Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 8 grudnia 2007, godz. 18:15
Ekstraklasa - 17. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 3' Chinyama
  • 87' Rybus
2 (1)
Herb Górnik Zabrze Górnik Zabrze
    0 (0)

    Sędzia: Zdzisław Bakaluk
    Widzów: 9482
    Pełen raport
    Takesure Chinyama już 10 razy trafiał do bramki w ligowych meczach Legii! - fot. Mishka

    Udane pożegnanie

    Piłkarze Legii udanie pożegnali się z 2007 rokiem. Na Łazienkowskiej wygrali 2-0 po bramkach Chinyamy oraz Rybusa. Łatwo o zwycięstwo nie było, bo obie drużyny stoczyły wyrównane widowisko. Jednak wszystko dobre, co się dobrze kończy. Miłym akcentem żegnamy się z 2007 rokiem. Trzeba jednak dodać łyżkę dziegciu do tej beczki miodu – na wiosnę przed legionistami stoi bardzo trudne zadanie, czyli dogonienie rozpędzonej Wisły Kraków.

    Sobotni mecz rozpoczął się dla "wojskowych" w sposób wręcz wymarzony. Kibice jeszcze nie zdążyli dobrze zmarznąć, a już było 1-0. Zaczęło się od Rogera, który wypatrzył na prawym skrzydle Miroslava Radovicia. "Rado" pomknął jakby już całkiem zapomniał o kontuzji mięśni brzucha. Rywale szybko zobaczyli jego plecy. Jeszcze tylko precyzyjne podanie do "Tejkszura" i Boris Pesković musiał wyciągać piłkę z siatki. Jeżeli ktoś w tym momencie pomyślał, że legioniści rozniosą zabrzan, szybko musiał zweryfikować swe nadzieje. Górnicy bowiem niezrażeni szybko straconą bramką, nie chcieli oddać meczu bez walki.

    Wszelkie nadzieje na korzystny rezultat w 10. minucie mógł, a nawet powinien, wybić im z głów Piotr Giza. Chinyama ładnym zwodem minął rywali i wyłożył piłkę "Gizmo". Jego uderzenie minęło jednak bramkę zabrzan. Okazuje się, że bramka rywali pozostała w tym roku zaczarowana dla pomocnika Legii. Kolejne okazje Giza marnował w dalszej części meczu. Tym razem nie strzelał jednak wysoko nad poprzeczką, a minimalnie obok bramki. Trzeba mieć nadzieję, że worek z bramkami „Gizmo” zachował na wiosenne potyczki.

    A tymczasem na boisku coraz śmielej poczynali sobie goście. Zbyt gorąco pod bramką Jana Muchy jednak nie było. Górnicy zatrzymywali się na obronie Legii. Wszystko dlatego, że ich grze brakowało polotu, fantazji i zwykłego sposobu na przechytrzenie legionistów. Przewagę mieli więc "wojskowi", ale nie potrafili udokumentować jej golem.

    Na drugie trafienie trzeba było czekać aż do 87. minuty. I znów w jednej z głównych ról wystąpił "Tejkszur". Tym razem napastnik Legii zadał kłam słowom Jana Urbana, który zarzuca mu, że nie widzi swoich kolegów. Chinyama ładnie uciekł prawą stroną Sławomirowi Jarczykowi i wzdłuż pola karnego podał do Macieja Rybusa. Temu nie zadrżała noga i strzałem na bliższy słupek ustalił wynik spotkania. W drugim spotkaniu w pierwszej lidze "Ryba" zanotował debiutanckie trafienie i był chyba najszczęśliwszym człowiekiem tego wieczora.

    Gol Rybusa całkowicie załamał zabrzan, którzy stracili nadzieje na wywiezienie z Łazienkowskiej choćby jednego oczka. Zresztą remis byłby niesprawiedliwym wynikiem. Legia zasłużyła bowiem na wygraną. Pokazała, że jest drużyną lepszą i potwierdziła, że zwycięstwo w sobotni wieczór należało się właśnie jej. Podobnie jak okazała wygrana z Górnikiem w Zabrzu. Na okazje do rewanżu Ślązacy będą więc musieli poczekać do przyszłego sezonu.

    W dobrych humorach zakończyli rozgrywki w roku 2007 legioniści. Nie zmienia to jednak faktu, że wiosną stoi przed nimi bardzo trudne zadanie. Dogonienie Wisły może wydawać się niemożliwe. Tylko, że murowani faworyci nie zawsze wygrywają.

    Autor: Tomek Janus