|
Warszawa - Środa, 12 kwietnia 2006, godz. 20:00 Ekstraklasa - 24. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 2' Ouattara
- 19' Édson
- 29' Szałachowski
|
3 (3) |
|
Lech Poznań
| 1 (0) |
Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin) Widzów: 13000 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Dariusz Wdowczyk (trener Legii): Zagraliśmy dzisiaj dobre spotkanie i wynik na pewno może cieszyć zarówno nas, jak i kibiców. Możemy się teraz chwilę pocieszyć z tego zwycięstwa. Jednak radość ta nie będzie zbyt długa, bowiem już w weekend czeka nas kolejny mecz. Lech grał dość swobodnie w drugiej połowie i stąd nieco lepsza postawa gości w drugich 45 minutach. Bardzo cieszy mnie, że po stałych fragmentach gry zdobywamy gole. Staraliśmy się strzelić kolejne bramki – sytuacji nie brakowało i myślę, że w najbliższych meczach nasza skuteczność powinna się jeszcze poprawić. Po prowadzeniu 3-0 do przerwy musieliśmy zagrać nieco oszczędniej mając na uwadze najbliższy mecz z Wisłą Płock.
Czesław Michniewicz (trener Lecha): Przyjechaliśmy po zwycięstwie z Wisłą. Wiedzieliśmy, że gdy Legia nie zdobywa bramek na początku, to ma duże problemy. Wiadomo było także, że gospodarze grają dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ten zespół charakteryzuje także grą do końca, więc nawet w przypadku dłuższego utrzymywania bezbramkowego remisu nie moglibyśmy liczyć na to, że Legia odpuści. Liczyliśmy na kontry, zabrakło niestety Bartka Bosackiego aby je skutecznie realizować. Najbardziej obawialiśmy się stałych fragmentów gry. Ouatary nie pokrył Szewczuk, który pogubił się w polu karnym na spółkę ze Świerczewskim. Drugi gol to kapitalny strzał Edsona z rzutu wolnego. Trudno mi powiedzieć czy był to strzał do obrony. Z mojej perspektywy ciężko jest to ocenić. Zabrakło nam cwaniactwa w tym spotkaniu. Legia ustawiała bardzo blisko mur przy każdym rzucie wolnym, podczas gdy my stawaliśmy na 10-11 metrze. Po zejściu Edsona stałe fragmenty gry w wykonaniu Legii nie były już tak groźne. Niestety padła jeszcze trzecia bramka. Po przerwie zagraliśmy już nieco lepiej i jak mawia Wojciech Łazarek wygraliśmy ją 1-0. Legia imponuje tym, że ma wspaniałych zawodników, którzy rewelacyjnie wykonują stałe fragmenty gry. Nie po raz pierwszy Lech dostaje tu bramki już na początku meczu. Wisła w porównaniu z Legią gra nieco swobodniej, stwarza więcej okazji. Jednak Legia gra tak jak się w piłkę grać powinno, czyli wykorzystuje szanse, które ma.
Sebastian Szałachowski (Legia): Trener decyduje o tym kto wybiega w podstawowej jedenastce. Osobiście bardzo się cieszę, że postawił na mnie od pierwszych minut w tym meczu. Myślę, że wynik jest odzwierciedleniem walki całego zespołu, kontrolowania gry przez pełne 90 minut. Zatem nasza gra ofensywna odpłaciła się trzema bramkami. Przychodząc do Legii nie myślałem, że mogę stać się jej najlepszym strzelcem (Szałachowski zdobył o jedną bramkę mniej w lidze od Włodarczyka – przyp. red.). Koncentruję się przede wszystkim na grze, a nie istotne jest kto zdobywa bramki. Celem jest mistrzostwo Polski, a nie indywidualne sukcesy.
Marcin Burkhardt (Legia): Sądzę, że przeważaliśmy od początku spotkania. Tak jak mówiłem przed meczem, że jeżeli uda nam się szybko strzelić pierwszą bramkę, to będziemy kontrolować grę i konsekwencją będą następne. Tak też się stało. Myślę, że znamy nasz zespół, nasze możliwości i możemy spodziewać się jak będzie się układać nasza gra.
Łukasz Fabiański (Legia): Mieliśmy motywację przed tym meczem i chcieliśmy coś udowodnić i sądzę, że się udało. Ta pierwsza połowa, tych kilka początkowych minut w naszym wykonaniu było świetne. Zresztą przez resztę spotkania też graliśmy bardzo dobrze. Zatem sądzę, że możemy być zadowoleni, ale nie za długo, bo już w sobotę czeka na nas Wisła Płock. Szkoda, że straciliśmy tę bramkę, bo mogliśmy zaliczyć kolejny mecz na zero z tyłu. Cóż, tak się nie stało. Piotrek ładnie zachował się w tej sytuacji i cóż ja mogłem więcej zrobić.
Autor: Szmiciu i Fumen