|
Poznań - Niedziela, 27 października 2013, godz. 18:00 Ekstraklasa - 13. kolejka |
|
Lech Poznań
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Daniel Stefański Widzów: 38458 Pełen raport |
|
|
Zadanie wykonane na piątkę
Prestiż meczów Legii z Lechem coraz bardziej podupada. Kiedyś na każdym takim spotkaniu obie ekipy prezentowały najciekawsze choreografie. Dziś ciśnienie z obu stron nadal jest - wszak poznaniacy, "wychowani w nienawiści do naszej drużyny", właśnie na meczach z Legią raz do roku wypełniają swój stadion, my zaś mamy możliwość wyjazdów w niezłej liczbie, ze względu na pojemny sektor gości. Ale to już nie to samo co kiedyś...
Wyjazd do Poznania był drugim z całej serii, jaką mamy w październiku. Kilka dni po wyjazdowym meczu w Trabzonie, do Poznania pojechało 2040 legionistów, czyli tylu, ile biletów otrzymaliśmy od klubu z Bułgarskiej. Dziwić mogło, że nie wszystkie wejściówki zeszły w pierwszym rzucie, ale najważniejsze, że bez większych problemów znalazły się ponad 2 tysiące chętnych na ten niedzielny wyjazd.
SKLW zorganizowało dwa pociągi specjalne, które ruszyły z Warszawy Zachodniej. Po ok. 3,5-godzinnej podróży specjale dotarły do stacji Poznań Starołęka, skąd fani byli przewożeni podstawionymi autobusami na stadion. Pierwszy specjal dotarł bez większych problemów. Pasażerowie drugiego mieli nieplanowany dłuższy postój w autobusach już na terenie Poznania, czego przyczyną było omdlenie jednego z kibiców i oczekiwanie na przyjazd karetki. Jako że do meczu było jeszcze dużo czasu, wszyscy na czas stawili się pod stadionem, ale część osób weszła na trybuny w trakcie I połowy.
Przed meczem z obu stron pojawiały się pojedyncze "uprzejmości". Na wyjście piłkarzy odśpiewaliśmy "Mistrzem Polski jest Legia", zaś poznaniacy zaprezentowali jedyną tego dnia oprawę - konfetti, serpentyny, flagi na kiju i śladowe ilości pirotechniki. Gdyby dodać do tego dobry pokaz pirotechniczny, byłoby zdecydowanie lepiej. A tak, wyszło chyba trochę zbyt ubogo, szczególnie jak na jedyny pokaz "ultra" tego dnia.
Legioniści po raz drugi z rzędu nie zaprezentowali oprawy w Poznaniu, tyle że przed rokiem byliśmy tam w innych okolicznościach - dzięki uprzejmości Lecha. Zamiast tego, pokazaliśmy naprawdę dobry doping. Oby tak było na każdym meczu wyjazdowym! Świetną postawę zwiastował już początek meczu. Po odśpiewaniu "Mistrzem Polski jest Legia", rozpoczęliśmy hit z Wiednia - równo, głośno, z mocą. I tak śpiewaliśmy przez około 20 minut, mimo że początkowo, po rzuceniu serpentyn, rozpoczęcie spotkania opóźniło się o kilka minut.
Po zmianie repertuaru nie było wcale gorzej. Trzymaliśmy poziom cały czas. W trakcie meczu doszło do dosłownie kilku wymian "uprzejmości" z obu stron. Stosunkowo niewielu, jeśli wziąć pod uwagę wcześniejsze mecze Legii z Lechem. Fani postanowili tego dnia skupić się na wspieraniu swoich drużyn. O ile legioniści wykorzystali swój potencjał w stu procentach, lechici mimo sporej przewagi liczebnej, nie prezentowali się już tak dobrze. Prawdziwy ryk słychać było z ich strony tylko raz - po wyrównującej bramce, na początku drugiej połowy. Poza tym, szału nie było - przynajmniej z naszej perspektywy, choć potwierdzają to także osoby siedzące na trybunie prasowej, czyli pomiędzy naszym sektorem a "Kotłem".
Wejście na boisko Bartka Bereszyńskiego spowodowało ostrą reakcję ze strony lechitów. Sektor gości skandował w tym momencie nazwisko "Beresia", a zawodnik podziękował nam za wsparcie oklaskami. Trzeba przyznać, że nasi piłkarze tego dnia najchętniej unikaliby autów czy stałych fragmentów gry w pobliżu młyna Lecha. Gdy tylko Legia miała rzut rożny w pierwszej połowie, w zawodników w zielonych koszulkach leciały dziesiątki serpentyn. Sędzia jednak nie reagował.
W drugich 45 minutach głośno było przy okazji pieśni "Ole ole", "Legia, Legia, Legia...", "Legia, Legia, Legia, Legia gol", "Jesteśmy zawsze tam" czy "Niepokonane miasto". W końcówce po raz kolejny śpiewaliśmy przez kilka minut "Hit z Wiednia". Trzeba przyznać, że ostatnio ta pieśń wychodzi nam super - głośno i przede wszystkim równo. Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom za walkę do ostatniego gwizdka. Jako że mieliśmy jeszcze trochę czasu do opuszczenia stadionu, wymieniliśmy "uprzejmości" z lechitami, pozdrowiliśmy jednego z miejscowych - "grubego", a także poszło kilka pieśni do miejscowych napinaczy, którzy zachowywali się, jakby ktoś ich skrzywdził w dzieciństwie.
Po ostatnim meczu z Lechem w Poznaniu mieliśmy lepsze humory, ze względu na końcowy wynik. Wtedy Kuba Kosecki meldował po zdobytej bramce wykonanie zadania. W niedzielę to my mogliśmy zameldować wykonanie zadania na piątkę.
Po ok. 30-minutowym oczekiwaniu otwarte zostały bramy, a cała nasza grupa zapakowana została do autobusów, którymi przewieziono nas na dworzec. Powrót do Warszawy nastąpił po 2 w nocy. W środę robimy powtórkę i w takiej samej liczbie musimy stawić się w Bydgoszczy na Zawiszy. Zapisy jeszcze dziś w SportsBarze.
Nasze flagi na tym wyjeździe: Żyleta, Warriors, UZL, Jesteśmy Waszą Stolicą, Legia (Boras), Legia, Warszawa, Mistrz Polski, Olimpia Elbląg, Deyna, Turyści 97, Capital City, Zachodnia Koalicja, Szczecinek, Tradycja Pokoleń, OFMC, Prażanie, Legijni Patrioci, A melanż trwa, Wielki CWKS, Legionowo.
Frekwencja: 38458
Kibiców gości: 2040
Flagi gości: 21
Doping Lecha: 8
Doping Legii: 9,5
Autor: Bodziach