|
Warszawa - Niedziela, 29 lipca 2007, godz. 19:00 Ekstraklasa - 1. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Cracovia
| 0 (0) |
Sędzia: Mariusz Podgórski Widzów: 7384 Pełen raport |
|
Radość Takesure Chinyamy po zdobyciu gola - fot. Adam Polak |
Pierwsze trzy punkty
W pierwszym spotkaniu sezonu 2007/08 Legia zasłużenie pokonała Cracovię Kraków. Jedyna bramka meczu padła w 35. minucie, a jej autorem był nowy napastnik Takesure Chinyama. Goście przy odrobinie szczęścia mogli doprowadzić do wyrównania, ale na szczęście trzy punkty pozostały w Warszawie.
Dla Jana Urbana niedzielny mecz był pierwszym w roli szkolenowca przed warszawską publicznością. Szkoda, że piłkarze nie grali przy takim dopingu, z którego słyną trybuny stadionu Wojska Polskiego, ale mamy nadzieję że już na następnym meczu powróci normalność. Trener Legii nie mógł w tym meczu skorzystać z Dicksona Choto, który musi pauzować za brutalny faul oraz ciągle powracającego do zdrowia Sebastiana Szałachowskiego. W pierwszej jedenastce wybiegło aż trzech nowych zawodników: Takesure Chinyma, Inaki Astiz oraz Jakub Wawrzyniak.
Pierwsza połowa zdecydowanie należała do Wojskowych, choć na początku legioniści nie mieli pomysłu jak rozmontować nastawionych na obronę graczy gości. Zaskoczyć Cabaja próbowali Edson, Chinyama oraz Roger - jednak bezskutecznie. Trener Majewski ustawił zespół defensywnie pozostawiając na ławce Marcina Bojarskiego. Dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej części gry zrobiło się bardzo ciekawie. Po akcji Rogera, sam przed Cabajem znalazł się Chinyama i strzałem z pierwszej piłki nie dał szans golkiperowi gości. Nowy nabytek Legii w dość oryginalny sposób cieszył się ze zdobycia bramki. Chwilę później mogło być 2-0 - Edson dośrodkował prosto na głowę Vukovicia, ten uderzył mocno w światło bramki, ale na posterunku był Cabaj. Nie minęła minuta, a pod bramką Cracovii znowu było gorąco, ale Chinyama nie potrafił po raz drugi trafić do siatki. W 40. minucie żółtą kartkę otrzymał Aleksandar Vuković.
W przerwie trenerzy nie zdecydowali si na żadne zmiany. Szkoda, bo poziom meczu zdecydowanie osłabł. Szczególnie było to widać po grze legionistów, którzy atakowali coraz rzadziej i coraz mniej groźnie. Dwa razy fatalnie zachował się Grzelak, który zamiast "huknąć" podawał piłkę w ręce Cabajowi. Legia dała zepchnąć się do defensywy i Jan Mucha kilkakrotnie musiał interweniować. Największe zamieszanie miało miejsce na 3 minuty przed końcowym gwizdkiem. Goście wykonywali rzut wolny z 20 metrów. Legioniści ustawili spory mur, a pierwszy z niego wybiegł Miroslav Radović... jak się okazało za wcześnie, bo krakowianie nie zdążyli jeszcze dotknąć piłki. Arbiter Mariusz Podgórski za takie zachowanie ukarał Serba żółtym kartonikiem. Dosłownie kilka sekund później sytuacja powtórzyła się... Marcin Bojarski przeskoczył nad piłką, a "Rado" szybko do niej doskoczył i wybił. Reakcja sędziego nie mogła być inna - druga żółta kartka i w konsekwencji czerwona. Legioniści kończyli więc w dziesiątkę, na szczęście rezultat meczu się nie zmienił.
Dokładnie rok temu Legia na inaugurację pokonała Cracovię 3-1, teraz 1-0. Za tydzień kolejny sprawdzian - przeciwnikiem będzie zabrzański Górnik, który w ten weekend nie grał, ponieważ ich rywal Wisła Kraków przebywa w Stanach Zjednoczonych.
Woytek