|
Wronki - Piątek, 6 sierpnia 2004, godz. 20:00 Ekstraklasa - 2. kolejka |
|
Amica Wronki
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (1) |
Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin) Widzów: 5000 Pełen raport |
|
Po dobrej pierwszej połowie i koszmarnej drugiej, legioniści szczęśliwie zremisowali we Wronkach |
Punkty podzielone
Dziś we Wronkach Legia miała udowodnić, że pierwsze 30 minut kiepskiej gry w Szczecinie było tylko przypadkiem. Tak się nie stało. Legioniści zagrali nudno, nieskutecznie, bez polotu. Po raz kolejny wyraźnie brakowało Vukovicia, a czarę goryczy dopełniła kontuzja Choto w 43 minucie. Znów dał o sobie znać Marek Jóźwiak, po którego błędzie (oraz Wojciecha Szali) padł wyrównujący gol dla Amiki. Kiepsko zaprezentował się również Mirko Poledica, który wyraźnie się gubił i tracił niepotrzebnie piłkę. Z dobrej strony pokazali się Boruc i Karwan. Ten pierwszy uratował Legię od porażki. Z kolei Bartek zdobył ładną bramkę i zaliczył kilka celnych podań. Generalnie Wojskowi zagrali słabo i nie ma co do tego wątpliwości. Trener Kubicki musi przemyśleć, czy jego konserwatyzm i brak jakichkolwiek zmian w składzie wyjdzie drużynie na dobre. Z drugiej strony właściciele (ITI) – po pozbyciu się prawdziwych kibiców (i prawdopodobnie spadku poziomu dopingu) zaczynają odśrodkowe niszczenie drużyny. Brak potrzebnych wzmocnień, a także odejście Vukovicia to właśnie te słynne "wydatki" ITI. Jednak nie ma sensu rozwodzić się nad polityką ITI, bowiem i tak kontrargumentem będzie to, że spłacili niemałe długi (szkoda, że nie możemy doczekać się bardziej racjonalnych wyjaśnień). Tak więc powróćmy do meczu.
Już w 3 minucie po szybkiej akcji Amiki, mknącego po lewej stronie Zbigniewa Grzybowskiego ubiegł Artur Boruc. W 17 minucie kapitalnej okazji nie wykorzystał Piotr Włodarczyk po długim podaniu od Marka Saganowskiego. W tym momencie powinno już być 1:0 dla gości. Legia grała zdecydowanie lepiej, choć mało składnie i bez żadnego pomysłu. W 29 minucie wreszcie pada bramka! Bartosz Karwan po ładnie bitym rzucie rożnym przez Tomka Kiełbowicza posyła głową piłkę do siatki. W 34 minucie ładną akcję przeprowadziła Amica, ale nie zakończyła jej celnym strzałem. W 37 minucie Jacek Magiera wbiegł z prawej strony w pole karne, jednak nie zdołał dośrodkować i od bramki zaczynali gospodarze. Pod koniec pierwszej połowy kontuzji mięśnia nabawił się Choto. Lewy obrońca Legii opuścił plac gry, a w jego miejsce pojawił się Mirko Poledica. Chwilę potem sędzia zakończył pierwszą połowę.
W drugiej części gry Amica rozpoczęła całą serię ataków na bramkę Boruca. Najpierw Paweł Kryszałowicz trafił w poprzeczkę (dobitkę obronił Boruc). Potem Artur świetnie spisał się przy strzale jednego z pomocników Amiki. W 52 minucie Saganowski zagrał przed pole karne do Włodarczyka, ale Piotrek uderzył obok słupka. Pięć minut później Karwan z prawej strony zagrał do "Włodara", jednak i tym razem skończyło się na strachu gospodarzy – Legia wywalczyła jedynie róg. Z każdą chwilą napór Amiki rósł. Raz po raz napastnicy wronieccy nękali niepewnych Szalę, Jóźwiaka i Poledicę. W końcu stało się to, do czego musiało dojść przy takiej grze – wyrównanie. Otóż w 63 minucie Jacek Dembiński znalazł się sam przed Borucem i bez problemu uderzył piłkę między nogami bramkarza Legii. Było zatem 1:1 – wszystko zaczęło się od początku. W 74 minucie Boruc wypuścił piłkę po strzale Marcina Burkhardta, a dobitka Kryszałowicza przeszła ponad bramką. Minutę później mocny strzał "Kryszała" znów obronił Boruc. W 78 minucie Burkhardt posłał piłkę ponad bramką. Kibice Legii mogli odetchnąć z ulgą. W 80 minucie Kryszałowicz trafił w poprzeczkę! Trzeba powiedzieć, że Legia miała całe mnóstwo szczęścia. W ostatnich sekundach meczu Włodarczyk znalazł się sam przed bramkarzem Amiki! Jednak uderzył... prosto w ręce bramkarza. Po minucie sędzia zakończył mecz. Legia zremisowała po kiepskiej grze.
Autor: Michał Szmitkowski