|
Kielce - Piątek, 21 września 2007, godz. 20:00 Ekstraklasa - 8. kolejka |
|
Korona Kielce
|
1 (1) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Grzegorz Gilewski Widzów: 13672 Pełen raport |
|
Legioniści nie potrafili pokonać Macieja Mielcarza i przegrali w Kielcach - fot. Piotr Galas |
Seria zwycięstw przerwana
Po siedmiu ligowych zwycięstwach piłkarze Legii musieli uznać wyższość rywala. Ich pogromcą okazała się Korona Kielce. Jedyna bramka meczu padła już w 2. minucie po strzale Grzegorza Bonina. Była to pierwsza akcja gospodarzy w piątkowym spotkaniu.
Legia ani razu nie wygrała z Koroną w lidze na stadionie w Kielcach. Na kolejną okazję trzeba będzie zaczekać co najmniej rok.
Po raz kolejny wszystkich zaskoczył trener Jan Urban, który posadził na ławkę Kamila Grosickiego. Jego miejsce zajął Miroslav Radović. Nie był to jednak dobry mecz w wykonaniu Serba, który co prawda walczył, ale nie pokazał tylko ułamek swoich umiejętności. Sam mecz zaczął się dla legionistów tragicznie. Nie minęło 120 sekund i Jan Mucha musiał wyciągać piłkę z siatki. Katastrofalny w skutkach błąd popełnił Błażej Augustyn, który wybił piłkę wprost pod nogi Mariusza Zganiacza. Ten błyskawicznie odegrał ją do Ediego, a ten piętą podał do Grzegorza Bonina i było 1-0 dla Korony. Upływała właśnie 99. sekunda. Gol ustawił spotkanie i sprawił, że było pozamiatane.
Oczywiście do końca meczu było jeszcze daleko i legioniści wzięli się do odrabiania strat. W piątkowy wieczór zawiodła jednak skuteczność legionistów. Takesure Chinyama często podejmował złe decyzje, strzelając ze znacznych odległości. Wciąż dominowali jednak Wojskowi. Korona przyczaiła się na własnej połowie i liczyła na kontry. Nie była to jednak dobra taktyka, gdyż z każdą minutą było coraz groźniej pod bramką kielczan. W 19. minucie wydawało się, że gol musi paść. Z 7. metra głową uderzał Edson. Piłkę ręką zatrzymał Marcin Drzymont. Futbolówka zmierzała do bramki, więc sędzia powinien podyktować rzut karny i ukarać zawodnika Korony czerwoną kartką. Zamiast tego był rzut rożny dla Legii. Żółty kartonik zobaczył za to Edson, który u sędziego zaczął dochodzić swoich racji. „Sędzia powiedział nam, że to było przypadkowe zagranie ręką” – tłumaczył po meczu Aleksandar Vuković. Czemu jednak sędzia podjął taką decyzję? To pozostanie jego słodką tajemnicą.
Jeszcze więcej szczęścia gospodarze mieli w 49. minucie. Pod bramką Macieja Mielcarza kotłowało się niemiłosiernie. Najpierw strzelał Vuković, ale jego strzał sparował jeden z obrońców. Piłka wylądowała pod nogami Inakiego Astiza, który zdecydował się na błyskawiczne uderzenie. Po jego strzale futbolówka odbiła się od nogo bramkarza, uderzyła w słupek i wyszła w pole. Cała akcja rozgrywała się pięć metrów od bramki Korony.
I tak wyglądała cała druga połowa. Legia biła głową w mur i nie potrafiła sforsować kieleckiej obrony. Trener Urban, widząc nieporadność swoich zawodników, do gry wysłał Grosickiego, Martina Ekuewme i Bartłomieja Grzelaka. Jednak i oni nie dali rady nic wskórać. Sporo ożywienia wniósł „Grosik”, ale w Kielcach jego rajdy były jałowe i nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. W ostatnich sekundach Grosiki mógł rozstrzygnąć losy meczu, ale w końcu zatrzymał się na trzecim obrońcy i remisu nie udało się uratować.
Legia przegrała pierwszy raz w tym sezonie. Wciąż jednak pozostaje liderem rozgrywek. Widomo było, że prędzej czy później musi przyjść pierwsza porażka. Chyba nikt nie marzył, że Wojskowi wygrają 30 spotkań ligowych. W piątkowy wieczór cieszył się Jacek Zieliński. Ale znając „Zielka”, który przez 15 lat związany był z Legią, to była to dla niego nieco gorzka radość. Oby po następnym ligowym meczu nie cieszył się Orest Lenczyk. Zanim na Łazienkowską przyjedzie GKS Bełchatów, legionistów czeka wyjazd do Nowego Sącza. Już we wtorek okazja do rehabilitacji.
Autor: Tomek Janus