fot. Woytek / Legionisci.com
Relacja z trybun: Pucharowa Legnica
Hugollek, źródło: Legionisci.com
Puchar Tysiąca Drużyn, mianem którego czasami określa się Puchar Polski, to takie rozgrywki, dzięki którym – przy odrobinie szczęścia w losowaniu – mamy możliwość wybrania się za Legią w nieco mniej uczęszczane miejsca. W 1/16 finału wprawdzie tego uśmiechu losu trochę nam zabrakło, jednak ostatecznie chyba nie mogliśmy narzekać. Owszem, Legnica to miasto, które mieliśmy już okazję kilka razy odwiedzić (ostatnio nie tak dawno, bo raptem półtora roku temu w Poniedziałek Wielkanocny w ramach ekstraklasowych zmagań), niemniej zawsze stanowi to coś lepszego niż n-ty raz Lech czy Cracovia.
{VIDEOAD}
Mimo że termin spotkania wypadł dość niefortunnie, bo późnym wieczorem w wigilię Wszystkich Świętych, nie odstraszyło to nas od wspierania ukochanego klubu. Ze stolicy na Dolny Śląsk wyruszyliśmy kawalkadą po godzinie trzynastej, co w perspektywie rozpoczęcia meczu o 20:30 wydawało się sporym zapasem czasowym. Nasz przejazd przebiegał sprawnie do momentu, w którym we Wrocławiu natknęliśmy się na „starycg znajomych” z Łodzi, wracających ze swojego pucharowego pojedynku w Zielonej Górze, przez co złapaliśmy małe opóźnienie – na szczęście nie na tyle długie, by spóźnić się do Legnicy. Nasze auta czym prędzej zostawiliśmy na przystadionowym parkingu i szybko przemieszczaliśmy się w kierunku kołowrotków prowadzących do sektora gości legnickiego obiektu. Samo wpuszczanie na trybuny odbywało się nad wyraz sprawnie, tak że doping, którym tego wieczora dyrygował „Staruch”, mogliśmy rozpocząć niemal o czasie – raptem z pięciominutowym opóźnieniem.
fot. Woytek / Legionisci.com
Finalnie na trybunach zameldowaliśmy się w 469 głów. Zaczęliśmy z przytupem od gromkiego „Mistrzem Polski jest Legia”, po czym poświęciliśmy kilka minut „pozdrowieniom” w kierunku łódzkiego klubu, z którym przyjdzie nam się zmierzyć przy Łazienkowskiej już w tę niedzielę. „Widzew kut****, dzisiaj był wpi*** na trasie...” – poniosło się po legnickim obiekcie. Nie zapomnieliśmy także o miejscowych, którzy usłyszeli od nas m.in. „Miedzianka – Cyganka”, jak i o zaprzyjaźnionych z nimi drużynach. Podczas meczu mogliśmy usłyszeć wiele okolicznościowych pieśni na Karkonosze Jelenia Góra, Promień Żary, Śląsk Wrocław, czy (już w drugiej połowie) BKS Bielsko-Biała. Możecie ich posłuchać w poniższym materiale z dopingiem.
{YOUTUBE=JP1qUuBv4VE}
Miedź – jak na swoje możliwości – zaprezentowała się bardzo przyzwoicie pod kątem choreograficznym. W pierwszej połowie na przyległej do sektora gości trybunie kibice przygotowali ładne dla oka (choć początkowo nic na to nie wskazywało) „foliowisko” w barwach swojego klubu, które po chwili dopełniły liczne, małe flagi na kijach w barwach Miedzi na trybunie sąsiadującej z wyżej wymienioną. Mimo to bardziej efektowna okazała się oprawa zaprezentowana w drugiej części rywalizacji, kiedy to legniccy ultrasi najpierw rozciągnęli w centralnej części swojego młyna minisektorówkę (będącą akurat najsłabszą częścią całego pokazu), a następnie ponownie wyeksponowali swoje zielone, niebieskie i czerwone flagi, które tym razem upiększył pokaz pirotechniczny w postaci licznie odpalonych stroboskopów. Wyglądało to naprawdę porządnie. Ze względu na dużą, bo sięgającą niemal siedemdziesięciu procent, wilgotność powietrza cały stadion momentalnie zasnuł siwy dym, w wyniku czego arbiter musiał przerwać mecz na kilka minut. Zdecydowanie gorzej wypadł doping „Miedzianki”, który – a przynajmniej odnosiło się takie wrażenie – był rwany i nieregularny, zaś wzmagał się szczególnie wtedy, gdy „lokalsi” koncentrowali uwagę na naszej grupie.
fot. Woytek / Legionisci.com
My z kolei najpierw zaznaczyliśmy swoją obecność „Jesteśmy zawsze tam...” w wersji z Lokeren i pozdrowiliśmy nasze zgody, a potem jak zwykle staraliśmy się robić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc naszym grajkom w odniesieniu zwycięstwa na wrogim terenie. W pierwszej odsłonie rywalizacji zagrzewaliśmy ich do walki wieloma legijnymi hitami, spośród których zdecydowanie najlepsze brzmienie miały: hit z Wiednia, „Do boju, Legio, marsz!”, „Ole, ole, ole, ola”, podczas wykonywania którego Kacper Chodyna trafił w słupek, ponownie hit z Lokeren oraz wisienka na torcie wieńcząca pierwszą połowę, którą stanowiła przyśpiewka „Gdybym jeszcze raz miał urodzić się”. Niestety, zawodnicy pozostawali głusi na naszą wytężoną pracę wokalną, jako że do przerwy utrzymał się wynik bezbramkowy. Warto jednak podkreślić, że Miedź nie zamierzała tanio sprzedać swojej skóry i kilka razy poważnie zagroziła bramce strzeżonej przez Gabriela Kobylaka, co mogło skończyć się dla nas utratą gola.
Drugą połowę meczu rozpoczęliśmy klasycznie od hymnu naszego klubu, po czym przez chwilę skoncentrowaliśmy się na obecnych na trybunach gospodarzy fanach BKS, którzy trzymają sztamę z Miedzią. Na nieszczęście w tzw. międzyczasie stało się to, czego się obawialiśmy – miejscowi wyszli na prowadzenie, co spowodowało trudną do opisania ekstazę wśród większości zgromadzonej na stadionie im. Orła Białego gawiedzi. Nie załamało nas to jednak, a wywołało wściekłość, którą wyraziliśmy w kierunku murawy jasnymi i jedynie słusznymi przekazami: „Jazda z k******!” oraz „Gola, gola, gola, strzelcie k***** gola!”. „Wojskowi” starali się raz po raz znaleźć sposób, by pokonać Mateusza Abramowicza, jednak niewiele z tego wynikało.
fot. Woytek / Legionisci.com
Fortunnie, radość „Miedzianki” nie trwała długo. Postarał się o to jeden z zawodników gospodarzy, który został przyłapany przez sędziego – po obejrzeniu powtórki w systemie wideoweryfikacyjnym – na zagraniu ręką we własnym polu karnym. Arbiter nie miał innego wyjścia, jak tylko wskazać na wapno, a jedenastkę pewnie wykonał Bartosz Kapustka, dzięki czemu wynik ponownie stał się sprawą otwartą. Bramka wyrównująca dodała animuszu zarówno nam, jak i naszym futbolistom. Legia wprawdzie zaczęła przeważać na boisku, ale jednocześnie nie potrafiła ustrzec się prostych strat, po których często (i zupełnie niepotrzebnie) nasz golkiper miał pełne ręce roboty. Jak zawsze w takich sytuacjach zaintonowaliśmy „Nie poddawaj się!”, aby wlać wiarę w naszych grajków.
Krótki (i nieco komiczny) przerywnik stanowiło pojawienie się wspomnianej wyżej minisektorówki legniczan. Dała nam ona podwaliny do niezłej kpiny. „Lokalsów” zapytaliśmy m.in. o to, czy nie doszło pod nią do obcowania płciowego z Jarugą. Ta kwestia wybitnie nie przypadła im do gustu, jako że próbowali – z marnym skutkiem zresztą – nam się odgryźć.
Następnie dążyliśmy do tego, aby zrobić wszystko, by tylko nie musieć na finalne rozstrzygnięcie pojedynku w dogrywce, czy w rzutach karnych, tym bardziej że czasu było coraz mniej. Świetnie zaprezentowaliśmy się podczas wykonywania „Do boju, Legio, marsz!”. Przyśpiewka brzmiała naprawdę kozacko. W tym samym czasie Miedź pokazała drugą część wspomnianej choreografii, która spowodowała kilkuminutową przerwę w grze. Paradoksalnie, to zakopcenie murawy legionistom chyba posłużyło, jako że chwilę później, gdy uskutecznialiśmy pięknie brzmiące „Hej Legia, gooooool!”, wyszli na prowadzenie dzięki składnej akcji tria Kapustka - Wszołek – Luquinhas. Bardzo się ucieszyliśmy, lecz równocześnie zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że do końca pojedynku pozostawało relatywnie sporo czasu. Z tego względu zainicjonowaliśmy m.in. „Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz!” czy „Niepokonane miasto”, a ponadto, jako że na trybunach bawiliśmy się naprawdę przednio, wykonaliśmy wspólnie przyśpiewkę „Bo Warszawa jest od tego...”, której końcówkę zmieniliśmy po chwili na „...aby je*** was na całego!”.
Tuż przed doliczonym czasem gry omal nie zeszliśmy na zawał. Dążący do wyrównania stanu rywalizacji zawodnicy Miedzi notorycznie napierali na naszą bramkę. To, że jedna z ich akcji nie zakończyła się powodzeniem, stanowi cud lub świadczy o niezwykłym refleksie Kobylaka, a w sumie to może i trochę jednego i drugiego. W końcówce krzyczeliśmy głośno w ich kierunku „Legia walcząca do końca” oraz „My kibice z Łazienkowskiej”. Prawdziwą petardę zostawiliśmy jednak na sam koniec rywalizacji, gdy przez dość długi czas – aż do samego końca – uskutecznialiśmy z istnym pazurem „Gdybym jeszcze raz miał urodzić się”. Ta melodia niosła z sobą niesamowitą moc – siłę, dzięki której „Wojskowi” wyszli ze starcia z Miedzią z tarczą.
Gdy po długich minutach dogrywki sędzia Jarosław Przybył użył swojego gwizdka po raz ostatni, mogliśmy wreszcie odetchnąć z ulgą. Wynik 2-1 z pierwszoligową drużyną wprawdzie nie stanowi przesadnego powodu do radości, jednak trzeba brać pod uwagę fakt, że legniczanie – aspirujący do powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej – zdołali odesłać wcześniej do domu Raków Częstochowa. Z drugiej strony wygrana to przecież wygrana i należy się z niej cieszyć niezależnie od stylu, w jakim ją odniesiono.
fot. Woytek / Legionisci.com
Fani „Miedzianki” z kolei (zwłaszcza ci z sąsiadującej z naszym sektorem trybuny) nie mogli łatwo przełknąć gorzkiej pigułki porażki, dając upust swoim emocjom w postaci żałosnej napinki w naszym kierunku. Zostali jednak przez nas odpowiednio skwitowani, co skutecznie odebrało im argumenty do dalszej polemiki.
My podziękowaliśmy naszym zawodnikom za awans do 1/8 finału i zaapelowaliśmy o jak największe zaangażowanie podczas starcia z Widzewem donośnymi „Jazda z k******, w niedzielę jazda z k******!” oraz „Tylko zwycięstwo, w niedzielę tylko zwycięstwo!”. Chwilę później próbowaliśmy włączyć w antyłódzkie przyśpiewki byłego zawodnika Widzewa Rafała Augustyniaka, jednak ten nie dał się namówić, tylko wymownie się uśmiechał. Miłym gestem wykazali się Bartosz Kapustka i Paweł Wszołek, którzy oddali nam swoje meczowe trykoty.
Bardzo szybko wypuszczono nas na przystadionowy parking, dzięki czemu zamiast niepotrzebnego stania na zimnie mogliśmy się ogrzać wewnątrz naszych pojazdów. Łącznie po niespełna półgodzinie otwarto bramę wyjazdową i mogliśmy się udać w podróż powrotną do Warszawy. W naszym ukochanym mieście zjawiliśmy się około 3:30 w nocy.
Dziś na naszym stadionie będziemy świadkami klasyka polskiej ligi, jaki niewątpliwie stanowi pojedynek naszej Legii z łódzkim Widzewem. Jako że wszystkie wejściówki na to spotkanie zdążyły się już rozejść oraz że fani gości bez wątpienia licznie przybędą do stolicy, szykuje się prawdziwy kibicowski crème de la crème. Mimo że początek spotkania zaplanowano dopiero na godzinę 20:15, nasi ultrasi wystosowali apel do wszystkich kibiców, zwłaszcza tych z „Żylety”, o wypełnienie miejsc już dwie godziny wcześniej. To kluczowe, aby oprawa przygotowywana przez „Nieznanych Sprawców” wyszła perfekcyjnie. Do zobaczenia przy Łazienkowskiej!
P.S. W sektorze gości znalazły się następujące flagi: „Mocno Legia”, „Warsaw Fans Hooligans” z czaszką i herbem klubu oraz „Teddy Boys 95”.
P.P.S. Na płocie wywieszono transparent o treści: „No Ultra / No Hooligans”.
Frekwencja: 4922
Liczba gości: 469
Flag gości: 3
{GALERIA=6170}
Komentarze: (20)
O co chodzi z tymi 'teczowymi piosenkami ' czy naprawdę co mecz muszą one gościć na Naszych trybunach ?
@Alan: chyba wyczuwam żal u Ciebie że twój widzewek dostał bęcki na trasie ? i żadne wasze oświadczenia tego nie zmienią które pisaliście 10min po awanturze (winny się tłumaczy)
Kto ten wie jak było naprawdę.
Czy ten wyjazd był tylko dla sportowców? Czy inni z grup/fc mogli jechać? Skoro niecałe 500 osób w klatce to dlaczego brak otwartej sprzedaży?
@Kibic L: Po to abyś się pytał. Myślę że tego typu pytania dowartościowują decyzyjnych niestety. Grupy były reprezentowane.
@Alan: to juz musisz zapytac u siebie pod zegarem na najblizszym meczu w łodzi, czy musi tak być co mecz.
O co kaman z tym Jarugą ??? To jakis boss miejscowych bo jestem kumaty ale tego nie kumam !!!?
@Alan: ale my nie znamy tych Waszych widzewskich przyśpiewek. Będziesz dziś?
@Kibic L: Po prostu pojechali Ci co nie wymiękają w pewnych sytuacjach,a nie trzeba ćwiczyć by się odpowiednio zachować.Wszystko to przyniosło owoce w postaci palenia wrotek przez czerwoną armie
@gary: pejsy dziś mogą szukać rewanżu. Może być różnie zwłaszcza po meczu bo już nie raz nam widzew wjeżdżał w różne fc.
Mógłby ktoś proszę przytoczyć przyśpiewkę na Promień Zary, Karkonosze i BKS bo albo nie mogę zrozumieć (pierwsze dwie) albo nie są zarejestrowane na dopingu (BKS). Z góry dziękuję (L)!
@HOL: sa karkonosze, a ja tych k...w nie znosze.
Jest promien zary, ich wszystkich dotykał stary
a pozniej bylo pod sektorowka jaruga dotyka koncowka? (?) nie jestem pewny tego.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!