|
Warszawa - Sobota, 24 października 2009, godz. 16:15 Ekstraklasa - 11. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 30' Grzelak
- 68' Mięciel
- 72' Mięciel
- 85' Szałachowski
- 87' Smoliński
|
5 (1) |
|
Korona Kielce
- 1' Gajtkowski
- 83' Sobolewski
| 2 (1) |
Sędzia: Mirosław Górecki Widzów: 3000 Pełen raport |
|
fot. Mishka |
Z piekła do nieba. Koniec kilku serii
Bardzo emocjonujące spotkanie obejrzeli dziś nielicznie zgromadzeni przy Łazienkowskiej kibice. Nie zabrakło spięć, czerwonych kartek i tego co najważniejsze w futbolu - goli.
Rozpoczęła Legia i od razu stworzyła groźną sytuację, po której Radović przeniósł piłkę nad bramką. Goście odpowiedzieli szybką i skuteczną kontrą. Piłka po zamieszaniu w polu karnym trafiła do Gajtkowskiego, a ten mocnym strzałem, po rękach Muchy i odbiciu od słupka, umieścił piłkę w siatce. Po dziesięciu minutach mogło być 2-0 dla gości. Mucha wybiegiem poza pole karne zaasekurował Choto, jednak wybita przez niego piłka trafiła pod nogi Edsona. Ten bez namysłu uderzył w kierunku opuszczonej bramki, ale minimalnie chybił. W 12. minucie Giza po kombinacyjnym rozegraniu z Grzelakiem uderzył po długim rogu, ale fantastycznie wybronił ten strzał Cierzniak. Czekającego na dobitkę Rybusa w ostaniej chwili uprzedził Kuzera. Pięć minut później szczęście było po stronie gości. Piłka po kiksie Hernaniego zatańczyła na poprzeczce i ostatecznie wpadła w ręce golkipera przyjezdnych. Pod koniec drugiego kwadransa Legia dopięła swego. Giza wpadła w pole karne i dośrodkował do Grzelaka. Ten "przestawił" sobie lekko Kuzerę i pewnym strzałem lewą nogą trafił do siatki. Goście kolejną groźną sytuację stworzyli dopiero w 42. minucie. Rzeźniczak za krótko wybił piłkę, którą przejął Gajtkowski i niewiele brakowało a umieściłby ją w okienku bramki gospodarzy. Chwilę później Vuković spudłował z ośmiu metrów, uderzając nad poprzeczką.
Druga odsłona zaczęła się w Legii od dwóch zmian. Słabo grającego Radovicia zastąpił Szałachowski, natomiast odczuwającego ból po jednym ze starć Grzelaka zmienił Mięciel. Jak się później okazało, dzisiejsze zmiany były strzałem w "dziesiątkę". Gospodarze zaczęli z dużym animuszem. W 55. minucie powinien być gol dla Legii. Po rzucie wolnym w dobrej sytuacji znalazł się Astiz. Piłka po strzale minęła Cierzniaka, ale tam z linii bramkowej wybił ją Markiewicz. Gra mocno się zaostrzyła. Sędzia często musiał używać gwizdka. W 68. minucie gospodarze w końcu strzelili gola. Szałachowski przerzucił piłkę nad obrońcami wprost pod nogi Mięciela, a ten pewnym strzałem pokonał Cierzniaka. Trzy minuty później było już 3-1. Kolejnego gola zdobył "Miętowy". Iwański rozprowadził akcję na lewo do Rybusa, ten płasko podał wzdłuż bramki i całą akcję wykończył wspomniany już Marcin "przewrotka" Mięciel. W tym momencie na boisku zaczęły się dziać różne dziwne rzeczy, po których dwóch zawodników Korony, Gajtkowski oraz Vuković, z czerwonymi kartkami opuściło plac gry. Wydawało się, że w tym momencie mecz jest zakończony. Jednak nic bardziej mylnego. Paweł Sobolewski uniknął ofsajdu i w sytuacji sam na sam z Muchą na siedem minut przed końcem zdobył gola kontaktowego. Podrażniło to Legię, która po akcji Iwańskiego z Szałachowskim zdobyła czwartego gola. Jednak na tym nie koniec. Wprowadzony na kwadrans przed końcem Smoliński zdecydował się w 87. minucie na strzał z 30. metrów. Piłka po odbiciu się od słupka zatrzepotała po raz piąty w siatce. To był kres strzeleckich popisów obu drużyn tego dnia. Po bardzo dobrej i skutecznej drugiej połowie Legia pokonała 5-2 Koronę Kielce.
Z piekła do nieba, taką drogę przebyli dzisiaj legioniści. Przełamane zostały także trzy serie. Pierwsza to taka, że Legia wygrała swój pierwszy mecz w tym sezonie, w którym jako pierwsza straciła gola. Druga natomiast, to taka, że Korona została pierwsza drużyną, która potrafiła pokonać przy Łazienkowskiej Jana Muchę i to aż dwukrotnie. Trzecia to przełamanie się Marcina Mięciela. Napastnik gospodarzy zdobył dwa bardzo ważne dla przebiegu meczu gole.
Autor: Kamil