Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 10 maja 2008, godz. 19:00
Ekstraklasa - 30. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 1' Chinyama
  • 55' Smoliński
  • 66' Smoliński
3 (1)
Herb Polonia Bytom Polonia Bytom
  • 65' Zieliński
1 (0)

Sędzia: Paweł Gil
Widzów: 6500
Pełen raport
Inaki Astiz miał okazję do strzelenia gola Polonii Bytom - fot. Mishka

Legia wicemistrzem. Teraz czas na Puchar Polski

Legia Warszawa wicemistrzem Polski! W ostatnim spotkaniu podopieczni Jana Urbana gładko wygrali 3-1 z Polonią Bytom. Wynik po 40 sekundach otworzył Takesure Chinyama. Dwie bramki dołożył Marcin Smoliński. Natomiast rywale odpowiedzieli jedynie bramką Michała Zielińskiego. Wicemistrzostwo należy do Legii. Teraz czekamy na zdobycie Pucharu Polski. Finał już we wtorek o 17:00 w Bełchatowie.

W sobotni wieczór widać było, że legioniści myślami są już przy wtorkowym spotkaniu. Podobnie myślał Jan Urban, który dał odpocząć kilku zawodnikom z pierwszego składu. Na murawie zabrakło Aleksandara Vukovicia, Dicksona Choto czy Rogera. Ich miejsce zajęli młodzi gracze. Postawienie na mniej doświadczonych graczy nie było jednak dużym ryzykiem. Do wicemistrzostwa Legia potrzebowała jednego punktu, a rywal nie należał do bardzo trudnych. Potwierdziła to pierwsza akcja meczu, w której Chinyama strzałem z 30 metra nie dał szans Michalowi Peskoviciowi. W 40. sekundzie legioniści prowadzili więc 1-0.

Szybko objęte prowadzenie ustawiło mecz. Polonia musiała się odsłonić, a to oznaczało kolejne okazje dla „wojskowych” na podwyższenie wyniku. I Legia spokojnie dominowała na boisku. Nieskuteczny był jednak strzelec pierwszego gola. W pierwszych trzech kwadransach mógł ustrzelić hat-trick, ale bądź nie trafiał w światło bramki, albo bramkarz gości bronił jego strzały. Zresztą w sobotni wieczór Pesković wielokrotnie ratował swoją drużynę przed stratą bramki. choć ostatecznie wyciągał piłkę z siatki trzy razy, to trener Marek Probież nie może mieć do niego większych pretensji.

Legia dominowała, ale przy odrobinie szczęścia goście mogli schodzić do szatni remisując 1-1. W 41. minucie piłka wylądowała jednak na poprzeczce bramki Jana Muchy. Tym razem szczęście było przy bramkarzu „wojskowych”. Zabrakło go w 65. minucie. Wtedy to Mucha nie zrozumiał się z Wojciechem Szalą. Ich błąd wykorzystał Michał Zieliński i skierował piłkę do bramki. Na szczęście w sobotę Legia miała w swoim składzie Marcina Smolińskiego, który znów przypomniał sobie jak grać w piłkę.

Szansy na bramkę „Smoła” szukał już w pierwszej połowie. Szczęście uśmiechnęło się do niego po przerwie. Pierwszy raz Peskovicia piłkarz rodem z warszawskiego Bródna pokonał w 55. minucie. Prawą stroną przedarł się wówczas Przemysław Wysocki. Podanie na środek, a tam był już Smoliński, który strzałem w długi róg umieścił piłkę w siatce. Powtórka przyszła 11 minut później. Tym razem „Smoła” dostał piłkę przed polem karnym. Mocne uderzenie i bezradny golkiper znów musiał uznać wyższość pomocnika Legii. Ten podobną bramkę strzelił kilka lat temu Austrii Wiedeń. Czyżby teraz powracał do tamtej formy?

Do końca spotkania kolejnego trafienia szukał Chinyama. Pesković nie dał się jednak pokonać. Mimo to Legia wygrała pewnie i zasłużenie. Jej przewaga nawet przez moment nie podlegała dyskusji. We wtorek legionistów czeka dużo trudniejszy sprawdzian. W finale rozgrywek o Puchar Polski spotkają się z Wisłą Kraków. Mistrz Polski będzie chciał wygrać i potwierdzić swoją dominacje. Tyle tylko, że wiosną Legia już dwa razy potrafiła pokonać drużynę „Białej Gwiazdy”.

Autor: Tomek Janus