|
Warszawa - Niedziela, 22 sierpnia 2004, godz. 19:15 Ekstraklasa - 3. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Zagłębie Lubin
| 0 (0) |
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz) Widzów: 6500 Pełen raport |
|
Legia nie znalazła żadnego sposobu na pokonanie defensywy Zagłębia |
Fatalnie...
Pierwszy raz w tym sezonie piłkarze Legii rozgrywali swoje spotkanie ligowe na stadionie przy Łazienkowskiej. Rywalem legionistów był zespół Zagłębia Lubin. Rozpoczęcie meczu poprzedziło wręczenie "Młodym Wilkom" medali za odniesione w minionych rozgrywkach sukcesy i zdobycie Mistrzostwa Warszawy. Po kilku minutach wreszcie wybiegły jedenastki obu zespołów. W składzie Legii nastąpiło kilka zmian. Przede wszystkim od pierwszej minuty wyszli Tomasz Jarzębowski oraz Jakub Rzeźniczak. Natomiast na ławce znalazł się m.in. Jacek Magiera, który miał dotychczas pewne miejsce w składzie. Zabrakło również od początku Ireneusza Kowalskiego, który przez wielu był uważany za pewniaka w ekipie Dariusza Kubickiego na to spotkanie.
Na zegarze widniała godzina 19:17, kiedy to sędzia Żyro dał znak do rozpoczęcia zawodów. Pierwsze minuty w wykonaniu obu zespołów była niemrawe. W 4. minucie Tomasz Sokołowski II oddał niecelny strzał na bramkę Zagłębia. Jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni i gra dalej toczyła się w środkowej części boiska. Chwilę później uderzał Włodarczyk, ale jego strzał wylądował w bocznej siatce bramki Madaricia. Kilkanaście sekund później do piłki próbował dopaść Saganowski, który dostał podanie od Sokołowskiego II, ale ubiegli go obrońcy Zagłębia. Mijała 10. minuta spotkania, kiedy rzut wolny wykonywali goście. Jednak uderzenie Strąka trafiło prosto w mur. Gdy zegar odmierzył kwadrans gry, żółtą kartką za faul w środku boiska został ukarany Jakub Rzeźniczak. Przez kolejne minuty gra toczyła się w centralnej części boiska. Od czasu do czasu legioniści starali się zdobyć bramkę, ale ich ataki nie przynosiły efektów. Niecelne podania, strzały, zagrania, to mogliśmy oglądać przez ponad 25 minut. W międzyczasie żółtą kartką został ukarany Pokorny. W kolejnych minutach gra się nieco ożywiła. Piłkarze Legii mieli kilka sytuacji bramkowych, ale żadnej z nich nie wykorzystali. Im bliżej było do końca spotkania, tym bardziej do głosu zaczęli dochodzić goście. Jednak wywalczone dwa rzuty rożne, to wszystko na co było stać piłkarzy Zagłębia. Po chwili sędzia przedłużył spotkanie o 2 minuty, w których nie wydarzyło się nic, co mogłoby zmienić obraz pierwszej połowy i ostatecznie obie ekipy zeszły na przerwę.
Po zmianie stron do zdecydowanego ataku przystąpili legioniści. Bardzo dobrą okazję na zdobycie pierwszego gola w tym meczu miał Piotr Włodarczyk, ale będąc sam na sam z bramkarzem uderzył wprost w nogi rywala. Widząc zdecydowaną przewagę legionistów, trener gości przeprowadził pierwszą zmianę. Za Grzegorza Bartczaka w 51. minucie wszedł Żeljko Perović. Po kilku minutach tym samym manewrem odpowiedział Dariusz Kubicki, który w miejsce Tomasza Sokołowskiego II desygnował Ireneusza Kowalskiego. Dzięki temu pomocnik Legii miał okazję wystąpić przeciw byłym kolegom z drużyny. Upływały kolejne minuty spotkania, a bramek jak nie było, tak nie było. Legioniści nie mieli pomysłu na grę, nie wspominając o przedostaniu się w pole karne rywali. Nie dziwi zatem fakt, że obaj szkoleniowcy postanowili dokonać kolejnych zmian. W 65. minucie pojawili się Łukasz Mierzejewski za Grzegorza Nicińskiego, a Radosław Wróblewski zmienił na lewej flance Tomasza Kiełbowicza. Kilka minut później legionistom udało się dograć do Marka Saganowskiego, ale na posterunku był obrońca Zagłębia, który zażegnał niebezpieczeństwo. Na kwadrans przed końcem dobrą okazję mieli goście. Jednak brak zimnej krwi oraz odrobiny umiejętności spowodował, że Zagłębie nie mogło się cieszyć z bramki. Po chwili Dariusz Kubicki dokonał ostatniej zmiany w meczu. Za Piotra Włodarczyka wszedł Anatolij Dorosz, który tym samym po raz pierwszy mógł się pokazać publiczności przy Łazienkowskiej w spotkaniu ligowym. Niestety na nic nie zdała się ta zmiana. Mimo walki i wielu prób legioniści nadal nie stanowili zagrożenia mogącego zmienić utrzymujący się bezbramkowy rezultat. W 85. minucie wspaniałą szansę na gola mieli... rywale. Zbigniew Murdza przelobował wychodzącego Artura Boruca, ale na tyle słabo, że zdążył dopaść do piłki, uderzyć z przewrotki i prawie zdobyć gola. Prawie, bo zmierzającą pewnie do siatki futbolówkę wybił z linii bramkowej Marek Jóźwiak. Widząc przewagę swego zespołu Drażen Besek wpuścił do gry Sławomira Pacha w miejsce Davida Kalouska. Umiejętnie grające Zagłębie coraz śmielej sobie poczynało na boisku, ale nie może to dziwić, po tym co pokazywali w tym meczu gospodarze.
Po chwili sędzia Żyro doliczył 3 minuty do spotkania, ale w nich wynik nie uległ zmianie. Rezultat 0-0 w tym meczu jak najbardziej odzwierciedla klasę obu zespołów. Jedno jest pewne - z taką grą piłkarzy Legii, piłkarze Cracovii mogą bez obaw przyjechać za tydzień na Łazienkowską.
Autor: Fumen