|
Lubin - Sobota, 18 listopada 2006, godz. 18:15 Ekstraklasa - 15. kolejka |
|
Zagłębie Lubin
|
1 (1) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 10000 Pełen raport |
|
Sebastian Szałachowski i Manuel Arboleda - fot. Mishka |
Kiepskie pożegnanie jesieni
Wiele strat i brak zdecydowania zaprezentowali w Lubinie piłkarze Legii i po golu Michała Chałbińskiego zasłużenie przegrali z Zagłębiem 1-0. Licznik serii ligowych zwycięstw stanął więc na liczbie pięć. Legioniści porażali dziś nieporadnością i brakiem pomysłu na grę. Nie pomogło przemeblowanie w składzie, które zafundował trener Dariusz Wdowczyk. Nie pomógł kolejny występ Piotra Włodarczyka. Zamiast prowadzenia w tabeli mamy więc miejsce poza pierwszą trójką i zimowy sen ekstraklasy.
Trener Dariusz Wdowczyk tradycyjnie już przygotował w pierwszym składzie kilka niespodzianek. Na ławce rezerwowych posadził Dawida Janczyka a w jego miejsce do gry desygnował Juniora. By liczba Brazylijczyków na murawie nie uległa zmianie na ławkę powędrował Roger, którego miejsce zajął dżoker Tomasz Kiełbowicz. Zmiany w wyjściowej jedenastce chyba nie podziałały ożywczo na Wojskowych, ponieważ przez całą pierwszą połowę nie potrafili zagrozić bramce Michała Vaclavika. Nie można jednak całej winy zwalać na Juniora i „Kiełbika”, gdyż cała drużyna zagrała poniżej oczekiwań. Już w 14. minucie czerwoną kartkę powinien zobaczyć Łukasz Fabiański. Bramkarz Legii wybiegł przed pole karne i sfaulował szarżującego Łukasza Mierzejewskiego. Na szczęście dla „Fabiana” sędzia Hubert Siejewski okazał się łaskawy i ukarał legionistę tylko żółtą kartką. Tymczasem lubinianie wciąż atakowali. Czynili to jednak na tyle nieudolnie, że wynik nie uległ zmianie. Swoje szanse miała też Legia, ale jej piłkarze zachowywali się jakby nie chcieli skrzywdzić gospodarzy. W 36. minucie po błędzie obrony lubinian piłkę przejął Sebastian Szałachowski. Zamiast pewnie wpisać się na listę strzelców, kopnął piłkę obok bramki. Następne minuty zdecydowanie należały do legionistów. Zagłębie zepchnięte do defensywy gubiło się i popełniało proste błędy. Co z tego skoro Wojskowi nie wykorzystywali ich. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, kolejny raz pogubili się legioniści. Atakowali goście, ale ich atak był schematyczny i Legia bez problemu go przerwała. Zdawać by się mogło, że przeprowadzi teraz szybką kontrę. Niestety nic bardziej mylnego. Aleksandar Vuković tak niefortunnie wybił piłkę, że ta trafiła ona pod nogi piłkarza gospodarzy. Szybkie podanie i sam przed Fabiańskim znalazł się Michał Chałbiński. Minął go zwodem i posłał piłkę do pustej bramki. Do przerwy było więc 1-0.
Druga połowa rozpoczęła się od dwóch zmian. Na murawie pojawił się Marcin Burkhardt (zastąpił Vukovića) i Dawid Janczyk (wszedł za Juniora). Pierwsze minuty nie przyniosły jednak zmiany w stylu gry Legii. Przeważało wciąż Zagłębie, które na szczęście dla warszawskiego zespołu nie potrafiło wykorzystać stwarzanych okazji. Wojskowi usiłowali się odgryzać, ale chyba używali do tego sztucznej szczęki. Prawdziwy „biały kieł” pojawił się na murawie dopiero w 68. minucie, gdy na boisko wszedł Piotr Włodarczyk. Już w chwilę później stworzył groźną sytuację pod bramką Zagłębia. Przyjął podanie od „Burego” i przytomnym podaniem uruchomił Janczyka. Niestety napastnik Legii spudłował z 8. metrów. Minęło 60. sekund i znów błysnął „Włodar”. I znów koledzy nie potrafili wykorzystać jego dobrego podania. W końcu sprawy w swoje ręce postanowił wziąć sam „Władeczek”. Strzał zza pola karnego nie zagroził jednak bramce Vaclavika. Minęło kilka minut i znów w roli głównej wystąpił Włodarczyk. Przy dośrodkowaniu był popychany przez obrońców, ale sędzia Siejewski nie dopatrzył się przewinienia. Wraz z uciekającym czasem Legia atakowała coraz bardziej zdecydowanie. Zagłębie ograniczało się zaś do obrony. Jednak legioniści nie potrafili pokonać Vaclavika. Próbowali zza pola karnego (fatalny strzał „Burego”), z rzutu wolnego (mocny strzał „Szałacha” pewnie wyłapany przez bramkarza) i głową (instynktowna obrona Vaclavika). Na nic zdały się nawet doliczone przez sędziego cztery minuty.
Legia przegrała w Lubinie najzupełniej zasłużenie. Gospodarze byli dziś drużyną lepszą i to im należały się trzy punkty. Runda jesienna zakończyła się niezbyt miło. Jednak jeszcze miesiąc temu trzy punkty straty do lidera po 15. spotkaniach bralibyśmy w ciemno. Nie popadajmy więc w rozpacz i z nadzieją czekajmy na rundę wiosenną.
Autor: Tomek Janus