Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Wtorek, 2 września 2008, godz. 20:30
Puchar Ekstraklasy - Faza grupowa
Herb Polonia Warszawa Polonia Warszawa
  • 7' Gajtkowski
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 85' Smoliński
1 (0)

Sędzia: Piotr Pielak
Widzów: 1000
Pełen raport
Marcin Smoliński wszedł w końcówce meczu na boisko i zapewniłLegii podtrzymanie serii bez porażki na Konwiktorskiej - fot. Mishka

Uratowali remis

Polonia miała wielką szansę, by pokonać Legię na Konwiktorskiej po raz pierwszy od 58 lat. Na szczęście gospodarzom nie udało się dowieźć do końca jednobramkowego prowadzenia. W 85. minucie wyrównującą bramkę zdobył Marcin Smoliński i manifestował swoją radość pokazując eLkę pod trybuną gospodarzy. Wcześniej obie strony miały wiele okazji do strzelenia kolejnych bramek, ale solidarnie je marnowały. A jeżeli nie potrafi się wykorzystać sytuacji strzeleckich, to musi paść remis.

W meczu z Polonią Jan Urban dał szansę na pokazanie się piłkarzom, którzy do tej pory zmagania na boisku oglądali z trybun lub w najlepszym razie z ławki rezerwowych. Ale taki już urok Pucharu Ekstraklasy. Na murawie zobaczyliśmy więc trójkę Hiszpanów w składzie Inaki Descarga, Mikel Arrubarrena i Alberto Ortiz Tito. Pojawili się także niechciani przy Łazienkowskiej Piotr Bronowicki i Marcin Smoliński. Co ciekawe to właśnie „Smoła” uratował remis dla Legii. Nie zmienia to jednak faktu, że tak daleko od pierwszego składu pomocnik rodem z Bródna nie był chyba nigdy.

O ile Smoliński dzięki strzelonej bramce mecz z Polonią może zaliczyć do choć trochę udanych, to nie może tego powiedzieć Tito. Już w 7. minucie grający na środku obrony zawodnik nie potrafił upilnować Jacka Kosmalskiego. Ten niewiele myśląc dośrodkował w pole karne. Tam czyhał już Krzysztof Gajtkowski, który pewnym uderzeniem głową dał prowadzenie „Czarnym Koszulom”. Po straconym golu do roboty wzięli się legioniści. Ale we wtorkowy wieczór skuteczność na pewno nie była ich mocną stroną.

W 19. minucie oko w oko z Radosławem Majdanem stanął Arrubarrena. Niestety strzał Hiszpana pewnie wyłapał bramkarz Polonii. I to właśnie podaniami do „Arru” legioniści usiłowali doprowadzić do remisu. Ale same dośrodkowania i w zamierzeniu dobre akcje nie znaczą zbyt wiele.

W drugiej połowie gra się wyrównała, ale to gospodarze powinni zdobyć kolejne bramki. Chyba nie chcieli jednak wygrać na własnym stadionie pierwszy raz od 58 lat. Bo jak inaczej wytłumaczyć nietrafianie do pustej bramki? Pomóc Polonii najwyraźniej chciał Wojciech Skaba, który bronił bardzo niepewnie. Szczęście było jednak po jego stronie. Jeżeli nie poloniści to pomagał mu sędzia w odpowiednim momencie podnosząc chorągiewkę. Arbiter nie popisał się za to w 80. minucie kiedy w polu karnym padł Gajtkowski. Karnego nie było, a chyba jednak powinien być.

Pod koniec szczęście po raz kolejny uśmiechnęło się do legionistów. Na strzał zdecydował się Radosław Mikołajczak. Piłkę przed siebie odbił Majdan. Dopadł do niej Smolińki i zapewnił Legii remis. Potem jeszcze tylko szaleńczy sprint pod trybunę „Kamienną” z dłonią ułożoną w charakterystyczną „eLkę”. Gromy nienawiści rzucane przez polonistów i można było zakończyć mecz.

Kolejne zmagania w Pucharze Ekstraklasy już w piątek. Na Łazienkowską zawita ŁKS Łódź, czyli stały rywal legionistów w tych rozgrywkach.

Autor: Tomek Janus