrze spisywała się obrona Legii. Dobrego słowa o formacji defensywnej Bayernu nie można było powiedzieć w 10. minucie. Wówczas dwóch legionistów uciekło rywalom i znalazło się sam na sam z Berndem Dreherem. Niestety Sebastian Szałachowski zamiast odegrać do partnera z drużyny, strzelił prosto w niemal leżącego już golkipera z Niemiec. Efekt? Tylko rzut rożny. Jak wiadomo, niewykorzystane sytuacje się mszczą i po 21. minutach gry było już 1-0 dla Bayernu. Pierwszą bramkę w meczu zdobył Jose Paolo Guerrero. Z biegem czasu okazji na podwyższenie rezultatu było coraz więcej. Zespół Felixa Magatha raz po raz zapędzał się w okolice "szesnastki" Legii. Do zdobycia kolejnego gola brakowało dokładności albo dobrze spisywała się obrona gospodarzy. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Gdy zbliżała się 40. minuta gry, kolejny raz dał znać o sobie Guerrero, który po raz drugi pokonał Fabiańskiego. Po chwili mieliśmy odpowiedź legionistów. Tuż przed przerwą Bixente Lizarazu ujrzał żółtą kartkę za faul na jednym z legionistów. Ze stałego fragmentu gry Tomasz Sokołowski posłał piłkę w pole karne, a tam niepilnowany Piotr Włodarczyk zdobył kontaktową bramkę.
Przed drugą połową w składzie Legii doszło aż do czterech zmian. Na boisku pojawili się Jan Mucha (w bramce), Marcin Burkhardt, Jacek Magiera i Tomasz Kiełbowicz. Zdecydowanie najwięcej okazji do wykazania się miał pierwszy z nich. Co chwila piłka latała nad głową Słowaka. Był to efekt akcji monachijczyków, którzy bez trudu przedostawali się skrzydłami w okolice pola karnego. Czy to Ze Roberto, czy Schweinsteiger, czy też Ballack - bez różnicy. Niemcy wchodzili w naszą obronę jak w masło. Jednak mimo to nie udawało im się skierować po raz kolejny piłki do siatki. Niestety do czasu. Z pomocą Bawarczykom przyszedł gracz Legii. Z lewej strony boiska na około 35 metrze zespół Bayernu otrzymał rzut wolny. Roy Makaay wrzucił piłkę w pole karne, a tam Jacek Magiera wyskoczył najwyżej i (trzeba przyznać) ładnym strzałem skierował futbolówkę do własnej siatki. Na stadionie cisza, na tablicy 3-1 dla ekipy z Niemiec. I choć obaj trenerzy dokonywali kolejnych zmian i roszad w składzie, to na nic się to zdało. Żadna z drużyn nie zdobyła więcej bramek.
Zatem w towarzyskim spotkaniu Legia Warszawa przegrała z Bayernem Monachium 1-3. Miejmy nadzieję, że zarówno dla szkoleniowców, jak i dla piłkarzy była to dobra lekcja futbolu. Futbolu, jaki prezentuje się w Europie, a do niej przecież zmierzamy poprzez Puchar UEFA. Pierwszy krok już w najbliższy czwartek na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej, gdzie Legia zmierzy się z FC Zurich.
Autor: Fumen